Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewolucji

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12175
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 30.09.2020 08:33

Zasada w naszym byłym klubie żeglarskim była taka, że kursanci po zdanym egzaminie do końca sezonu mogą do woli korzystać z klubowych łódek.

To korzystaliśmy.

To było lato kiedy każdą wolną chwilę spędzaliśmy na wodzie – a czasu mieliśmy dużo, przecież nie mieliśmy jeszcze dzieci.

Każde popołudnie, każdy weekend – na omegę i na wodę.

Mąż tak wyćwiczył się w zalewowej żegludze że za chwilę sam zaczął pływać jako szkolący z nowymi kursantami.

A wiadomo – nic nas tak nie uczy jak uczenie innych – więc Jego opływanie i zrozumienie żeglugi rosło z każdym dniem.

Na początkowych pływaniach bardzo bałam się Omegi – takie to małe, strasznie się przechylało.

Nie ufałam mężowi i kategorycznie oświadczyłam Mu, że nie umie pływać.

Jego zemsta ale i nauczka dla mnie była genialna.

Poprosił naszego chorwackiego skipera Kubę aby mnie przewiózł tą omegą.

Tylko tak ostro.

Przecież ja bezgranicznie ufałam Kubie więc powinno być dobrze.

I chyba sposób zadziałał.

Kuba pokazał mi jak wiele omega wybacza, że jest bezpieczna.

Zaufanie do własnego męża zaczęło powolutku kiełkować w mojej głowie.

Co więcej – z czasem sama zaczęłam się od Niego uczyć – najpierw obsługi żagla, potem steru.

I tak pod koniec letniego sezonu 2004 roku nabyłam już naprawdę sporych umiejętności żeglarskich – tak przypadkiem, bez żadnego kursu.

Z teorii nie wiedziałam nic ale praktycznie szło mi całkiem nieźle.

W międzyczasie udało nam się też wkupić w szeregi członków klubu.

Nowi nie są tam z góry szanowani tylko za obecność.

Aby dostać się w szeregi zasłużonych trzeba się wykazać.

I mężowi się udało.

W klubie była motorówka – stary kadłub kameo i jeszcze starszy silnik – 40-letni evindure.

I ten silnik nie działał.

Wielu próbowało go naprawić zarzekając się, że to proste – i każdy sobie na nim połamał zęby.

Silnik jak nie działał tak po wszelkich naprawach wciąż nie działał.

Mąż postanowił zabrać się za niego.

Klubowicze z sekcji motorowodnej tylko pokiwali pobłażliwie głowami i tyle....

A mąż – uparty – poczytał dokumentacje techniczną, pogrzebał w tym silniku i .......uruchomił.

Motorówka śmigała jak szalona.

I tym sposobem z otwartymi ramionami został przyjęty do sekcji motorowodnej i do całego klubu.

Dzięki niemu byłam zresztą jedyną dziewczyną w klubie która mogła pływać motorówką – również późniejszą nową śliczną Laguną.

Wszyscy wiedzieli że nawet gdybym cokolwiek zepsuła to mąż naprawi :mrgreen: .
pomorzanka zachodnia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1454
Dołączył(a): 18.08.2017
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) pomorzanka zachodnia » 30.09.2020 20:43

To mąż od tej pory musiał czuć presję... :wink:
ventus
Croentuzjasta
Posty: 174
Dołączył(a): 08.07.2020
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) ventus » 30.09.2020 21:41

Bajońska opowieść o życiu
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12175
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 30.09.2020 22:04

pomorzanka zachodnia napisał(a):To mąż od tej pory musiał czuć presję... :wink:


Pewnie troszkę tak ale z drugiej strony jaką miał satysfakcję że w końcu może sam :oczko_usmiech:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12175
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 30.09.2020 22:08

ventus napisał(a):Bajońska opowieść o życiu


O sporej jego części - związanej z naszą rodzinną pasją i miłością :smo:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12175
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 01.10.2020 09:15

Wielkimi krokami zbliżał się wrzesień 2004r – a wraz z nim nasz kolejny wyjazd do Chorwacji.

Ale najpierw znowu były Tatry.

I próba tatrzańskiego spełnienia marzeń – chcemy pokonać całą Orlą Perć 8O .

Czy się uda?

Zobaczymy.

19 września 2004r plecaki spakowane – jedziemy.

Samochód zostawiamy pod domem Znajomych w Małym Cichym, plecaki na grzbiety i idziemy.

Doliną Suchej Wody do schroniska w Murowańcu.

Tam spędzimy noc.

Nie było możliwości aby wyruszyć w góry startując z innego miejsca – nie dalibyśmy rady idąc te 3 godziny dodatkowo pod górę i 3 dodatkowo w dół.

Nie spało mi się dobrze w tym schronisku.

Całą noc ryczały jelenie – a ja nie wiedzieć czemu wyobrażałam sobie że to niedźwiedzie i strasznie się bałam.....

Przecież rano mamy wyruszyć w drogę jeszcze po ciemku....

Co będzie jak one nas zaatakują?

Mój strach potrafi mieć wielkie oczy.

Wstajemy chyba w okolicach piątej.

Panuje jeszcze absolutny zmrok – łapiemy spakowany wieczorem plecak i ruszamy.

Śniadanie zjemy później.

Droga w okolicach schroniska w kierunku Czarnego Stawu jest prosta – wzrok na tyle przyzwyczaił się do warunków ze bez problemu ją pokonujemy.

Zbliżamy się do Czarnego Stawu i zaczyna się rozwidniać.

Już widać słońce – jest godzina 6:30 rano.

1.jpg


Nad Stawem jemy śniadanie – jakieś kanapki i herbata z termosu.

Przy okazji mamy chwilę odpoczynku – na pewno się przyda.

Muszę powiedzieć że do zaplanowanej na dziś trasy długo się przygotowywaliśmy – nie tyle fizycznie co ja mentalnie.

Już jeden raz fragment Orlej mnie pokonał - teraz ja musiałam pokonać Ją.

Mijamy Czarny Staw i zaczynamy podejście na Zawrat.

Gdzieś tam znowu odpoczynek i posiłek regeneracyjny – skondensowane czekoladowe mleko z tubki.

2.jpg


Kiedyś zawsze nosiliśmy czekolady ale one w niższych temperaturach były nieprzyjemnie twarde.

Mleko jest ciekłe choć gęste, ma sympatyczny smak i daje solidną dawkę energii.

Szybko osiągamy Zawrat i kierujemy się znakami w lewo – czeka nas „najhonorniejszy szlak” w polskich Tatrach – oczywiście dostępny dla zwykłych ludzi bez uprawnień taterniczych – Orla Perć.

Ludzi nie ma, idzie się bardzo lekko i szybko.

Kilka zdjęć ze Zmarzłych Czubów

3.jpg


4.jpg


6.jpg


Z daleka widać Zamarłą Turnię – piękna gładka ściana, wyzwanie dla prawdziwych taterników.

5.jpg


Przechodzimy przez Zmarzłą Przełęcz.

8.jpg


9.jpg


I dochodzimy do słynnej drabinki prowadzącej w dół Koziej Przełęczy.

7.jpg


10.jpg


11.jpg


Drabinka nie dostarcza nam żadnych problemów – na szczęście jest na niej pusto.

Tłok tutaj oznaczałby bardzo długie oczekiwanie – wielu ludzi ma wielki problem z zejściem tą słynną budowlą.

Z Koziej Przełęczy patrzymy na lewo na Czarny Staw Gąsienicowy.

12.jpg


I w prawo na Dolinę Pięciu Stawów.

13.jpg


Jeszcze chwila ostrej wspinaczki w górę, potem kilka klamer w dół, znowu w górę ostro po łańcuchach i jesteśmy na najwyższym całym polskim szczycie – Kozi Wierch 2291 m.n.p.m.

14.jpg

pomorzanka zachodnia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1454
Dołączył(a): 18.08.2017
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) pomorzanka zachodnia » 01.10.2020 21:48

Oj, chciałabym kiedyś przejść się jakimś ambitniejszym szlakiem. :)
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14799
Dołączył(a): 02.08.2008
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 01.10.2020 22:41

Szacun za Orlą! :D

Drabinek nie cierpię :roll: Łańcuchy czy klamry mogą być, nawet lubię trochę żelastwa. Ręce mam silne, mogę się podciągnąć na łańcuchu ;), ale drabin się boję :?, chociaż zazwyczaj i tak lezę ;)

Jedna mnie pokonała - na skalnym zamku Winterstein w Saksońskiej Szwajcarii. Zdjęcie tego nie oddaje:

2016-08-16-14h54m23 (Custom).jpg


ale była bardzo długa i pionowa :?
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12175
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 02.10.2020 08:58

pomorzanka zachodnia napisał(a):Oj, chciałabym kiedyś przejść się jakimś ambitniejszym szlakiem. :)


Najbliższy pewnie w Tatrach - od Ciebie to prawie w połowie drogi do Cro 8O Ale warto :smo:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12175
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 02.10.2020 09:05

"maslinka"]Szacun za Orlą! :D


Dzięki :oops:

Drabinek nie cierpię :roll: Łańcuchy czy klamry mogą być, nawet lubię trochę żelastwa. Ręce mam silne, mogę się podciągnąć na łańcuchu ;), ale drabin się boję :?, chociaż zazwyczaj i tak lezę ;)


Witaj w klubie :mrgreen:
Nienawidzę drabin - wszelkiej maści drabin.
W górę jeszcze jakoś pójdzie ale w dół - dramat :roll:

Jedna mnie pokonała - na skalnym zamku Winterstein w Saksońskiej Szwajcarii. Zdjęcie tego nie oddaje:
ale była bardzo długa i pionowa :?


Wygląda nieźle 8O Ile miała wysokości???
Też mnie drabina pokonała, choć nie od razu.
W ogóle ten szlak dał mi po łapach kilka lat wcześniej.
Poszłam i właśnie w Koziej po zejściu tś drabiną padłam. A tu trzeba było iść dalej. Niby poszłam ale przed samym szczytem Koziego po tym jak zawisłam na jakimś kawałku żelaza nie dotykając skał nogami moja psychika całkowicie wysiadła - zatrzymałam się i oświadczyłam że dalej nie idę za nic w świecie. Wracamy. I nie było argumentów że do przodu mam 50 metrów a potem spacer w dół. Uparłam się i szliśmy w dół po łańcuchach i klamrach - i to już nie przeszkadzało, najważniejsze że stamtad uciekałam :oops: . W panice nic do mnie nie docierało :oops: :roll:
To wydarzenie wywołało u mnie takiego moralnego kaca że musiałam wrócić na Orlą i to na całą na raz :roll:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12175
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 02.10.2020 09:25

Szlak za Kozim to prościutka, łatwa ścieżka.

Mijamy Żleb Kulczyńskiego.

15.jpg


I znowu zaczyna się fajnie.

Granaty.

I szlak biegnący tzw. kominem.

Niezbyt wysoki – ok. 20 metrów ale fajny.

Bez problemu pozwala się pokonać bez dotykania ubezpieczeń.

Zresztą – idąc całą Orlą staraliśmy się nie korzystać z ubezpieczeń w postaci łańcuchów.

I w 99% bez problemu da się to zrobić.

Tak jest wg mnie bezpieczniej, wygodniej i mniej bolą ręce.

Pomoce na szlaku przed remontem były w bardzo różnej kondycji – niektóre łańcuchy wypadały prawie ze swoich mocowań – zdecydowanie bezpieczniej było ich nie dotykać i oczywiście obowiązkowo każdy sprawdzić przed użyciem.

Dalej na Granatach jedno fajne miejsce – szczelinka pod stopami.

Można ją pokonać w razie potrzeby pomagając sobie ubezpieczeniem, można też zejść troszkę ze szlaku i minąć ją bokiem.

Granaty to w mojej ocenie najprostsza część całego szlaku.

Osiągamy Skrajny Granat i kierujemy się w stronę Krzyżnego.

Mijamy okolice Pościeli Jasińskiego – miejsce wbrew nazwie nie zachęca do przespania się w nim.

16.jpg


Potem Buczynowe Czuby

17.jpg


Kawałek dziecinnie prostej ścieżki.

18.jpg


I o godzinie 15:00 osiągamy cel wędrówki – Krzyżne.

19.jpg


20.jpg


Udało się!!!

Daliśmy radę!!!

Czas na odpoczynek – choć nie za długi.

21.jpg


Przed nami jeszcze długie zejście do Murowańca – ponad trzy godziny marszu.

Do schroniska docieramy przed zmrokiem.

Wrześniowe dni są już krótkie jednak mają niezaprzeczalną zaletę – stabilną pogodę.

To nie lipiec z burzami i tysiącem zmian na godzinę.

Tu jeśli wychodzimy w dobra pogodę jest prawie pewne że w taką samą wrócimy.

W schronisku jemy jakiś posiłek.

Całe ciało czuje potworny wysiłek ale jesteśmy niesamowicie szczęśliwi.

Udało się zrealizować cel do którego przymierzaliśmy się kilka ładnych lat.

Długo siedzieliśmy w jadalni w towarzystwie innych nocujących ale w końcu padliśmy.

Trzeba ostatkiem woli wejść na piętro i w końcu się położyć.

Przed nami przecież jutro kolejny dzień w górach – na dodatek tym razem z plecakami.

Niestety w nocy przyszła zmiana pogody.

Zerwał się tak silny wiatr że podmuchy czuć było przez ściany schroniska.

Odnosiło się wrażenie że cały budynek drży.

Rano już wiedzieliśmy że nigdzie wysoko nie da się wyjść a w związku z tym po prostu wracamy do domu.

Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie pod schroniskiem z poznanymi wczoraj ludźmi.

22.jpg


I Doliną Suchej Wody wracamy do Małego Cichego do samochodu a potem prostą drogą do domu.

23.jpg
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14799
Dołączył(a): 02.08.2008
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 02.10.2020 16:09

Kapitańska Baba napisał(a):Wygląda nieźle 8O Ile miała wysokości???

Jakieś 6 metrów :roll: Najgorsze, że była pionowa :?

Kapitańska Baba napisał(a):To wydarzenie wywołało u mnie takiego moralnego kaca że musiałam wrócić na Orlą i to na całą na raz :roll:

Też tak mam, że jak coś się nie uda, zapieram się i wracam, żeby "wyrównać rachunki" :mrgreen:

To prawda, że wrześniowa pogoda jest najbardziej stabilna. Kiedyś w słowackich Tatrach, w sierpniu, codziennie, punktualnie o 14:00 ;), zaczynała się burza. I tak przez cały tydzień... Nie dało się zaplanować dłuższej trasy :roll:

Dlatego na Rysy weszliśmy w pierwszy weekend września :D

Świetne zdjęcia w ostatnim odcinku! Podoba mi się szczególnie to z Tobą i łańcuchem (w Pościeli :D)

Przejście Doliną Suchej Wody baaardzo nam się dłużyło, kiedy schodziliśmy ze Świnicy i Zawratu. Dolina zdawała się nie mieć końca ;)
gusia-s
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5861
Dołączył(a): 15.01.2013
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) gusia-s » 02.10.2020 20:51

Fajnie, że Kapitan odrazu wziął byka za rogi 8) . Często gdy coś się odłoży na chwilę leży tam dużo dłużej ;)
To były czasy, kiedy taki kurs był "na serio".
Teraz patenty się rozdaje za weekend na wodzie. W tak krótkim czasie nie ma szans poznać teorii a gdzie mowa o praktyce, o sprawdzeniu się w różnych warunkach pogodowych 8O
Super, że było jeszcze gdzie ćwiczyć po egzaminie i utrwalać :)

Wędrówki górskie też cudowne :hearts:
Ja na szczęście nie mam lęku wysokości i uwielbiam drabiny ... tylko ostatnio, jedynie takie szczyty było mi dane zdobywać :mrgreen:
IMG_20201002_204537_copy_1620x2160.jpg


No ale ... Lepszy rydz jak nic :oczko_usmiech:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12175
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 03.10.2020 18:57

"maslinka"]
Jakieś 6 metrów :roll: Najgorsze, że była pionowa :?


Coś czuję że też bym z nią przegrała :roll: :oops:

To prawda, że wrześniowa pogoda jest najbardziej stabilna. Kiedyś w słowackich Tatrach, w sierpniu, codziennie, punktualnie o 14:00 ;), zaczynała się burza. I tak przez cały tydzień... Nie dało się zaplanować dłuższej trasy :roll:

Dlatego na Rysy weszliśmy w pierwszy weekend września :D


Najważniejsze że szczyt zdobyty :smo:

Świetne zdjęcia w ostatnim odcinku! Podoba mi się szczególnie to z Tobą i łańcuchem (w Pościeli :D)


Dzięki :smo: Ciekawa ta pościel :mrgreen: Absolutnie nie zachęca do spania :mrgreen:

Przejście Doliną Suchej Wody baaardzo nam się dłużyło, kiedy schodziliśmy ze Świnicy i Zawratu. Dolina zdawała się nie mieć końca ;)


Ona nie ma końca, w żadną stronę 8O Tam sie idzie i idzie i idze i idzie...... :roll:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12175
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 03.10.2020 19:02

"gusia-s"]Fajnie, że Kapitan odrazu wziął byka za rogi 8) . Często gdy coś się odłoży na chwilę leży tam dużo dłużej ;)

Trzeba było kuć żelazo póki gorące :mrgreen:

To były czasy, kiedy taki kurs był "na serio".
Teraz patenty się rozdaje za weekend na wodzie. W tak krótkim czasie nie ma szans poznać teorii a gdzie mowa o praktyce, o sprawdzeniu się w różnych warunkach pogodowych 8O


Niestety masz rację :cry: Czasem mam wrażenie że czas normalnych szkoleń minął bezpowrotnie. A już możliwość pływania bez patentu ogromnymi łódkami woła jak dla mnie o pomstę do nieba :roll: Ile potem tragedii i katastrof wynikajacych z braku elementarnej wiedzy i zasad :cry:

Super, że było jeszcze gdzie ćwiczyć po egzaminie i utrwalać :)


To podstawa - bez tego wiedza szybko wyparuje. Trzeba pływać, pływać i jeszcze raz pływać :wink:

Wędrówki górskie też cudowne :hearts:
Ja na szczęście nie mam lęku wysokości i uwielbiam drabiny ... tylko ostatnio, jedynie takie szczyty było mi dane zdobywać :mrgreen:
No ale ... Lepszy rydz jak nic :oczko_usmiech:


Kochana - te Twoje drabiny to miały porządny efekt :wink: Liczę że w najbliższy początek lata dane mi będzie skorzystać :mrgreen:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewolucji - strona 46
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone