Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Środkowa Dalmacja oczami MMMSów - wrzesień 2013

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18320
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 02.01.2014 00:56

Igłą pinii napisał(a): Naprawdę nie wiem, jak uczniowie potrafią się skoncentrować na lekcjach, mając za oknem takie widoki!


. . . 365 dni w roku :? :?
Chyba bym się pochlastał , ale to przecież nasze ukochane miejsce na świecie :roll:

:wink:

Wspaniałości tu , w Twojej relacji 8)
1964 i mistrz suspensu Alfred Hitchcock , dobre 8)
. . . złe , chore miejsce :?: :wink:


Pozdrawiam
Piotr
miska777
Globtroter
Posty: 52
Dołączył(a): 21.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) miska777 » 02.01.2014 23:29

Przepiekne zdjecia!
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 04.01.2014 19:30

Do Ninu docieramy w niecałe pół godziny. Mamy konkretny plan zwiedzania i musimy zmieścić się w jednej godzinie, bo zachodzące słońce w Zadarze nie będzie na nas przecież czekało ;)
Okazuje się, że ta godzinka wystarczy, by odbyć spacer po urokliwym, niewielkim miasteczku na wyspie.
Zajeżdżamy na parking, wyciągamy klamoty – w tym m.in. wózek, bo Synek jest już wyraźnie zmęczony całodziennym brykaniem w Zadarze. Gdy już w pełni zwarci i gotowi ruszyć mamy ku mostowi prowadzącemu do otoczonego murami miasteczka, okazuje się, że nasz czwarty bohater relacji – wózek – uległ awarii. Odpadła od niego jedna ze śrubek, niestety ta najbardziej istotna, utrzymująca całą konstrukcję spacerówki. Z nosami przy ziemi próbujemy znaleźć maleńki element, ale w niewiele większym żwirku jest to niemożliwe. Jakoś damy radę bez wózka, ale ogólnie to spory problem, bo dużo zwiedzamy, co dla Synka jest już i tak dużym wyzwaniem. Martwienie się o śrubkę zostawiamy na potem i ruszamy zdobyć Nin.

Obrazek
Widok na kamienny most prowadzący do otoczonego murem Ninu

Przechodzimy obok pomnika jednego z władców miasta w latach 872-892 - Branimira, za którego panowania biskupstwo Nin uznane zostało przez papiestwo. Jego imię oznacza „obrońca pokoju”, a w związku z tym w Chorwacji przyznawany jest Order Księcia Branimira i jest to jeden z najwyższych chorwackich orderów.

Obrazek
Pomnik Branimira

Aktualnie Branimir pilnuje w Ninie wejścia na kamienny most prowadzący do tzw. Bramy Dolnej (Donja vrata) z XV-XVII w., prowadzącej do zabytkowej starówki. Jest jeszcze druga brama, po drugiej stronie – Brama Górna (Gornja vrata). Woda w znajdującej się tu zatoczce jest bardzo płytka.

Obrazek
Donja vrata
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 04.01.2014 19:37

Przekraczamy bramę i naszym oczom ukazuje się przytulne miasteczko, w którym współczesna zabudowa współgra ze starożytnymi pozostałościami licznie tu wyeksponowanymi.
Mijamy kościół św. Anzelma z XVIII w., który powstał na miejscu dawnej katedry romańsko-gotyckiej. Jedyną pozostałością po dawnej świątyni jest tu boczna kaplica oraz płaskorzeźby z wizerunkami świętych. Obok kościoła stoi wieża z podwójnymi oknami, tzw. biforiami.

Obrazek
Wieża obok kościoła

Obrazek
Pozostałością po dawnej katedrze w tym miejscu są płaskorzeźby z wizerunkami świętych na kaplicy bocznej

Chwilę potem ukazuje się nam pomnik najbardziej charakterystycznej postaci Ninu, czyli biskupa Grgura Ninskiego (z lat 900-929). Biskup zasłynął tym, że zaciekle bronił języka i pisma słowiańskiego, tzw. głagolicy. Na synodach w Splicie w 925 i 928 r. zabiegał o formalne wprowadzenie języka chorwackiego do liturgii katolickiej (odmawianej po łacinie).
Pomnik w Ninie jest mniejszą wersją tego, który oglądać możemy w Splicie. Zapewniam, że sprawdza się dotknięcie palucha biskupa, bo za każdym razem, gdy to uczyniłam – wracałam do Chorwacji. Ninski pomnik też macamy gdzie się tylko da – byle tylko wracać tu co roku! Podoba mi się poza biskupa, który z ekspresją, groźnie wymachuje dłonią, w której dzierży ołówek.

Obrazek

Obrazek

Idziemy dalej. Kierujemy się główną uliczką. W miasteczku jest kilka konob i sklepików z pamiątkami. O tej porze nie ma już tłumów. Za to wszyscy, których mijamy, to Polacy.

Obrazek

Obrazek
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 04.01.2014 19:45

Przechodzimy obok kolejnych zabudowań, by wreszcie dotrzeć do charakterystycznego budynku Muzeum Archeologicznego, a dalej na teren wykopalisk z czasów rzymskich. Kamienne pozostałości pięknie oświetlają nam promienie zmierzającego ku zachodowi słońca, co przypomina nam, że niestety musimy się pospieszyć, by zdążyć dojechać do Zadaru.

Obrazek

Obrazek

Dajemy ponieść się powiewowi historii i ruszamy dalej, by zobaczyć oczywiście najmniejszą katedrę na świecie. Znajduje się ona w kolejnym miejscu, gdzie zgrupowane są wykopaliska. Dziś świątynia nosi nazwę kościół św. Krzyża. Romańska budowla pochodzi z IX w., a nazywana jest katedrą ponieważ w X w. była siedzibą biskupa Grzegorza. Obiekt ma podobno 40 m obwodu i jest rzeczywiście maleńki, w stosunku do innych sakralnych budowli. Można nawet wejść do środka, ale nas akurat wejście rozczarowało, bo w środku jest zupełnie pusto – nie ma żadnego wyposażenia, nawet symbolicznego krzyża, czy ołtarza.

Obrazek
Najmniejsza katedra na świecie

Obrazek

Obrazek

Obrazek
W środku w katedrze są gołe ściany i brak jekiegokolwiek wyposażenia

Obrazek

Żegnamy się z Ninem. Jeszcze tylko przejście przez bramę i spacer do samochodu. Niestety z gapiostwa nie zatrzymujemy się przy często uwiecznianym na pocztówkach kościele św. Mikołaja, znajdującym się za miastem, przy drodze do Zadaru. Tłumaczymy to pośpiechem, by zdążyć na zachód słońca, a wcześniej znaleźć dobry parking w pobliżu wejścia do starego miasta.

Obrazek
Ostatni rzut oka na lagunę, w której leży Nin
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 04.01.2014 19:58

Szybko dojeżdżamy do Zadaru i tym razem parkujemy po wschodniej stronie murów, niedaleko mostu prowadzącego do współczesnej części miasta.

Obrazek

Miejsce wydaje się dobre, jednak w miarę przemieszczania się wąskimi uliczkami, stwierdzamy, że chyba musieliśmy coś pomylić. Ja zawsze zdaję się na orientację w terenie męża, ale tym razem sam czuje, że nieco pobłądziliśmy. Docieramy wreszcie do Kalelargi, robi się coraz ciemniej. Zaczynam coraz bardziej panikować, że nie zdążymy. Kupujemy jeszcze mały prowiant - pizzę i słodką bahlawę. Zjemy dopiero na promenadzie, bo już naprawdę zostało niewiele czasu. Gdy już kompletnie zdyszani docieramy na nadbrzeże – naszym oczom ukazuje się ogromny prom „Zadar” – chyba największy, jaki sygnuje Jadrolinja.

Obrazek

Idealnie zdążyliśmy na słoneczny pokaz, więc naturalnym odruchem jest wyciągnięcie aparatu fotograficznego. I w tym momencie ziszcza się koszmar każdego lubiącego zdjęcia turysty – bateria naszego aparatu jest na wyczerpaniu i po pstryknięciu dosłownie trzech zdjęć, aparat nieodwracalnie odmawia dalszej współpracy. Jestem zrozpaczona, tym bardziej, że przed nami jeszcze jedna atrakcja Zadaru, czyli świetlna instalacja w promenadzie, imitująca cały układ słoneczny, tzw. Pochwała Słońca – Pozdrav Suncu.
Być w takim miejscu i nie uwiecznić tego na fotografii? No way! Mąż ofiarnie proponuje, że przejdzie się do samochodu po akumulatorki, a my z Synkiem mamy zostać tu i na niego czekać. W tym całym pośpiechu i stresie zapomina zabrać ze sobą dokumentów i telefonu.

Obrazek
Jedyne zdjęcie z zachodu słońca, który niestety nieco przysłoniły chmury

Idziemy z Synkiem do szklanych elementów promenady. Pod płytami znajdują się moduły solarne, które zebrawszy energię słoneczną w ciągu dnia, oddają ją teraz z chwilą schowania się słońca za horyzontem. Gra światła mieniącego się w rytm fal jest niesamowita. Synek jest zachwycony i podobnie jak dziesiątki innych dzieci, wchodzi na największe, liczące 22 metry średnicy koło.

Obrazek

I tu zaczyna się dla niego przednia zabawa, a dla mnie prawdziwy koszmar i horror niczym u sławiącego zadarskie zachody słońca Hitchcocka. Synek, pomimo naprawdę męczącej całodniowej wyprawy, ma o tej porze niespożytą energię – chyba udziela mu się też ta słoneczna ;) Biega jak szalony, zaczepia inne dzieci, krzyczy, śmieje się. Jest tu naprawdę duży tłum dzieci więc bardzo trudno jest mi nadążyć za malcem, do którego w tym momencie zupełnie nie trafiają tłumaczenia, że zwyczajnie może się zgubić w gęstniejącym tłumie i w zupełnej już nocy. Do tego wszystkiego mój niepokój wzmaga się tym, że minęło pół godziny, a mąż nie wraca. Dojście do nadbrzeża zajęło nam kilkanaście minut więc powinien już dawno być. Martwię się okropnie, bo, jak wspomniałam nie mamy ze sobą łączności, a mąż nie ma przy sobie dokumentów ani pieniędzy. Boję się, że albo zgubił się nocną porą w gęstych uliczkach (co nie byłoby jeszcze takie straszne, bo do morza łatwo trafić) albo – co gorsze – postanowił przestawić samochód – łapie go policja i za brak dokumentów zatrzymuje do wyjaśnienia, a on nie może do mnie zadzwonić. Po 40 minutach jestem w panice, a Synek nie ułatwia mi zadania, bo nawet na chwilę nie zamierza przestać szaleć w podświetlanym kole.

Obrazek

Chce mi się ryczeć, że tak pięknie spędzony dzień kończy się koszmarem. Już w czarnych wizjach widzę nas, gdy czekamy z Małym całą noc, zmarznięci (noce są już chłodne) na tej promenadzie…. Gdy nagle dostrzegam faceta w czerwonej koszulce, który z uśmiechem na twarzy spacerowym krokiem zbliża się do nas…. I jest to mój Mąż!

Nie wiem czy go najpierw zabić czy może jednak wysłuchać, co się z nim działo? A działo się to, co przewidziałam – mianowicie postanowił przestawić bliżej samochód. Policja go co prawda nie złapała, ale za to skręcił w niewłaściwym miejscu i nie mógł dojechać do nadbrzeża, bo utknął w kolejnych jednokierunkowych uliczkach, które z uporem maniaka kierowały go w przeciwną stronę niż port (gps został w plecaku, który ja miałam przy sobie).

Dopiero teraz, gdy byliśmy całą trójką razem, bezpieczni, zaczęłam podziwiać całe otaczające mnie piękno. Aby ukoić nerwy poszliśmy posłuchać gry podwodnych organów. Rzeczywiście jest to coś niesamowitego i niepowtarzalnego! Na osłodę podgryzamy ociekającą miodem bahlawę. Ale mi teraz dobrze mmmm…

Pora wracać do Primošten. Samochód - dzięki niebywałej ofiarności Męża ;) stoi teraz przy nadbrzeżu promowym, co daje nam jeszcze możliwość podziwiania kotwiczących tu przepięknych, potężnych promów. Ostatnie minuty patrzymy na nocy Zadar i wspominamy nasze dzisiejsze przygody. Będziemy wracać autostradą więc przed nami około godziny drogi. Zmęczenie i emocje dają o sobie znać i na chwilkę zatrzymujemy się na stacji, by zatankować samochód i wypić parę łyków wzmacniającej coli. Do Primošten docieramy około 23. Po tylu przygodach zasypiamy błyskawicznie.
Jozzy22
Croentuzjasta
Posty: 402
Dołączył(a): 11.04.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jozzy22 » 04.01.2014 20:01

Zadar i Nin miło powspominać minione wakacje :hut:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 04.01.2014 23:14

Organy fajniste :wink: , a mężowie na wakacjach się nie gubią, to stara zasada :!: :wink:
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 06.01.2014 18:06

Ale pustki w Ninie.
Można na spokojnie pstrykać.
:)

Pozdrawiam
gusia-s
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5861
Dołączył(a): 15.01.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) gusia-s » 06.01.2014 20:36

Mieliście piękne światło w Ninie.
My jak byliśmy - również w drodze do Zadaru, to akurat się zachmurzyło trochę i nasze zdjęcia choć b. podobne w scenerii do Waszych są smutne :(
Też wymacaliśmy biskupa paluch :) z nadzieją na powrót.
Super opowieść ! :)
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 07.01.2014 21:39

Dzień 9 – 10.09.2013 r, wtorek
Gdzie w Primošten sprzedają śrubki?


Po zadarskiej wyprawie marzyliśmy tylko o tym, żeby się porządnie wyspać. Prawie zrealizowaliśmy plan, bo pobudkę Synek zrobił nam „dopiero” o godzinie 8. Ale, taka pobudka to może mnie spotykać każdego dnia – Maluszek tuli się rozkosznie, po czym biegnie do drzwi balkonowych sprawdzić czy aby na pewno nadal morze znajduje się na swoim miejscu ;) To taki nasz codzienny rytuał. Gdy okazuje się, że morze nadal jest i szumi, a do tego świeci nad nim piękne słońce – wybiegamy z łóżek, włączamy wodę na kawę i znów sycimy się widokiem.

Obrazek
Wita nas taki oto widok

Obrazek
Zbliżenie na "naszą" plażę

Obrazek
A tu nieco z daleka. Po lewo nasza trasa spacerowa do miasta

Nasz plan na dziś to po pierwsze – znaleźć sklep ze śrubkami – aby móc naprawić rozklekotany na chorwackich wertepach wózek, po drugie – porozkoszować się nicnierobieniem, ewentualnie czytaniem i kąpielą w morzu, a wreszcie po trzecie – spełnić marzenie Synka i przejechać się primošteńską ciuchcią.

Co do śrubki, to postanawiamy skorzystać z pomocy naszej Gospodyni. Pani niestety zna tylko chorwacki, dlatego na migi wyjaśniamy, że potrzebujemy mały, metalowy przedmiot. Na szczęście dołącza pomocnica Gospodyni – bardzo miła i obrotna dziewczyna, która w mig orientuje się, o co chodzi. Po przeszukaniu domu stwierdzają, że śrubki niestety nie mają, ale Mąż dostaje wskazówki, jak dojść do sklepiku, w którym takie elementy można kupić. Umawiamy się też wieczorem na spotkanie przy winie. Gospodyni zaprasza na nie od pierwszego dnia przyjazdu, ale my, jak dotąd wracaliśmy do pokoju późno i zwyczajnie nie wypadało już do niej zachodzić. Ale dziś będziemy na pewno :)
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 07.01.2014 21:43

Wędrujemy zatem na plażę, mijając nieustannie zachwycający mnie kącik przepięknej roślinności. Znów ziemia paruje po niedawnym podlaniu, a kwiaty oddają oszałamiającą mieszankę zapachów. Zastanawiamy się czy nie rozłożyć się na maleńkiej plaży przy Bau Barze, ale jednak co chwilę tędy ktoś przechodzi, co jest dosyć męczące.

Po przejściu lasku piniowego docieramy do miejsca na plaży, gdzie jest najwięcej odpoczywających. Właśnie rozpoczyna się wodny fitness. Mąż proponuje, żebyśmy dziś posiedzieli z drugiej strony cypla, z widokiem na stare Primošten. Przechodzimy zatem znów laskiem, w którym znajdują się poletka mini golfa, a przy okazji podziwiamy dwie figlujące ze sobą wiewiórki ;)

Obrazek
Po drodze na plażę, fotografujemy faunę i florę

Obrazek
... a także łódki unoszące się jakby nad wodą

Obrazek
Na plaży właśnie rozpoczął się wodny aerobik

Obrazek
Poletka mini golfa
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 07.01.2014 21:51

Docieramy do plaży, jednak, mimo pięknego widoku, stwierdzamy, że w „naszym” miejscu jest o wiele kameralniej. Widać, że zdecydowanie jest coraz mniej turystów, tak więc po wschodniej stronie Radučy będzie dla nas w sam raz.

Obrazek
Widok z plaży na stare Primošten

Obrazek
Vela Raduča

Znajdujemy odpowiednie miejsce i rozkładamy rzeczy. Mąż postanawia nas na chwilkę opuścić i udać się na poszukiwania sklepu metalowego. Kibicuję mu, aby udało się kupić idealną śrubkę. Nawet nie wiem kiedy mija dobre pół godziny i Mąż wraca – mało, że ze śrubką, to jeszcze z lodami :)

Czas mija nam na błogim odpoczynku. Dziś czuję się jak Dyzio Marzyciel i patrzę w górę na piękne niebo z delikatnymi chmurami, które przywodzą mi na myśl watę cukrową. Na niebie przecinają się linie po mijających się w tym miejscu samolotach lecących na lotniska do Splitu, Trogiru, Dubrownika i gdzie się tam tylko da.

Obrazek
Synek korzysta z uroków zabawy w wodzie

Obrazek
A my patrzymy na błękitne niebo i chmury niczym wata cukrowa... lub lody śmietankowe

Obrazek
Wracając z plaży spotykamy mieszkańców tutejszych rozgrzanych słońcem skał
Ostatnio edytowano 08.01.2014 00:36 przez Igłą pinii, łącznie edytowano 2 razy
Igłą pinii
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 728
Dołączył(a): 28.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Igłą pinii » 07.01.2014 21:55

Wracamy z plaży na obiad, po którym ogarnia nas błoga senność i całą trójką padamy w objęcia Morfeusza.

Obrazek

Budzimy się niestety późno, dlatego szybko pędzimy do miasta – przejechać się obiecaną ciuchcią. Mankamentem wrześniowego urlopu jest szybko zapadająca ciemność, dlatego o 20 jest tu już całkowity mrok.

Obrazek
Gdy się budzimy jest już po zachodzie słońca

Ciuchcia już na nas czeka – zatem ruszamy w podróż dookoła Primošten. Trasa jest daleka i docieramy do bardzo ciekawych zakątków miasta, które zamierzamy odwiedzić w ciągu następnych dni. Miś zachwycony! Z przejęcia zaniemówił :) Mina dziecka – bezcenna. Po 40 minutach przejażdżki wysiadamy w samym centrum, kupujemy ciepłą bułkę pszenną i wracamy do apartamentu.

Gospodyni siedzi w swoim stałym miejscu, z nieodłącznym papierosem i ogląda telewizję – jakiś tutejszy hit serialowy. Wręczamy jej polski upominek i rozpoczynamy rozmowę. Całkiem sprawnie wychodzi nam mieszanka polsko-chorwackiego. Gospodyni częstuje nas…. winem jeżynowym. Spodziewałam się jednak tradycyjnego wina z tutejszych szczepów winorośli, ale Gospodyni zachwala, że to prawdziwy rarytas i najlepsze lekarstwo na długowieczność. Sama wypija jeden kieliszek dziennie tego trunku i faktycznie – jest w całkiem dobrej kondycji, pomimo niezliczonej ilości wypalanych papierosów. Dołącza do nas bardzo miła pomocnica Gospodyni oraz chwilę później jej siostra – bardzo ładna, elegancka Chorwatka, która także posiada w Primošten duży dom, który wynajmuje turystom. Sączymy wino, podgryzamy orzechy i rozmawiamy o tym, jak żyje się Chorwatom, co nas zachwyca w ich kraju itd.

Czas jednak zakończyć te nocne Polaków i Chorwatów rozmowy i udać się na odpoczynek. Jutro znów ruszamy w ekscytującą podróż a za cel obieramy – utęskniony Split i widziany dekadę temu Supetar, gdzie swoją drogą rozpoczęła się moja wielka chorwacka przygoda.
Dawigs
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1381
Dołączył(a): 27.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) Dawigs » 07.01.2014 23:12

Przysiadam się. Fajna relacja.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Środkowa Dalmacja oczami MMMSów - wrzesień 2013 - strona 6
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone