Kierunek Krka, jako, że drogi w Chorwacji są bardzo dobrze oznakowane, nie było żadnych problemów z dotarciem do Parku, tylko jedna mała skucha, ponieważ, na rozdrożu dróg - już całkiem blisko Parku, stał jakiś Pan i machał ręką, co wyglądało, że mamy skręcić w lewo, a nie jechać prosto, pomyśleliśmy, że skierował nas może na inny parking, że jest tak dużo samochodów...więc jedziemy i jedziemy, jedziemy i końca nie widać, trochę zaniepokojeni podjęliśmy szybko decyzję, że zawracamy (kontakt pomiędzy samochodami odbywał się za pomocą krótkofalówek). Tym razem przy mijaniu tego samego Pana, dostaliśmy po prostu ulotkę informacyjną

. Dojechaliśmy na parking, zostaliśmy sprawnie pokierowani, gdzie zaparkować, kilka minut w kolejce po bilety i biegiem do autobusu, ponieważ jeden właśnie ruszał, a były w nim jeszcze miejsca, więc szkoda czasu na stanie na przystanku. Jazda na miejsce, nie powiem...z dreszczykiem emocji - te serpentyny, zakręty i strome krawędzie, a jak nagle dwa autobusy zaczęły się mijać na takim zakręcie, no to hmmmm - szacunek dla kierowców

. Starałam się skupić na widokach, które zapierały dech w piersi, to połączenie kolorów - zielonego, turkusowego, niebieskiego, coś pięknego! Więc nawet się nie myśli, że w autobusie jest strasznie duszno i nie ma czym oddychać, bo klimy brak
W miejscu gdzie zatrzymał się autobus był plan Parku, kilka grupek ludzi, jakieś lody, słodycze, zwróciliśmy uwagę, że będziemy też stąd odjeżdżać w powrotną stronę. Plan Parku wyglądał jakbyśmy mieli spędzić kilka ładnych godzin na obejściu go, więc ruszyliśmy w dalszą drogę. Z drogi asfaltowej skręciliśmy w prawo, do bardzo przyjemnego lasku z kładkami, strumyczkami i całą masą ludzi...

początkowo wyglądało to jak jakieś przepychanki, ktoś się nagle zatrzymuje, bo chce zrobić zdjęcie, ktoś, bo zobaczył jaszczurkę, albo rybki, ale jakoś udało nam się znaleźć kawałek trasy, gdzie dosyć wygodnie podróżowaliśmy i spokojnie mogliśmy robić zdjęcia i pooglądać jaszczurki, kwiatki, ptaszki itp. W jednym miejscu był cudny taras widokowy, na wodospady, most i miejsce gdzie można było się kąpać - coś niesamowitego! Oczywiście to miejsce było naszym celem, a przede wszystkim małego misia

, pływanie, to coś, co misie lubią najbardziej. Idąc spokojnie i podziwiając, doszliśmy do tzw. plaży, gdzie trzeba było uważać, żeby nie nadepnąć na kogoś, ponieważ ilość ludzi była olbrzymia, można tam coś zjeść, wypić, zaopatrzyć się w pamiątki, przewodniki, poleżeć na trawce i powygrzewać na słońcu i oczywiście pokąpać w słodkiej wodzie, te tłumy ludzi nie zachęcał, ale wiadomo taka okazja- słodka woda i to nie pod prysznicem

. Nie każdy z nas miał buty do pływania, więc nogi lekko pokaleczone, w wodzie dosyć ślisko- na tych wielkich kamieniach i trzeba być ostrożnym, ponieważ różnice głębokości są dosyć duże, można niepostrzeżenie zjechać pod wodę i nie czuć dna pod stopami

Spędziliśmy tam ok. 1 h i ruszyliśmy w dalszą drogę, z powrotem pod górę schodami, bo nie chcieliśmy jeszcze wychodzić z Parku, a wcześniej widzieliśmy jakieś rozdroże i chcieliśmy sprawdzić, gdzie prowadzi ta dróżka, ale okazało się, że jest to po prostu inne- łagodniejsze zejście pod wodospady- myśleliśmy, że trasa po Parku jest dłuższa...stamtąd przeszliśmy mostem na drugą stronę i mieliśmy okazję być jeszcze na kilku tarasach widokowych i podziwiać wodospady z różnych stron, oczywiście zdjęcia, zdjęcia

i powrót do autobusu. Znowu trasa pokonana mistrzowsko przez kierowcę autobusu, później już tylko lody i jazda do Primosten, bogatsi o nowe wrażenia i wspomnienia.