napisał(a) Krzychooo » 01.02.2012 19:48
Po powrocie do apartmanu wcinamy na tarasie hmm... obiadokolację. Polecam sprzedawane w sklepie mięsnym w Jelsie ćevapčići (kotleciki mielone) czy ražnjići (szaszłyki). Gotowe, wystarczy wrzucić na grill. W porównaniu z cenami polskimi dość drogo, ale na pewno sporo taniej niż w restauracjach. Moim zdaniem warto.
Wieczorem wybraliśmy się jeszcze na spacer do centrum Jelsy i wdrapaliśmy się na wzgórze Račić, na którym stoi XVI-wieczny kościół Gospe od Zdravlja (Pani od Zdrowia) - patronki Jelsy i sąsiednich wiosek. Po drodze liczne apartmany, przy których w ogrodach siedzą turyści popijający winko. Z centrum Jelsy to kawałeczek, ale pamiętam, że po ciemku trochę błądziliśmy. Kościół jest oświetlony, ale wdrapując się na wzgórze go nie widać. W końcu jednak trafiliśmy.
Nocny widok na Jelsę taki sobie. Miasteczko nie jest zbyt mocno oświetlone. Z kościoła akurat wychodzili jakaś grupa pielgrzymów, potem widzieliśmy ich na nabrzeżu, kiedy wsiadali na łodzie.
A potem znowu wchodzimy w nieźle już znaną plątaninę wąskich uliczek...
...i docieramy do głównego placu, przy którym stoją restauracje, knajpy i sklepy z pamiątkami.
Podobno okazja czyni złodzieja. Hmm, chyba jednak nie zawsze. Kiedy siedzieliśmy w ogródku przy knajpce, wysiadła w całym mieście elektryczność. Egipskie ciemności. Poruszenie wśród turystów i całkowity spokój kelnerów. Chyba zdarza się to częściej. Okazja więc była, można było uciec bez uregulowania rachunku, ale z tej opcji nie skorzystaliśmy

.
Wracamy do Vitarnji w niemal całkowitych ciemnościach, których nie są w stanie rozproszyć ani miliardy gwiazd z świetnie widoczną Drogą Mleczną, ani odległe światła Makarskiej.
Ostatnio edytowano 04.09.2014 15:30 przez
Krzychooo, łącznie edytowano 1 raz