Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.
R. Kapuściński
Nieuleczalnie zakochani w Hvarze,
pijani zapachem lawendy, rozmarynu i innych ziół wszelakich,
zatraceni w błękicie rajskich zatoczek,
oczarowani kamiennymi labiryntami klimatycznych miasteczek,
musieliśmy TU wrócić.
Ogarnięci szaleństwem ślubno-weselnym, w kilkadziesiąt godzin po ślubie, bogatsi o tysiące pięknych przeżyć i wspomnień, zapakowaliśmy siebie, ukochane maleńkie cztery łapy oraz dziesiątki mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy i wyruszyliśmy. W lawendową podróż poślubną (20.08. – 1.09.2013).



Drodzy Czytelnicy,
Drogie Czytelniczki,
Hvar jest jednym z tych miejsc, którym na forum poświęcono wiele uwagi, obfotografowano i opisano chyba wszystko, co się dało – niemniej tę relację dedykuję Tym, którzy tak, jak ja pomimo istnienia tylu hvarskich relacji, z utęsknieniem wypatrują następnych, by choć na chwilę ponownie przenieść się TAM.
D R O G O W S K A Z Y
... żeby poszukiwania Croforumowiczkom/om ułatwić.








