Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Cro-sprint Svilaja 2010

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 13.10.2010 00:00

Jakie fatum spowodowało, że ta część relacji przypadła dokładnie w momencie, gdy nie ma już Jorgusia 111 ...
Przecież gdy pisałem te słowa, nie wiedziałem jeszcze ...
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 13.10.2010 00:18

Poštenim putem ići,
bit će teško znaj,
al' samo ćeš tako stići
gdje je vječni sjaj


Droga prowadziła nas sama. Obrazy przesuwały się przed oczami, budziły kolejne skojarzenia. W Seline białe velebickie ściany opowiadały o Winnetou, rodem ze wspaniałej lektury Interseala .Panowie skrzętnie notowali.

Obrazek

Obrazek

Przecięliśmy autostradę i zagłębiliśmy się w interior. Temperatura doszła do 33 st , falowały w rozgrzanym powietrzu odległe góry. Wszędzie - pustka ...
Zatrzymał nas Obrovac swoim pięknym położeniem w kanionie Zrmanji. Trzeba było wyjść z chłodnego samochodu - nie można było inaczej.

Obrazek

Obrazek


W Obrovacu zmyliliśmy drogę i dzięki temu znaleźliśmy Zelengrad.
Rozmawiając w tym miejscu mimowolnie nie podnosiliśmy głosu.

Obrazek

Obrazek


Jest raczej pewne, że każdemu w życiu przydarzy się chwila, kiedy - będzie ciężko ...
Każdemu inaczej, jak choćby mieszkańcom tego i wszystkich innych Zelengradów świata.
Jak wtedy żyć ?
Gdzie jest mądrość żeby znaleźć siłę - gdzie jest siła, żeby wytrwać w drodze - gdzie jest droga, która prowadzi do celu - do "wiecznego światła".
Do prawdy o nas samych ...
Może łatwiej jest, gdy nie stawia się takich pytań - tylko po prostu żyje tak, jak życie pozwala?
Czy dawniej, w czasach naszych Dziadków, wiedziało się to "po prostu" i nie trzeba było rozwiewać wątpliwości wynikających z wszechobecnego relatywizmu ?
Chciałbym w to wierzyć.

Tak dotarliśmy do Knina. Starszy, znający najnowszą ( i nie tylko ) historię Bałkanów, bardzo chciał zobaczyć sławną twierdzę. Ku naszemu zaskoczeniu znaleźliśmy na jej murach restaurację. Wpatrując się w miasto leżące u stóp potężnego Sinjala przeżyliśmy tu kolejny zachwyt - kulinarny. Pljeskavica ! Jakże smakowało nam do niej bezalkoholowe Ożujsko.
Ruszyliśmy dalej. Droga bajkowo przewijała się pomiędzy wzgórzami i jeziorem Peruckim.

Obrazek

Ludzie nie zważają jednak na piękno krajobrazu. Wszędzie potrafią zapisać zgoła niebajkową historię. Z ciężkimi od przejedzenia brzuchami poruszaliśmy ciężkie tematy. Ale przecież wiedzieliśmy, że nie będzie lekko.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107683
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 13.10.2010 00:37

Odwiedziłem w tym roku Twierdzę Knin u stóp Dianary :D
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18320
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 13.10.2010 02:16

Bardzo pięknie i ciekawie zacząłeś swoją relację Piotrze :D

Melduję ,że odrobiłem zaległości i chociaż na chwilę będę z nią na bieżąco , a po powrocie w drugiej połowie listopada będę miał co czytać

Miałem cichą nadzieję , że poznamy się na VII krakowskim spotkaniu . Znowu terminy się ponakładały na siebie . . .
:? Cóż . Będzie przecież kolejne spotkanie . 8)


Pozdrawiam
Piotr
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 13.10.2010 10:23

Januszu - miałeś pewnie więcej czasu na jej zwiedzenie niż my :)

Piotrze f - na pewno gdzieś się spotkamy :) A relacja będzie tak jak w tytule - sprinterska. Może się zdarzyć, że będziesz na bieżąco do końca :wink:
Pozdrawiam.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107683
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 13.10.2010 10:36

plavac napisał(a):Januszu - miałeś pewnie więcej czasu na jej zwiedzenie niż my :)


Twierdza będzie w relacji, tylko z Kornati muszę przypłynąć :wink:
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 13.10.2010 11:18

Janusz Bajcer napisał(a):
plavac napisał(a):Januszu - miałeś pewnie więcej czasu na jej zwiedzenie niż my :)


Twierdza będzie w relacji, tylko z Kornati muszę przypłynąć :wink:


Poczekam i znajdę ją :wink:
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 13.10.2010 15:16

plavac napisał(a):
Janusz Bajcer napisał(a):Twierdza będzie w relacji, tylko z Kornati muszę przypłynąć :wink:


Poczekam i znajdę ją :wink:

To będzie tego Kninu trochę, bo i u mnie wystąpi. :) Zaraz po Dinarze. ;)
No, ale ja muszę najpierw w ogóle dotrzeć do tej Chorwacji. :lol:

Pozdrawiam,
Wojtek
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 13.10.2010 21:19

To bardzo dobrze. Knin absolutnie zasługuje na opowieść !
Ale nas tego dnia ciągnęło gdzie indziej.
Już blisko ...
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 13.10.2010 22:10

Góra.


Ej, da mi je s tobom,
kao prije dočekati zore,
pogledati dolje,
sa Svilaje na Petrovo polje.
Moj dida i ja, prijatelja dva,
drugo vrijeme - ista sudbina



Myśląc o wspólnej wyprawie, zawsze towarzyszył mi ten refren. Rok temu, gdy pomysł przyszedł mi do głowy, minęła 100 rocznica urodzin naszego Dziadka. Ile niezwykłych splotów okoliczności spowodowało, że piosenka MPT przywiodła nas tu, na szczyt Svilaji , by to uczcić. Chorwackie wakacje Żony przed laty, bezsenne noce spędzone przy cromaniackich relacjach , spotkanie JarkaSz i Olka w Koziołkowie i wynikające z tego wszystkie następstwa ... Gdyby ktoś powiedział mi 6 lat temu, że mój Dziadek ma coś wspólnego z Chorwacją, poradziłbym mu leki na uspokojenie. A teraz już wiem, że wszystko jest możliwe !

Było nam dane popatrzeć w dół ,ze Svilaji, na Petrovo Polje.

Co prawda - nie o zore, a o zachodzie słońca. Ale taka licentia poetica przydała tylko autentyczności naszemu wyjazdowi. Patrząc w dół widziałem Petrovo Polje, które w tej chwili mocą wyobraźni było tożsame z doliną Skawy w Beskidzie Makowskim, gdzie urodził się i dorastał nasz Dziadek. Może wychodził wyżej, na Halę Krupową lub na Babią Górę, żeby popatrzeć na świat , który z góry zawsze wydaje się prostszy. Nie wiem, czy tak było. Ale mogło tak być. Po kimś musiałem odziedziczyć to umiłowanie gór. Czemu właśnie nie po Nim ...
Inne czasy - ale los ten sam.


Gleda na me planina Svilaja
sa očima njegovoga sjaja.
Crpio je snagu tamo gore,
planina mu iscrtala bore



Z drogi Knin - Sinj skręcamy w prawo w miejscowości Hrvace. Kilka km pod górę i pojawia się wioska Zelovo. Zaciekawieni nieliczni mieszkańcy patrzą w naszą stronę, gdy skręcamy w prawo w asfaltową drogę posłuszni strzałce z napisem Svilaja. Mruczę pod nosem niezadowolony - miał być makadam, a tu nowiuteńki asfalt, gładki jak stół. Pewnie przy schronisku tłumy ludzi, wycieczkowe autokary, dziś początek weekendu. Ale kolejna strzałka zrzuca nas znów w prawo - na makadam. Nie widać na poboczu pozostawionych autokarów, czyżby zaryzykowali jazdę po kamieniach ?

Obrazek

Obrazek


Kilka km w miarę równego szutru i widzimy schronisko. Wokół żywej duszy. Podjeżdżamy na mały placyk przed budynkiem i stwierdzamy , że planinarski dom Orlove Stine jest nadal na etapie budowy. Zamknięty na cztery spusty.
Tu mieliśmy zostawić auto, wziąć namiot i sprzęt i pójść w górę tak daleko jak się da w pobliże szczytu, przenocować, wyjść na wschód słońca - jak w piosence. Ale dochodzi piąta po południu. Na mapie na szczyt prowadzą z tego miejsca dwa warianty - pierwszy lasem, cały czas łagodnie w górę i drugi, makadamową drogą do miejsca gdzie rozpoczyna się krótsze, ale strome podejście. Średni wpada na świetny pomysł - nikogo nie ma, jedźmy dalej jak długo się da, żeby wyjść i zejść ze szczytu za dnia i spać przy schronisku.

Tak robimy. Jadąc wolno stokową drogą po całkiem gładkim szutrze wypatrujemy znaków. Gdy się kończą, z trudem zawracamy i przyklejamy auto do zbocza Widzieliśmy po drodze trzy (!) samochody na chorwackich tablicach tak właśnie przycupniętych; droga jest wąska, stając inaczej, uniemożliwiłoby się innym dalszą jazdę.
Jest ciepło, ale ubieramy długie spodnie. Przed nami przedzieranie się przez gęstwinę. Szlak jest mocno zarośnięty, jakby nikt tu nie chodził. Kije, woda, czekolada. Przede wszystkim woda.

Ruszamy od razu bardzo stromo .Góra nie pozostawia złudzeń - te 450 metrów przewyższenia nie będzie łatwe. Ale czy tak właśnie nie było w piosence ?

Obrazek

Sapiemy już po kilkudziesięciu krokach. Wzmożony wysiłek spowodowany jest zniszczeniem szlaku. Wysokie na metr i wyżej wszelakiej maści rośliny. Niewidoczne śliskie kamienie. Wiatrołomy. Wyjeżdżająca spod nóg ziemia. Gubimy kilka razy znaki.

Obrazek

Obrazek


Po 30 minutach nareszcie wychodzimy z lasu. Przed nami wyrasta szczyt ...

Obrazek

Od razu robi się nam raźniej i wypatrując znaków idziemy wprost na niego. Ścieżka raz jest ale znacznie częściej jej nie ma. Całe zbocze to mozaika traw i białych kamieni.
Wypatrzyć czerwone kółko nie łatwo. Ale szczyt - na wprost. Ale - czemu nie ma znaków.
Więc to jeszcze nie to ... Intuicja mówiła, że to za blisko, za łatwo; cóż po intuicji, skoro zmęczenie chciało inaczej. Wracamy do miejsca ostatniego znaku.
Szlak wiedzie na zachód, trawersując to zbocze, które wydawało się wierzchołkiem.

Obrazek


Wolno, mozolnie zdobywamy wysokość, a z każdym metrem widać , że i ten szczyt , który przed nami, to nie ten właściwy. Odpoczywamy coraz częściej.

Obrazek

Miejscami kilkumetrowe progi skalne łatwiej pokonać z pomocą rąk, łydki drżą niepewnie. Od wyjścia z lasu mija godzina. Jesteśmy już dość wysoko, pod nami polja.. Na obniżeniu pomiędzy dwoma wierzchołkami. zachwyca nas ukwiecona na żółto mała polanka. Nad nią niewielki szczyt,z którego otwiera się wreszcie widok na ten najwyższy.

Obrazek

Jeszcze kilkanaście minut wysiłku ...

Obrazek

... i stajemy przy słupku z napisem Svilaja.


Obrazek

Dwie godziny od początku podejścia.
24 godziny o wyjazdu z domu ...

Jest przepięknie. Jesteśmy sami. Chłodzi nas mocny wiatr Ubieramy kurtki, siadamy za niewielkim skalnym murkiem. Odczuwamy ogromną satysfakcję. Wznosimy toast za Dziadka. Za to, że stał się spoiwem naszej przyjaźni.
Nie ma puszki z zeszytem, nie będzie pamiątkowego wpisu. Zamiast tego wspólne zdjęcie. Mówię do Braci - Dziadek byłby dumny. Wierzę w to niezachwianie.

Obrazek


Zachodzące słońce przywołuje do porządku. Gram jeszcze tradycyjnie na flecie, wiatr gasi dźwięki, jakby i on przypominał o konieczności powrotu. A przecież się nie chce !
Tak tu dobrze ...

Obrazek


Rozpoczyna się spektakl światłocieni ...

Obrazek

Obrazek

Zachwyceni ( który to już raz tego dnia ! ) gubimy szlak, dokładnie przy tej pięknej zielono-żółtej polanie. Schodzimy trawersem na "azymut", męcząc kolana i rozum, bo gdzieś tam tłuką się przestrogi, by nie schodzić z wyznaczonych ścieżek, bo - miny ...
Wejście do lasu niby widoczne, a i tak popełniamy kolejny błąd - znalezione w końcu znaki kierują nas na pierwszy wariant szlaku, bezpośrednio do schroniska. Szybko odkrywamy pomyłkę, nie bacząc na miny wracamy skrótem - komu chciałoby się zakopywać je w mokradłach ...
Przed wejściem do lasu odwracam się. Patrzy na mnie planina Svilaja. Uśmiecha się do mnie ciepłem gasnącego dnia. Odwzajemniam jej uśmiech :D

Nie zabiliśmy się, ani nie złamaliśmy sobie nic ani nawet nie zwichnęliśmy schodząc o zmroku ścieżką na łeb na szyję .
Jak to się stało, do dzisiaj nie wiem :)
Już po ciemku znaleźliśmy równe i dość płaskie miejsce pod namiot obok nadal zamkniętego schroniska. Na jego werandzie stały dwie niewielkie ławki, zrobiliśmy z nich wspaniałą jadalnię pod gołym niebem. Umyliśmy się w butelce wody wzorem Lidii i Kulki. Nawet nie bardzo odczuwaliśmy głód, za to pragnienie jak najbardziej. Karlovacko i Ożujsko świetnie sobie z tym poradziły :)

Potem zgasiliśmy czołówki i spojrzeliśmy w górę Ile razy można jednego dnia przeżywać zachwyt ? Ale jeżeli w absolutnej ciszy walą się na głowę miliardy gwiazd, to trzeba mężnie przyjąć ten kolejny raz.
A potem cichutko, żeby nie płoszyć chwili - zaśpiewać wspólnie przy gitarze Lijepa li si ...

Do namiotu weszliśmy po północy. Coś obok skubało trawę , ale może było to tylko złudzenie. I na pewno nie przez to skubanie nie udało się zasnąć od razu. To pewnie przez ten uparty zachwyt ...
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 14.10.2010 00:52

Pięknie...
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 14.10.2010 07:50

Błogostan :) , Piotrek Twoje opisy są tak pozbawione emocji :wink: że wprowadziłam się w stan błogości i nicnierobienia :wink:

Piękny opis i teraz wiadomo skąd masz taki fajny avatarek :)
sroczka66
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2566
Dołączył(a): 25.08.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) sroczka66 » 14.10.2010 08:27

plavac napisał(a):...Ile razy można jednego dnia przeżywać zachwyt ? ...


Można....
Ja tak mam przy czytaniu Twojej opowieści...

Pozdrawiam serdecznie :papa:
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 14.10.2010 08:28

No i ja też o tej poetyckości Twoich opisów...
I jeszcze o Waszej przyjaźni, z której dziadek byłby dumny...
O fantazji w podejściu do życia...
O relatywizmie, który czasem utrudnia życie...


pozdrawiam
:D
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 14.10.2010 09:44

Nie mogłoby mnie tu zabraknąć.....

Piękna, jak zwykle, opowieść :idea:

plavac napisał(a):Sapiemy już po kilkudziesięciu krokach. Wzmożony wysiłek spowodowany jest zniszczeniem szlaku. Wysokie na metr i wyżej wszelakiej maści rośliny. Niewidoczne śliskie kamienie. Wiatrołomy. Wyjeżdżająca spod nóg ziemia. Gubimy kilka razy znaki.

I jeszcze krople deszczu oraz zbliżająca się burza. Dlatego zrezygnowaliśmy.

Dzięki Tobie wiem już jak tam jest. I nawet jeżeli na szczycie byli już jacyś Polacy :roll: , to na pewno żaden z nich z takiego powodu jak Wy :idea:

Pozdrawiam
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Cro-sprint Svilaja 2010 - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone