napisał(a) Jolanda » 09.05.2010 22:11
Odkąd pamiętam w moim domu rodzinnym zawsze były jakieś zwierzątka,największym miłośnikiem psów i nie tylko, był mój chrzestny ojciec,zaszczepił mi swoją miłośc do wszystkich stworzeń,tych dużych i tych maluczkich bezbronnych.Więc, mała Jola przynosiła do wujka a to jeżyka,bo miał chorą nóżkę,a to gołębia ze złamanym skrzydełkiem,kotka bo malutki...itd mogła bym wymieniac bardzo długo (fachową pomoc zawsze otrzymały)Moi synowie jak byli młodsi, również przynosili do domu to co fruwa,tupie,miałczy,pływa i szczeka ...........lista była by bardzo długa i długo by trzeba było opowiadac.....pamiętam jak mój najstarszy synuś przyniósł do domu świnkę morską nazwał ją 'Pajda" za parę dni okazało się że Pajda ma jedno młode, obie zostały nazwane "KAŚKAMI"..Naszą weterankę "Agusię"mieliśmy 16 lat była cudownym psiaczkiem kundelkiem,dostaliśmy ją od znajomych którzy nie mogli się nią opiekowac(zasnęła),"Nikolkę"przywieźliśmy ze Słowacji tam latała bezpańsko,zaniedbana wygłodzona,właściciele pozwolili nam ją zabrac do polski....nie nacieszyliśmy się nią zbyt długo,(11miesięcy)wyrwała sie ze smyczy i..........wpadła wprost pod jadący autobus.Obecnie mamy "Mikusię "wyrzucona została z samochodu,schronisko.....i trafiła do nas,no i "Tosia" ktoś chciał ją oddac do schroniska więc i ja zabrałam.....

a tu moje sunie nocą

Jejku, zapomniałąm o naszym "orle".........

już nie długo zostanie wypuszczony na wolnośc....