Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Bałkańska pętla

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Roxi
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5097
Dołączył(a): 06.11.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Roxi » 28.11.2010 12:51

Po wczorajszym zareklamowaniu tej relacji przez maslinkę podczas lania wosku do miski ;) , nie mogłam tutaj nie zajrzeć... i rzeczywiście super tekst, takiego podejścia do Chorwacji jeszcze nie było :)
A i pierwsze zdjęcie zachęca do następnych odwiedzin :)
Dromader
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 790
Dołączył(a): 27.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Dromader » 28.11.2010 14:33

"A momenty były?" :lol:

Początek super. Czekam na cd.
Krzychooo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2911
Dołączył(a): 19.04.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krzychooo » 28.11.2010 18:10

Serdecznie dziękuję za miłe słowa. Proszę się nie przyzwyczajać do zastosowanej powyżej poetyki! W końcu ile romantyzmu może być w psującym się - z powodu awarii wtyczki samochodowej lodówki - mięsie? Ile poezji w mordowaniu żmii łopatą? No cóż, każdy związek bywa osaczany przez codzienność, kiedy "między nami wykipi mleko" albo "przeciąg trzaska złudzeniami". Banały, np. "W życiu piękne są tylko chwile", mają to do siebie, że są przerażająco prawdziwe. Ale do rzeczy.

To moja pierwsza relacja. Pewnie niezbyt odkrywcza, wszak sporo ich tutaj było, także z miejsc, które w tym roku odwiedziłem. Decyduję się jednak pisać z dwóch powodów. Po pierwsze, w ten sposób funduję sobie samemu antidotum na późnolistopadową breję, taką antydepresyjną kurację w porze roku, w której zawsze jest "psychicznie trudniej". Po drugie, spłacam tym samym dług wdzięczności tym, których relacje niemal co wieczór przeglądałem - zarówno przed moją pierwszą wizytą w Chorwacji, jak i teraz.

2010. W tym roku zamierzam pojechać na sam kraniec Dalmacji. Już w zimie przeglądam forum współcierpiących i współuzależnionych oraz odwiedzam liczne strony oferujące zakwaterowanie. Wcześniej zachęcam znajomych do wyjazdu, ale chyba nie jestem zbyt przekonujący, bo większość nadal śmiga nad Bałtyk... No nic: "Każda potwora znajdzie swego amatora". Wielu amatorów. Zbyt wielu. Pewnie to znacie: "Ludzie! Jedzcie gów...! Miliardy much nie mogą się mylić!" - przepraszam za dosadność i uszczypliwość, ale gdyby pozbawić mnie złośliwości, nic by mi nie zostało ;)

Sytuacja początkowa: mamy jechać w sześcioro, trzy pary, póki co (przy obecnym stanie wiedzy) bezdzietne. Dlaczego szukam zakwaterowania, a nie jadę w ciemno? No cóż, to ja najbardziej naciskam na wyjazd nad Adriatyk, tłumiąc w zarodku wszelkie przejawy buntu. "A może lastminyt do Turcji czy Egiptu?" - nieroztropnie pytają co jakiś czas heretycy. Nie! Nie mam nic przeciwko Hiszpanii, Krymowi czy Egiptowi, o ile będą OPRÓCZ, a nie ZAMIAST Chorwacji. Rozumiecie więc, że spoczywa na mnie wielka odpowiedzialność: znajomi mają się w Chorwacji zakochać, by już dożywotnio jeździć ze mną nad Adriatyk. Stąd te kwatery. Zobaczą w sieci zdjęcia z tarasu, pomlaskają i po sprawie.

Termin ustalony: 22 lipca, urlop zaklepany, samoloty zarezerwowane (dla znajomych z Irlandii). Parę zapytań nawet wysłałem, kiedy nagle jedna para się wycofuje. Kupują mieszkanie, więc urlop muszą spożytkować na ganianie po notariuszach, sądach i agencjach. A więc czworo. Ja, Ewelina, Adam i Agnieszka. No nic, ma to nawet plusy, wystarczy jeden samochód. Niestety, dziewczynę kolegi w przeszłości brutalnie skrzywdzono, wysyłając do Chorwacji na zorganizowaną objazdówkę autokarem. Podobno wszędzie była, wszystko widziała, wszystko wie... W związku z tym do samego końca przyprawia mnie o palpitację serca, wysyłając co jakiś czas złowrogie, bolesne komunikaty: "Widziałam reklamę taniej wycieczki do Italii", "O, jaki fajny last minute do Turcji" (Agnieszko! Litości!). Wreszcie odpuściła... Uff, jedziemy! Tylko dokąd? Decyzja należy do mnie, reszta się dostosuje: "Jak coś nie wyjdzie, będzie na ciebie". Aha. Dobrze wiedzieć. Rozważam Brac, Riwierę Makarską i Peljesac (to dzięki Wam, szanowni Autorzy fotorelacji). Wszędzie pięknie, cholera. No nic, w końcu jedziemy bez konkretnego celu albo inaczej: z kilkoma konkretnymi celami. Pogadamy w samochodzie, przecież będzie sporo czasu...

Wrzucam parę fotek dokumentujących naszą pierwszą randkę ;)

2.1.jpg


2.2.jpg


2.3.jpg


2.4.jpg
Ostatnio edytowano 03.09.2014 22:36 przez Krzychooo, łącznie edytowano 1 raz
mkm
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5455
Dołączył(a): 12.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) mkm » 28.11.2010 18:49

Pierwsza randka pod Velebitem zaliczona ... Lukovo to bezbłędny wybór . Czekamy na następne :D
Magduś
Turysta
Avatar użytkownika
Posty: 14
Dołączył(a): 18.10.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Magduś » 28.11.2010 22:32

Wstęp rewelacyjny :D Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, bo ja też wpadłam jak śliwka w dalmatyński kompot :wink:
mkm
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5455
Dołączył(a): 12.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) mkm » 28.11.2010 22:52

No to troszeczkę dalmatyńskiego kompotu na dobranoc :wink:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 29.11.2010 08:33

Fajnie piszesz ,zostawiam swój ślad żeby nie zapomnieć o tej relacji
:) :) :)
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108084
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 29.11.2010 09:58

To ja tez zostawię ślad zgodnie z tytułem

"Dalmacijo more moje / jedna duša a nas dvoje..."
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 29.11.2010 10:38

Krzychooo napisał(a): "W życiu piękne są tylko chwile", mają to do siebie, że są przerażająco prawdziwe. Ale do rzeczy.

To moja pierwsza relacja. Pewnie niezbyt odkrywcza, wszak sporo ich tutaj było, także z miejsc, które w tym roku odwiedziłem. Decyduję się jednak pisać z dwóch powodów. Po pierwsze, w ten sposób funduję sobie samemu antidotum na późnolistopadową breję, taką antydepresyjną kurację w porze roku, w której zawsze jest "psychicznie trudniej".



Twoja terapia Krzychu8O bardzo mi pomaga :wink: :lol: :lol:

Proszę o więcej :lol:

Pozdrawiam
Krzychooo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2911
Dołączył(a): 19.04.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krzychooo » 29.11.2010 23:35

Podróż

Czyim samochodem pojedziemy? Kto poprowadzi? Tylko wbrew pozorom to błaha kwestia. Lubię prowadzić, auto mam dość szybkie, nie najgorzej też ze spalaniem, powinienem więc chętnie się zdecydować. Istnieje jednak poważny kontrargument, a nawet dwa. Domace vino i Karlovacko ;) W czasie wycieczek z tych kontrargumentów nie będę mógł korzystać, a i w przeddzień trzeba będzie uważać... Cóż, jednak poprowadzę, przynajmniej trochę zaoszczędzę (tak pomyślałem, zapominając, że za 0,25l soku zapłacę w konobie prawie tyle co za Karlovacko :( ).

2.5.jpg

Dlaczego krzywa linia horyzontu? Widocznie za bardzo skoncentrowałem się na złocistym kontrargumencie ;)

Na początek niezbędna gra wstępna. Przegląd samochodu - płyny, klocki, zawieszenie (parę stów), opróżnienie bagażnika z miliona-rzeczy-które-zazwyczaj-wożę-w-aucie-z-myślą-że-mogą-się-przydać (parę godzin); wyrobienie karty EKUZ (parę godzin), wykupienie assistance na 14 dni w Warcie i ubezpieczenia NNW (parę dych). No i świadomość, że za kilkadziesiąt godzin znów zobaczę Adriatyk (bezcenne).

Nie korzystam z GPS, więc jeszcze tylko dłuższa chwila z googlemap, wydrukowanie tras przejazdu przez niektóre miasta słowackie czy węgierskie oraz dojazdów w interesujące zakątki Chorwacji i... ruszamy!

Tym razem przyjmujemy inną strategię. Znajdujemy kompromis pomiędzy dojazdem dwudniowym (z noclegiem po drodze) i jednodniowym (czy raczej jednonocnym), wybierając hmm... półtoradniowy. Planujemy jechać w dzień, po południu odpocząć nad Balatonem i potem nocą pokonać resztę trasy. Wyjeżdżamy spod Krakowa wcześnie rano, kierujemy się na Chyżne, potem tuż za przejściem granicznym zakup miesięcznej winiety (10E) - należy ją nakleić na przednią szybę.
Ostatnio edytowano 03.09.2014 22:37 przez Krzychooo, łącznie edytowano 1 raz
smoki
Cromaniak
Posty: 619
Dołączył(a): 31.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) smoki » 29.11.2010 23:52

Ooooo! Pisz pisz jak najwięcej. :D
Już wiemy kto przez jakiś czas będzie naszym uzrdawiaczem :hearts: cromaniackich dusz. :lol: :D
Krzychooo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2911
Dołączył(a): 19.04.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krzychooo » 29.11.2010 23:53

Słowacja

Jedziemy cały czas drogą nr E77, przecinając Słowację niemal po prostej z północy na południe.

2.6.jpg


Moim zdaniem to lepszy wariant niż podróż autostradą na Bratysławę. Jako że naczytałem się na przeróżnych forach o słowackiej policji urządzającej obławy na polskich kierowców, o fotoradarach ukrytych w skodach na poboczach dróg, jadę zgodnie z przepisami. Oj, na początku niełatwo się przestawić... 50km/h? Przecież żeby poruszać się z taką prędkością, muszę jechać na trójce! Na szczęście Słowacja to kraj o całkowicie odmiennej zabudowie niż Polska, w której teren zabudowany ciągnie się nieraz dziesiątkami kilometrów. Tu jest inaczej. Miejscowość (uwaga: każdy znak informujący o początku miejscowości oznacza wjazd na teren zabudowany), potem kilka-kilkanaście kilometrów przerwy, znowu miejscowość. Po pewnym czasie taka jazda zaczyna... sprawiać przyjemność. Jest czas, by popatrzeć na mijane góry, czas na swobodną rozmowę czy łyk kawy z termosu. Pogoda cudna, piękne widoki, sporo zamków widocznych z drogi.

2.7.jpg

Kiepska jakość, bo z auta


W Bańskiej Bystrzycy pierwszy postój przy Tesco, gdzie zaopatrujemy się w zapas Złotych Bażantów (litrowe plastikowe butelki po 1E). Przejazd przez Słowację tą trasą to zaledwie 200km, około 3 godzin bezustannej jazdy.
Ostatnio edytowano 03.09.2014 22:40 przez Krzychooo, łącznie edytowano 2 razy
Krzychooo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2911
Dołączył(a): 19.04.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krzychooo » 30.11.2010 00:29

Węgry

Do krainy winem i gulaszem płynącej wjeżdżamy koło południa. Za przejściem zakup winietki "tygodniowej", ważnej... 10 dni (czy na naszych autostradach też będą takie promocje?). Koszt 2550 forintów, czyli około 40 zł, można było płacić w euro. No i śmigamy na Budapeszt.

Gdybym miał przyznać któremuś ze zwiedzanych miast palmę pierwszeństwa, kandydaturę Budapesztu należałoby poważnie rozważyć. Przy czym zaznaczam, że trudno porównywać to duże miasto z dalmackimi miasteczkami. Nie ta kategoria wagowa. Pierwszy raz tam byłem podczas poprzedniej wyprawy do adriatyckiej księżniczki - w drodze do Dalmacji spontanicznie zwiedziliśmy późnym wieczorem Wzgórze Zamkowe, z cudnym widokiem na oświetlone mosty, Dunaj i Parlament. A potem - zgubiłem się, co raczyłem powtórzyć w drodze powrotnej. To dwukrotne nocne kluczenie po jednokierunkowych (z zakazem skrętu w lewo) uliczkach Pesztu zaowocowało niezłą dawką stresu, ale i uczuciem niedosytu, który zaspokoiłem rok później w czasie weekendu czerwcowego. Generalnie: polecam! Tym bardziej że z południa Polski to zaledwie kawałeczek. Ale do rzeczy.

Tym razem rezygnujemy ze zwiedzania stolicy Węgier, wszak gdzieś tam czeka "największe błotne jezioro Europy". Brzmi zachęcająco, nieprawdaż? :wink: Jest upalnie, w Budapeszcie termometr wskazywał 39st.C! Wygodną autostradą kierujemy się nad Balaton, konkretnie do miejscowości Balatonfenyves. Dlaczego tam? Ano polecał ją wujek Google. Poza tym stamtąd jest już niedaleko do granicy. Plan jest taki, by spędzić tam kilka godzin: popływać, poleżeć, coś zeżreć, może chwilkę się zdrzemnąć. W końcu 700km już za nami.

2.8.jpg
Ostatnio edytowano 03.09.2014 22:41 przez Krzychooo, łącznie edytowano 1 raz
Krzychooo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2911
Dołączył(a): 19.04.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krzychooo » 30.11.2010 01:08

Balaton

Kiedy wyposzczony żołnierz czy więzień poznaje jakąkolwiek przedstawicielkę płci przeciwnej (kluczowe słowo to "jakąkolwiek"), wydaje mu się, że oto przed nim staje (nomen omen ;) ) Afrodyta. Nawet jeśli to bezzębny transwestyta. Jednak po zaspokojeniu długo uśpionych żądz przychodzi bolesne otrzeźwienie, zwłaszcza jeśli w zasięgu pojawi się inna przedstawicielka płci pięknej (tym razem z akcentem na "pięknej"). Tak to chyba z Balatonem, zwłaszcza w zestawieniu z Chorwacją. Na początku pomyślałem, że nawet tutaj ładnie. Zadbane nabrzeże, trawiaste plaże, ciepła woda, a po drugiej stronie góra przypominająca kształtem Szczeliniec Wielki.

Niestety, z każdą chwilą na brunatnym obliczu "węgierskiego morza" pojawiało się coraz więcej zmarszczek. Jest bardzo płytko - można wybrać się na kilkusetmetrowy spacer w kierunku środka jeziora, nie mocząc nawet - to do Pań :) - góry od bikini. Wygląda to dość zabawnie, kiedy w naprawdę dużej odległości od plaży widać stojących ludzi (patrz zdjęcie). Dno mięciutkie i nie ma ryzyka nadepnięcia na jeżowca, ale z powodu błotnistego dna woda jest bardzo mętna. Okulary czy maska do nurkowania przydają się tutaj jak peleryna na Saharze.

2.9.jpg

Ach, ten lazur wody ;)

2.10.jpg


Ładny zachód słońca przypomina, że pora się zwijać. Wcześniej trzeba coś zjeść, tym bardziej że węgierska kuchnia jest bardzo smaczna. Widzieliście kiedyś jakiś film przyrodniczy przedstawiający iskające się stado małp? Tak właśnie wyglądaliśmy - a wraz z nami spora grupa niemieckojęzycznych turystów - podczas kolacji na świeżym powietrzu. Ręka, noga, czoło, noga, ręka, czoło, nos. Bzzzzzzzzz. Tak. Komary. Zarządzam ewakuację!

2.11.jpg

Jó éjszakát kívánok! - Dobranoc!

Do granicy węgiersko-chorwackiej zostało ok. 80km, czyli jakieś 40 minut drogi.

PS Dzięki za komentarze i przesłane linki.
PS2 Wiedziałem, że rozpoznacie Lukovo, ale tak szybko?! Szacun ;)
Ostatnio edytowano 03.09.2014 22:42 przez Krzychooo, łącznie edytowano 1 raz
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108084
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 30.11.2010 01:33

Krzychooo napisał(a):BalatonWidzieliście kiedyś jakiś film przyrodniczy przedstawiający iskające się stado małp? Tak właśnie wyglądaliśmy - a wraz z nami spora grupa niemieckojęzycznych turystów - podczas kolacji na świeżym powietrzu. Ręka, noga, czoło, noga, ręka, czoło, nos. Bzzzzzzzzz. Tak. Komary. Zarządzam ewakuację!


Znam ten film :wink: kilka razy spałem nad Balatonem w drodze do Cro.
Ale u mnie ewakuację powodowały komarzyce :wink: :twisted:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Bałkańska pętla - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone