Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Via Baltica 2011 - od Litwy do Helsinek

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1971
Dołączył(a): 06.03.2010
Via Baltica 2011 - od Litwy do Helsinek

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 23.06.2012 14:18

W sumie stwierdziłem, że mogę wrzucić krótką relację z ubiegłorocznego wypadu do Pribaltiki, może komuś się przyda, gdyby się w te zupełnie niechorwackie okolice wybierał ;)

Wyjeżdzaliśmy z Górnego Śląska o 5 rano, bo do przejechania była cała Polska, czyli najbardziej męczący odcinek w czasie całej podrózy. Do Augustowa dotarliśmy wcześnie, bo o 15, ale byłem już porządnie zmęczony. Posiłek i odpoczynek, po czym może jechać w kierunku granicy. Dawne przejście w Ogrodnikach i jesteśmy na Litwie :)

Obrazek

kupuję pierwsze litewskie piwa i kierujemy się w stronę Wilna. Początkowo zakładaliśmy nocleg na dziko, ale ponieważ jest dopiero około 18 (po zmianie czasu), decydujemy się na dojazd do kempingu pod Trokami. Niestety, nasze plany burzy... burza, a właściwie hekatomba deszczu połączone z gradem i potężnymi wyładowaniami.
Obrazek

stajemy z boku drogi, jechać dalej nie idzie, a ja poważnie mam stracha, czy nas nie zmyje, bo woda szybko się podnosi. Po pół godzinie nieco się uspokaja, więc ruszamy, ale stawać będziemy jeszcze wielokrotnie. Dojeżdzamy do jakiejś małej stacyjki, aby ochłonąć (koleś z auta obok usiłuje wysuszyć zalany silnik) i postanawiamy przespać się tej nocy w pojeździe. Ruszamy jednak w poszukiwaniu jakiejś większej stacji i znajdujemy ją już w granicach Wilna, ale mamy pecha, bo przyjeżdzamy krótko po 22 i jest już zamknięta :( Ja nie mam problemu skoczyć w krzaczki, Teresa już większy ;)

Leje do czwartej nad ranem ale dzięki temu nie słyszymy przejeżdzających aut i wysypiamy się dość dobrze, a koło 6 budzą nas promienie słońca :D

Obrazek

Szybka poranna toaleta na stacji (obsługa nie jest zachwycona naszym widokiem) i jedziemy w kierunku Trok. Troki - miasto dość znane, głownie z powodu kiczowatego zamku, często wspominanego jako zachwycający.
Obrazek

moje zachwyty kończą się, gdy widzę go z bliska - to XX-czna swobodna konstrukcja "na oko" (brak było dokładnych planów dawnego zamczyska), a nowe cegły aż rażą po oczach. Plusem jest tylko położenie na wyspie, podobno to jedyny zamek tego typu w całym regionie...

Jest dopiero 8, więc wszystko pozamykane, ale przynajmniej nie ma tłumów. Odpieram atak polskiego naciągacza na przejazd łódką i jedziemy rozbić się na kemping, położony po drugiej stronie jeziora. Jest fajny, z kąpieliskiem, ale na stronie www reklamowali się jeszcze restauracją oraz przystankiem komunikacji miejskiej (to drugie jest dla mnie ważne - nie lubię jeździć autem do celów zwiedzania) - małe kłamstewka...

Rozkładamy namiot, wypijam pierwszego Svyturysa i wracamy do Trok. Przed zamkiem tłumy, kolejka gigant, ale jakoś ją przetrwaliśmy. W środku zamku kolejne rozczarowanie muzeum - przeciętna zbiory a historia, delikatnie mówiąc, lekko zafałszowana. To akurat jest normą, że Litwini nieco inaczej pokazują polsko-litewskie dzieje, nieco przypomina to częste propagandowe historyjki o zawsze polskim Śląsku ;)

Uciekamy z zamku, zwiedzamy pobliską karaimską kieresę i muzeum.
Obrazek

To znacznie ciekawsze niż zamek. Patrzymy na zegarek - jest młoda godzina, a wszelkie interesujące obiekty w miasteczku zostały już zwiedzone. Ruszamy więc autem do położonych pod Kownem Rumszyszek gdzie znajduje się największy w krajach bałtyckich skansen.

Obrazek

faktycznie jest potężny, do zwiedzania na kilka godzinach, chodząc od jednej "wioski" do drugiej.

Obrazek

zaspokoiwszy swoją potrzebę kontaktu z historią wracamy do Trok, gdzie dokonujemy jeszcze kąpieli i konsumpcji znakomitych litewskich piw :)

Kolejny dzień, niedziela, to Wilna. Podjeżdzamy autem pod stację kolejową i przesiadamy się do pociągu podmiejskiego, którym okazuje się polska PESA.
Obrazek

pociąg wlecze się dokładnie jak polskie, po drodze zapełniając się pasażerami. Za to dworce w ewidentnie lepszych stanach.

Na dworcu w Wilnie dostaję na dzień dobry pouczenie od ochroniarza, że tutaj zdjęć robić nie wolno! Wiadomo, tajemnica, szpiedzy i tym podobne.

Spacer po mieście zaczynamy od standardu, czyli Ostrej Bramy, znacznie lepiej prezentującej się od mniej znanej strony.
Obrazek

potem wolno idziemy sobie różnymi uliczkami, zaglądamy do klasztoru bazylianów obok "celi Konrada", którą zresztą "przeniesiono" na zewnątrz, bo w klasztorze ma być hotel (ciekawe jak przeniesiono cały pokój? :D), potem przez rynek (cichy i niepozorny, w ogóle turystów stosunkowo niewielu), kościół uniwersytecki, okrążamy Pałac Prezydencki i wreszcie kierujemy się w kierunku katedry.

Koło katedry zdarza się nieszczęście, bo Teresę żądli pszczoła lub osa. Niby nic nadzwyczajnego, ale jest uczulona, a my nie mamy nic na odtrutkę. Pędzę do sklepiku po wodę, jakaś turystka z Niemiec podaje nam liść, który podobno koi ugryzienia. Noga spuchła, boli, ale chodzić się na szczęście da...

Obrazek

sama katedra miła dla oka, choć drażnią zaczepiający pod nią polscy żebracy. Jeden jest wyraźnie zaskoczony, że nic ode mnie nie dostał, mimo, że prosił po polsku i jeszcze wybełkotał modlitwę :lol: . Teresa odpoczywa, ja cykam zdjęcia, a potem wolno (bo noga boli), idziemy w kierunku baszty Giedymina.

Obrazek

baszta to kolejny z punktów "must see" i kolejny obiekt częściowo "nowy", chociaż z okresu międzywojennego. Panorama Wilna z góry taka sobie, zwłaszcza, że pod słońce. Doskonale za to widać wznoszący się obok katedry zamek prosto spod igły - dosłownie, bo oryginalne został rozebrany w XIX wieku i nie zostało dosłownie nic, ale Litwini postanowili go przed paru laty odbudować dla poprawienia swojej dumy :)

Obrazek

na przeciwległym wzgórzu wznoszą się równie słynne Trzy Krzyże, kolejny symbol Wilna, pod którym robimy sobie piknik.
Obrazek

to również konstrukcja współczesna, ale tutaj Litwini są usprawiedliwieni, bo oryginał zniszczyli Sowieci i leży kawałek obok.

Dalsza część zwiedzania to piękny, gotycki kościół św. Anny, który tak zachwycił Napoleona, że zrobił w środku magazyn :D

Obrazek

W drodze w kierunku dworca zaglądamy jeszcze raz do Ostrej Bramy, gdzie można podejść pod sam obraz. Obraz zresztą jest tak obklejony sukienkami i koronami, że oryginalny rysunek jest ledwo widoczny.
Obrazek

Na dworcu mamy jeszcze kilka minut do pociągu powrotnego, więc wpadam na pomysł pofotografowania okolicy. Sądziłem, że zakaz obowiązuje sam budynek dworcowy, a nie np. perony, ale się pomyliłem - pojawia się ochroniarz z rana wraz z kolegą i grożą odprowadzeniem na policję! Ostatecznie kończy się na wykasowaniu kilku szpiegowskich zdjęć oraz przeprosinami drugiego ochroniarza, który stwierdził, że jemu robienie zdjęć zwisa, ale takie mają przepisy i muszą reagować...

Bezpiecznie wracamy do Trok, gdzie wstepujemy do lokalu serwującego karaimskie specjały - zamawiamy chłodnik oraz kibiny.
Obrazek

Faktycznie są znakomite! Wracamy na kemping w prawie doskonałych humorach - prawie, bo noga nadal puchnie i boli. Zobaczymy, co będzie działo się z nią jutro...

CDN...
Sol-Wagon
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1956
Dołączył(a): 21.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) Sol-Wagon » 23.06.2012 15:42

kiedy dalsza część relacji?:)
jestem ciekaw Łotwy, Estonii i Finlandii...:)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1971
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 23.06.2012 19:26

w poniedziałek rano noga nadal nie wygląda dobrze, choć Teresa twierdzi, że jest lepiej. Za to pogoda się popsuła, bo jest pochmurno i szaro, ale na szczęście nie pada.

Znowu jedziemy samochodem do centrum Trok, po drodze zatrzymując się na starym, zarośniętym cmentarzu karaimskim. Napisy po polsku, rosyjsku i karaimsku.

Obrazek

tym razem w Wilnie zdjęcia dworca robię zza płotu :D Kontynuujemy zwiedzanie tego, co wczoraj się nie udało, czyli zaczynamy od cmentarza na Rossie.

Obrazek

miał więcej szczęścia niż Łyczakowski we Lwowie, więc nie przedstawia obrazu nędzy i rozpaczy, choć oczywiście wiele nagrobków się wali. Przy bramie zręcznie unikamy różnych osobników oferujących usługi przewodnickie i "kwiaty dla Marszałka".

Wracamy do miasta, do Muzeum Historycznego Litwy - w sumie nic specjalnego. I na tym musimy skończyć zwiedzanie, bo Teresę noga boli coraz bardziej :( udajemy się do IT w poszukiwaniu informacji o jakiejś przychodni - kierują nas do jednej, ale lekarz już wyszedł. Potem, nie bez problemów, podają nam adres szpitala z ostrym dyżurem. Udaje nam się tam dojechać autobusem, ale znaleźć ostrego dyżuru nie, a nikt po angielsku nie gada.

Wracamy do Trok, Teresa kupuje cebulę i okłada nogę w nadziei, że pomoże. Nie pomogło, w kolejny dzień dalej napuchnięta. Facet na recepcji mówi nam, że w Trokach jest przychodni i szpital, więc jedziemy tam. W przychodni oczywiście po angielsku nikt nie mówi (już wiemy jak czuje się cudzoziemiec w Polsce), ale na szczęście jest kilku miejscowych Polaków, a i rejestratorka trochę mówi po polsku. Zostajemy skierowani do szpitala ("...aaa, to wy z Polszy..."), gdzie nodze z uwagą przygląda się pani doktor (ta akurat mówi tylko o litewsku). Twierdzi, że to nie uczulenie tylko... ugryzienie żmiji! Skąd żmija w środku Wilna? Woła jakiegoś chirurga, który od razu rozpoznaje uczulenie.
- Bzy, bzy? - pyta Teresę.
- Bzy, bzy - potwierdza Teresa :D
Dwa zastrzyki czynią cuda i po kwadransie Teresa jest w stanie normalnie chodzić :D Oddychamy z ulgą, bo już chciałem się pakować i jechać do jakiejś polskiej przychodni.

Obrazek

na zdjęciu szpital w Trokach

Szybkie pakowanie się i ruszamy w kierunku północnym. Chcieliśmy jeszcze zobaczyć grodziska w Kiernowie, ale nie znaleźliśmy żadnych oznaczeń do tych atrakcji, więc pomknęliśmy bez zatrzymywań do Łotwy.

Obrazek
Autostrada A2 - niezła nawierzchnia (w ogóle drogi wydają się lepsze niż w Polsce), ale brak siatek (na większości odcinków), a po za tym od pewnego momentu nie ma skrzyżowań bezkolizyjnych, tylko się... zawraca i skręca w prawo :D

Na granicy z Łotwą jest problem z kantorem, bo jedyny jest tylko po stronie litewskiej - najpierw przelicza euro na lity a potem dopiero na łoty. No i zaraz przy wjeździe wyraźnie czuć gorszą jakość dróg.

Naszym pierwszym łotewskim celem tego dnia jest piękny, barokowy pałac Bironów w Rundale, uważany za najładniejszy w kraju. Faktycznie robi wrażenie, zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz.
Obrazek

Zwiedzanie zajmuje nam kilka godzin, więc już wiem, że nie zrealizujemy całego planu dnia.

Po Rundale oglądamy z zewnątrz ruiny zamku Kawalerów Mieczowych w pobliskiej Basce.
Obrazek

Obok wznosi się pałać z XVI wieku, a właściwie jego współczesna rekonstrukcja, jednak wygląda całkiem "naturalnie".
Obrazek

Chciałem jeszcze tego zobaczyć kompleks zamkowy w Turaidzie, ale w Rundale zeszło nam tyle czasu, że już nie zdążymy. Jedziemy więc dalej, sklinając na potwornej obwodnicy Rygi (fatalna jakość i ciągły remont, co kilka kilometrów korek przed ruchem wahadłowym) i szukamy kempingu. Pierwszy jest kilka kilometrów w głąb lasu, ale jak się dowiaduję, że za toaletę robi toi-toi, który w dodatku służy też w ciągu dnia plażowiczom, to następuje szybki odwrót.

Drugi i właściwy kemping to ten, który wcześniej sobie sprawdziłem - przed miejscowością Salacgriva, niedaleko granicy estońskiej. Restauracja z hotelem, rzędy domków kempingowych i spory trawnik na namioty. Do morza 500 metrów, koszt noclegu to nieco ponad 40 zł za 2 osoby, auto i namiot - czego chcieć więcej? :)

Przed snem jeszcze spacer nad kompletnie pustym i wietrznym Bałtykiem.
Obrazek
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 23.06.2012 20:31

Bardzo mi się podoba twoja relacja :)

Z ciekawością poczytałem i jeszcze poczytam cd, myśmy te 3 kraje odwiedzili już dość dawno (zamek w Wilnie właśnie zaczęli budować :) ), dlatego miło sobie powspominać. Trasa na pewno nie identyczna, ale do Helsinek też popłynęliśmy :cool:

Pozdrawiam
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1971
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 24.06.2012 14:59

kulka53 napisał(a):Bardzo mi się podoba twoja relacja :)



cieszę się :)

jeszcze takie przemyślenie odnośnie Wilna, które nie znalazło się w poprzednim odcinku: niewątpliwie to ładne, barokowe miasto, ale podobało mi się najmniej ze wszystkich stolic nadbałtyckich. Nie znalazłem tam klimatu, drażniła też natrętna i natarczywa lituanizacja i depolonizacja (choć chyba jednak mniejsza niż choćby odniemczanie na Śląsku) - nie jestem bynajmniej fanem polskich Kresów, ale propagandowe wykorzystywanie historii zawsze mnie drażni.

Następny dzień rozpoczynamy od wypadu na plażę.
Obrazek

i kapieli
Obrazek

to znaczy ja się kąpię, bo dla Teresy woda jest za zimna. Cóż, ciepła nie jest, choć spodziewałem się niższej temperatury :D To moja pierwsza kąpiel w Bałtyku od 1998 roku :D

Reszta dnia przeznaczona jest na wędrówki po łotewskiej prowincji. Zjeżdzamy z głównej drogi Via Baltica na boczną, na mapach określaną jako "first class road", a tam po kilku kilometrach kończy się asfalt i zaczyna szuter albo piach.

Obrazek
Obrazek

cóż, przynajmniej nie ma dziur, ale standardy europejskie to bynajmniej nie są. Miejscowym takie drogi w ogóle nie przeszkadzają, jednak zastanawiam się, jak oni tam jeżdzą po deszczu.

Mijamy prawie bezludne okolice, docierając w końcu do niewielkiego miasteczka Mazsalaca - podobnie w innych łotewskich pełno tutaj drewnianych domów, pomieszanych z pozostałościami po sowieckiej architekturze.
Obrazek

naszym celem jest Park Narodowy doliny rzeki Salacy, słynący m.in. z klifów oraz jaskiń.
Obrazek
Obrazek

w parku jesteśmy sami - oprócz nas tylko rzeka i przyroda :) Po kilkukilometrowym spacerze wracamy do auta i wracamy nad morze, tym razem wybierając okrężną drogę asfaltową, która generalnie jest szybsza. Obiad jemy w Salacgrivie, tuż obok portu, w starym, drewnianym budynku.
Obrazek
na zdjęciu po prawej.

a wieczorem znowu siedzimy sobie nad morzem z piwem i książką :)
Obrazek

Kolejny dzień, piątek, to pakowanie i kolejna granica do sforsowania - przed południem jesteśmy w Estonii :) Główna droga dobrej jakości, ale kiedy odbijamy w bok, w kierunku morza, to znowu mamy szuter :D
Obrazek

zatrzymujemy się w nieodległej Parnawie (Parnu), chyba najbardziej popularnym estońskim kurorcie. Spodziewałem się, wzorem z polskiego wybrzeża, hałaśliwych tłumów i ścisku, a tutaj... cisza i spokój. Myślałem, że to już po sezonie (II połowa sierpnia), ale podobno w lipcu tam było niewiele tłoczniej.

Parnawa to zabytkowe miasto, centrum nieco przypomina Bergen, z racji licznych drewnianych domów.
Obrazek

na plaży również pustki, wskakuję do wody, na chwilę włazi także Teresa
Obrazek

Zaglądamy też do miejscowych świątyń, choć z jednej wychodzimy ze sporym niesmakiem - starsza baba wręcz rzuca się na niemieckich turystów, robiących zdjęcia w cerkwi, wrzeszcząc "zwei euro"... Niech sobie tą kasę w d... wsadzi, sfotografuję inną cerkiew, gdzie nie będą mieli problemów.

Estonia jest mała, więc do Tallinna to tylko nieco ponad 100 kilometrów dobrą i dość pustą drogą.
Obrazek

przed stolicą są dwa pasy, ale za to gorszy asfalt :D Na rogatkach Tallinna stoimy nawet w korku, ale dość szybko się rozładowywuje. Zanim dojedziemy na kemping zahaczamy jeszcze do portu, gdzie udaje nam się kupić na jutro bilety promowe do Helsinek :D

kemping mieści się w dzielnicy Pirita, na przystani, na której w 1980 organizowano olimpijskie zawody żeglarskie, o czym świadczy chylący się ku ziemi symbol moskiewskiej olimpiady.
Obrazek

kemping ma niezaprzeczalny plus, że jest tani, natomiast minusem są czynne tylko okresowo prysznice (płatne ekstra) w oddalonym budynku klubu sportowego i hałas, również w nocy (jutro jest święto narodowe, więc Estończycy już zaczęli imprezować). Jakoś udaje nam się jednak zasnąć, rano czeka nas wczesna pobudka :)
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 25.06.2012 08:49

Bzy, bzy... :lol: :wink:

Ale pewnie Wam nie było do śmiechu.

Chętnie popatrzę na dalsze przygody.

Pozdrawiam
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1971
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 25.06.2012 22:20

Bzy, bzy...

Ale pewnie Wam nie było do śmiechu.


w szpitalu już wiedzieliśmy, że ktoś się tym zajmie, więc odetchnąłem z ulgą, ale na początku to faktycznie niezbyt śmiesznie... :)

w sobotę rano budzimy się przed szóstą, niezbyt wyspani po całonocnych hałasach z niedalekiego namiotu. Podjeżdzamy do portu, zostawiamy samochód i ruszamy do terminala, czekając na otwarcie bramek. I pojawia się pewien problem - ponieważ nie płynęliśmy jeszcze międzynarodowym promem, pytaliśmy się dzień wcześniej w kasie czy musimy jeszcze dziś coś zrobić przed wejściem na pokład, ale powiedziano nam, że nie. A tutaj, przy bramkach, cofają nad do kasy po karty pokładowe. Do zamknięcia bramek 20 minut, kolejki do każdego okna - nie mogli tego wczoraj dać znać? :evil:

Na szczęście manewrując między okienkami udaje nam się dostać karty, więc ze spokojem patrzymy, jak do naszego Vikinga XPRS wjeżdżają samochody.

Obrazek

Pogoda nie jest zbyt zjawiskowa, wypływamy z Tallinna w lekkim deszczu.
Obrazek

Z Tallinna do Helsinek droga krótka, coś około 2,5 godziny, ale i tak jest przygoda, zwłaszcza, że na środku Bałtyku przejaśnia się i pojawia słońce :)
Obrazek

na samym statku sporo turystów takich jak my, drzemiących gdzie popadnie (również na ziemi). Większość restauracji jest zamknięta, przez jakąś godzinę (na wodach międzynarodowych) działa też "tani" sklep - tani, bo ceny sporo wyższe niż w Estonii i chyba niezbyt tańsze niż na fińskim lądzie.

Pojawiają się pierwsze fińskie wysepki.
Obrazek

I chwilę potem Suomenlina, dawna szwedzka, a potem rosyjska twierdza, wpisana na listę UNESCO.
Obrazek

Kolejne wyspy, małe i jeszcze mniejsze
Obrazek

parkujemy w helsińskim porcie obok innych promów
Obrazek

niedaleko portu jeden z symboli miasta - potężny sobór Uspieński.
Obrazek

prawosławni to nieco ponad 1% społeczeństwa, ale kościół ma statut państwowego, podobnie jak luterański.

A spod soboru widać drugi, bardziej znany symbol - lśniącą w słońcu katedrę ewangelicką na Placu Senackim.
Obrazek

Kilkaset metrów od soboru jest targowisko z bogactwem różnych smakołyków. Ceny, jak to w Skandynawii (a właściwie w państwie nordyckim, bo Finlandia tak naprawdę to nie Skandynawia), słone, ale ciężko się oprzeć i decydujemy się na jakiś makaron z grzybkami i mięsem, które okazuje się rybą (nie jadam ryb, ale tym razem musiałem przeboleć ;))
Obrazek

plac Senacki to centralny punkt miasta dla turystów. Ufundował go car Mikołaj I, a przed kościołem stoi pomnik Aleksandra II.
Obrazek

Romanowie oczywiście wykorzystywali Finlandię do swoich celów, ale przenieśli stolicę z Turku do Helsinek, reaktywowali fiński sejm i, po raz pierwszy w historii, ustanowili fiński jako język urzędowy w miejsce szwedzkiego, więc w mieście stoi kilka pomników im poświęconym.

W ogóle Helsinki to młode miasto, nie ma tutaj średniowiecznych zabytków. Architektura to mieszanka secesji, klasycyzmu, i XX-cznego modernizmu, jak gmach dworca głównego.
Obrazek

w okresie zimnej wojny Helsinki często "odgrywały" Moskwę albo Leningrad - faktycznie, w niektórych rejonach można poczuć powiew surowej północy (zwłaszcza zimą musiało to być autentyczne).

z atrakcji poza architektonicznych oryginalne sklepy z Muminkami :D Oczywiście musiałem sobie kupić koszulkę :)
Obrazek

Prom powrotny jest o 21, więc mamy ponad 11 godzin na spacery.
Obrazek

w parku miejskim oglądamy kilka koncertów, podpatrujmy uczestników biegu maratońskiego, zwiedzamy też Muzeum Wojny (jest akurat wystawa o wojnie zimowej) oraz bezpłatne muzeum miejskie.

W Helsinkach szwedzkojęzyczni obywatele to tylko 6% mieszkańców, ale stolica jest w pełni dwujęzyczna.
Obrazek

Robimy sobie też rundkę nad brzegiem, podziwiać pobliskie wysepki.
Obrazek

a to miejsce, gdzie w południe był targ - po południu nie ma już ślady, tylko widok na sobór Uspieński oraz skromny pałac prezydencki po lewej.
Obrazek

przed 21 wchodzimy z powrotem na prom (od rana zdążył zrobić 2 kursy tam i z powrotem) i przy zapadającym zmroku ruszamy w kierunku Tallinna
Obrazek
Ostatnio edytowano 26.06.2012 10:22 przez Pudelek, łącznie edytowano 1 raz
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 26.06.2012 07:15

:D

Jak myśmy płynęli do Helsinek też tak było - rano w Tallinie deszczyk a u celu piękne słońce :D . Ale nie wiózł nas wielki prom, tylko taka szybka, mała jednostka, pamiętam że rejs trwał półtorej godziny. Ale przez szyby robienie zdjęć było zupełnie bez sensu :? .

Fajne masz zdjęcia... miło powspominać :)
I zwyczaj porannego targu się nie zmienił...

Pozdrawiam
KarKoz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 759
Dołączył(a): 26.06.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) KarKoz » 26.06.2012 12:29

Ciekawa wyprawa, trzeba będzie kiedyś się wybrać.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1971
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 01.07.2012 14:46

do Tallinna wracamy około północy, auto na szczęście stoi :) z powodu święta narodowego część ulic nadal jest zamknięta, więc kluczymy po jakiś blokowiskach, aby dojechać do kempingu od drugiej strony.

W niedzielę czas na sam Tallinn, który widać z przystani jak na dłoni
Obrazek

do centrum dojeżdżamy autobusem miejskim. Samo miasto mnie zachwyciło - rzadko które przypadło mi do gustu tak bardzo jak to! Mimo, że to stolica, to jest niewielka, posiada piękną, w większości średniowieczną starówkę, długie mury miejskie z 26 (:!:) bramami i basztami, do tego wiele drewnianych domów oddających klimat dawnej rosyjskiej prowincji.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

turystów trochę jest, ale bez przesady. Tallinn, oprócz klimatów średniowiecza i wyraźnych wpływów niemieckich (bałtyccy Niemcy aż do XX wieku byli tutaj elitą kulturalną, gospodarczą i wojskową) to piękne świątynie, zarówno ewangelickie jak i prawosławne. Wśród tych drugich wyróżnia się sobór Aleksandra Newskiego, który miał to szczęście, że uniknął losu warszawskiego soboru na Placu Saskim, a też taki mu szykowano.
Obrazek

po włóczeniu się po centrum udajemy się do oddalonej o 30 minut przystani, po drodze mijając zachwycające nas uliczki pełne drewnianej lub drewniano-murowanej zabudowy
Obrazek

na przystani znajduje się Muzeum Morskie, gdzie główną atrakcją jest łódź podwodna Lembit. Niestety, trwa właśnie budowa nowego pawilonu wystawczego i łódź już tam przeniesiono, więc nie można jej zwiedzać. Turyści mogą wejść na pokład lodołamacza parowego "Suur Toell"
Obrazek

okręt ten miał, jak cała Estonia, pokręconą historię - pływał pod banderą carskiej Rosji, fińską, radziecką i, oczywiście, estońską, a zbudowano go w stoczni Stettin :lol: . Można zajrzeć do większości pomieszczeń oraz maszynowni.
Obrazek

Przy nabrzeżu stoi jeszcze kilka innych statków, ale nie wiadomo dlaczego nie można ich tego dnia zwiedzać.

Upał tego dnia jest straszny - podejrzewam, że temperatura to może z 23-25 stopni, ale w tych rejonach jeśli nie ma wiatru to człowiek czuje się jak w tropiku!

Wracamy do centrum, podziwiając m.in. to arcydzieło sztuki radzieckiej.
Obrazek

Powstało z okazji olimpiady jako Centrum Kultury i Sportu im. W. Lenina, a obecnie głównie straszy :)

Zahaczamy jeszcze o Muzeum Historyczne - ciekawie przygotowane ze wstrząsającymi eksponatami typu łyżka Lenina albo but Piotra I :D Największą furorę i tak budzi radziecka lodówka i jej zawartość ;)

Obrazek

po obiedzie u "Chińczyka" wracamy usatysfakcjonowani na kemping - plan na następny dzień to głównie przyroda :)
Ostatnio edytowano 02.07.2012 00:26 przez Pudelek, łącznie edytowano 1 raz
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 01.07.2012 19:40

Ciekawe, czy ta radziecka lodówka to niejaki "Mińsk", który swego czasu królował i w polskich domach :wink:

A koszulki z muminakami zazdraszczam bardzo :wink:

pozdrawiam
:D
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1971
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 02.07.2012 00:27

Tymona napisał(a):Ciekawe, czy ta radziecka lodówka to niejaki "Mińsk", który swego czasu królował i w polskich domach :wink:

to chyba faktycznie był "Mińsk" :D

A koszulki z muminakami zazdraszczam bardzo :wink:

to moja najdroższa koszulka w życiu, ale warto było :)

pozdrawiam
:D

również pozdrawiam :)

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Via Baltica 2011 - od Litwy do Helsinek
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone