Panorama spod mostu
Standard, Stary Most. Trafiamy do muzeum Starego Mostu, gdzie nabywamy drogą kupna piękny folderek dokumentujący historię mostu. Ciekawa lektura. Zdobywamy też książeczkę o Mostarze. Uzbrojeni w lektury idziemy w miasto. Krętymi uliczkami trafiamy do meczetu, który można oglądnąć od środka.
Prince of Persia
Wspinamy się także na minaret z którego jest widok na panoramę Mostaru. I oczywiście most z którego właśnie skakał jakiś bośniacki śmiałek. Oczywiście wcześniej musieli zebrać 20 E.
Oglądamy zniszczenia jakie pozostawiła wojna i cmentarz bośniacki. Który z relacji przechodniów powstał tam bo po prostu nie było innego miejsca w tym czasie. No cóż wojna. Troche zamyślenia i ruszamy na zakupy w tureckie stragany.
Oj potrafią się targować
Obowiązkowo tureckie oko szczęścia (będzie równowaga jak ksiądz przyjdzie na kolęde). I turecka kawusia plus coś na ząb.
No i chyba nie zostanę fanem baraniny. Ale zjeść się dało. Po zaliczeniu kilku muzeów (młoda to fanka staroci) ruszyliśmy do auta. W drogę do Medjugorie. Ludzie Częstochowa to jest małe piwo. Sprzedaż dewocjonali to chyba zwód 97% tej wsi. No nic idziemy, zakupiliśmy kilka medalików (dla całej rodziny). Poszliśmy w kierunku wzgórza krzyża. Nie doszliśmy skwar wygrał. Wróciliśmy na mszę św. której liturgia była także w języku polskim. i Po mszy pojechaliśmy do domu w cro. Po drodze mieliśmy dwie kontrole, po chorwackiej stronie. I dobrze w końcu chłopaki od tego są. Przy Magistrali zakupiliśmy arbuza duuuużego i z takim bagażem dojechaliśmy do Zivogoscic. Przywitaliśmy się z gospodarzami i przy winku opowiedzieliśmy gdzie byliśmy. Pada pytanie: a po co w Medjugorie? Przeciez to nie sanktuarium. Opowiedzieli nam o ekskomunice franciszkanina, że nie zostały potwierdzone objawienia i tym podobne rewelacje. Po powrocie do pokoju zapytaliśmy jedynego medium które wie wszystko - internet. I co? Wszystko prawde. Równie dobrze można sobie zrobić wycieczkę do kościoła w Zabrzu

.png)
.png)
.png)
.png)
.png)