Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

katastrofa w Smoleńsku

Rozmowy na tematy nie związane z Chorwacją i turystyką. Tu można dyskutować rozrywkach, muzyce, sporcie itp. Można też prowadzić rozmowy "ogólnotowarzyskie". Zabronione są dyskusje o współczesnej, polskiej polityce.
Ale uwaga! Również tu obowiązuje przestrzeganie regulaminu forum i kulturalne zachowanie!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
jacky z DG
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 959
Dołączył(a): 18.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) jacky z DG » 07.05.2010 22:32

hepik napisał(a): ciemny lud to kupił




a Jan P. z koleżanką udokumentował...

a ile hałasu "rem" naczynił...

:wink: :roll: :lol:
krutom
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3422
Dołączył(a): 16.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) krutom » 08.05.2010 01:34

hepik napisał(a):Gdyby zastosowano umowę z 19993 to by był krzyk ...


No to teraz będzie krzyk co do tego roku umowy :P
mruczycho
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 90
Dołączył(a): 04.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) mruczycho » 08.05.2010 17:01

turan
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 419
Dołączył(a): 18.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) turan » 12.05.2010 11:46

Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowej w odniesieniu do tej katastrofy.

Zastanawia mnie jednak kwestia kłopotów z ustaleniem czasu katastrofy, dlaczego tyle różnych danych?

Poniżej link do smoleńskiego forum samochodowego, gdzie pierwszy wpis o katastrofie jest z godziny 08:25 czasu polskiego (10:25 czas w Smoleńsku).
Pierwsze informacje mówiły o godzinie 08:56, ostatnie, podane przez premiera to 08:41...

http://www.smolensk-auto.ru/forum/index.php?showtopic=16192&hl=katastrofa

Jeżeli się myle, to proszę o sprostowanie.

PozdraV
jacky z DG
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 959
Dołączył(a): 18.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) jacky z DG » 12.05.2010 20:38


bez sprostowania - kolejne pytanie -
...
owe 10 minut kiedy straciła się łączność tupka z wieżą i jakiem - to od i do której minuty jest liczona ?
...
bo bardzo wiele osób czeka na odtworzenie zapisu a NIE STENOGRAMÓW z owych 10 minut milczenia...
....
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 12.05.2010 20:57

Polecam ciekawą stronkę rodem z Rosji (na temat katastrofy):

http://rupor.info/analitika/2010/04/11/dispetcher-objazan-bil-zapretit-posadku-no-jetogo-/

:hut:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 12.05.2010 21:59

turan napisał(a):
Poniżej link do smoleńskiego forum samochodowego, gdzie pierwszy wpis o katastrofie jest z godziny 08:25 czasu polskiego (10:25 czas w Smoleńsku).
Pierwsze informacje mówiły o godzinie 08:56, ostatnie, podane przez premiera to 08:41...

http://www.smolensk-auto.ru/forum/index.php?showtopic=16192&hl=katastrofa

Jeżeli się myle, to proszę o sprostowanie.

PozdraV


Bardzo bym nie chcial bys wpadł w jakąs paranoję podejrzeń ale...

tu masz link do forum turystycznego,gdzie o katastrofie napisano 9 kwietnia o 19:34 :wink:

http://cro.pl/forum/viewtopic.php?p=507835#507835

W szóstym poście tamtego wątku autor Parazit ,cytuje pierwszego posta.
I tam jest godzina 11:25...widocznie jakieś KGB już zdążyło poprzestawiać ;)
j23
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1004
Dołączył(a): 22.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) j23 » 13.05.2010 08:39

Prawie do końca nie wiedzieli, że podeszli do lądowania po złym kursie, zbyt nisko i zbyt wcześnie. Prawie do końca nie zdawali sobie sprawy, co im grozi. A gdy już zdali sobie z tego sprawę, zdążyli tylko wykrzyczeć ostatnie słowa przerażenia: Jezu, Jezu!!!

Te wstrząsające informacje ujawnił Faktowi rosyjski prokurator, który należy do zespołu badającego przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Nasz rozmówca to jeden z bliskich współpracowników pierwszego zastępcy prokuratora generalnego Federacji Rosyjskiej, szefa komitetu śledczego przy prokuraturze, Aleksandra Bastrykina (57 l.). Słyszał zapis z czarnej skrzynki, rejestrującej rozmowy w kokpicie pilotów, z ostatnich 30 minut tragicznego lotu. A to, co opowiedział, potwierdza wstępne ustalenia śledczych, że załoga prezydenckiego tupolewa nie miała żadnych kłopotów technicznych i nie orientowała się, że leci za nisko, aż do chwili, gdy z kabiny zobaczyła las i ziemię.

Informacje o tym, co zapisało się na taśmach z czarnych skrzynek, to jednak wciąż tajemnica śledztwa. Dlatego nasz rozmówca zgodził się o tym opowiedzieć pod warunkiem, że nie ujawnimy jego nazwiska.


Nie wiedzieli, że źle lecą

Zapis rozmów z kabiny polskich pilotów nasz informator odsłuchał już dosyć dawno. Nie miał w ręku protokołu ze stenogramem tych rozmów i nie zna naszego języka tak dobrze, by odtworzyć każdy szczegół i powtórzyć każde zdanie, które padło z ust pilotów w dramatycznych momentach. Ostatnie sekundy zapisu są jednak tak wstrząsające, że jak mówi ; zapamięta je do końca życia.

To bardzo dziwnie wygląda. Ostatnie 30 minut nagrania z rejestratora lotu w większości nie wskazuje na to, aby coś złego działo się z samolotem zaczyna swoją relację. Przez większość czasu piloci zachowują się spokojnie. Nie mają sygnałów o tym, aby coś się psuło, było nie tak, aby musieli interweniować. Po prostu rozmawiają, mówią sobie, jak to zwykle bywa w kabinie, o prywatnych rzeczach opowiada prokurator.

Zapamiętał, że w pewnej chwili, jakieś kilkanaście minut przed katastrofą, piloci zaczęli żartować czy nawet się śmiać. Mówią o jakimś spotkaniu. Pytają: ;Czy przyjdziecie czy będzie czyjaś żona. Pamiętam, że jeden z nich zapytał: ;Czy przyjdziecie z rodziną?

Zwykłe rozmowy, zwykłe komendy

Prokurator podkreśla, że rozmowa prowadzona jest w luźny sposób, nie słychać żadnego napięcia, nerwowości. ; Wygląda to zupełnie normalnie, takie zwykle rozmowy, czasem półsłówkami, jakie prowadzą zazwyczaj między sobą członkowie załogi. Tak jest zwykle, tak sobie gadają po prostu, jak lot jest normalny ; mówi nam Rosjanin. I znów podkreśla, że ta część zapisu z kabiny nie zapowiada niczego złego.

W pewnej chwili piloci przerywają pogawędkę i zaczynają przekazywać sobie komendy. ; Było słychać, jak mówią miedzy sobą o parametrach lotu, o ustawieniu samolotu, o jego kierunku i wysokości. Wszystko jest w porządku ; relacjonuje nasz rozmówca. Nie pamięta dokładnie, jakie to było komendy, ale jest przekonany, że była to rutynowa rozmowa dotycząca przygotowania do podchodzenia do lądowania. Trwa wymiana komunikatów z wieżą, padają klasyczne komunikaty i normalne odpowiedzi. I z pewnością, jak dodaje, nic z tej rozmowy nie wskazywało, że załoga ma jakiś problem, czy choćby jest czymś zaniepokojona.

Krzyki w kabinie

I nagle sytuacja się całkowicie zmienia.
; Daj drugi, drugi... W drugą! słuchać podniesiony głos w kabinie. Rosyjski prokurator nie jest pewny, co to znaczy. Przypuszcza, że może to być polecenie wykonania jakiegoś manewru na podstawie poprzedniej, pierwszej komendy, np. ze smoleńskiej wieży kontrolnej. Polscy specjaliści, którym opisaliśmy tę wypowiedź, nie wykluczają też, że to może być wykrzyczane polecenie przestawienia jakiegoś przełącznika. To będzie można ustalić dopiero po nałożeniu zapisu z rozmów w kabinie z zapisem parametrów lotu, czyli dokładnego czasu uruchomienia każdego urządzenia w kokpicie.
; Zawracaj! ; kolejny okrzyk. Tu specjaliści sądzą, że rosyjski prokurator coś źle zrozumiał. Mało prawdopodobne, by chodziło po prostu o zawrócenie samolotu. Ustawienie? ; pada pytanie. Wysokość? za chwilę kolejne. Ale te słowa są już wykrzyczane. Mieszają się z odpowiedziami, ktoś krzyczy jakieś liczby, słuchać szum, dużo niezrozumiałych słów...

Nasz rosyjski rozmówca opowiada, że zamieszanie sięgnęło zenitu. ; Trudno było cokolwiek zrozumieć, słychać było tylko krzyki opowiada. I wtedy usłyszałem wyraźne, przerażające okrzyki: ;Jezu, Jezu! . I było po wszystkim. I koniec, tyle. Tylko tyle... ; mówi smutno prokurator.

Analizy jeszcze trwają Nad wyjaśnieniem przyczyn tragedii pracują cały czas specjaliści z polskiej i rosyjskiej komisji badań wypadków lotniczych oraz obie prokuratury. Nasi przedstawiciele nie chcą jednak komentować informacji, które przekazał nam rosyjski prokurator. Ani oficjalnie, ani nawet nieoficjalnie. Zasłaniają się tajemnicą śledztwa. A także tym, że zapisy z czarnych skrzynek wciąż są jeszcze analizowane, choć jak mówią ; koniec tych prac jest już bliski.

; Prawie wszystko jest już gotowe. Teraz tylko chodzi o odczyt i zidentyfikowanie odgłosów urządzeń, które włączali piloci. Jest tego trochę, trzeba ponad wszelką wątpliwość wiedzieć, co to było tłumaczy nam Edmund Klich, polski akredytowany przy rosyjskich służbach badających katastrofę i szef jednocześnie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Klich dodaje, że te ustalenia są bardzo ważne dla badania przebiegu lotu i przyczyn katastrofy: w zależności od tego, co włączali członkowie załogi i z jakich urządzeń korzystali, śledczy będą mogli dokładnie odtworzyć ostatnie sekundy lotu. ; Każdy z mechanizmów przy włączaniu i wyłączaniu wydaje odpowiedni odgłos, inny , każdy inaczej brzmi. Teraz komisja musi dojść, z jakich urządzeń w ostatnich momentach lotu załoga korzystała wyjaśnia Klich.

Analizy jeszcze trwają Nad wyjaśnieniem przyczyn tragedii pracują cały czas specjaliści z polskiej i rosyjskiej komisji badań wypadków lotniczych oraz obie prokuratury. Nasi przedstawiciele nie chcą jednak komentować informacji, które przekazał nam rosyjski prokurator. Ani oficjalnie, ani nawet nieoficjalnie. Zasłaniają się tajemnicą śledztwa. A także tym, że zapisy z czarnych skrzynek wciąż są jeszcze analizowane, choć jak mówią ; koniec tych prac jest już bliski.

Prawie wszystko jest już gotowe. Teraz tylko chodzi o odczyt i zidentyfikowanie odgłosów urządzeń, które włączali piloci. Jest tego trochę, trzeba ponad wszelką wątpliwość wiedzieć, co to było tłumaczy nam Edmund Klich, polski akredytowany przy rosyjskich służbach badających katastrofę i szef jednocześnie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Klich dodaje, że te ustalenia są bardzo ważne dla badania przebiegu lotu i przyczyn katastrofy: w zależności od tego, co włączali członkowie załogi i z jakich urządzeń korzystali, śledczy będą mogli dokładnie odtworzyć ostatnie sekundy lotu. Każdy z mechanizmów przy włączaniu i wyłączaniu wydaje odpowiedni odgłos, inny , każdy inaczej brzmi. Teraz komisja musi dojść, z jakich urządzeń w ostatnich momentach lotu załoga korzystała wyjaśnia Klich.

Dlaczego byli tam, gdzie nie powinni

Były pilot wojskowy, który latał na TU 154, i któremu przekazaliśmy opis rosyjskiego prokuratora, zwraca nam uwagę na jedno piloci to ludzie twardzi i bezpośredni. W powietrzu nie ma czasu na gadulstwo i zastanawianie się. Dlatego to, co opowiedział rosyjski prokurator, jest dla niego potwierdzeniem dotychczasowych przypuszczeń, że załoga prezydenckiego tupolewa prawie do końca była pewna, że leci prawidłowym kursem i że wszystkie urządzenia pomiarowe maszyny działają dobrze. Zwykle tak jest, że jak lot jest spokojny, to się rozmawia o prywatnych sprawach. Bo jeśliby coś padło, jakieś urządzenie, to byłyby inne zapisy. Pilot krzyczałby: ;cholera jasna, coś padło, co jest? albo nie wiem, co się dzieje . A czasem to nawet niecenzuralnym słowem określiłby część, która się zepsuła, albo winnych za to, że czegoś nie widzi tłumaczy nam jeden z pilotów, który latał na tupolewie. Skoro o tym nie mówili, skoro wszystko było ok aż do końca, to dlaczego znaleźli się tam, gdzie nie powinni pyta pilot.
Odpowiedzi na te pytanie wciąż szukają śledczy.
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 13.05.2010 10:40

j23 napisał(a):.... Odpowiedzi na te pytanie wciąż szukają śledczy.

I pewnie nigdy nie znajdą, bo prawda może okazać się zbyt smutna...
:cry:
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108930
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 13.05.2010 14:49

janniko napisał(a):
j23 napisał(a):.... Odpowiedzi na te pytanie wciąż szukają śledczy.

I pewnie nigdy nie znajdą, bo prawda może okazać się zbyt smutna...
:cry:


I tu się janniko po raz pierwszy z Tobą zgadzam :wink:
darek1
zbanowany
Posty: 9346
Dołączył(a): 27.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) darek1 » 13.05.2010 19:46

Panowie spokojnie i bez emocji. Coś zawiniło lub ktoś zawinił. Dowiemy się dopiero jak koledzy niezależni beelowcy (cywilni i wojskowi) zakończą swoje prace, a biegli eksperci (nie tzw. eksperci w mediach :roll: ) w instytutach, wytwórni samolotu Tupolew wydadzą niezależne i niekonsultowane opinie. Pozdrawiam
Jedynym dla mnie wiarygodnym ale też nie do końca ekspertem w TV jest były dowódca 36. splt - płk rez. pil. Tomasz PIETRZAK, który do ubiegłego roku latał z Vipami tym statkiem powietrznym jako I pilot. Drugą osobą jest mjr. rez. pil. Michał FISZER były co prawda pilot na Su-22, aktualnie wydawca periodyka o tematyce lotnictwa ale wielki pasjonat, znawca i wielbiciel lotnictwa.

Spokojnie.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108930
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 13.05.2010 20:11

darek1 napisał(a):Spokojnie.


Leci z nami pilot :wink: :D
turan
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 419
Dołączył(a): 18.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) turan » 13.05.2010 21:19

ON na pewno na migi zmusił ich do lądowania :evil: :evil: :evil:
darek1
zbanowany
Posty: 9346
Dołączył(a): 27.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) darek1 » 14.05.2010 04:38

Przechwycił cel w ramach misji Air Policing, nawiązał kontakt z intruzem i zmusił do lądowania na najbliższym lotnisku spełniającym warunki techniczne- tak to się określa, mniej lub więcej :wink:
j23
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1004
Dołączył(a): 22.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) j23 » 14.05.2010 07:47

Obrazek


Samolot Tu-154 wystartował z Okęcia z 30-minutowym opóźnieniem. Prognoza przekazana załodze przed startem nie informowała o zagrożeniach niebezpiecznymi zjawiskami pogody na lotnisku w Smoleńsku. Dopiero załoga Jak-40, który wylądował wcześniej, przekazała informacje o pogarszającej się pogodzie i gęstniejącej mgle. Piloci nie zdawali sobie sprawy, że wykonują manewr na dnie niecki - pisze były szef szkolenia dowództwa sił powietrznych, Płk Piotr Łukaszewicz.
Słabe wyposażenie lotniska w Smoleńsku
Służba ruchu lotniczego w Smoleńsku, po nawiązaniu łączności radiowej z załogą, gdy samolot znajdował się kilkadziesiąt kilometrów od miejsca lądowania, poinformowała o wyjątkowo trudnych warunkach atmosferycznych i zasugerowała lądowanie na innym, lepiej wyposażonym lotnisku. Warunki atmosferyczne mające istotne znaczenie dla bezpiecznego lądowania to podstawa chmur, czyli wysokość między dolną granicą zachmurzenia, a powierzchnią ziemi, wysokość ta jest także nazywana wysokością decyzyjną.

Drugim parametrem jest widzialność pasa, czyli odległość, z jakiej pilot jest w stanie zauważyć pas startowy lub jego oświetlenie. Pilot samolotu wykonującego zajście do lądowania bez widzialności czerpie informacje o położeniu samolotu względem ziemi wyłącznie z przyrządów pokładowych. To trudne zadanie, można je spróbować zrozumieć, zamykając oczy i próbując zejść ze stromych schodów wyłącznie na podstawie informacji przekazywanych przez inną osobę, bez trzymania się rękami poręczy.

Istotne znaczenie ma wyposażenie lotniska oraz samolotu w przyrządy nawigacyjne, ułatwiające podejście i lądowanie w warunkach ograniczonej widzialności. Są to systemy lądowania przyrządowego, które mogą współpracować z autopilotem w samolocie i bezpiecznie sprowadzić samolot do lądowania przy warunkach atmosferycznych nawet gorszych, niż panowały na lotnisku w Smoleńsku.

System lądowania przyrządowego kategorii III B (ILS Cat. III B), najlepszy z rutynowo stosowanych na wielu lotniskach, pozwala na bezpieczne lądowanie przy podstawie chmur 15 metrów i widzialności pasa w przedziale 75-200 metrów. Prezydencki Tu-154 był wyposażony w pokładowy system lądowania przyrządowego kategorii I (podstawa chmur 60 i widzialność 800 metrów). Niestety lotnisko Siewiernyj nie dysponowało naziemnym urządzeniem tego typu, co zmusiło załogę do wykonania tzw. nieprecyzyjnego podejścia do lądowania z wykorzystaniem radiolatarni bezkierunkowych, czyli nadajników radiowych współpracujących z pokładowymi radiokompasami. Załoga miała także do dyspozycji informacje o odległości i położeniu samolotu względem lotniska przekazywane przez operatora radaru obserwacji okrężnej. Niestety, nie miała dokładnych informacji o odległości do pasa oraz położeniu samolotu na ścieżce zniżania, bo na lotnisku nie było radaru precyzyjnego podejścia do lądowania.

W takiej sytuacji podstawa zachmurzenia oraz widzialność stają się kluczowe dla zapewnienia bezpiecznego lądowania, bowiem określają one, jak dużo czasu ma załoga, aby ustabilizować samolot bezpośrednio przed lądowaniem na podstawie obserwacji ziemi, świateł podejścia i samego pasa startowego. W locie z prędkością ok. 280 km/godz., a z taką właśnie Tu-154 podchodzi do lądowania, samolot pokonuje 78 metrów w ciągu sekundy, a przelot ostatniego kilometra przed lądowaniem zajmuje 13 sekund. Zniżanie z wysokości 100 metrów do powierzchni ziemi, z prędkością 3 m/s zajmuje nieco ponad pół minuty. Te liczby pokazują, jak niewiele czasu ma załoga przed lądowaniem w minimalnych warunkach atmosferycznych na ocenę sytuacji, podjęcie decyzji i wykonanie lądowania.

Niezamknięcie portu wpłynęło na decyzję załogi
Załoga wiedziała o rzeczywistych warunkach atmosferycznych, o widzialności w granicach 500 metrów, o nieokreślonej podstawie chmur (faktycznie sięgających ziemi). Słyszała także sugestię kontrolera sugerującego lądowanie na innym, lepiej wyposażonym lotnisku. Czy zatem błędem było podjęcie decyzji o podejściu do lądowania w Smoleńsku? Należy przyjąć, że ta decyzja nie była błędna, ponieważ lotnisko pomimo zadeklarowanych warunków atmosferycznych poniżej minimalnych zapewniających bezpieczne starty i lądowania nie zostało zamknięte.

Dowódca załogi postanowił wykonać manewr podejścia do pasa, ocenić warunki i ostatecznie zdecydować o lądowaniu lub przelocie na lotnisko zapasowe z chwilą osiągnięcia przez samolot wysokości decyzyjnej. Z pewnością załoga wiedziała, jakie są jej możliwości i na co się decyduje. Manewr podejścia do lądowania nie budził żadnych wątpliwości do chwili osiągnięcia przez samolot wysokości 100 metrów w odległości ok. 2 kilometrów od progu pasa startowego. Dramat rozegrał się właśnie tam: na przestrzeni 1-1,5 kilometrów, w przedziale wysokości między 100 metrami a powierzchnią ziemi, w czasie 30-40 sekund. Czynnikiem decydującym o katastrofie była wysokość lotu.

W powszechnym odczuciu wysokość czy prędkość to parametry łatwe do zmierzenia i do utrzymania w locie. Prawda jest bardziej skomplikowana. W nawigacji lotniczej występuje kilka różnych rodzajów prędkości (przyrządowa, rzeczywista, podróżna) oraz kilka rodzajów wysokości (rzeczywista, odniesiona do poziomu lotniska, poziomu morza czy uśrednionej wysokości w rejonie lotów). Wysokość w nawigacji lotniczej jest mierzona różnymi przyrządami. Są wysokościomierze barometryczne (ciśnieniowe) oraz radiowe. Te pierwsze mierzą zmiany ciśnienia atmosferycznego na zmieniającej się wysokości lotu i wymagają ciśnienia referencyjnego, czyli ustawienia na wysokościomierzu wartości ciśnienia panującego w danym punkcie: na lotnisku lub w rejonie lotów, lub ciśnienia 760 milimetrów słupa rtęci, które odpowiada ciśnieniu panującemu na poziomie morza. Po ustawieniu wartości ciśnienia wysokościomierz musi pokazywać zero. Jak widać, w przypadku wysokościomierzy ciśnieniowych istotnego znaczenia nabiera przekazanie załodze lądującego samolotu wiarygodnej informacji o ciśnieniu atmosferycznym.

Problem polega także na tym, że w różnych krajach stosowane są różne wartości ciśnienia. W Rosji są to milimetry słupa rtęci (mm Hg). Przepisy ICAO, według których wykonywał lot prezydencki Tu-154, zalecają stosowanie hektopaskali (hPa). To powoduje konieczność przeliczania w locie wartości ciśnienia i pomimo stosowania tabel przeliczeniowych, zawsze może być to źródłem pomyłki, która tym bardziej nabiera znaczenia, im gorsze warunki atmosferyczne występują w czasie lądowania.

W przeciwieństwie do ciśnieniowych wysokościomierze radiowe mierzą rzeczywistą wysokość lotu samolotu nad terenem. Jedna antena radiowysokościomierza wysyła sygnał radiowy, a druga odbiera sygnał zwrotny odbity od powierzchni ziemi. Precyzyjnie zmierzona różnica czasu pomiędzy wysłaniem sygnału a jego odbiorem pozwala na określenie rzeczywistej wysokości lotu samolotu nad terenem. Mankamentem jest fakt, że teren wokół lotniska nie zawsze jest płaski jak stół.

Samolot nurkuje - piloci kontynuują lądowanie
Załoga rozpoczęła manewr nieprecyzyjnego podejścia do lądowania, budując standardowy manewr wyprowadzenia samolotu w początkowy punkt ścieżki zniżania do pasa. Samolot powinien znajdować się w odległości 10 kilometrów od początku pasa na wysokości 500 metrów (w odniesieniu do poziomu lotniska). Zniżanie odbywało się z prędkością postępową ok. 260-280 km/godz. i z prędkością zniżania 2,5-3 m/s.

Samolot osiągnął wysokość decyzyjną w odległości ok. 2 kilometrów od początku pasa i utrzymywał prawidłową pozycję na ścieżce zniżania. Graniczne warunki atmosferyczne, które umożliwiłyby podjęcie decyzji o lądowaniu na lotnisku w Smoleńsku, to podstawa chmur (wysokość decyzyjna) 120 metrów oraz widzialność 1,8 kilometra. Osiągając taką wysokość lotu i nie widząc ziemi w stopniu umożliwiającym ustalenie położenia samolotu względem progu pasa, dowódca załogi powinien przerwać lądowanie, zwiększyć wysokość i odlecieć na inne lotnisko. Tymczasem samolot kontynuował manewr, zwiększając intensywnie kąt szybowania i prędkość zniżania. Wyglądało to tak jakby samolot nagle zanurkował.

Z pewnością nie jest to manewr, który duży samolot powinien wykonywać tak blisko ziemi, w dodatku bez widoczności. Należy założyć, że załoga miała uzasadniony powód, aby podjąć taką decyzję. Gdyby wzrokiem wypatrzyła ziemię, kontynuowałaby zniżanie bez gwałtownych manewrów, koncentrując się na utrzymaniu parametrów do lądowania. Co w takim razie mogło skłonić załogę, która wykonywała lot według przyrządów i bez widzialności ziemi, do nagłego zmniejszenia wysokości lotu? To mógł być tylko nagły wzrost wysokości lotu.

Należy przyjąć, że wysokościomierz barometryczny miał ustawione prawidłowe ciśnienie referencyjne i pokazywał właściwą wysokość. Przemawia za tym fakt, że do wysokości 100 metrów Tu-154 utrzymywał właściwy profil lotu, do którego kontroler lotu nie miał zastrzeżeń. Należy przypomnieć, że przed pasem lotniska na kierunku lądowania znajdował się jar o głębokości ok. 60 metrów. Radiowysokościomierz pokazujący rzeczywistą odległość od samolotu do powierzchni ziemi z chwilą wlotu nad jar pokazał nagły wzrost wysokości, zjawisko wybitnie niekorzystne w ostatniej fazie lotu bezpośrednio poprzedzającej lądowanie.

Brakowało kilku sekund, aby uratować samolot

Informacja o wzroście wysokości została odczytana jako wznoszenie samolotu, któremu należało przeciwdziałać poprzez zwiększenie prędkości opadania. Nie widząc ziemi, załoga nie mogła uświadomić sobie faktu, że tym razem, to nie samolot wznosi się, tylko ziemia się od niego oddala. Podejmując przeciwdziałanie wznoszeniu, którego nie było, piloci nagle zwiększyli prędkość zniżania, kierując się wskazaniami wysokościomierza radiowego i mając w pamięci fakt, iż przyrządy ciśnieniowe, także wariometr pokazujący prędkość wznoszenia lub opadania samolotu, działają z pewnym opóźnieniem, a radiowysokościomierz działa w czasie rzeczywistym.

O słuszności postępowania mogło ich także upewnić chwilowe pokrycie się wskazań obydwu wysokościomierzy. Jednakże wskazania radiowysokościomierza zaczęły maleć w tempie równie szybkim, jak chwilę wcześniej wzrastały. Przelot przez cały jar o szerokości ok. kilometra trwał nie dłużej niż 12 sekund. W tym czasie załoga dostrzegła ziemię oraz zorientowała się, że samolotowi grozi niebezpieczeństwo, i próbowała mu przeciwdziałać poprzez próbę nagłego zwiększenia wysokości lotu.

Piloci nie zdawali sobie sprawy z tego, że wykonują lot profilowy na dnie niecki, a kąt wznoszenia samolotu, wystarczający w płaskim terenie, jest za mały, aby pokonać wznoszące się zbocze jaru. W trakcie próby wyprowadzenia samolotu ze skomplikowanej sytuacji zabrakło także czasu na to, aby silniki osiągnęły pełną moc. Lotnicze silniki odrzutowe potrzebują od kilku do kilkunastu sekund od przestawienia dźwigni sterowania do osiągnięcia obrotów maksymalnych. Zjawisko to znają kierowcy samochodów z silnikami Diesla, w których wciśnięcie pedału gazu powoduje reakcję silnika dopiero po pewnym czasie. W przypadku prezydenckiego samolotu to było tych kilka brakujących sekund, które zadecydowały o tragedii.

Przez kilka sekund samolot wykonywał lot bardzo nisko nad wznoszącym się zboczem jaru, zahaczając podwoziem i dolną częścią kadłuba o krzewy i druty. Decydujące znaczenie miało uderzenie skrzydłem w drzewo. Wskutek uderzenia samolot gwałtownie skręcił w lewo, a utrata części lewego skrzydła spowodowała obrót do pozycji odwróconej i zderzenie z ziemią najpierw obciętym skrzydłem, potem częścią ogonową, a na końcu górną
częścią kadłuba. Uderzenie o ziemię w pozycji odwróconej zredukowało do zera szanse na przeżycie katastrofy samolotu. Górna część kadłuba jest najsłabszą częścią konstrukcji. Elementy siłowe: węzły mocowania podwozia i skrzydeł, które w czasie wypadków lotniczych są w pewnym zakresie zdolne do uchronienia pasażerów, w tej sytuacji okazały się kompletnie bezużyteczne.

Płk Piotr Łukaszewicz
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Prawie Hyde Park, czyli wszystko oprócz polityki.

cron
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone