Myślę, że oni po prostu bardziej niż inni starają się mieć pewne rezerwacje i pełne pokrycie w sezonie.
A fakty są takie, że tego nie wiecie, czy np. nie zainwestowali niedawno sporej kasy i teraz muszą się sprężać, żeby np. spłacić kredyt.
Jadąc do nich w zasadzie nie rozmawiamy o ich pieniądzach i ich zobowiązaniach, ale to logiczne, że nie jest tak, że oni nie mają zobowiązań i tylko spokojnie sobie gości przyjmują a kasa sama przychodzi...
Jeżeli można na coś rzeczywiście ponarzekać, to na styl takich niektórych rozmów i odmów.
Ale nie każdy jest urodzonym negocjatorem i nie każdy jest na tyle elokwentny, żeby żadnym słowem czy tonem nie zrazić do siebie.
Poza tym, oni tez nie wiedzą z kim mają do czynienia- skąd wiecie, czy ich jacyś inni wczasowicze (choćby Polacy, co się zdarza!) nie zrobili w bambuko i to nie raz?
Dzisiaj biznes turystyczny juz nie jest taki oczywisty. Wystarczy jedna mała katastrofa tankowca u wybrzeży (a rafinerie koło Rijeki przecież są...),pożary lasów, wyciek chemiczny w takim Splicie i...szlag trafi cały biznes w okolicach.
Dzisiaj zarabiasz-jutro możesz stracić.
My sobie z wielu ich problemów nie zdajemy sprawy, bo jeździmy tam na wakacje a nie na wykłady z miejscowej ekonomii i finansów.

.png)
.png)
.png)
.png)