Wielkanoc w zielonej Słowenii

słoma79 napisał(a):do Słowenii to najbardziej ciągnie mnie Triglav

Triglav widzieliśmy... z daleka

Lidia K napisał(a):Chętnie pozwiedzam wczesną wiosną z Wami.

Cieszę się Czasami, w słoneczku, zapominaliśmy, że to wiosna (w dodatku wczesna). Czuliśmy się, jakby była pełnia lata

Nefer napisał(a):Co nieco już w Słowenii widziałem (np. Piran, Skocjanske Jame, Lublanę), ale i tak chętnie podążę wirtualnie Waszymi śladami.

Pojawią się wszystkie te wymienione miejsca

te kiero napisał(a):i te pustki przy Savicy, szok

Rzeczywiście, przy wodospadzie było niewiele osób. Parking był jeszcze bezpłatny.

CinnamonGirl napisał(a):Jestem. Zwykle mijam objazdem i to w nocy ale dwa razy w trasie na Istrie podziwialam Slowenie za dnia i mimo ze z autostrady to momentami zapierala dech w piersiach -szczegolnie odcinki gorskie. Te widoooki.
Przysiadam.

Nam w oczy przede wszystkim rzuciła się niesamowita zieleń

CinnamonGirl napisał(a):Maslinka a ten twoj objazd to w ktorym miejscu z autostrady austiackiej zjezdzasz i na jakie przejscie sie sie kierujesz slowensko- chorwackie?

Zjeżdżamy z austriackiej autostrady na Ilz. Potem granica austriacko-słoweńska Bad Radkersburg/Radgona. Ale przejście słoweńsko-chorwackie to samo - Gruškovje/Macelj. Po prostu zamiast Mureck-Lenart-Ptuj jedziemy Bad Radkersburg-Lenart-Ptuj. Mniej jazdy autostradą, za to bliżej; czasowo wychodzi podobnie.

elka21 napisał(a):Szykuje się ciekawa relacja, więc nie może mnie tu nie być

Mam nadzieję, że nie będziesz rozczarowana

BartKat napisał(a):Jako, że Słowenię znam tylko "tranzytowo" chętnie poczytam / zobaczę relację

Zapraszam

Sara76 napisał(a):Bardzo mnie ucieszyło, że się odezwałaś Agnieszko, bo liczyłam na wielkanocną relację. Nie wpadłoby mi do głowy, że pojechaliście do Słowenii. Byłam dwa razy w Lublianie, w Portorożu i Piranie - przelotem oraz w Skocjańskich Jamach i w Postojnej.

Byliśmy we wszystkich tych miejscach, poza Postojną, chociaż to w miejscowości Postojna mieszkaliśmy Postanowiliśmy zaprotestować przeciwko chorym cenom biletów i pojechaliśmy do Skočjanskich. Było niesamowicie...

lotnikwsk napisał(a):Słowenia od dawna jest w moich planach
to na razie przynajmniej pooglądam fotki

Dzisiaj postaram się wrzucić odcinek

Hercklekot napisał(a):Jestem jak najbardziej zainteresowany - już mnie dawno kumple namawiali na to, żeby poświęcić na Słowenię więcej czasu - żadne tam "po drodze" ale taka właśnie wycieczka autonomiczna, minimum tygodniowa. Czekam z rosnąca ciekawością na Wasze przygody!

My byliśmy 5 dni. Zwiedzaliśmy bardzo intensywnie i mamy jeszcze całą listę na następny raz

Nefer napisał(a):Słyszałem już kilkakrotnie taką opinię i dlatego my, nie mając czasu i na Skocjanske, i na Postojną, wybraliśmy właśnie Skocjanske. Nie zawiedliśmy się. Było cudnie nie tylko ze względów przyrodniczych, ale także dlatego, że zwiedzanie było za free .

Jak Ci się to udało?
Cena wejścia do Skočjanskich ujdzie (16 euro), a jaskinie są niesamowite! Natomiast w Postojnej trochę poszaleli (24 euro od osoby). Gospodyni nam mówiła, że nowy właściciel kompeksu podniósł ceny o 50%

Nefer napisał(a):A w salinach w Secovlje byliście Moim zdaniem miejsce warte zobaczenia.

Pewnie warte , ale tego dnia byliśmy już w Koprze, Isoli, Piranie i Portorož... Już na nic innego nie starczyło czasu.

gusia-s napisał(a):Niezły trip jak na 5 dni Opowiadaj i pokazuj

Zaraz zaczynam wybierać zdjęcia

No to jedziemy z relacją!

13 kwietnia (czwartek): Škofja Loka - część pierwsza

Wyjeżdżamy skoro świt, czyli o 5:30. Chcemy w pełni wykorzystać dzień, który podobno ma być słoneczny. Niestety, po drodze cały czas leje. Czechy i Austrię mijamy w deszczu Ale już na wjeździe do Słowenii pojawia się słońce. Humory się poprawiają Zaczynamy nasze krótkie wakacje

Pierwsze wrażenie - wszechobecna zieleń:




Dlatego musiała się też pojawić w tytule relacji

O krótkim wyjeździe do Słowenii myśleliśmy od paru lat. Dwa lata temu już prawie rezerwowaliśmy kwatery nad jeziorem Bohinj w sierpniu, ale plany pokrzyżowała pogoda. Teraz nie mogliśmy nastawić się na górski wyjazd, bo na szlakach leżało jeszcze sporo śniegu. Chyba, że miałby to być wypad narciarski z szusowaniem na Voglu Może następnym razem

Przed wyjazdem jeszcze raz truchtem przebiegłam relację Franza i już byłam pewna, że chcę zobaczyć te wszystkie piękne miejsca. Dzięki, Wojtku Przy planowaniu podróży wspomagałam się również relacją Melkarta

Franz polecał szczególnie Škofją Lokę i od tej właśnie miejscowości postanowiliśmy rozpocząć naszą Przygodę ze Słowenią.

Dojeżdżamy do miejscowości, której nazwa oznacza Biskupią Łąkę :



Nie będę już pisać o historii tego miejsca, bo Wojtek zrobił to świetnie. Odsyłam więc tutaj.

Parkujemy na dużym (płatnym) parkingu w centrum:



Mijamy Kościół Kapucynów z XVIII wieku:



a później wąską uliczką:



docieramy do bardzo ważnego mostu na rzece Selška Sora - Mostu Kapucynów:



Został on zbudowany z polecenia biskupa Leopolda w połowie XIV wieku, który później, jadąc nim konno, spadł do rzeki i utonął. Pod koniec XIX wieku most był poddany renowacji. Wtedy stanął na nim pomnik św. Jana Nepomucena:



Jest to jeden z najstarszych tego typu zabytków w środkowej Europie, a jego najbliższe otoczenie jest bardzo malownicze:





To miejsce bardzo przypomina nam Samobor, który odwiedziliśmy przy okazji majowego wypadu do Zagrzebia. Tam również są domy tuż nad rzeką i kilka mostków łączących brzegi.




Zmęczona po podróży, ale już zachwycona :



Wchodzimy w głąb Starego Miasta, które opływają dwie rzeki - wspomniana już Selška Sora oraz Poljanska Sora. A tam kolejna perełka - kościół św. Jakuba z XV wieku:



Wewnątrz świątyni duże wrażenie robi sklepienie:




Poza kościołem na placu (Cankarjev trg) jest lodziarnia, do której pójdziemy na pyszne lody pistacjowe (z tym, że pod koniec wizyty w miasteczku) i kilka ładnych budynków:



W oknie jednego z nich zauważamy pluszaki :



Przed nami jeszcze dużo zwiedzania, ale najpierw musimy się posilić. Wybieramy pizzerię z pięknym widokiem na Most Kapucynów. Siedzieliśmy przy tym wolnym stoliku nad wodą :



Dawno tak mi nie smakował Carlsberg , chociaż normalnie nie przepadam za tym akurat piwem

Próbuję skomponować własną pizzę, z listą składników i przy pomocy ołówka :



Ostatecznie decyduję się na gotowy model. A teraz zagadka: Co po angielsku (bo w tym języku dostaliśmy menu) oznacza składnik o pięknej nazwie rocket Podpowiem, że nie chodzi o rakietę, a o coś jadalnego. Na szczęście kelner nam pokazał na pizzy jedzonej przy sąsiednim stoliku i mogliśmy zamówić bez strachu... Spróbujcie zgadnąć bez sprawdzania w googlach