napisał(a) Muliness » 20.08.2010 22:55
Przeżyłam taki 48 godzinny koszmar ze tylko wy mnie jestescie w stanie naprawić
100km od granicy Słoweńskiej na autostradzie bydle stanęło
Dzwonię do pomocy drogowej pyta mnie baba Gdzie jestem?
Jestem na autostradzie koło szarej cholernej barierki a za mną jest rów a potem góra nie ma znaków drogowskazów oznaczeń słupków niczego
Przez 2 godziny próbowaliśmy zatrzymać jakiś samochód w kamizelkach nie zatrzymywał się nikt kochani polacy rzecz jasna tym bardziej
Dzieci trzymały się dzielnie ale tylko do jakiegoś momentu
Adam wyruszył na kilometrowe poszukiwania czegoś a ja wyglądałam chyba już średnio korzystnie bo zatrzymał się chorwat i zdradził tajemnicę gdzie jesteśmy Gps zdechł w samochodzie nie było ładowania
Gorzej juz chyba nie mogło być a jednak było ....
Przyjechała laweta Pan odwiózł nas do warsztatu i po kolejnych godzinach koczowania zapadł werdykt że kompresji nie ma odkręciło się koło pasowe i zaczepiło o pasek rozrządu czyli silnik niedziała a naprawa moze potrwać 3 do 5 dni
a ja jutro mam wesele i idę do roboty Wpadłam w czarną rozpacz ale postanowiłam wydostać się za wszelką cenę tylko ze warsztat był na wsi 50 km od autostrady
Jak to teraz piszę i pomyślę to nie wierzę w to co piszę:)
Dzieci załamały mnie chciały jeść pic siku rosołu
Po ryku wziełam się w garść poszłam do chorwata że nie wiem co on zrobi i jak mi pomoże ale kocować 5 dni w polu nie dam rady i wracam dziś do polski
idę zrobic herbaty bo nie wyrabiam