Dzień 7. (5 lipca, piątek): Osiołkiem z Martinšćicy na plażę Sv. Ivan - część pierwsza (uvala Kolumba)
Przestało wiać, wracamy do kajakowania! Zdążyliśmy się już stęsknić za naszym Osiołkiem Postanawiamy pojechać do Martinšćicy (na wyspie Cres) i tam spróbować zaparkować Maździaka oraz zwodować kajak w okolicach kempingu Slatina.
Po drodze - takie ostrzeżenia przed wielbłądami :
Zjeżdżamy do Miholašćicy (Martinšćica to kolejna miejscowość, tutaj częściowo zasłonięta przez wzgórze):
Kiedy dojeżdżamy do nabrzeża, odbijamy w wąską drogę prowadzącą na cmentarz, przed którym bez problemu możemy zostawić Maździaka. A stamtąd już tylko kilka kroków do zatoki Tiha, przy której zaczyna się Kamp Slatina. Jesteśmy na jego obrzeżach, nie musimy przechodzić przed teren kempingu i płacić za to po 2 euro od osoby, jak nam powiedziano kilka dni temu, kiedy odwiedziliśmy Martinšćicę
Startujemy z uvali Tiha:
i początkowo płyniemy wzdłuż kempingu. W tej części są półki skalne:
Dalej - plaża "kamyczkowa" z leżakami, parasolami i dmuchańcami:
Wyprzedzają nas inni kajakarze :
Mają plastikowy kajak, więc płyną szybciej od nas Taki sprzęt można prawdopodobnie wypożyczyć na kempingu.
Zapewne kontrola winiet:
Po jakiejś pół godzinie wiosłowania zaczynamy się rozglądać za plażami. Nie brakuje ich w tym rejonie (dlatego go wybraliśmy ), ale często są zajęte. Tutaj, wbrew pozorom, ktoś jest (chyba ukryty za skałkami ):
Tu też są plażowicze, a szkoda, bo miejsce przepiękne:
Z kolei plaża w jaskini zbyt mała, nawet dla nas :
Trzeba uważać, miejscami jest bardzo płytko:
No i w końcu, dzięki temu, że mam sokoli wzrok , udaje mi się wypatrzeć malutkie cudo :
Na pierwszy rzut oka - niepozorna miejscówka, ale okazuje się być idealna :
Na początku trochę przeszkadza nam piana, ale szybko się ewakuuje i możemy się w pełni cieszyć naszym prywatnym rajem :
Jesteśmy w uvali Kolumba. Na razie tyle przepłynęliśmy:
Przed nami dużo więcej kilometrów, bo mamy ambitne plany dotrzeć aż do plaży Sv. Ivan pod Lubenicami Czy się uda? Zobaczymy. Póki co cieszymy się takimi klimatami :
Zbieram trochę muszelek, które potem zostają na plaży :
i snurkujemy:
Całkiem dużo "rybek z paskiem na ogonku"; tak je nazywamy :
3 godziny w zatoczce mijają nie wiadomo kiedy... Trzeba ruszać dalej. Jadran tak spokojny, że mogę sobie czasami zrobić przerwę od wiosłowania :
Mijamy jakieś zabudowania (w tym ruiny kościółka) i przepiękną długą plażę:
To uvala Sv. Nikola. Super miejsce, ale nie będziemy się zatrzymywać; przed chwilą plażowaliśmy, a mamy przed sobą daleką drogę.
Kolejne plaże, mniej lub bardziej zajęte :
Prawdziwa klęska urodzaju
Jakieś betonowe ustrojstwo:
Super miejscówka i piękny kolor skał:
Zatrzymamy się tu w drodze powrotnej
I kolejna plaża, zwariować można :
Przed nami (czy raczej - nad nami) "wioska na skale", czyli Lubenice:
Wygląda na to, że uda nam się dopłynąć do słynnej plaży Sv. Ivan , ale o tym w następnym odcinku