Jedziemy w stronę Sibenika. Po kilku km zjazd z Jadranki w mało ciekawym miejscu, kierunek na N.P. Kornati i o. Murter. No dobra jedziemy. Dotarliśmy do miejscowości, której nazwy nie pamiętam a w której wjeżdża się przez nie robiący wrażenia mostek zwodzony na wyspę. Nieee no, jedziemy dalej. Lekko krętą ścieżką wspinamy się pod górę... No i dech mi zaparło jak zobaczyłem widoki rozpościerające się przed nami
Całej naszej trójce na takie widoki buźki się uśmiechały



Ja też zostałem uwieczniony


No i tu muszę powiedzieć, że z Murteru mam baaaaardzo mało zdjęć, tak mnie zauroczył swoimi uliczkami starym miastem, że zapominałem wyciągać aparat z torby
Dojechaliśmy praktycznie na samo nabrzeże i w takim miejscu zostawiliśmy samochód.

Kompletnie bezpłatnie.
Sam Murter jako miejscowość jest bardzo niewielki, a przynajmniej takie wrażenie odniosłem. Tam na targu kupiłem sobie czapkę "hrvatkę"

Od tamtej pory prawie wogóle nie rozstawałem się z tą czapeczką
Przyszedł czas na powrót. Znajomi sami zostali na campie - chcieli odpocząć

Kolejny raz sielanka

Po powrocie zjedliśmy na campie obiadek i rozpoczęliśmy z Piotrkiem debatę... Jutro wyjeżdżamy, mamy w planach jechać na Hvar, tyle rozmawialiśmy o tej górce wznoszącej się nad naszą zatoczką, hm... może by tak jednak zapiąć na nogi adidasy i poczłapać na górę
Przedzieraliśmy się przez gęste krzaki, przez gaje oliwne, tylko nie wiem czy dziko roznące czy sadzone, choć było wyraźnie widać kamienne murki, tak jakby były to ogrodzenia parceli. Szliśmy najostrożniej jak tylko można było, bo trawa tam gdzie nie było głazów była głęboka i nie było widać co kryje. W pewnym momencie ku naszemu ogromnemu zdziwieniu ukazała się droga. Na górę podchodziliśmy od strony wschodniej poszliśmy więc tą drogą w prawo tak aby podchodzić od północy, gdzie góra zdawała się łagodniejsza. No i dobrze zrobiliśmy bo idąc na "strzałkę" musielibyśmy pokonać jeszcze jeden, mniejszy szczyt, który był nie widoczny, bo zlewał się ze ścianą najwyższego szczytu. W końcu musieliśmy zejść z drogi i iść pod górę, bo zaczęła się oddalać za bardzo od szczytu. Mniej więcej na 2/3 wysokości górki zatrzymaliśmy się na chwilę i odwróciliśmy patrząc na widok jaki nam się ukazał ze zbocza. Piotrek złapał za aparat, a mnie zatkało na moment, ale krzyknąłem na niego: Idziemy dalej

Widok na Vransko Jezero i Velebit


Widok na nasz camping



Na samym szczycie stał krzyż w kopczyku z kamieni...


Na szczycie spędziliśmy kilkadziesiąt minut, przyszedł czas żeby zacząć odwrót, żeby się dziewczyny nie martwiły, że nas za długo nie ma
Na sam koniec gdy byliśmy już prawie na plaży po drugiej stronie naszej zatoczki niebo uraczyło nas takim oto widoczkiem

Wieczorem popakowalismy najpierw rzeczy, które rano już nie były potrzebne, a można było je zapakować jako pierwsze i jako schowane najgłębiej. Wszystkie pozostałe torby i pakunki zostały poskładane tak, żeby chwilę trwało ich dopakowanie i wsadzenie do samochodu...
Następnego dnia - kierunek Hvar.
c.d.n.

.png)

.png)
.png)

.png)

.png)