Miejscami widać ścieżkę w trawach. Częściej jednak idziemy po głazach, które na ogół czekają cierpliwie i nieruchomo, aż z nich zejdziemy; są jednak wyjątki, kiedy któryś głaz przychyli się ku nam. Dobrze, że nie pójdzie nam na rękę.
Wzrok raz po raz wędruje w kierunku pozostających coraz niżej licznych jezior.
Nad nami wzbija się sęp - strażnik czystości tutejszych gór.