Film, opinie, recenzje i inne

Cisza na widowni po zakończonym seansie dużo mówi o wadze tego filmu. Jeśli ktoś po telewizyjnych zajawkach spodziewa się czegoś w typie "Pitbula" będzie srodze zawiedziony. Moim skromnym zdaniem jeden z ważniejszym filmów ostatnich dziesięcioleci.

Nie byłem na filmie Kler ale się wybieram. Czytałem i oglądałem recenzje filmu i wywiad z reżyserem, aktorami. Cóż, patologie występują w każdym środowisku. To tak jak w rodzinie brudy się ukrywa, a na zewnątrz pokazuje się jacy jesteśmy idealni. Kościół opiera się reformom i nie idzie z duchem czasu. Przecież Księża to My, Ja, Ty, sąsiedzi, znajomi, bliscy itp. Dlaczego nie pokazywać ich słabości, czyżby księża byli wyjątkową kastą tak jak sędziowie. Otóż nie, wszyscy jesteśmy równi wobec prawa. Co prawda jak życie pokazuje są i równiejsi. Myślę, że film nikogo nie obraża, on pokazuje skrywane tajemnice kościoła, słabości jej administracji i nie ma nic wspólnego z wiarą. Jeżeli np. Notariusz jest urzędnikiem państwowym obdarzony publicznym zaufaniem to chyba do jasnej kurki wódki ksiądz też. Szkoda tylko tych księży, którzy maja powołanie do służby bożej i w życiu postępują uczciwie i zgodnie z chrześcijańskimi zasadami. Reżyserowi należy się szacunek, że podjął się bardzo odważnego tematu. Film na festiwalu w Gdyni dostał nagrodę publiczności to chyba o czymś świadczy. Jury festiwalu obawiało się filmowi przyznać I nagrody. Tak de facto to film kręcony był w Czechach, a nie w Polsce. Nasze duchowieństwo nie zezwoliło na udostępnienie nieruchomości kościelnych dla potrzeb realizacji filmu. Wnioski bardzo proszę wyciągnąć sobie samemu.

Ural.

P.S. poprawiłem literówki

Ural napisał(a): Tak de facto film kręcony był w Czechach bo nasze duchowieństwo nie udostępniło budynku kościoła, kurii dla potrzeb realizacji filmu.

Bardzo ładny kościół NMP w mieście Orlová na Zaolziu. Tak w połowie drogi pomiędzy Karviną a Ostravą. 10 km od autostrady D1, którą sporo forumowiczów śmiga nad Jadran.

"Bez litości 2" (z Pędzlem Washingtonem) - lubię Denzela, więc dobrze mi się oglądało, choć rąbanka trochę

"Kamerdyner" - 2,5 h ktore można skrócić do 1,5h (podobnie jak Blade Runner 2049), dużo niepotrzebnych dłużyzn

Genialna rola Gajora i Woronowicza

Drewniani Ci młodzi zakochani w sobie aktorzy

Ural napisał(a):P.S. poprawiłem literówki

Nie tylko.
... ale 500 lat to szmat czasu, a tamta reforma powszechnie się nie przyjęła.
Gdyby... nie byłoby być może tego filmu.

Pozdrawiam.

tony montana napisał(a):"Kamerdyner" - 2,5 h ktore można skrócić do 1,5h (podobnie jak Blade Runner 2049), dużo niepotrzebnych dłużyzn

Genialna rola Gajora i Woronowicza

Drewniani Ci młodzi zakochani w sobie aktorzy

Właśnie wróciliśmy z kina.
Fakt, młodym brakuje błysku w oku. Coś jak w "Wichrach namiętności" byłoby ideałem.
Tak czy owak nie myślałem, że u nas kręci się takie filmy!
Z technicznych rzeczy to Niemcy winni mówić po niemiecku, wiem że to trudne dla polskiego aktora i później widza (trza by czytać), ale nadało by filmowi głębszego "ducha". Podobnie było w "Magnacie" ("Białej Wizytówce").

I jeszcze jedno, dlaczego do kina przychodzą ludzie wygłodniali i spragnieni!?
Oczywiście idzie mi o fizjologię - nie ducha.
Jakaś masakra.

Obejrzałem "Kler" i nie napiszę nic nowego, czego by już nie napisano o tym filmie. Aż do przesady ludzki obraz, gdzie nie ma grama atakowania wiary. Jest za to pokazane wszelakie machlojstwo kleru, które - jak to u Smarzowskiego - zaskakuje wzajemnymi zależnościami. Mistrzowsko zagrał Arek Jakubik, który dylematy moralne wyłożył wręcz na dłoni (wymowna ostatnia scena...). Jacek Braciak, który gra cwanego karierowicza, też wysoko. Nieco mniej brawurowo wypada Robert Więckiewicz, który ma trochę bardziej marginalną rolę, a przez pierwszą część filmu gra właściwie w sequelu "Pod Mocnym Aniołem". Natomiast Janusz Gajos gra Januszem Gajosem, czyli jak zwykle klasa. Scenografia ponownie bardzo dosłowna (Magda - szacunek, czekam już na "Ślepnąc Od Świateł"). Do tego nienachalna, acz przeszywająca zwoje muzyka Mikołaja Trzaski.
Proszę iść obejrzeć, albo poczekać aż pojawi się w telewizji.
A tymczasem: "z bogiem".

Zbyszko666 napisał(a):Do tego nienachalna, acz przeszywająca zwoje muzyka Mikołaja Trzaski.

W "Róży" główny motyw. Raptem dwa dźwięki.... no może cztery.
Myślałem, że u nas Preisner to mistrz pod tym względem.

Film "Juliusz".
Kilka razy się uśmiechnąłem.

"7 uczuć" - dobre kino Koterskiego, daje po łbie.

Właśnie jestem po seansie "Zimnej wojny" Pawlikowskiego. Oprócz tego, że film zrobił na mnie ogromne wrażenie, to zainteresował mnie krótki epizod kręcony w Chorwacji. Czy ktoś potwierdzi, że to jest Split? Dalmacja na pewno... Budynek dworca kolejowego jakby podobny (mało widać, scena w ciemności) tylko te góry coś za blisko i tego dużego gmachu z arkadami nie kojarzę (scena za dnia). Bardzo mnie to ciekawi, może ktoś kto widział rozpozna.

Sam film, nie zawaham się użyć słowa, arcydzieło. Aktorstwo, montaż, genialne zdjęcia i muzyka. No i historia przecież na kanwie prawdziwej... Wielkie kino.

P.S. A w serialach rządzi "Ślepnąc od świateł" - wczoraj 5 odcinków pod rząd poszło...

Też niedawno obejrzałem "Zimną wojnę". Filmu nie uważam za arcydzieło, ale bardzo dobrze mi się go oglądało. Zdjęcia i muzyka są rzeczywiście piękne.

Co do Splitu, w różnych wywiadach pada tylko, że film kręcono w Chorwacji (brak szczegółów), oraz to, że za Berlin robił Wrocław, cześć scen francuskich kręcono w Paryżu, a cześć w Łodzi (na ul. Traugutta).

Mała edyta: przełączyłem się na angielski i znalazłem potwierdzenie, że chodzi o Split:
"The 71st Cannes Film Festival, May 8th to 19th, 2018, will screen the latest film by Pawel Pawlikowski, Cold War, which was filmed in Split in 2017, in the official feature film competition".

Reszta tu: https://www.havc.hr/eng/info-centre/news/pawel-pawlikowski-s-cold-war-filmed-in-split-in-official-competition-at-cannes

Obejrzałem wczoraj Bohemian Rhapsody. Nie powiem, że to wybitny film ale na pewno warty obejrzenia - zwłaszcza w kinie. Oglądanie go na domowym sprzęcie - jaki by on nie był - nie ma większego sensu.
Sama treść jest przewidywalna i chyba mocno podkolorowana (a właściwie wybielona ).
Postać Freddiego jest przedstawiona w jednoznacznie pozytywnym świetle, co może nieco razić. Nie interesowałem się nigdy zespołem Queen na tyle, by zweryfikować niektóre przedstawione tu fakty, mimo to fabuła była na mój gust nieco przesłodzona. Film jednak broni się znakomitą muzyką i świetnie nagranymi scenami koncertów. W ogólnym rozrachunku polecam wszystkim a dla fanów zespołu Queen to pozycja obowiązkowa! Ja lubiłem Queenów ale do ich fanów raczej się nie zaliczałem, mimo to film bardzo wzruszył mnie w niektórych momentach i z kina wyszedłem z poczuciem bardzo dobrze spędzonego czasu

Na Netflixie jest już "Narcos Mexico". Po 3 fenomenalnych (moim zdaniem) seriach mam duże oczekiwania, a po zobaczeniu 2 pierwszych odcinków stwierdzam, że trzyma poziom, chociaż bardzo brakuje mi Javiera Pascala w roli agenta Peny.