Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Nad Cisą, Prutem i Dunajem (HUN, ROM, MOL, SRB)

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 07.06.2017 19:44

uprzedzają kolejny odcinek - nie, przegapiłem ją, bo myślałem, że jest trochę w innym miejscu :(
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 12.06.2017 11:09

Kolejne kilkaset kilometrów będziemy podążać widokową drogą - prawie cały czas wzdłuż Dunaju i z bliską Rumunią na drugim brzegu. Szosa jest w dość dobrym stanie (pomijając remonty w kilku miejscach, gdzie w podwozie wali grys) oraz niezbyt ruchliwa.
Obrazek

Ten odcinek nazywany jest Żelazną Bramą lub Żelaznymi Wrotami. Na razie jedziemy dość nisko - po drugiej stronie Orșova i mosty po których jechaliśmy wczorajszym późnym popołudniem.
Obrazek
Obrazek

Miasto leżało kiedyś tam gdzie dziś znajduje się zatoka. Podobnie jak wiele innych zostało zalane i mieszkańcy musieli przenieść się wyżej.

W Tekiji (Текија) kiedyś funkcjonowało promowe przejście graniczne (mam je widoczne na mapie samochodowej). Dziś pozostała po nim rdzewiejąca przystań.
Obrazek

Zaczyna się najbardziej efektowny fragment Żelaznych Wrót - Cazanele Mici/Mali Kazan (Małe Kotły). Droga wznosi się do góry, rzekę otaczają wysokie skały, Dunaj się zwęża.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przed podniesieniem wody musiało wyglądać to jeszcze ładniej. Przy punkcie widokowym staje każdy samochód i trudno się dziwić.
Obrazek

Po rumuńskiej stronie współczesna cerkiew św. Anny. Przy niej sporo samochodów. Kawałek w prawo, za mostem, wykuto w skałach potężną głowę wodza Decebala, ale nie widać jej z tego miejsca.
Obrazek


Gdzieś pod nami znajduje się Tabula Traiana - rzymska tablica upamiętniająca budowę drogi w 100 n.e.. Przed zalaniem wycięto ją ze skały i przeniesiono pięćdziesiąt metrów wyżej, ale i tak jest dostępna jedynie łodzią.

Przejeżdżam tunel i zatrzymuję się ponownie. Cerkiew z innego ujęcia.
Obrazek

Szosa schodzi w dół a rzeka rozszerza się do kolejnej zatoki - wszystko to super wygląda.
Obrazek
Obrazek

Wracamy do poziomu Dunaju. Ponownie płynie on leniwie szerokim korytem. W niektórych miejscach rośnie zielony dywanik.
Obrazek
Obrazek

Co chwilę mijamy słupki graniczne. Każdy ma literkę PC (Република Србија) i datę - każdy inną. Słupek na kempingu posiadał wyryty rok 1984. Stawiano je w różnych okresach? Na pewno po podniesieniu wody przebieg granicy się zmienił, a kolejne odcinki zbiornika ograniczonego zaporami oddawano w różnych latach, ale czasem dwa słupy tuż obok siebie miały różną datę. Dziwne.
Obrazek

Kolejne zwężenie to znak, że Żelazne Wrota się kończą.
Obrazek

Rumuński rybak ;).
Obrazek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 19.06.2017 12:38

Za zakrętem pojawiają się wieże zamku Golubac, pięknie położonego nad samą rzeką.
Obrazek

Na rumuńskiej stronie znacznie mniej imponujące - ledwo widoczne - pozostałości twierdzy Św. Władysława wybudowanej w XV wieku przez Zygmunta Luksemburskiego. Z kolei z wody wystaje skała Babacai. Według legendy turecki możnowładca więził tam jedną ze swoich siedmiu żon, bo romansowała z węgierskim szlachcicem. Jej ukochany uratował ją, a Turka zabił, przed śmiercią oznajmiając, iż była żona przeszła na chrześcijaństwo. Czyli zupełnie odwrotnie niż współcześnie.
Obrazek

Zamek Golubac okazał się największym rozczarowaniem całego wyjazdu! Twierdza jest niedostępna, gdyż trwa intensywny remont albo bardziej pasowałoby określenie "odbudowa". Fragmenty świeżych ścian lśnią w słońcu, pojawiły się dachy, przebito nowy tunel, powstaje cały kompleks turystyczny. Zamknięte jeszcze parkingi można sobie wyobrazić zapełnione samochodami i autokarami.
Obrazek
Obrazek

Spóźniłem się o rok albo dwa :(. To miejsce nie będzie już tak sympatyczne jak kiedyś, na pewno pojawią się bilety wstępu, durnowate wystawy albo dmuchane place zabaw. Rozumiem, że takie zamki trzeba konserwować, jednak tutaj zdecydowanie poszli za daleko... Szykuje się kolejna tłumnie oblegana atrakcja turystyczna.

Skoro z oglądania Golubaca nici to wciskam gaz do dechy i bocznymi drogami przez zapadłe wioski pędzę z powrotem do Dunaju; z powrotem, gdyż na pewien czas oddaliliśmy się od niego. Powodem pośpiechu jest prom, który pływa co trzy godziny. Alternatywa to ponad sto kilometrów do najbliższego mostu.

Nerwówka okazała się niepotrzebna, gdyż prom rusza z pewnym opóźnieniem - załoga właśnie siedzi w knajpie i je posiłek.
Obrazek

Po konsumpcji na drewniany podest wjeżdżają cztery samochody, w tym "Austriacy" - mieszanka jugosłowiańsko-turecka. Dzieci początkowo robią zdjęcia ale szybko się nudzą, więc przechodzą do pożyteczniejszych zajęć: głośnego słuchania austriackiego rapu, malowania sobie gęby w lusterku i zabaw ze smartfonem. Jedna z dziewczyn sądzi, iż ją fotografuję, więc odwraca się z piskiem. No tak, to nie byłaby słit-focia :D.
Obrazek

Odpływamy! Za nami zostaje wioska Ram (Рам) nad którą góruje twierdza turecka z 16. stulecia.
Obrazek

Prom nie płynie samodzielnie - ciągnie go holownik z wydzierającym się silnikiem.
Obrazek
Obrazek

W tym miejscu Dunaj ma od 1 do 3 kilometrów szerokości, przeprawa zajmuje niecałe 20 minut. Z prawej strony widać rumuńskie góry.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Drugi brzeg coraz bliżej - to Wojwodina, a konkretnie serbska część Banatu. Można powiedzieć, że z Banatu wyjechaliśmy i do Banatu wróciliśmy w ciągu niecałej doby.
Obrazek

Z głównego koryta wpływamy do kanału Dunaj-Cisa-Dunaj. Powstał on już na przełomie XVIII i XIX wieku, a Serbowie tylko zmodernizowali dzieło habsburskich inżynierów.
Obrazek

Miejscowi beznamiętnie siedzą w swoich samochodach, ale dla turystów to jednak duża atrakcja :).
Obrazek
Obrazek

Zabudowania drugiej przystani robią się coraz większe. Stara Palanka (Стара Паланка), dawna osada Szwabów naddunajskich, licznie zamieszkujących Kraje Korony Św. Stefana. Nazwa palanka jest popularna w tych regionach i oznacza palisadę.
Obrazek
Obrazek

Jeszcze kilkanaście metrów i będziemy na wojwodińskim brzegu...
Obrazek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 21.06.2017 10:17

Wojwodinę uważam za najciekawszy region kulturowy Serbii - żyje w niej aż dziewiętnaście narodowości liczących co najmniej tysiąc osób. Tworzy to prawdziwy tygiel, na szczęście dość mało wybuchowy.


O ile dwujęzyczne tablice są dość powszechne, to już z większa ilością języków występują rzadziej. Bela Crkva (Бела Црква) ma też wersję rumuńską. Widać tu działalność jakiś miejscowych genetycznych patriotów.
Obrazek

Nazwa rumuńska nie dziwi, bowiem miasto znajduje się w "cyplu" - Serbia wbija się tu w terytorium rumuńskie, a kilkuset Rumunów mieszka (w jednej z pobliskich wsi stanowią nawet większość). Największą mniejszością (kilka procent) są Romowie, a obok nich Czesi. Sto lat temu połowa mieszkańców mówiła po niemiecku (Weißkirchen), ale tych wypędzono po 1945 do Rzeszy.

Turystów (w zdecydowanej większości serbskich) do miasta przyciągają Belocrkvanska jezera (Белоцркванска језера) - jest ich w sumie sześć. Otaczają je różne ośrodki, knajpy i bardziej dzikie okolice. Rozbijamy się na kempingu położonym najdalej od centrum i najspokojniejszym.
Obrazek

Minusem jest fakt, że do najbliższej knajpy mamy trochę dreptania główną drogą, na szczęście ta nie należy do zbyt ruchliwych.
Obrazek

Za polami i drzewami zielono-żółte wzgórza - góry Locvei. To znów Rumunia, otaczająca miejscowość z trzech stron: wygląda na to, że wyjeżdżając z Rumunii nigdy jej do końca nie opuściliśmy ;).
Obrazek

Dla romantyków zachód słońca nad Głównym Jeziorem wokół które skupiło się najwięcej podmiotów świadczących usługi turystyczne.
Obrazek

Dla fanów miejsc opuszczonych nieczynna plaża nad jeziorem Vračevgajskim.
Obrazek

Bela Crkva to typowe habsburskie miasteczko z jugosłowiańskimi dodatkami. Między zaniedbanymi kamienicami widać architekturę z czasów Tito. Jugosłowiańskie są także niebieskie drogowskazy (obecne serbskie mają kolor żółty). Ostatni raz widziałem takie w Kosowie.
Obrazek
Obrazek

Parkowanie na ulicach płatne - tylko smsem. I tylko od serbskiego operatora, bo z polskiego smsy mi odrzucał. Co ma zatem zrobić turysta? Parkować nielegalnie za darmo.
Obrazek

Pewnym zgrzytem skończyła się wizyta w sklepie na rogu. Wsadziłem do koszyka piwo we flaszce i przy kasie facet pyta o butelkę.
- Nie mam.
- To nie sprzedam.

Od razu przypomniałem sobie durny paradoks niektórych bałkańskich krajów (co prawda geograficzne Bałkany są dopiero kilkanaście kilometrów dalej na południe, za Dunajem, ale w tym przypadku to bałkanizm kulturowy ;)).
- A skąd mam wziąć butelkę?
- Nie ma butelki, nie sprzedam. Musi być butelka.
- Mam ją urodzić czy co? - robię się coraz bardziej poirytowany. Kasjer stroi głupie miny i tłumaczy komuś z kolejki, że ja chcę kupić piwo we flaszce bez swojej butelki!

Piwa oczywiście nie kupiłem. Nie pierwszy raz miałem takie problemy. Podczas pierwszej wizyty w Serbii (też w Wojwodinie i też w małej miejscowości) kobieta ze sklepu była zszokowana brakiem szkła, ale po konsultacjach z ekipą sprzedającą doliczyła nam kaucję. Choć nie miała pojęcia ile taka kaucja wynosi. W Macedonii kaucja wyszła drożej niż samo piwo! Czasem jednak odchodziłem od kasy z niczym tak jak tu - nie ma butelki, nie ma alkoholu!

Żeby było śmieszniej takie jaja są tylko w małych sklepach - w dużych marketach nikogo to nie dziwi. W Skopje gdy przyszedłem z własną butelką (zdobytą wcześniej) popatrzyli na mnie jak na idiotę.
- Do tego piwa nie ma kaucji!
A w sklepie w Ochrydzie była...

Ktoś może powiedzieć - takie są miejscowe przepisy, szanuj je albo kup piwo w puszce. No i wychodzi, że to wcale nie przepisy ale wymysły w niektórych placówkach, z kolei nie wszystkie browary sprzedają swoje towary w puszkach (większość piw jest w butelkach). A skąd człowiek po raz pierwszy pojawiający się w Serbii ma butelkę wziąć? Chyba przemycić przez granicę albo kupić na czarnym rynku...

Co było pierwsze - jajko czy kura? Piwo czy butelka?

Na jednym z domów wisi kilka szyldów partii politycznych - jest nawet komunistyczna (tam przynajmniej się z tym nie kryją). Widać bardzo rozpolitykowane wnętrza.
Obrazek

Za nami ostatnia noc poza EU. Wszystko co dobre szybko się kończy, choć to jeszcze nie koniec całego wyjazdu. Plan na dziś: przedostać się na Węgry! W tym celu musimy przeciąć całą Wojwodinę z południowego-wschodu na północ. Opcji jest kilka, ale tym razem wybieram głównie boczne drogi. Zazwyczaj proste i puste o całkiem niezłej nawierzchni.
Obrazek

Na horyzoncie znów widać sympatyczny zarys - to Góry Wrszackie podzielone między Serbię i Rumunię.
Obrazek

Sam Vršac (Вршац, węg. Versec, rum. Vârșeț) słynie ze swoich winobrań, jednak czasu mamy tylko tyle, aby zrobić kilka zdjęć z okien.
Obrazek

Rumuńska cerkiew prawosławna. Rumunii to 10% mieszkańców, a połowę więcej niż Węgrzy. Kilka okolicznych wiosek jest zamieszkanych przez rumuńską większość, a jedna przez węgierską.
Obrazek

W kolejnej gminie zaczyna się prawdziwa mieszanka - zdumiony widzę na rogatkach taką tablicę:
Obrazek

Jest nazwa serbska, węgierska i rumuńska. A ta druga w cyrylicy? Sądziłem początkowo, że rusińska (Rusinów mieszka w Wojwodinie kilkanaście tysięcy), ale okazała się... macedońską. W Margicie dominują Serbowie z silnymi grupami Rumunów, Cyganów i Węgrów.
Mikeee
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2377
Dołączył(a): 06.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Mikeee » 23.06.2017 22:33

Świetnie wyglądają Żelazne Wrota. Mam zamiar w tym roku tamtędy przejechać.
Niezły absurd z tym piwem w butelce :lol:

Fajnie się czyta i ogląda Twoją relację 8)

pozdrawiam,
M
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 27.06.2017 00:14

Już się zastanawiam czy w tym roku uda mi się kupić piwo w butelce czy jednak nie? :D

Pozdrowienia :)
bernidi
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 452
Dołączył(a): 23.11.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) bernidi » 29.06.2017 20:53

Pudelek napisał(a):Już się zastanawiam czy w tym roku uda mi się kupić piwo w butelce czy jednak nie? :D

Pozdrowienia :)

Co za czasy teraz nastały, dawniej zawsze padało pytanie: Z kaucją czy na miejscu? :oczko_usmiech:

Pozdrawiam Wojtek.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 30.06.2017 10:53

W Plandište, siedzibie gminy, w miejsce rumuńskiego pojawia się nazwa słowacka niczym nie różniąca się od serbskiej w alfabecie łacińskim. Może dlatego, że jest w użyciu dopiero od okresu powojennego, przedtem używano Zichyfalva i Zichydorf natomiast po serbsku Zičidorf.
Obrazek

W okresie komunistycznej Jugosławii zmieniła się struktura ludności - w miejsce Niemców osadzono tu Macedończyków i innych z różnych terenów państwa. Stąd dziś tak duży procent (1/5) osobników, którzy generalnie mieszkają kilkaset kilometrów stąd na południe.

Między drogami pola. Lasów brak. Co jakiś czas mijam traktory - powozów konnych prawie się w Serbii nie widuje, a przynajmniej nie na północy.
Obrazek

Velika Greda ma ten sam zestaw językowy co poprzednia osada.
Obrazek

Serbowie, Madziarzy i Macedończycy. Większość odwiedzanych wiosek liczy nie więcej niż tysiąc mieszkańców, więc łatwiej tutaj widać wielonarodowość.
Obrazek

Ciekawie jest w Hajdučicy. Najliczniejsi są tu Słowacy. W ogóle niedoceniani sąsiedzi Polski to trzecia grupa w Wojwodinie po Węgrach. Czechów jest znacznie mniej, dominują tylko w jednej wiosce w pobliżu Beli (?) Crkvi. Nazwa słowacka od serbskiej różni się tylko jedną literką i powinna być przedostatnia, a jest ostatnia. Ciekawe dlaczego?
Obrazek

Jak się domyślam większości turystów czy czytających ten tekst g...o to obchodzi, ale ja zawsze lubiłem zastanawiać się nad takimi pozornie nieistotnymi rzeczami :D.

Boka (Бока) ma tylko nazwę serbską. Mimo, że trzecią część obywateli stanowią Węgrzy. Co prawda po węgiersku wioska nazywa się Bóka, ale przecież wcześniej wpisywano nazwy identyczne w rożnych językach. Gdzie tu logika? Aha, są tu także Chorwaci. I nie pozabijali się między sobą w latach 90. ubiegłego stulecia?
Obrazek

W Boce fotografuję sobie cerkiew. Typowa klasycystyczna dla krajów koronnych państwa Habsburgów.
Obrazek

Gdzieś po drodze widzę drogowskaz do granicy i na Timișoarę. Znów ta Rumunia ;). Serbska nazwa pochodzi jednak od węgierskiej (Temesvár) i brzmi Temišvar.
Obrazek

Wreszcie dojeżdżamy do największego miasta serbskiego Banatu - Zrenjanina. I znów głowię się nad tymi nazwami...
Obrazek

Wersja serbska w cyrylicy i łacinie. Węgierska. Macedończycy chyba aż tu nie dotarli. Zreňanin to po słowacku. A Zrenianin? Po rumuńsku. Prawda, że jasne? Hmm, nie do końca. Pierwotna serbska nazwa to Veliki Bečkerek (Велики Бечкерек), podobnie jak w innych językach używanych przez dawnych mieszkańców (węg. Nagybecskerek, niem. Großbetschkerek, rum. Becicherecu Mare). Musiała nie być odpowiednio dobra, gdyż w 1946 roku zmieniono ją na obecną od nazwiska Žarko Zrenjanina, komunistycznego partyzanta. Węgrom pozwolono zachować niezmienioną nazwę, Rumunom nie..

Robimy tutaj większe zakupy w hipermarkecie. Piwo kupuję w butelce bez żadnych problemów.
Obrazek

Boczne szosy się kończą, jakąś rezerwową dziurawą i pełną fruwającego piachu drogą dojeżdżamy do autostrady.
Obrazek

Dociskam pedał gazu tylko po to, aby po krótkim czasie zatrzymać się w korku przed punktem poboru opłat. Pół godziny z głowy!
Obrazek

Ogólnie to autostradą jedzie się mniej przyjemnie niż zadupiami. Powodem są setki, tysiące samochodów "Niemców" i "Austriaków" wracających do swoich domów. Agresywni, nierzadko chamscy, z rozbuchanym ego. Mieszkańcy półwyspu Bałkańskiego jeżdżą często dziko, ale zachowań czysto złośliwych obserwuję tam bardzo mało. A teraz pojawia się Europa...

Znam już to z poprzednich lat i wiem, że nawet nie ma sensu zatrzymywać się za potrzebą na stacjach benzynowych. Gigantyczne kolejki, kible zasyfione, wszędzie woda lub inne ciecze... czy oni w ogóle potrafią z nich po ludzku korzystać? Nawet w tojkach umieszczonych na bocznych parkingach człowiek nie ma spokoju, bo nagle ktoś zaczyna się do nich gwałtownie dobijać. Ostatecznie załatwiam tą sprawę na skraju asfaltu i zwisa mi to, że kilkanaście metrów dalej śniadzi chłopcy walą przed samochodami pokłony.

Granicę z Węgrami
chcę przekroczyć na bocznym przejściu. Kiedyś wiedzieli o nich tylko zainteresowani, teraz już na autobanie są znaki informujące, w związku z czym wielokrotnie zwiększył się tam ruch.

W Hajdukovie (to już nie Banat, a północna Wojwodina, blisko Węgier) z napisami na tablicach jest prościej. Oprócz Serbów mieszkają tu tylko Węgrzy (prawie 90%), Buniewcy, Chorwaci, Jugosłowianie, Albańczycy i pojedynczy przedstawiciele 6 innych nacji. Wioskę dalej Madziarzy stanowią już niemal 95% mieszkańców. To wygląda jak Sudetenland w Czechosłowacji w okresie międzywojennym.
Obrazek

Na polach z daleka widać płot. Jeszcze półtora roku temu go nie było.
Obrazek

Przejściem Bački Vinogradi - Ásotthalom wjeżdżałem kiedyś do Serbii. W deszczu, w sznurze aut, nie wiedząc czy zdążę (jest czynne do 19-tej). Dziś nie pada, pogoda słoneczna a sznur znacznie większy, bo zaczyna się przy ostatnich domach serbskiej wioski! Masakra! Gorączkowa burza mózgów co robić... jechać na inne? Jeśli w tym najmłodszym i najmniej znanym punkcie przekraczania granicy jest taka kolejka, to co będzie gdzie indziej?
Obrazek
Sol-Wagon
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1957
Dołączył(a): 21.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) Sol-Wagon » 01.07.2017 10:19

Pudelek napisał(a):Jak się domyślam większości turystów czy czytających ten tekst g...o to obchodzi, ale ja zawsze lubiłem zastanawiać się nad takimi pozornie nieistotnymi rzeczami :D.

jak dla mnie rewelacja...dzięki Ci za takie opisy...:)
najbardziej "dziwi" fakt mieszkania Albańczyków / Macedończyków...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 01.07.2017 10:25

to było wówczas jedno państwo, więc podejrzewam, że traktowali to w sposób podobny jak np. w Polsce ludzie przenosili się z mazowieckiej wsi na Śląsk za robotą. No chyba, że władze robiły to w sposób przymusowy, ale nie słyszałem, aby w Jugosławii były takie sytuacje. Na pewno przenosiny z Macedonii (a już z Kosowa na 100%) mogły być awansem i szansą na lepsze życie - z górzystych i słabo wydajnych rolniczo terenów do spichlerza SFR... :)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 05.07.2017 13:54

Niebieskie tablice z gwiazdkami są coraz bliżej... ale wjazd do ziemi obiecanej przypomina bramę Konzentrationslager.
Obrazek
Obrazek

Podziękujmy pani Merkel, ale także władzom Serbii, które przepuszczały wszystkich migrantów jak leci i były jeszcze tak uprzejmie, że podwoziły ich autobusami pod same przejścia! Nie dziwię się zatem, iż Węgrzy w akcie desperacji część z punktów przekraczania granicy czasowo zamknęli.

A słynny płot leży w całości po węgierskiej stronie, więc nie rozwiązuje wszystkich problemów - złapany na nim "Syryjczyk z Aleppo" i tak może prosić o azyl, bo jest już na unijnej ziemi.
Obrazek

Przód samochodu stoi na Węgrzech, tył jeszcze w Serbii ;)
Obrazek

Przekroczenie granicy zajęło nam godzinę. To i tak sukces w porównaniu z Mołdawią, ale jednak trochę czasu poszło się walić.

Zastanawiam się którędy jechać teraz nad Balaton - wybieram opcję autostradową. Pod Segedynem kupuję winietkę (jadąc na południe poruszałem się bocznymi drogami, więc jej nie potrzebowałem).

Autostrada w kierunku stolicy początkowo jest pustawa. Im bliżej Budapesztu tym robi się ciaśniej, a na zjeździe na obwodnicę już standardowy korek! Sama obwodnica chyba nadal niedokończona miejscami, ruch bardzo duży.
Obrazek

W największą kupę wpadamy na M7 w kierunku węgierskiego morza - poruszamy się stylem: 200 metrów do przodu, postój na kilka minut. I tak przez kolejne kilometry. Sznur aut ogromny. Stwierdzam, że jestem idiotą - Węgrzy mają jutro święto, więc pewno pół kraju ciągnie nad Balaton, a ja postanowiłem zabrać się z nimi najbardziej popularną trasą!

Zdesperowany zjeżdżam na drogę równoległą, gdzie jedzie się znacznie sprawniej. Na autobanę wracam dopiero w okolicach Szekesfehervar, tam jest już luźniej. Do naszego stałego miejsca kończącego wyjazdy - Balatonföldvár - docieramy przed 20-tą. Robimy jeszcze zakupy, bo jutro wszystkie sklepy zamknięte. Ludzie wpadli w szał, kolejka jak za komuny po cukier, półki wyczyszczone.

Facet z kempingu mówi nam, iż niedawno przeszła nad okolicą mocna ulewa, a miedzy namiotami płynął strumień. Rozbijamy się więc nieco wyżej, aby czasem nie popłynąć. Na szczęście noc jest bezdeszczowa, a kolejny dzień słoneczny i ciepły. Możemy więc wykorzystać go na typowe lenistwo i kąpiele w Balatonie.
Obrazek

Na kempingu rosną kasztany jadalne. To stąd wzięła się jego nazwa (Dios) - od kasztana.
Obrazek

Niedaleko nas wybudowano wieżę widokową - dwa lata temu jeszcze jej nie było. Ta część miasteczka położona jest dość wysoko nad wodą i była raczej mijana przez turystów, a teraz wyraźnie się to zmieniło; do wieży ciągną tłumy.
Obrazek

Niestety spóźniam się kilka minut i słońce przykrywają chmury :(. Nie ma więc klasycznego zachodu słońca ale i tak jest ładnie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Z okazji święta narodowego w centrum odbywa się festyn - grają zespoły rozmaite, można kupić jedzenie, napić się piwa (również rzemieślniczego). Wszystko to nad samym jeziorem.
Obrazek
Obrazek

Ehh, autodrom, wspomnienia z dzieciństwa i nie tylko :).
Obrazek
Sol-Wagon
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1957
Dołączył(a): 21.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) Sol-Wagon » 05.07.2017 20:57

Pudelek napisał(a):Stwierdzam, że jestem idiotą - Węgrzy mają jutro święto, więc pewno pół kraju ciągnie nad Balaton, a ja postanowiłem zabrać się z nimi najbardziej popularną trasą!
Zdesperowany zjeżdżam na drogę równoległą, gdzie jedzie się znacznie sprawniej.

zapewniam Cię, że wykazałeś się właśnie inteligencją...
stado "baranów" było u siebie, zna drogi, a "ciągnie" jeden za drugim bezmyślnie w korku...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 05.07.2017 23:57

No tak, pod tym względem można byłoby to uznać za przebłysk rozumu ;) Natomiast ja mogłem po prostu jechać po staremu: do pewnego odcinka autostradą a potem bocznymi drogami przez środek kraju prosto nad Balaton. Zmylił mnie bardzo słaby ruch na południu Węgier na autobanach oraz fakt, że te drogi "interioru" były często w dość kiepskim stanie, przez co jechało się długo i męcząco. No ale takich jaj nie przewidziałem ;)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 11.07.2017 17:27

Pora na ostatni odcinek:

W niedzielę zgodnie z naszą kilkuletnią już tradycją pogoda siada. Jest wietrznie i zimno, mimo to uskuteczniamy poranną kąpiel w Balatonie. To też tradycja, że niezależnie od warunków trzeba się wykąpać na koniec.
Obrazek

Jeszcze w tak zimnych wodach się tu nie kąpałem! Po powrocie do domu musiałem to trochę odchorować ;)

Otwarta pozostaje kwestia jaką trasą wracać na Śląsk? Decyduję się na opcję najdroższą - skorzystać z promu. W Szántód znajduje się przystań promowa w najwęższym miejscu Balatonu. Do położonego po drugiej stronie Tihany pływałem już kilkukrotnie, ale zawsze na nogach.
Obrazek

Prom nie jest taki swojski jak w Serbii, Węgrzy też są bardziej zachłanni i kasują nie tylko za wóz ale i za każdego pasażera. Pakujemy się na pokład jako ostatnie auto.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ruch jest tu spory, w ciągu około 8 minut (tyle zajmuje przeprawa) mijamy co najmniej trzy promy płynące z przeciwka.
Obrazek
Obrazek

Ziemi na horyzoncie nie widać - zatem stwierdzenie węgierskie morze nie jest bezpodstawne!
Obrazek

Przez Tihany na północnym brzegu przejeżdżamy bez zatrzymywania - tam turystów zatrzęsienie, a że już je kiedyś zwiedziliśmy to nie ma sensu płacić za parking. Miejscowość słynie m.in. ze sklepów z papryką, jeden z nich jest tak znany, że trafił na okładkę przewodnika.
Obrazek

Chcielibyśmy zrobić jakieś większe zakupy do domu... niedawno Orban zniósł obowiązujący przez rok zakaz handlu w niedzielę, więc wszystkie mijane sklepy są tak pełne kupujących, że nie można znaleźć wolnych miejsc parkingowych! Udaje nam się stanąć dopiero dalej od Balatonu, w Veszprém.

Pogoda psuje się coraz bardziej. Gdy zatrzymujemy się w Zirc czuć, że temperatura spada, a wiatr się wzmaga. Zebraliśmy się z kempingu w odpowiednim momencie.

Zirc słynie ze swojego opactwa cystersów założonego w XII wieku oraz jednego z najpiękniejszych w Węgrzech arboretum.
Obrazek

Obecne budynki są barokowe i klasycystyczne, starsze zostały zniszczone przez Turków.
Obrazek

Na tyłach można oglądać pozostałości po pierwotnym kościele...
Obrazek

...oraz zajrzeć do krypty, gdzie spoczywają mnisi.
Obrazek

Obok murów dziwne bloki, które przypominają przebudowane zabudowania folwarczne.
Obrazek

W dalszej drodze zatrzymujemy się tylko tam, gdzie coś ciekawego wpadnie mi w oczy (z Zirc w sumie było tak samo).

Klasztor benedyktyński Pannonhalma fotografuję z daleka - wpisany na listę UNESCO obiekt oglądaliśmy z bliska sześć lat temu.
Obrazek

Chmurzy się coraz bardziej.
Obrazek

Nyúl, wioska niedaleko Győr, postawiła na pomniki. Jest więc drewniany łączący powstanie węgierskie oraz przybycie Madziarów do Panonii.
Obrazek

Pomnik rozczłonkowania kraju w Trianon. Węgrzy chyba nigdy nie pozbędą się tej traumy.
Obrazek

Dwustronny poświęcony poległym - z I i II wojny światowej.
Obrazek
Obrazek

Drugowojenny bardziej przemawia do wyobraźni - prosto trójkami honvedzi szli na cmentarz.
Obrazek

Przy murze umieszczono jeszcze popiersie zafuczałego św. Stefana.
Obrazek

Na obrzeżach Győr (Raab) na łące wznosi się starszy pomnik z 1897 roku - w trzech językach upamiętnia poległych z obu stron w bitwie o z 1809 roku, kiedy to wojska napoleońskie pokonały tu armię Habsburgów. Jej wynik przyczynił się do zwycięstwa Napoleona pod Wagram i w efekcie w całej wojnie.
Obrazek

I już kompletnie na koniec Mosonmagyaróvár (Wieselburg-Ungarisch Altenburg) niedaleko granicy ze Słowacją. Miejscowość nadaje się do dokładniejszego zwiedzenia, tym razem ograniczam się tylko do zerknięcia w kierunku zamku, stojącego w miejscu dawnego rzymskiego obozu.
Obrazek

Obok pomnik Hungarii z 1938 roku z elementami upamiętniającymi poległych z 13 regimentu honvedów, którego główna siedziba mieściła się w Pozsony (Bratysławie).
Obrazek
Obrazek

Przez Słowacje przejazd bez historii. Pod dom przyjeżdżamy wieczorem, na liczniku 4167 kilometrów. Kolejna wakacyjna przygoda została zakończona.

-----
I tym samym kończę swoją opowieść, dziękuję czytającym i komentującym :) A kolejny wyjazd się zbliża :)
Poprzednia strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe

cron
Nad Cisą, Prutem i Dunajem (HUN, ROM, MOL, SRB) - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone