ziutt napisał(a):Dzień dobry,dosiadam się

Witaj, Ziutt! Usiądź wygodnie, zaraz ruszamy na stok
19 stycznia (niedziela): Penken i RastkogelBudzimy się bardzo wcześnie, bo już nie możemy się doczekać nartowania

Z gospodarzami ustaliliśmy śniadania na 7:30, żeby po 8:00 móc wyruszać

Gondolka w Finkenbergu startuje o 8:15, a będziemy też dojeżdżać do innych ośrodków, więc musimy mieć więcej czasu. No cóż, wyjazdy narciarskie tym się różnią od innych form wakacji, że wcześnie chodzimy spać i wcześnie wstajemy. Prawie jak do pracy, z tym, że tutaj wstaje się chętnie

Śniadanie jest smaczne i syte. Dostajemy wędliny i ser żółty. Oprócz tego stała "ekspozycja", czyli taki mały szwedzki stół - płatki, mleko, dżemy, jogurty, miód, serki topione i pasztet. Jak ktoś je (pije) mleko na śniadanie, ma duży wybór płatków. My stawiamy na konkrety i też jesteśmy zadowoleni.
Pora się zbierać. Świat za oknem wygląda zachęcająco. Poranne chmury rozwiewają się, pojawia się słoneczko.
Idziemy w stronę gondolki:

Podejście pod górkę zajmuje nam jakieś 7 minut, z powrotem, czyli w dół, będzie szybciej

Jest bardzo ciepło. Po paru energicznych krokach jestem już zgrzana. Nic dziwnego - na dole jest plus 8 stopni, a my ubraliśmy się jak na 0 st. Ale tyle też będzie u góry, więc trzeba być przygotowanym.
Okolica wygląda bardzo wiosennie:

I my tu mamy dzisiaj jeździć na nartach?

Ładujemy się do gondolki. Mój mąż (tradycyjnie) marudzi, że nie do pierwszego wagonika (zaraz po uruchomieniu) i że ktoś nam zniszczy sztruks

Puszczam te "żarty" mimo uszu, rozsiadam się wygodnie i cieszę na pierwsze szusowanie w Zillertalu. Uff, jak gorąco!:

Finkenberg (i Mayrhofen - trochę niżej) pod nami:

Wjeżdżamy w całkiem inny (zimowy!) świat. Trzeba się ubrać bardziej stosownie do okoliczności:

Jacyś narciarze już niszczą sztruks

Wyprzedzili nas

:

Finkenberger Almbahn i kolejna gondolka wywożą nas na szczyt Penkenjoch (2095). Zaczynamy nartowanie!


Najpierw dwa razy czerwoną 13-tką z powrotem do gondolki. Teraz, póki jeszcze jest sztruksik. Jak będziemy wracać, już nie będzie się tak fajnie jeździło. Później czerwoną 15-tką do "niecki" Penken.


W to miejsce schodzi wiele tras z Penkenjoch i z Horberga (góry naprzeciwko). Nie jest to moje ulubione miejsce w tym ośrodku, bo nie ma tu powalających widoków i tylko zderzyć się można na dole z jakimś narciarzem nadjeżdżającym z przeciwka

Póki co narciarzy nie ma na szczęście zbyt wielu. Przewaga tych, co wcześnie wstają

Focimy z daleka czarną (słynną!) trasę Harakiri, po której zsuwaliśmy się

3 lata temu:

Raz nią "zjechałam", przeżyłam i wystarczy!

Nie mamy w planach powtarzania tego wyczynu.
Zmierzamy w stronę wagonika 150-er Tux:

Kolejek brak, wewnątrz luźno, co bardzo nas cieszy, bo ostatnio zostałam prawie stratowana

Jako że jestem niewielkiej postury, zdarza mi się w takich wagonikach dostać od kogoś z łokcia albo stać pod czyjąś pachą

Na szczęście tym razem podróżujemy w kulturalnych warunkach


Już na szczycie (fiszajkowe zdjęcie z podwodnej kamerki):

Teraz będziemy "ujeżdżać" ośrodek Rastkogel. Słoneczko wychodzi:

Trasy tutaj są nasłonecznione, więc będziemy widzieć, po czym jeździmy

Nasza ulubiona kanapa - Lämmerbichl. Sześcioosobowa, z heizungiem

I niebieska trójka pod nią, sympatyczna traska:


Jednak nasza ulubiona w tym ośrodku to czerwona dwójka

Sfociłam chyba tylko jej górną część:

Sztruksik

:

I to, co obiecałam wszystkim zaglądającym tutaj nienarciarzom - widoki

:



Pokręciliśmy się po Rastkoglu i na razie wystarczy. Czerwoną jedynką zjeżdżamy do kolejnego ośrodka - Eggalm. Ale o szusowaniu tam napiszę następnym razem

Na koniec mapki, żeby było wiadomo, o co chodzi



Pozdrav
