napisał(a) Lidia K » 15.05.2008 08:39
Jestem jedzeniowym alergikiem. Po kilku dniach żywienia się inaczej niż w domu dostaję wysypki. Nigdy nie zdarzyło mi się to po domowym odżywianiu, nawet po truskawkach, owocach cytrusowych, po niczym. Ale niestety podczas wyjazdów tak. Nie jest jasne dlaczego. I właśnie z tego powodu zabieramy ze sobą absolutnie wszystko co jest potrzebne do jedzenia, nawet chleb o przedłużonym okresie świeżości, słoiczki z mięsem pasteryzowanym, słoiki z gotowymi daniami, słodycze, herbatę, zółte sery, topione, paszteciki, kiełbasy, makarony, ryże, kasze jęczmienną i gryczaną, ogórki, pomidory, sałatki w słoikach. Po prostu wszystko to co jest potrzebne do jedzenia. Kupujemy tylko chleb ( a ten we wszystkich krajach byłych republik jugosłowiańskich jest podobny - pszenny - nadmuchany, nie na zakwasach, nam to nie przeszkadza, trzeba go więcej objętościowo zjeść).
I co mamy w zamian: LUKSUS.
Od rana do wieczora zajmujemy się zwiedzaniem bliskiej i dalekiej okolicy, zdobywaniem szczytów, poznawaniem kraju, napawaniem się widokami ale też i leniuchowaniem gdzieś na fajnej plaży i robieniem zdjęć, nagrywaniem fimu. Żadnego szukania czegokolwiek po sklepach, żadnego zwiedzania sklepów i knajp, żadnego problemu gdzie by tu coś na ruszt wrzucić
Czas na zrobienie obiadokolacji dla nas we dwójkę gdy ma się pod rękę wszystko co potrzebne do jedzenia i wszystkie udogodnienia w apartamencie zajmuje często mniej czasu niż dokonanie wyboru co by tu zrobić do jedzenia, czy do jakiej knajpy by pójść.........
I dzięki temu właśnie nie czuję się niewolnikiem, czuję się wolnym człowiekiem, robię na urlopie to co chcę robić.
