Jedziemy przez wyspę Lošinj w stronę uvali Mrtvaška, w której planujemy wsiąść na statek.
Miejscowość Ilovik na wyspie o tej samej nazwie. Za chwilę tam będziemy
Kolor wody
Maździaka zostawiamy na parkingu powyżej przystani. Tim-G już płynie:
Rejs kosztuje 2,65 euro od osoby, w jedną stronę. Wsiadamy na pokład:
Bardzo wielu chętnych nie ma, popłyniemy (razem z kapitanem i jego pomocnikiem) w dziesiątkę. Kiedy wreszcie uda nam się odbić od brzegu... Miało to nastąpić o 14:30, tymczasem czekamy i czekamy. W końcu odpływamy z dwudziestominutowym opóźnieniem. Ale płyniemy!
Przeprawa jest krótka - trwa około 10 minut. Ta niemal pionowa "droga" to tak naprawdę trasa wodociągu na Ilovik:
Pogled na Velebit:
Bardzo szybko dopływamy do Ilovika, ale akurat na tych zdjęciach widać wyspę Sveti Petar:
z ruinami opactwa ukrytymi za palmami:
Obie wysepki (Sv. Petar i Ilovik) blisko ze sobą sąsiadują:
Mam co do Ilovika bardzo dobre przeczucia
Cumujemy i schodzimy na ląd
Małż wykazał się intuicją
i zapytał kapitana o kurs powrotny. Okazało się, że jest o 20:30, a nie (jak głosił rozkład w internecie) o 18:00. Tym lepiej, będziemy mieli zdecydowanie więcej czasu na odkrywanie uroków otoka Ilovik, zwany wyspą kwiatów
Wawrzyn, rozmaryn, tamaryszek to popularne rośliny, które możemy spotkać na otoku. Jest tu też mnóstwo palm i oleandrów
Co ciekawe, dziś w Stanach Zjednoczonych mieszka trzy razy więcej mieszkańców Ilovika niż na wyspie
Po zejściu na ląd rzuca nam się w oczy fishpicnicowy statek, który przypłynął tu w poszukiwaniu delfinów
Może i nam się poszczęści...
Tymczasem do brzegu przybija wesoła ekipa:
a my wreszcie ruszamy się z przystani, żeby zobaczyć, dokąd dopłynęliśmy:
Na wyspie jest zadziwiająco dużo restauracji; w tej będziemy jeść za kilka godzin:
Kościół św. Piotra i Pawła:
i dzwon na skwerku
Rzeczywiście, okazuje się, że określenie wyspa kwiatów bardzo do Ilovika pasuje
Najwięcej jest tu chyba oleandrów:
Idziemy w stronę plaży; jeszcze nie wiemy, której
i całkiem sporo wielkich pająków (znowu!):
Na skrzyżowaniu
Docieramy do celu i... plaża, owszem, bardzo ładna, ale zajęta:
Z prawej siedzi para, z lewej dwie nastolatki, zapewne córki i jeszcze pies do kompletu
drapiąc sobie łydki makią i ryzykując ukąszenie przez pająka i nie wiadomo, co jeszcze
Wskakujemy do wody, która jest cudownie orzeźwiająca
Pewnie to zasługa bory
Kąpiemy się w sandałach, bo okazało się, że nie wzięliśmy z samochodu butów do wody
Po przyjemnej kąpieli wysychamy tylko trochę i machamy rodzince z labradorem na pożegnanie. Ani dla nich, ani dla nas nie byłby to przyjemny wypoczynek; plaża jest zbyt mała. Spróbujemy poszukać szczęścia w innej zatoczce. Ale o tym napiszę następnym razem

.png)
.png)
.png)
A jest takich trochę 
Pójdziemy więc trochę dalej, znacznie dalej...