Prześliznęłam się po wątku na razie, bo tego tyyyyyyyle

:D:D Było trochę o przyjaźni między bratnimi narodami. No więc chciałam Wam przedstawić Babcię:
Babcia urodziła się w grudniu 1981 roku. Tak się jej przydarzyło. Marzenie mojego Taty. Całe życie się zastanawiałam, które miejsce wśród jego czterech kobiet - nas trzech i mamy - ona zajmuje. Nie wiem czy nie pierwsze
W ogóle mniemam że Babcia do nas trafiła z racji tego, że była jak rodzina od początku - rodzice oboje urodzili się pod czechosłowacką granicą. Tzn. teraz już dokładnie pod słowacką, no ale nie czepiajmy się.
Z Babcią wiążą się moje różnorakie wspomnienia - przede wszystkim wycieczki do dziadków - z Katowic do Piwnicznej. Pamiętam jak z siostrami rrrrówno rzygałyśmy na całej trasie zakrętasów górskich. Skoda słuchała zawsze przeglądu pieśni w wykonaniu naszego tercetu - śpiewałyśmy wszystko - od religijnych (kolędy cały sezon

), poprzez żołnierskie, patriotyczne, ludowe, po najnowsze przeboje (najnowsze hehe).
Babcia musiała się z nami rozstać pod koniec ubiegłego roku. Oo nie - nic z tych rzeczy o których może myślicie! Do tej pory jest na oryginalnych częściach z Mlada Boleslav i jeździ!!! (Te oryginalne części to z filmu "Wakacje z trabantem" - tamten jeździł "na oryginalnych częściach z Zwickau"

) Po prostu wygryzł ją wnuczek - Tato postanowił kupić wreszcie nowe auto. Babci nie chciał poddać eutanazji. Wzięli ją dobrzy (ponoć) ludzie. Nie wiem jak się przeżywa rozstanie po 28 latach, ale powiem Wam, że Taty w takim stanie ducha żadna z nas nie widziała nigdy wcześniej...
W kolekcji PRL-owskiej mamy w domu jeszcze maszynę do szycia - szafkową!!! Takie bydlę, które zajmuje pół pokoju, ale mama twierdzi że nie ma lepszej na świecie. Jak pojadę do rodziców to ją obfoce i Wam pokażę.
Z traumatycznych obrazków mojego dzieciństwa pamiętam jeszcze tygodnik - a może to był dwutygodnik? - sławiący piękno zaprzyjaźnionego Wielkiego Brata - "Kraj Rad". O czym tu dużo mówić... Na wyobraźnię smarkuli działały te cudowne widoki z Zakaukazia, Syberii itd.
A "Kraj Rad" - na cudownym kredowym papierze, który nie nadawał się jako materiał zastępczy w WC

- był potrzebny mi i starszej siostrze w jeszcze jednym celu.
Pani z plastyki kazała nam prowadzić zeszyty formatu A4 (LUDZIE!!! Zeszyt A4 w tamtych czasach to było znalezisko na miarę tego stwora co to go odkopali niedawno

) I tam mieliśmy wklejać reprodukcje malarstw i dzieł sztuki. Nie powiem - poza tymi pocztówkowymi reprodukcjami w kioskach, nic nigdzie nie było. A "Kraj Rad" miał w każdym numerze jak nie Ermitaż to inne obrazki. Dzięki "Krajowi Rad" nie miałam problemów na plastyce

:D:D