napisał(a) Franz » 13.12.2016 01:04
Tekst do zakończenia tego wyjazdu:Teren jest zaiste czarujący - przeplatanka pionowych urwisk skalnych i łagodności ukwieconych łąk ze zwolna narastającym szumem cywilizacji w dolinie. Potem już strome zejście, za którym trawers przecina następujące po sobie nartostrady - druga z nich chroniona jest elektrycznym pastuchem, który ostrożnie przekraczam, pamiętając wcześniejsze spotkania z nieprzyjemną częstotliwością rozrusznika. Na sam koniec gubię szlak, lądując w kosodrzewinie, pomiędzy którą staram się lawirować z jak najmniejszymi stratami i schodzę wzdłuż jakiegoś płotu na szosę, kilkaset metrów poniżej parkingu.
Kawa w centrum wsi mnie nie rajcuje, więc tylko wychylam piwko przy zmianie obuwia, kończąc je po drodze w kierunku południowym. Łapię dalej znacznie przyjemniejszy parking ze stołami i ławami, gdzie dosiadam się do - jak się okazuje - Holendrów, z którymi spędzam trochę czasu na miłych pogawędkach. Wiedzą o nadciągającym froncie i uciekają przed nim do Bawarii, podczas gdy ja obieram przeciwny kierunek, mając nadzieję, że w
Alpach Kamnisko-Savinjskich dłużej uda się korzystać ze sprzyjającej aury. I tak się kończy ten austriacki wypad w Alpy, reszta opowieści to już wprawdzie piękna, ale jednak inna bajka...