Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Bałkańskie impresje 2007

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 04.04.2008 23:04

Shtrigo - wtedy tego nie wiedzieliśmy. Był szok :!:
Januszu - świetny link :) Otwiera drzwi w każdym zakątku ziemi. Choć może być kłopotliwy :wink:
Kulko - my już też wtedy nie mieliśmy sił do robienia zdjęć w Szkodrze.
PAP-ie - niestety tak - z wiekiem coraz trudniej :wink:
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 04.04.2008 23:39

Czarnogóra.

Kolejny kraj na mapie Europy. Jak go odnaleźć w sobie ? Jak zrozumieć i zapamiętać ?
Czy tylko z cromaniackich relacji o Boce Kotorskiej i Durmitorze, czy też poszukać własnych ścieżek ?
Czy rzeczywiście odrębny naród czy zbuntowana bogactwem natury część społeczeństwa Serbii ?
Czy porównywać z Chorwacją, jak czynią niektórzy, czy strzec się przed tym ze wszystkich sił ?
Spędziłem tam 5 dni. Trochę Cię zrozumiałem, Montenegro...

Czarnogórcy i Rosjanie.
Po leniwym, uroczym dniu spędzonym na zmianę na pływaniu w Adriatyku i czytaniu książki (!)
poszliśmy zjeść rybę w sympatycznej tawernie na nabrzeżu HercegNovi. Uśmiechnięty kelner przyjmował zamówienie, ale przy herbacie nie wytrzymał i sprecyzował "Russkij czaj ? " Obruszyłem się i to zastanowiło naszego sympatycznego pana w średnim wieku. "Wy nie Russki ?" -zapytał czystym rosyjskim. "Niet, my Paliaki". Jego konsternacja nie była udawana - "Izwienite, ja dumał, szto Wy Russki - tu wsiudu Russki ! ". Zatoczył ręką dookoła. "I ten hotel , i ta restauracja, i ta plaża , i ten sklep - wsio russkije . Wsiudu Russki ". Posmutniał . Tak wszedłem w zaklęty krąg uprzedzeń.
Zdarzyło się, że podróżowałem sam dookoła Boki. W stronę Kotoru wiozłem nastoletnie długonogie Czarnogórki, które żywo tłumaczyły mi, iloma rzeczami różni się język czarnogórski od serbskiego. Pożegnaliśmy się ciepło i pojechałem do Dobroty, gdzie w serwisie samochodowym spotkałem się z życzliwym przyjęciem - "Milan gawarit pa russki, ne ma problema". Problemu nie było, było sympatycznie, choć po rosyjsku. Wracając do HercegNovi , w Peraście zatrzymałem się zrobić zdjęcia wysp o zachodzie słońca i tak poznałem Grigorija iz Moskwy, ze swaju diewoćku - katoryje chatieli gawarit' tolko pa anglijskomu jazyku.
Grigorij pracował jako konsultant telefonii komórkowej w Norwegii i był zainteresowany szlifowaniem angielskiego - i tym, jak dużo zarabiamy w Polsce i jakie są emerytury.
Od niego dowiedziałem się, że codziennie w Tivat ląduje kilka czarterowych samolotów z Rosji, że biura podróży oferują dla Rosjan wyjątkowo tanie wczasy w Cziernogorze . Pożegnaliśmy się serdecznie -"Ujezżajtie w Moskwu !" - "Ujezżajtie w Kraków !" , i już wiedziałem, że tu, na wybrzeżu, język rosyjski przyda mi się jeszcze nie raz ...

Petar Petrovic Njegos.
W końcu jednak uwierzyłem w Czarnogórę. Trzeba było dotrzeć na szczyt Jezerskiego Vrchu, choćby i samochodem, wspiąć się po 469 stopniach i zadumać nad myślami ostatniego władyki Czarnogóry przy Jego mauzoleum, by zrozumieć , że naród czarnogórski ma swoją Ikonę, swój punkt odniesienia.
Historia, walka z islamem o zachowanie wiary, Cetinje - pierwsza stolica - miasto ambasad, monastyry, piękno przyrody - wszystko to scala się w tyleż megalomańskim co genialnym pomyśle zbudowania mauzoleum Władcy na szczycie, skąd widać całe Państwo.Tu kształtuje się historyczny
patriotyzm Czarnogórców. Jak długo - kto to wie... Póki co, pielgrzymują do tego miejsca pieszo wycieczki szkolne - uczą się tu historii i wiary.
I czarnogórskiego języka - bo Władyka był też poetą.
Nie zobaczyłem spod Mauzoleum całej Czarnogóry - niebo przesycone było tego lata dymem bałkańskich pożarów . Ale moja wiara, że można stąd Ją zobaczyć, pozostała niezmącona. Byłem na czarnogórskim Wawelu.

Obrazek



Powrót do domu.
Odpoczęliśmy w Czarnogórze. Dzieci szalały w morzu, dla rodziców nastał czas leniwego życia, nasycania się słońcem i widokami kamiennych nadmorskich miasteczek. Czas kulinarnych odkryć oraz smakowania domowej lozy i slivki, serwowanych z dumą przez naszego gospodarza.
Tęskniłem za górami, ale zapisałem je w kolejce na kolejne lata przygód.
W ostatnim dniu wyprawy po raz pierwszy przyszły chmury i spadł niewielki deszcz. To był znak - nadszedł czas powrotu do pracy i szkoły.
Czuję się cromaniakiem. Nie wyobrażałem sobie powrotu inaczej, jak -choćby przez krótką chwilę - przez Dalmację.
I tak było. "Srecan put" na granicy zabrzmiało jak własny język. Było tej Chorwacji raptem kilkadziesiąt km, ale z postojem nad Dubrownikiem - o poranku spał jeszcze a wokoło smutkiem opasały go pola wypalonej ziemi. Chłonąłem widok Cavtatu, zadumałem się nad tyle razy już widzianym plakatem z Ante Gotoviną w okolicy Kupari. Przez olbrzymie przestrzenie pogorzelisk wspinaliśmy się na granicę i już nie było Chorwacji. Pomimo tylu wrażeń dotychczas - pozostał dziwny osad żalu...
Walczyliśmy z kilometrami dróg górskiej ziemi Bośni i Hercegowiny.
W PN Sutjeska temperatura spadła do 9 st C , ale polary ubraliśmy na krótko, bo ciepło zrobiło się nam po zapłaceniu mandatu za przekroczenie prędkości o 18 km/h ( ograniczenie do 40 ). W Sarajewie jak zawsze tkwiliśmy w korku przy wyjeździe z miasta i konstatowaliśmy, jak bardzo miasto zmieniło się w ciągu roku. Za Zenicą pyszna jagnięcina w Restoran Lovac, nad rz.Bosną. Znów cyrylica w Republice Srpskiej BiH - tym razem już bez pomyłki skręt na Szamac i bez kłopotów, sprawny wjazd znów do Chorwacji. Z daleka przypominała się katedra w Djakowie, ale w tym roku nie było dla niej czasu. Przemknęliśmy przez Osijek, pomimo awarii sygnalizacji. O zachodzie słońca pożegnaliśmy Bałkany ...
Opadło napięcie. Zjawiła się melancholia.
Nie rozbawił mnie ani nocleg w socrealistycznym hotelu w dwuznacznym
z nazwy węgierskim Szekszard ( Seksard ), nie poprawił humoru bezbłędny przejazd przez Budapeszt i kolejny mandat, tym razem od węgierskiego policjanta, który uśmiechając się do nas powiedział "Polak, Węgier, dwa bratanki ". Mijaliśmy kolejne tablice z napisami węgierskimi, potem słowackimi. I dopiero ostatnia długa prosta przed Chyżnem,
z Babią Górą po lewej i Tatrami po prawej sprawiła,że odzyskałem humor.
Bałkany były już tylko wspomnieniem. Wracałem do rzeczywistości, bogatszy o doświadczenia i przeżycia, już tęskniąc za powrotem do krain ciepła, morza, gór i ... przygody.
Zobaczyłem tablicę Rzeczpospolita Polska. Podskakując i trzęsąc się na dziurach naszego rodzimego asfaltu, uśmiechnąłem się sam do siebie i wrócił dobry nastrój.

Obrazek
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 04.04.2008 23:53

Plavacu... dzięki za bałkańskie impresje. :D :D :D
Dzięki Tobie znowu byłam, gdzie byłam, i byłam, gdzie nie byłam. Widziałam, słyszałam, czułam, a nawet odrobinkę zajrzałam do ludzkich serc. Piszesz naprawdę przecudnie. Chciałoby się więcej i więcej...

Pewnie napiszesz jeszcze niejedno.
I baaardzo dobrze. :!:
Bo naród głodny TAKIEJ lektury. 8) :D

Pozdrav
Jola
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 05.04.2008 00:13

Niesamowicie napisane to wszystko, dzięki!

plavac napisał(a):W stronę Kotoru wiozłem nastoletnie długonogie Czarnogórki, które żywo tłumaczyły mi, iloma rzeczami różni się język czarnogórski od serbskiego.

Ano, staram się przeskakiwać między tymi różnymi dialektami... językami... na ile to możliwe, chociaż dla mnie to "wspólny" jak u Sapkowskiego :) Jak mi to wychodzi to tylko rozmówcy mogą ocenić, i tak na ogół z tego wychodzi ogólnosłowiański :D

plavac napisał(a):poznałem Grigorija iz Moskwy, ze swaju diewoćku - katoryje chatieli gawarit' tolko pa anglijskomu jazyku.
Grigorij pracował jako konsultant telefonii komórkowej w Norwegii i był zainteresowany szlifowaniem angielskiego

Mi się jakoś tak nienaturalnie gada ze Słowianami po angielsku ale pamiętam jednego Czecha co chciał też tylko po angielsku żeby się podszkolić, chociaż się super rozumieliśmy po słowiańsku... dopiero po paru browcach przechodził na czeski. Z kolei inni znajomi Czesi i Słowacy się cieszyli że ze mną po słowiańsku pogadają. Moja Ag ze swoją kumpelą z pracy Czeszką bardzo długo gadały tylko po angielsku, dopiero trzeba było imprezy i paru piwek żeby stwierdziły że się rozumieją bez jakiegoś obcego języka :lol:

Odlično opisano, drago mi je da si sve to napisao, Petre :D
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12706
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 05.04.2008 12:16

Obrazek

Piękna opowieść, chciałoby się jeszcze poczytać 8) :D :!:

plavac napisał(a): "Wy nie Russki ?" -zapytał czystym rosyjskim. "Niet, my Paliaki". Jego konsternacja nie była udawana - "Izwienite, ja dumał, szto Wy Russki - tu wsiudu Russki ! ".


Coś podobnego spotykało nas co rusz u :o Braci Czechów, w czasie naszego pobytu w Karlovych Varach. Jedynie młody chłopak w przyfabrycznym sklepiku koło Muzeum Becherovki nie miał wątpliwości :D , że my Polacy a nie Rosjanie. No, ale jego babiczka pochodziła z ... :wink: okolic Bielska Białej :lol: .

:papa:
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 05.04.2008 22:39

Bałkany są niezwykle inspirujące. Nigdy wcześniej nie przeżyłem tak emocjonalnie żadnego wyjazdu - emocje we Włoszech to dolce vita i historia , Europa Zachodnia -przewidywalna, na Bałkanach -spektrum wszystkich odcieni życia. Może to brzmienie języka ? A może po prostu genius loci ?
W każdym razie zamarzyło mi się rozumieć trochę bardziej południowo-słowiańską mowę. O grece i albańskim nie wspominam :)
Mówisz, Zawodowcu, że to różne dialekty tego samego języka. Czyli, że jak poćwiczę chorwacki w cro-Akademii, to potem tylko "kosmetyka" wymowy. Zobaczymy. Teraz tylko znaleźć czas - łatwo nie będzie :?
Pozdrawiam Was wszystkich 8)
P.S. O trasie na Olimp - pamiętam. Napiszę. Ale dopiero za kilka dni.
Teraz - praca ...
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 05.04.2008 22:54

plavac napisał(a):Europa Zachodnia -przewidywalna

do bólu :D

plavac napisał(a):na Bałkanach -spektrum wszystkich odcieni życia. Może to brzmienie języka ? A może po prostu genius loci ?

wszystko po trochu

plavac napisał(a):Czyli, że jak poćwiczę chorwacki w cro-Akademii, to potem tylko "kosmetyka" wymowy. Zobaczymy. Teraz tylko znaleźć czas - łatwo nie będzie :?

Łatwiej niż myślisz. Słów się nauczyłem gadając z ludźmi, zresztą większość albo taka sama albo się kojarzy po słowiańsku, a jak są pułapki to się pośmiać można, gramatykę sobie trzeba jakoś ułożyć i w tym mi najbardziej pomogła Akademia :D Czeskiego i słowackiego się "uczyłem" tylko gadając z przyjaciółmi i znajomymi, wiem że czas przyszły jest "polski" a przeszły "chorwacko-serbski", Czesi mi mówią że mam naleciałości słowackie a Słowacy że czeskie :lol: I to wystarczy. Z Bułgarami też się dogadywałem, myśleli że jestem z Chorwacji, Serbii albo Rosji. Rosyjski w szkole też miałem, jestem na tyle stary :lol:

Zaglądaj do Akademii, to super źródło jest!

O Olimpie też bym miał co pisać, tylko kiedy znaleźć czas na to wszystko :)
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 05.04.2008 23:26

Mi się też bardzo podoba to emocjonalne podejście do podróży - i cudowne obserwacje ludzi, które nam opisałeś.

Na wakacjach mamy z Wiolką zawsze ulubione zajęcie miejskie - siedzieć na krawęźniku, gapić sie na ludzi i ich podsłuchiwać. W każdym innym miejscu też zaczepiamy :D Najlepsza metoda na poznanie nowego...

Cudnie było! Dzięki!
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 30.04.2008 00:45

Obiecałem Lidii K ... :)
Okropnie ten czas płynie. Ale jeszcze w kwietniu zdążyłem - przynajmniej z tekstem. Może znajdzie się jeszcze czas na zdjęcia.
Pozdrawiam Wszystkich 8)


Na wierzchołki Olimpu.
---------------------------------

Olimp to dość spory masyw górski, ok. 500 km kw., przypomina okrąg o średnicy ok.25 km. Kilkanaście szczytów sięga powyżej 2000 m npm . Niezwykłe wrażenie wywiera bliska odległość od morza, niewiele więcej niż 5 km . To jest także przyczyną częstych i bardzo typowych zmian pogody w lecie , czyli pogodnych poranków i wieczorów , a pochmurnych i deszczowo-burzowych godzin przed- i popołudniowych.
W planowaniu wędrówki po Olimpie ta informacja jest dla mnie najistotniejsza - wszak piękne widoki ze szczytu i bezpieczeństwo cenimy najbardziej.
Można mieć szczęście i mieć pogodny cały dzień, ale z licznych relacji wynika, że Zeus nie zapomina zbyt często o tym, że jest Gromowładny .
Szlaki w masywie są liczne i dobrze oznakowane, charakterystycznymi słupkami z symbolem dalekobieżnego szlaku europejskiego E4 lub czerwoną farbą. Na rozdrożach tabliczki kierunkowe z nazwami szczytów lub charakterystycznych miejsc.
Wędrówkę można z powodzeniem oprzeć o dwa dostępne
w chwili obecnej schroniska wśród gór ( w lecie 2007 trzecie było modernizowane ) i jedno u podnóża , na 980 m npm (Stavros) Można też założyć bazę w licznych miasteczkach u podnóża masywu, z których Litochoro pełni rolę "bramy" do Olimpu.
Jest ono najłatwiej dostępnym miasteczkiem od strony morza i autostrady/ linii kolejowej Katerini-Larissa.
Nad brzegiem morza campingi, dojazd do Litochoro autobusem lub pieszo . W mieście kwatery prywatne, tawerny droższe i tańsze, sklepy z pamiątkami i ... mapami. Przy głównym placu Elefterias bankomat, piekarnia, kościółek, fontanna . Parking bezpłatny poniżej kościółka jadąc od strony morza trzeba skręcić w prawo za drogowskazem na Agios Dionisos( Prionia ), kilkadziesiąt metrów dalej po lewej duży plac na skarpie.
Piesze podejście na najwyższe szczyty Olimpu można rozpocząć w Litochoro lub, jeśli ktoś dysponuje samochodem ( lub gotówką na taksówkę - ok.20 EUR ) - z przełęczy Prionia.

Odcinek Litochoro- Prionia przez wąwóz Enipeas zajmuje 5 godzin , 700 m różnicy poziomów
Odcinek Prionia - schronisko Spilos Agapitos zajmuje 3 godziny , 1000 różnicy poziomów
Odcinek Spilos Agapitos - Skala 2 866 - Mitikas 2917 m npm zajmuje 3 godziny , 817m deniwelacji.
Czasy przejść bez odpoczynku.

Dla osób ze świetną kondycją jest możliwe wyjście na szczyt z przeł. Prionia i zejście na nią - zajmuje to ok. 9 godzin.

My do takich się nie zaliczaliśmy. Poza tym pobyt w górach jest wartością samą w sobie, skracanie go do minimum musi być podyktowane wyjątkowymi okolicznościami.
Biorąc pod uwagę specyfikę pogodową, 2 dni na wyjście na szczyt jest optymalne.

Nasza wyprawa wyglądała następująco.
Do Litochoro dojechaliśmy o godz. 14.00. Samochody zostawiliśmy na opisanym wyżej parkingu,
kierując się na kościółek doszliśmy do placu Elefterias. W jednej z tawern ( ale nie tej najdroższej, z widokiem na wąwóz Enipeas) zjedliśmy smaczny obiad. Zakup mapy, chleba, "ściana płaczu", zejście na parking ( ok.5min ). Z parkingu skręt w lewo i po kilkuset metrach - kolejny skręt w lewo, za drogowskazem Agios Dionisos (Prionia ) Od tego miejsca 17 km podjazdu serpentynami , zajmuje to ok. godzinę :!: Na końcu brak asfaltu na odcinku ok.500 m - biała wapienna droga z luźnymi kamieniami.
Uwaga na mijanki z karawaną mułów :)
Parking dość obszerny, na około 30 samochodów. Wszechobecny pył, co chwila wzniecany przez ruszające samochody. Zmiana butów , plecaki na grzbiet i lekko w górę, do rampy zagradzającej wjazd do Parku Narodowego. Obok kamiennego zbiornika z tryskającą ze ściany wodą i sztucznego gejzeru ( z mostku bukoliczny widok ostatniej wody na trasie ! ) wchodzimy na szlak E4 .
Wcześniej niewielka tawerna, za 1 EUR kupiłem tam czekoladę - udało się, nie rozpuściła się w drodze !

Na szlak ruszyliśmy o 17.00. Początkowi idzie się pięknym śródziemnomorskim "Lasem Ciszy". Nie słychać plusku wody w potoku. Potok jest wyschnięty. Potem wchodzi się w las iglasty - sosny, świerki
i olbrzymie jodły kefalońskie. Powoli zaczynają pojawiać się widoki. Droga jest męcząca, choć popołudniu nie odczuwa się gorąca. Ba, robi się coraz chłodniej. Ostatni odcinek jest brutalny - widzi się zawieszony nad sobą budynek schroniska , dosłownie na wyciągnięcie ręki. Dojście do niego to jeszcze prawie godzina marszu trawersem przez olbrzymi żleb opadający spod szczytu Mitikasa.
Do schroniska dotarliśmy o 21.00 . W drugiej połowie sierpnia było już szaro i ...zimno ! Wyciągnęliśmy polary i czapki, na ławach przed schroniskiem zjedliśmy kolację.
Noclegi w cenie 10 EUR za osobę rezerwowaliśmy telefonicznie tydzień wcześniej. Nasza grupa liczyła 7 osób, spaliśmy z poniedziałku na wtorek, schronisko nie było przepełnione, w sumie na nocleg przyszło ok. 40 osób. Kuchnia działa od 6.00 do 22.00. Jedząc na zewnątrz można zamówić nie zdejmując butów.
Wchodząc na jadalnię ( dwie izby ) i do części noclegowej zdejmuje się buty, wkłada do specjalnych szafek w hallu i bierze się z niej gumowe kapcie ! - w których spaceruje się też na trasie schronisko- noclegownia ( 20 metrów kamiennej posadzki na zewnątrz ). Wszędzie niesamowicie czysto i schludnie.
Zimna woda ciurczy z prysznica i kranów, dość obficie działa w toaletach a la dziura w ziemi :wink:
O 22.00 cichnie agregat i gaśnie światło. Cichna też głosy na werandzie z widokiem na morze , choć dużo osób podziwia światła Litochoro i drugie morze - gwiazd nad głowami ...
Cicho w świetle latarek szykujemy się do snu. Łóżka są piętrowe, bez zabezpieczenia. Układam mój materac na ziemi, bo lubię przez sen wędrować :) Mamy własne śpiwory, wersja letnia - ale na zewnątrz prawie 0 st. C, kamienne schronisko nagrzane tylko ciepłem słońca -rozumiemy już, po co w szafie tyle poskładanych koców. Dobrze nam pod nimi.
Śpimy źle. Wiatr kołysze wielkimi jodłami, gwiazdy wpadają przez okno, coś łazi dokoła schroniska - psy ujadają, ale to coś wcale się nie boi, bo psy szaleją prawie do drugiej. Dzieciom śni się dużo, co chwila któreś z nich wygłasza tyradę do znienawidzonego wroga, a kończy to wszystko senny monolog - płynną angielszczyzną ! Dobrze, że mamy latarki, bo po takich snach trzeba zrobić siusiu - po ciemku mogłoby się rano okazać, że nie trafiliśmy tam gdzie trzeba :D
Budzimy (?) się o 5.00 . Cichuteńko szykujemy się do wyjścia. Mycie zębów w lodowatej wodzie jest właściwą pobudką . O 6.00, gdy rusza agregat i włącza się światło, jesteśmy pierwsi w kolejce po herbatę.
Wspólne zdjęcie z budzącym się morzem Egejskim i o 6.45 ruszamy na szczyty ...
Jest pięknie. Jesteśmy podekscytowani - rześkością poranka, słońcem wynurzającym się wprost z morza, widokami dolin i szczytów. Ścieżka początkowo zakosami wspina się przez las bośniackich sosen i wreszcie ostatnie z nich dają za wygraną. Jesteśmy 2 500 m npm. Kończą się drzewa, zaczyna się niezmierzona dal ...
Ekspozycja - lub jak mawiano w zamierzchłych czasach - powietrzność, jest coraz większa. Jedyna nasza towarzyszka wędrówki też daje za wygraną i podejmuje jedyną słuszną decyzję - zaczeka na nas przy schronisku. Odprowadza ją mąż, a potem goni nas i dociera na szczyt Skali tylko 30 minut po nas :!: Tego dnia wyszedł na 3 300 m npm ! :wink:

Skala znaczy schody. Prawdziwe schody do nieba i prawdziwa skala własnych sił . Ostatnie 200 metrów
odpoczywaliśmy co kilkadziesiąt kroków. Ale bardzo szybko wróciliśmy do siebie.
Szczyt leży w grani pomiędzy dwoma najwyższymi wierzchołkami Olimpu :
Mitikasem 2 917 m npm po prawej (pn.) i Skolio 2 911 m nmp. po lewej (pd.). Na Skali większość turystów przekonuje się, czy ich umiejętności górskiej wspinaczki i odporność na przepaścistość pozwolą pokonać Złe Schody i wspiąć się żlebem na wierzchołek Mitikasa. Trasę widać z tego miejsca doskonale.
Jeżeli ktoś nie czuje się na siłach, kieruje się ze Skali w lewo wygodną górską percią na szczyt Skolio. Widoki są niesamowite :!: Skolio jest jak Giewont - od południa pochyły i łatwo dostępny, ku północy opada 500 metrową pionową ścianą do kotła - Kazania. Drugi brzeg tego kotła to Stefani - mityczny tron Zeusa i Mitikas - mityczny Pantheon - najwyższy wierzchołek Grecji. Jesteśmy tylko 6 metrów niżej. Nie ma uczucia porażki, rozwaga zwyciężyła. Czujemy radość. Wpisujemy się do zeszytu w metalowej puszce. Nasycamy oczy połogimi przestrzeniami wysoko zawieszonych dolin Olimpu, równiną Pieria na północy i górami na południu, Kato Olimbos , czyli Dolnym Olimpem - a za nim kolejne nieznane nam pasma.
Widzę wiele ścieżek oplatających poszczególne wierzchołki, widzę jedno z dwóch schronisk na Płaskowyżu Muz. Można by tu spędzić wiele dni obcując z bogami ...
Trzeba wracać. Ze szczytu Skolio wybieramy ścieżkę trawersującą jego południowe zbocze wprost na szlak, którym podchodziliśmy na Skalę. Oszczędzamy sobie w ten sposób ponownego podejścia i zyskujemy kilkaset metrów . Ale - początkowo dobrze widoczna ścieżka gubi się wśród rumowiska, zmusza nas do karkołomnych wygibasów w celu zachowania równowagi, zwalnia marsz w dół na sypkim piargu. Stara prawda o skrótach :)
W końcu trafiamy na właściwy szlak - E4. Z grani patrzymy w dół na leniwie wałęsające się chmurki. Nie
wyrządzą nam tego dnia krzywdy. Chmurki pięknie komponują się z Zonarią - przekładańcem skał leżących u podnóża Mitikasa. Ze Spilos Agapitos przez Zonarię prowadzi zawieszona ścieżka na Płaskowyż Muz. Choć kolana syczą, chciałbym skręcić na tą ścieżkę.
Ale już pierwsze sosny bośniackie i w dole "nasze" schronisko zawieszone na dużej skalnej półce.
Dzieci czekają w nim na nas od kwadransa :!: :D
Hitem wyprawy okazał się "isotonic drink" serwowany ze specjalnego termosika przez samego gospodarza schroniska, Kostasa Zolotasa, w cenie 1,5 EUR za szklaneczkę . Wypiłem duszkiem dwie
i trzecią delektując się. Czysta ambrozja !!!
Co się tyczy wody, mieliśmy ze soba duże jej zapasy. Na 7 osób na dwa dni wzięliśmy 21 litrów w plastikowych butelkach, a w schronisku wypiliśmy po 1,5 litra na osobę : herbat, ice-tea, iso-drinków i ...
po jednym małym piwie Mythos . Wypiliśmy wszystko. Warto zostawić zapas wody na schodzenie.
Wraca się w upale, my ruszyliśmy ze schroniska ok. 13.00, na dole byliśmy o 15.30.
Na Skolio było ok. 7 st C , przy schronisku 15 , na Prioni 25 w cieniu. Nie było podmuchu wiatru ...
Nie wolno zapominać o nakryciu głowy i okularach. Kije przy schodzeniu są niezastąpione.
Ostatnie metry przed parkingiem szliśmy krokiem robotów. Kolana odmawiały zginania się.
Ruch na szlaku był spory - dużo osób podchodzi z przeł.do schroniska i schodzi popołudniu.
Samochody stały nienaruszone, przykryte grubą warstwą białego pyłu. Parking jest bezpłatny.
Kupiłem więc w tawernie coca-colę. Była pyszna, ale nie smakowała jak ambrozja ...

Olimp można zwiedzać na wiele sposobów. Jest relacja Leszka Skupienia o samochodowym objeździe,
bardzo zachwalanym w przewodniku Pascala o Grecji. Korzystałem z Pascala przy planowaniu wyprawy - wyczerpująco są w nim opisane najatrakcyjniejsze trasy pieszych wędrówek . Na miejscu, w połączeniu z mapą Olimpu wydanej przez Road Edition, wszystko układa się w logiczną całość i opisy oddają istotę masywu.
W schronisku jest wiele zdjęć Olimpu jesienią i zimą . Myślę, że wtedy zjeżdżają tu miłośnicy tych gór. Lato jest dla turystów. Tylko jak znaleźć czas na górski urlop wzorem Lidii K i Kulki ...
I wyruszyć na szlak - tak po prostu, bez celu, tylko dla gór ...
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 30.04.2008 06:41

Teraz napiszę tylko, że przy tej lekturze poranna kawka smakowała nadzwyczajnie...

Reeety jak się rozmarzyłam...

Potem - jak dam radę - napisze więcej.
Pięknie. Do zaś! :)
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 30.04.2008 08:51

Żałuję, że dopiero teraz tu jestem.

Plavac piszesz wspaniale - tekstu nie za wiele (jak na taką wyprawę), ale to co jest - to sama esensja.

Jak wspomniał Wojan takiej relacji jeszcze nie było - to jak Stasiuk i Kapuściński - czuje się od razu "w sobie", to co się czyta.
Ja poczułem przegraną Serbię, zemstę Sokratesa i czarnogórski Wawel.

Naprawdę poruszony - serdecznie pozdrawiam i czekam na inne teksty made by Plavac :D .
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 30.04.2008 09:08

Plavac :D

Baaaaaaaaaaaaaaardzo dziękuję za tak dokładny i szczegółowy opis tej górskiej eskapady :!: No po prostu nie ma o co pytać......... :lol:
Tak, wejście z pewnością do łatwych nie należy, w jeden dzień - dla mnie niewykonalne.

Długą, może 3 tygodniową objazdówkę po Grecji (i jej górach :wink: ) planuję wstępnie na wrzesień przyszłego roku. Mam nadzieję, że Twój opis się nie zdezaktualizuje :lol:
Właściwie to rejonu Olimpu nie planowałem, ale może jednak się zdecydujemy.

Zatem czekamy jeszcze na zdjęcia :D 8)

Serdecznie pozdrawiam :D
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 30.04.2008 10:16

Bardzo się wzruszyłam dzisiaj kiedy zobaczyłam, że dołączyłeś obiecany mi opis wejścia na Olimp. Nawet bez zdjęć i ja nabrałam ochoty do zmierzenia się OLIMPEM - jedną z najważniejszych gór na Bałkanach.


Dzięki ogromne.


Co do naszego jak do tej pory jedynego letniego urlopu górskiego, to nam tak wyszło, gdyż do 2005 roku w środku lata wyjeżdżaliśmy tradycyjnie odpoczywać nad Bałtyk. Ten ostatni wyjazd to było 17 dni oglądania morskiego żywiołu - sztormu. Nawet fajnie sobie raz coś takiego poobserwować czym jest sztorm i co robi z tak dobrze znanym nam wybrzeżem. Znikanie plaż, odsłanianie torfowisk, niszczenie całej wybudowanej na sezon stolikowo dyskotekowo piwnej infrastruktury. I ten wiecznie wiejący wiatr piaskiem po oczach. Polskie morze jest piękne, ale ta pogoda jest czasami zniechęcająca. Nas zniechęciła chyba już na zawsze.

Więc musieliśmy wymyśleć alternatywę na lato, aby było nie za gorąco a ciekawie, stąd pomysł objechania Litwy, Łotwy i Estonii w 2006 roku(chłodniejsze kraje) i powłóczenia się po górach po Czarnogórze w 2007 roku (chłodniej niż nad południowym morzem).

Serdecznie pozdrawiam
Lidia
a to ja
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4755
Dołączył(a): 18.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) a to ja » 30.04.2008 10:32

Chciałoby się powiedzieć: czysta poezja! :)

A to przecież kawał dobrego, "konkretno - wyobrażeniowego" :wink: tekstu .

Pomimo mojej - wyrażonej przy innej okazji - niechęci do czytania równie zlanych (patrz: męczących dla oczu nagromadzeniem liter pisanych bez przerw) tekstów, Twoja relacja - plavac - jest tak interesująca, że czyta się ją z nie słabnącym zaciekawieniem.

A że obietnic, widzę, dotrzymujesz, to i obiecane zdjęcia z wyprawy z czasem pewnie wkleisz.

Choć to, o czym piszesz, i bez tego "widać" :)

Pozdraviam
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 30.04.2008 22:36

Dla takiego audytorium warto zarywać noce :)
Bardzo dziękuję Wszystkim za tak miłe słowa.
Postaram się o małą dokumentację fotograficzną.
Ale to dopiero w maju. Jadę odpocząć po zimie, zaszywając się z rodziną w - nie,nie w górskich - w kurpiowskich lasach :)
Lidio, we mnie również pomieszanie krajobrazów - ja, człowiek gór , zakochałem się w nizinach polodowcowych :!:
No, obok jest Wysoczyzna Kolneńska, a trochę dalej Dylewska Góra :wink:
Chociaż żal mi, że w tym roku Wielka Majówka nie wypadła nam bliżej Niedzicy ...
Życzę Wszystkim dobrego odpoczynku .
Do "zobaczenia" 8)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Bałkańskie impresje 2007 - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone