napisał(a) Łukasz789 » 12.02.2020 13:41
To ja mam takie ,,szczęście" ,że wszystkie wypadki z motocyklami bezapelacyjnie są z ich winy. Choć zawsze mnie ojciec wpaja ,ze wina jest zawsze po dwóch stronach. Pierwszy wypadek miałem z hersztem jakiegoś gangu motocyklowego. Odwrócił się do tego czy jadą za nim jego ludzie , podniósł przednie koło i wpadł mnie do samochodu przez szybę. Szczerze przez kilka lat bałem się zemsty z ich strony bo taką zapowiedzieli. Drugi raz wyjechał z bocznej uliczki z taką prędkością, że cud ,że nic mu sienie stało bo moje auto było do kasacji. Trzeci ,motocyklista był : kompletnie pijany (cud ,ze utrzymał się na motorze ), bez prawa jazdy i bez zarejestrowanego i ubezpieczonego motocykla .Pomimo ,ze tym razem nie ścigacz a cross , jednak przebieg był bardzo podobny jak w pierwszym przypadku dodał gazu i wjechał na mój pas wpadając mnie do wnętrza auta.