Bez czterech kółek – Koufonissi 2019 i szczypta Naxos

Spędziliśmy "kilka" godzin wałęsając się uliczkami starego miasta. Bardzo przypadły nam do gustu. Fajnie widzieć je teraz z perspektywy Waszych obiektywów

Ta maszyna do szycia piękna

janusz.w. napisał(a):Spędziliśmy "kilka" godzin wałęsając się uliczkami starego miasta. Bardzo przypadły nam do gustu.

Naxos na takie łażenie jest bardzo fajne

piekara114 napisał(a):Ta maszyna do szycia piękna

Do obsługi przez krasnali

Dotarliśmy do znanej nam już ulicy Palavasileiou, tyle że tym razem poszliśmy nią w kawalątek kierunku przeciwnym . Na zakręcie stoi tam taki oto kościółek…







Po drodze minęliśmy kilka sklepów rybnych – aż żal, że nie było sensu abyśmy tam coś kupili…





Tuż za szpitalem stoi spory kościół Agios Nikodimos zbudowany w latach 1749-1809. Patron świątyni urodził się na Naxos, po ukończeniu studiów w wieku 26 lat został mnichem w klasztorze na górze Athos, w czasach dominacji tureckiej znacznie przyczynił się do ożywienia greckiej ortodoksji.





Tu upuszczamy główną ulicę i dalej idziemy bocznymi w kierunku morza. Na placu Protodikeiou trafiamy na mały cmentarny kościółek .

Idziemy chwilkę przez część miasta ciągnącą się w kierunku zatoki Agios Georgios (jest tam plaża), uznajemy jednak, że nie pora zapuszczać się za bardzo na południe. Poprzecznymi uliczkami dochodzimy więc do nadmorskiej promenady mniej więcej w tym miejscu, w którym znajduje się duży parking. Nie robiąc już fotek, idziemy w kierunku portu. Po drodze kupujemy sobie po souvlaku na wynos. Razem ze sklepowym piwkiem skonsumujemy ten „ obiad” na plaży Grotta.

Pora odebrać bagaże… Mamy jeszcze ciut czasu do promu, zwłaszcza że podgląd w necie jego pozycji ewidentnie wskazuje na spóźnienie . Przysiadamy więc na ławeczce w pobliżu „dworca” autobusowego …





Do terminala jest blisko, więc ruszamy tam dopiero wtedy, gdy ewidentnie wszystko wskazuje na to, iż prom wkrótce się pojawi .

Delos przypłynął z Santorini, ludzi stamtąd wracało mnóstwo. Pomieszczenia na walizki były już mocno zapełnione, a przecież na Naxos też sporo osób wsiadało tylko z podręcznym bagażem… Jakoś jednak udało się upchać nasze manatki, na luzie więc ruszyliśmy w poszukiwaniu miejsca, w którym mieliśmy spędzić kilka godzin podróży. Oczywiście, na te najlepsze siedziska nie mieliśmy co liczyć… Na szczęście prom jest spory , pokładów kilka, ulokowaliśmy się więc na przedostatnim z nich, tam było jeszcze sporo wolnych krzeseł i stolików…

Prowiant na drogę mieliśmy zabezpieczony, na popitkę winko przelane na plaży ze szklanej flaszki, coby było lżej nosić .



Być może, iż w tym miejscu spędzilibyśmy cały rejs, ale obok siedziała spora grupka płynących z Santorini bardzo hałaśliwych Azjatów… Na dłuższą metę odgłosy były zbyt upierdliwe, toteż po kwadransie przenieśliśmy się na pokład najwyższy.



Tu były w zasadzie pustki (pewnie dlatego, że wiatr na pełnym morzu był tu jednak odczuwalny), cisza i w jednym rzędzie dość wygodne kanapy.

Jedyny przystanek przed Pireusem to Paros…

dangol napisał(a):w jednym rzędzie dość wygodne kanapy

BS Delos to faktycznie ogromny prom.
Widać w tym terminie przerzucili go na inną trasę.
Mieliśmy okazję płynąć nim nieraz podczas ostatnich wakacji oczywiście korzystając z tych kanap
Poza tym na najwyższym pokładzie są też całkiem przyzwoite kabiny prysznicowe .
Jeden minus tego pokładu, może nie zawsze odczuwalny, to zapachy z promowej kuchni

kulka53 napisał(a):
Jeden minus tego pokładu, może nie zawsze odczuwalny, to zapachy z promowej kuchni

Tym razem było bezzapachowo

Wielkość promu mnie zaskoczyła
Ile trwał taki rejs?

piekara114 napisał(a):
Ile trwał taki rejs?

Wg rozkładu: Naxos 18:00 - Pireus 23:25.
Odpłynęliśmy z około półgodzinnym poślizgiem, ale po drodze Delos spóźnienie odrobił.

Na nocleg w Pireusie ponownie wybraliśmy ławeczkę. Po tej samej stronie portu, co poprzednio, tyle że nieco bliżej.



Zjedliśmy to, co nam jeszcze zostało do skonsumowania, popiliśmy retsiną i umościliśmy się na ławeczkach .





Noc co prawda długa nie była, ale o dziwo byliśmy wyspani, gdy około 6-tej obudził nas cumujący prom.