Pomijając tych z dużą kasą, wprowadzają się do gotowego a trawnik strzyże chłopaka z sąsiedztwa.
Do domu trzeba mieć charakter a dom charakter wyrabia.
Jak się buduje samodzielnie, to trzeba mieć zdolności negocjacyjne, odporność na dołowanie (każdy, absolutnie każdy tzw. fachowiec zaczyna rozmowę od stwierdzenia "Panie, a kto to Panu tak spier...), cierpliwość i pilność. Możecie sobie pisać Umowy, gwarancje itd. A i tak najlepszą gwarancją dobrej roboty jest bezustanne siedzenie "na budowie". I tak nie będzie tak jak trzeba. Jest tylko pytanie czy się jest technicznym i to dostrzega czy też nie. Dokumentacje, pozwolenia, architekci fachowcy... Bezsenne noce i przemyślenia, co gdzie i jak... Jak nie przemyślisz (np. głupiej lokalizacji gniazdek), będziesz latami się męczył albo poprawiał. Nie liczcie na architektów. To artyści, na życiu się nie znają.
Kupienie też nie jest rozwiązaniem, po pierwsze przepłaca się, po drugie o tym co zostało tak naprawdę zbudowane i jak przekonamy się za kilka lat. Solidność nie jest priorytetem deweloperów.
A potem następuje ten wyśniony moment. Parkiety się świecą, może nawet jest i trawa w ogródku. Idylla trwa pół roku. Potem się zaczyna. Trawa za szybko rośnie, ściany się brudzą, trzeba zmyć, kostka brukowa zarasta mchem, iglaki się rozrosły trzeba przyciąć itd. Wielkie obślizłe macki powoli Cię opasują i wciągają w otchłań...
Oczywiście można iść na rympał, klepisko wokół domu z jednym krzaczkiem i życie pt. remont zrobią dzieci, kiedyś...
Lub wersja na bogato, obsługą domu zajmuje się firma, ludzie z zewnątrz.
No i lokalizacja. Mam ten przywilej i szczęście (całkowicie niezasłużone), że mieszkam na obrzeżach dużego miasta z zasięgiem komunikacji miejskiej. To moim idealna lokalizacja do życia. Oferuje wszystkie zalety miasta, ale też "wsi spokojna, wsi wesoła"... Wszystkie niezbędne do życia elementy (sklepy, banki, przychodnie, itd) mam w zasięgu 1-10 minut bezproblemowej jazdy samochodem, ale też większość jest osiągalna pieszo. Dojazd do centrum to góra pół godziny. I to powinien być standard, każdy inny wariant sprawia życie uciążliwym. Trzeba sobie zadać pytanie na jakie kompromisy jesteśmy gotowi.
Nikomu nic nie doradzam, każdy wybiera co lubi. W sumie mogę powiedzieć, że nie znoszę swojego domu, ale się nie wyprowadzę bo uwielbiam życie w nim
