Nie wiem, czy jeszcze ktoś czyta

, ale jak się zaczęło, wypadałoby skończyć...
Zapraszam na przedostatni odcinek
20 lipca (sobota): Salzburg - część czwarta i ostatnia oraz smak prawdziwej Bawarii 
Opuszczamy twierdzę i ponownie przechodzimy przez Kapitel Platz. Facet dalej stoi

Zebrała się nawet spora grupka gapiów

:

Jesteśmy na Residentz Platz. Są tu też bryczki z końmi. Jeden z nich będzie miał zaraz piękny "fryz"

:

Konie stoją niedaleko Fontanny Koni


Wchodzimy w uliczki Starego Miasta:


Chyba najwęższa uliczka:

Pięknie tu, ale myślimy już tylko o jedzeniu

Poszukujemy jakiejś pizzerii, najchętniej na ładnym placu... Okazuje się to zadaniem niemożliwym do zrealizowania. Na głównej ulicy znajdujemy wprawdzie pizzerię, ale w budynku, na pierwszym piętrze. A ja bym chciała usiąść na zewnątrz, w pięknym otoczeniu i pozachwycać się jeszcze Salzburgiem.
Idziemy więc dalej ulicą Getreidegasse. Tłumy ludzi:

Fajny sklep - jedna część z pisankami, druga - z choinkami:

Widok jajek przypomina o narastającym głodzie

Zaraz będzie mi wszystko jedno, co i gdzie zjem, ale jeszcze nie teraz

Poszukiwania "idealnej" miejscówki do zjedzenia czegoś zawsze zajmują nam dużo czasu. Problem jest taki, że ja mam od razu wizję takiego miejsca w głowie i trudno mi z niej zrezygnować

Głód głodem, ale nie da się nie pstrykać zdjęć, kiedy wokół pięknie

St. Blasius Kirche:

Z tyłu, za kościołem, widać windę, którą można wjechać na górę Mönchsberg. Wjedziemy tam przy okazji następnej wizyty w Salzburgu

Zwiedzanie kościoła św. Błażeja (ze zdjęć w necie widzę, że ma ciekawe wnętrze) też zostawimy sobie na następny raz

Idziemy dalej w poszukiwaniu pizzerii

Tutaj tylko kafejka:

Zapuszczamy się w rejony, w których jest niewielu turystów:

Znajdujemy tu dwie pizzerie

Niestety, nasza radość trwa krótko - obie zamknięte. Okazuje się, że trwa sjesta

Hmm... nie wiedziałam, że Austriacy przejęli zwyczaje Południowców

Raczej trudno uznać Austrię za "kraj południowy", ale może z racji upałów, jakie ostatnio panują w całej Europie (również tutaj), postanowili się "przestawić" na inny tryb życia

Od jednego gościa (wyszedł z zamkniętej pizzerii, jak nas zobaczył, ale pizzy nie chciał dla nas zrobić

) dowiadujemy się, że o tej porze (jest przed 17:00) otwarte są tylko lokale na starówce, dla turystów. Reszta restauracji w Salzburgu ma sjestę i otworzy się najwcześniej za godzinę.
Podkulamy więc ogony

i wracamy do pizzerii (tej na pierwszym piętrze), która nie wzbudziła mojego zaufania. Okazuje się, że nie jest tam wcale źle

Pizza jest bardzo dobra, piwo zimne, a kelnerka mówi po polsku
Najedzeni, w doskonałych humorach, spacerujemy deptakiem wzdłuż rzeki Salzach:

Można tu kupić różności, ale się powstrzymujemy

Jeszcze pamiątkowe zdjęcie na "kłódkowym moście":

Twierdza Hohensalzburg w zbliżeniu:

I opuszczamy "miasto Mozarta". Na pewno tu kiedyś wrócimy, bo Salzburg bardzo nam się podobał

Wieczór spędzamy w bardzo tradycyjnym dla Bawarczyków miejscu - w wielkim namiocie piwnym

W miejscowości Trostberg trwa właśnie Gaufest (taki mały Oktoberfest, chociaż wcale nie jest mały, bo zjechało się tu pół Bawarii, o ile nie więcej). Jutro będzie najważniejszy punkt obchodów - parada ulicami miasta, na którą oczywiście przyjdziemy

Dzisiaj jeszcze dosyć spokojnie - w piwnym namiocie nie ma tłumów (może dlatego, że docieramy tu dopiero koło 23:00

). Jest za to świetna atmosfera i pyszne bawarskie piwo


Prost!

:

