Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Zatrzymać czas - ISSA 2013

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 10865
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 08.09.2013 20:52

będzie tu cóś jeszcze, bo mi mało, czekam na cd;
jeśli chodzi o fotozagadkę, to nie mam pojęcia co tam na horyzoncie...
a_nula
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 219
Dołączył(a): 13.09.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) a_nula » 08.09.2013 23:28

te kiero napisał(a):będzie tu cóś jeszcze, bo mi mało, czekam na cd;
jeśli chodzi o fotozagadkę, to nie mam pojęcia co tam na horyzoncie...


Będzie :)
Dziś wyedytowałam ostatnią :cry: partię zdjęć.. ale myslę że będą jeszcze ze 3 odcinki..
A jeśli chodzi o zagadkę.. to pewna wysepka należąca do okręgu administracyjnego Komiza, leżąca 125km od Splitu ;) jedno z wakacyjnych marzeń Marsallah'a ;)
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2275
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 09.09.2013 11:56

Odnośnie zagadki, to - jak podpowiada Ania - te maciupeńkie 2 cosie na horyzoncie to na pewno jakiś ląd, nie np. prom - mamy to na kilku zdjęciach, najlepsze jeszcze wrzucę. Po lekturze mapy nabrałem przeświadczenia, że jedyne co to może być, to Palagruża - Mala i Vela. Po prostu nic innego w tym kierunku nie ma. Wydawało mi się jednak, że tak małej wyspy (Vela Palagruża ma jakieś 300m długości) nie będzie widać z odległości ok. 80 km. A jednak…
Obrazek
No dobra, czas pociągnąć relację dalej, bo w zeszłym tygodniu nie udało mi się nawet dokończyć relacji z jednego dnia. A więc wspięliśmy się ze Stinivy na wysokość parkingu (jak zwykle, podejście szło lepiej niż droga w dół i to mimo faktu, że - w przeciwieństwie wyprawy w góry - wspinaczka była druga w kolejności) i...poczuliśmy, że nasze żołądki domagają się papu. No tak, na plaży były grane tylko napoje (i to aperitify - piffka), więc mamy prawo mieć ochotę na “małe co nieco”. Szybki plan to w takim wypadku dobry plan - stąd najbliżej do Podśpilja, a z Podśpilja już tylko rzut beretem do najsłynniejszej chyba koboby na całym Visie. Konoba Pol Murvu, bo o niej mowa, mieści się w położonej w sercu wyspy wsi Żena Glava i trąbią o niej w każdej publikacji na temat Wyspy. Dojazd niby łatwy, ale trochę zgłupiałem, kiedy stanęliśmy przed takim oto drogowskazem (który zresztą już wcześniej w relacji pokazywałem, ale w zbliżeniu, bez tła):
Obrazek
W lewo dojadę do wsi Borovik, a dalej do Titovej Śpilji i na Hum - to wiem, bo tam już byliśmy. Ale którą z posotałych trzech dróg wybrać, żeby dotrzeć do konoby? Głupia sprawa, bo zabudowania Żenej Glavy widzimy jak na dłoni, ale samej konoby nie. Cóż, ryzyk fizyk, wybieramy środkową drogę (tą z ograniczeniem prędkości). Jak się okazuje, wybór był słuszny - za chwilę parkujemy pod konobą.
Obrazek
Wchodzimy na małe, w większości ocienione przez wielką morwę, której konoba zawdzięcza nazwę, podwórze. Siedzi się tu na zewnątrz, choć wygląda na to, że jakieś wnętrza tu mają. Ale na szczęście nie musimy tego sprawdzać - rozsiadamy się przy jedynym wolnym stole, przychodzi kelnerka, zagadując nas...ale zaraz, zaraz, dlaczego nie przyniosła karty?

Po chwili okazuje się, że pytała, czy to my rezerwowaliśmy stolik. Okazało się dopiero, kiedy przeszłą na angielski, czyniąc przy tym średnio miłą wymówkę, że nie rozumiemy po chorwacku i nie mówimy, że nie rozumiemy. No cóż, zwykle rozumiemy - może miała wadę wymowy? Najważniejsze, że znajduje się stolik i dla nas - wynoszą go ze środka starego budynku, o - nawet krzesła dostaniemy! Oczywiście, między wierszami dają nam do zrozumienia, że Konoba Pol Murvu to nie byle jaka firma i tak naprawdę my, prostaczki małe, powinniśmy być wdzięczni obsłudze, że pozwoli nam wydać tu swoje kuny, a nie wykopie nas za płot z drwiącym uśmieszkiem w kąciku ust.

- “Dobra, dawajcie wino, wodę i kartę dań” - komenderujemy, wyrażając przy tym dozgonną wdzięczność za gościnę przemiłej obsłudze. Napoje wjeżdżają na nasz stół dość szybko, a my długo nie zastanawiamy się nad wyborem dania: “Czy odhaczyliśmy już w tym roku obowiązkową jagnięcinę?” - zapytuję Ani, która zaprzecza. Zatem sprawa jest prosta: “Juha od janjetiny i janjetina na żaru, molim”, znaczy się “Lamb soup and grilled lamb, please” - rzucamy w kierunku obsługującej wszystkie 4 czy 5 stolików młodą kelnerkę, której chyba nie przysługuje wyżywienie i dlatego taka skrzywiona chodzi. Albo ją facet zostawił. Albo dopiekliśmy jej do żywego, mając czelność zająć siedzące miejsce w najlepszej restauracji na Wyspie bez dokonania uprzedniej rezerwacji (bo przecież karteczka z adnotacją o rezerwacji w konobie Pol Murvu jest opcjonalna - każdy wie, że jak się nie zabukuje miesiąc naprzód, to się nie je). Albo jest po prostu zwykłą zołzą.

No dobra, napoje podali, ale my czekamy, czekamy i czekamy… Popijając wino, wysyłamy syna na przeszpiegi - żeby podejrzał, co obsługa aktualnie przygotowuje.
Obrazek
Obrazek
Jesteśmy już tak głodni, że zjedlibyśmy cokolwiek…
Obrazek
W międzyczasie Jaśniepani przynosi nam zupę z jagnięciny - nijaką, wodnistą, co od razu przywodzi na myśl riblją juhę z konoby Senko Karuzy. My (zwł. ja) coraz bardziej wkurzeni, bo ile można czekać na zgrillowanie paru kawałków mięsa. Dzieci pojadły zupy i bawią się z rówieśnikami z Czech - sympatyczna rodzinka Pepików siedzi przy sąsiednim stoliku. A z kolei do stolika, który nierozważnie zajęliśmy na początku przysiada się trzypokoleniowa rodzina - rodzice z wnukami i dziadkami. Mama dzieciaków okazuje się Polką z pochodzenia - wyszła za Chorwata, mieszkają w Zagrzebiu i wybrali Vis na miejsce do spędzenia wakacji wspólnie z rodzicami męża. Niezwykle cieszy się na możliwość zamienienia paru słów z rodakami, podobnie zresztą jak jej 10-letnia córka, która kręci się koło naszych dzieci.
Obrazek
Wszystko ładnie, ale gdzie żarcie? 2 godziny minęły, psiamać! No, wreszcie niosą…
Blitvę z krumpirem specjalnie domówiliśmy, po konstatacji, że ta obowiązkowa potrawa jeszcze nie została w tym roku odhaczona :D
Obrazek
Trzeba przyznać, że wygląda to smakowicie. Razem z mięsem zgrillowali dla nas także pieczarki, melona, paprykę, cukinię i pomidora. Nie powiem “warto było czekać”, bo, jak dla mnie, dwugodzinny okres oczekiwania na potrawę może być usprawiedliwiony jedynie w wypadku, kiedy potrawa ma być przed przyrządzeniem jeszcze upolowana i wybebeszona, a nie kiedy produkty chłodzą się czy mrożą w kuchni. Ale nic to, spróbujmy. Mmm, pyszne! Zawsze podczas wakacji w Chorwacji staramy się przynajmniej raz-dwa zjeść coś z jagnięciny i są to jedyne mięsne przerywniki w naszej wakacyjnej diecie, która obejmuje prawie wyłącznie ryby i inne takie tam. No, po prostu, jemy to, czego nie jemy w domu. Żal, że w polsce jagnięcina i baranina są tak mało popularne (choć się pokazują tu i ówdzie, ale ceny raczej odstraszają, no i pytanie jak ze świeżością). Przy okazji, zacierami się w pamięci obraz tłustego jagnięcego mięsa zaserwowanego we wrześniu ub. roku w niemniej od viskiej Pol Murvu sławnej braćkiej Konoby Toni w Dolu. Tutaj wszystko smakuje jak trzeba, tylko, jak zwykle, ajvaru za mało dali ;)
Powoli schodzący z mojej twarzy wk**w - zaraz będzie “już w porządku, mój żołądku”...
Obrazek
Po uczcie (dzieci nam nie pomogły, więc musieliśmy walczyć z małymi, ale bit(n)ymi owieczkami) pragniemy jak najszybciej oddalić się od miejsca, w którym spędziliśmy stanowczo za dużo czasu - zamawiam 2 kawy i rachunek. Jaśniepani przynosi kawy, ale rachunku nie raczyła. Co więcej, po około pół godzinie zauważam, że przeniosła się na piętro budynku i z kimś rozmawia. Tego już za wiele - idę do kucharza, po chorwacku domagając się rachunku, dla dramatycznego efektu mocno pukając w cyferblat (jak nie ma cyfer, to też tak się nazywa?) swojego zegarka. Tamten w mig pojmuje o co biega, uśmiechając się szeroko. Z jego uśmiechu (oraz spojrzenia) wnioskuję, że “wyluzowywał” się paląc na zapleczu coś więcej niż drewno pod grillem. To mogłoby wyjaśniać, czemu tak długo czekaliśmy na jedzenie…

Płacimy rachunek (doliczona z automatu należność za obsługę nie pozwala mi dać kelnerce do zrozumienia, że nie byliśmy zadowoleni z jej pracy) i spadamy. Należy jednak podkreślić, że jedzenie (danie główne, nie zupa) było pierwsza klasa - także Konobę Pol Murvu możemy polecić, ale z gwiazdką* Po drodze wrzucamy kartki pocztowe do skrzynki pod Studenacem w Podstraźje, gdzie robimy małe zakupy. Wieczór jest chłodny, a my zmęczeni - dziś wyjątkowo szybko idziemy spać.

Aaa, zapomniałbym: J. Sierściuch przeżył i ma się dobrze - dowód poniżej. To znaczy, wg stanu rzeczy na wieczór 25 czerwca, bo nie wiem czy w trakcie sezonu wakacyjnego nie skończył na talerzu jakiegoś bardziej zniecierpliwionego konsumenta...
Obrazek
*Czas oczekiwania na potrawy - 2 godziny, czas oczekiwania na rachunek - godzina.
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14779
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 09.09.2013 14:11

Jedzenie wygląda smacznie, ale 2 godziny oczekiwania to jakaś kpina. Nie wiem, czy bylibyśmy tak cierpliwi. Pewnie próbowalibyśmy jakoś pogonić kucharza. Chociaż raczej należy z tym uważać, żeby w kuchni nie napluli do jedzenia ;)

Wniosek z Waszej przygody (my w tym roku wysnuliśmy podobny): Do konoby w Chorwacji w żadnym wypadku nie można iść w stanie silnego głodu :lol:
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 10865
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 09.09.2013 19:23

Marsallah napisał(a):Wszystko ładnie, ale gdzie żarcie? 2 godziny minęły, psiamać! No, wreszcie niosą…

żarcie faktycznie pierwsza klasa, ale 2 godz to stanowczo za dużo, choć przypominam sobie sytuację, jak znajomi dostali jedzenie po 15min, i śmiali się że my czekamy i czekamy, ale jak po 1godz przynieśli to im kopary opadły...

Marsallah napisał(a):domagając się rachunku


w Breli miałem podobną sytuację, ale po kilku prośbach o rachunek, zostawiłem karteczkę po angielsku, gdzie mogą mnie znaleźć, żebym mógł zapłacić, ale zauważyli w końcu, że wychodzę i zgarnęli kasę
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 11.09.2013 23:47

Ta zagadka to prawdopodobnie wysepka(i) Palagruża, zwana "Sercem Adriatyku". :roll:
Jest tam latarnia morska i to ponoć największe odludzie i zadu..e jednoczesnie na tym akwenie. :lol:

Marshallah- mam pytanie jak tam z głebokością wody w Stinivie pod samymi skałami, bo widzę na focie, że jakiś koleś sobie skacze do wody. Da się tam powspinać i poskakać ze skał?
Bardzo lubię taki fun ale mało gdzie można się w ten sposób wyszaleć- i to bez ryzyka.
a_nula
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 219
Dołączył(a): 13.09.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) a_nula » 12.09.2013 00:20

Da się, da! Tam kilka metrów będzie spokojnie. Szybko się głęboko robi. W połowie zatoczki już się grunt traciło.

Ale jak poskakać, to w pełne morze, na Bili Bok!
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2275
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 12.09.2013 08:28

Fatamorgana napisał(a):Ta zagadka to prawdopodobnie wysepka(i) Palagruża, zwana "Sercem Adriatyku". :roll:
Jest tam latarnia morska i to ponoć największe odludzie i zadu..e jednoczesnie na tym akwenie. :lol:


No tak, szkoda tylko, żeś się spóźnił, bo rozwiązanie już podaliśmy wyżej i nagrody przepadły :smo:

Marshallah- mam pytanie jak tam z głebokością wody w Stinivie pod samymi skałami, bo widzę na focie, że jakiś koleś sobie skacze do wody. Da się tam powspinać i poskakać ze skał?
Bardzo lubię taki fun ale mało gdzie można się w ten sposób wyszaleć- i to bez ryzyka.[/quote]

Tak jak Ania pisze powyżej, chociaż rozwinę: na Stinivie, w wewnętrznej zatoczce (czyli przed skałami, patrząc od strony lądu) jest jedno takie miejsce (na prawej skale patrząc w stronę morza), gdzie można się wspiąć i skoczyć z paru metrów. Nie wiem jak to wygląda za skałami, od strony morza.

Na Bilim Boku jest mnóstwo miejsc, gdzie można poskakać ze skał, ale nie są one wyniesione powyżej poziomu wody bardziej niż na 3 metry, o ile mnie pamięć nie myli.

P.S. Marsallah, nie Marshallah, pliz. :boss:
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2275
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 12.09.2013 13:20

To już środa, a więc powoli i nieuchronnie zbliżamy się do końca naszych chorwackich wakacji, choć lato dopiero się zaczyna… No ale nastroje w ekipie panują dobre, zwłaszcza, że rano dowiadujemy się o dostępności morskich przysmaków. Szybciutko umawiamy się na barrakudę na dziś i na ośmiornicę na jutrzejszy wieczór. A tymczasem, znikamy w kierunku plaży.

Dziś nie mamy ochoty na długi spacer, więc wybieramy pobliską Zatokę Srebrna, z tym że - w przeciwieństwie do pierwszego dnia na Wyspie - tym razem decydujemy się spędzić trochę czasu na tzw. Malej Srebrnej, którą od głównej części plaży oddziela 200-300 m skałek, na których rozkładają się przede wszystkim - choć nie tylko - naturyści. Wspominałem już wcześniej w relacji o bezproblemowej koegzystencji nudystów z tekstylnymi zaobserwowaną na Visie. To coś, czego brakowało mi m.in. na Braću - np. w Bolu, gdzie na plażach przy samostanie obowiązuje zakaz plażowania w negliżu, a na odległej o kilkaset metrów plaży FKK stare Austriaczki zjedzą cię żwycem, jeżeli nie ściągniesz gatek. A tu? Można bez nakazów i zakazów? Można, o czym przekonujemy się, schodząc na Malą Srebrną.
ścieżka prowadząca na Malą Srebrną
Obrazek
Obrazek
Kierując się w lewo, trafimy na skałki i dalej na główną plażę. W prawo na Malą Srebrną.
Obrazek
Już prawie na miejscu :)
Obrazek
Na głównej części plaży spotykamy niewiele osób, nudystów i ubranych, kilka osób lezy na skałkach po obu stronach plaży. Na brzegu dominują niewielkie i nierzadko ostre kamienie, więc buty są raczej wskazane. Zejście do wody łagodne, ale grunt traci się stosunkowo szybko. Bardzo nam się tu podoba, nawet bardziej niż na głównej Srebrnej. Mniej ludzi, można się całkiem rozebrać, no i widok lepszy - na otwarte morze (z dużej plaży widać Biśevo).
Mala Srebrna
Obrazek
Obrazek
Tradycyjnie, nie zagrzewamy miejsca na plaży na zbyt długo i już o 12:30 suniemy w kierunku Komiży. Tym razem, po raz pierwszy, wybieramy drogę północną, czyli przez Vis. Okazuje się ona o wiele bardziej komfortowa od starej drogi południowej - szersza, z nowiutkim asfaltem, z poboczami - no po prostu wyraźnie lepsza, co szczególnie daje się odczuć na serpentynach, podczas pokonywania których można rozkoszować się pięknymi widokami, zamiast pilnowania, czy dam radę minąć się z pojazdem nadjeżdżającym z przeciwka.
W dole Komiża - wyróżnia się kościół i cmentarz Muster (po lewej stronie). W tle widać okoliczne wyspy: Biśevo (po lewej) i Svetac (po prawej).
Obrazek
Wino można uprawiać wszędzie…
Obrazek
Mając świadomość, że parkując przy falochronie podczas ostatniej wizyty w Komiży, prawdopodobnie nie postapiliśmy do końca zgodnie z przepisami, więc tym razem postanawiamy zajechać do miasta z innej strony, skręcając w prawo na rozwidleniu dróg, którego strzeże sporych rozmiarów kotwica. No tak, Komiża jest przecież stolicą rybaków (i to nie tylko viskich, a z całej Dalmacji). Jedziemy główną drogą za znakami i w ten sposób docieramy do miejskiego parkingu, położonego o 2-3 minuty spaceru od nabrzeża. Okay, ale nie wiemy ile czasu tu spędzimy, a parking jest płatny...Ręka w górę, kto lubi płacić za parking? Nie widzę… Okay, co innego w dużym mieście typu Zadar czy Dubrovnik, ale w Komiży? No way! Napzeciwko widzę stary sad, który służy de facto za parking, ale opatrzony jest przy wjeździe znakiem “zakaz zatrzymywania i postoju” z dopiskiem „osim za dozvolam”. No dobra, ryzyk-fizyk, nie sądzę, żeby komuś chciało się sprawdzać, czy każdy samochód ma miejscową rejestrację i ew. pozwolenie za szybą. Jak się okaże, była to brzemienna w skutkach decyzja…
wjazd do Komiży “od góry”
Obrazek
Ponieważ niektórym z nas mocno już doskwiera głód, decydujemy się na opcję “fast food”, zwłaszcza, że “slow food” mamy w planach wieczorem. Wybieramy Pizzerię Zadruga, którą sfociliśmy już w ubiegłym tygodniu. Tym razem mamy dużo więcej czasu na foty, siedząc na częściowo zacienionym podwórzu restauracji. Makaron dla dzieci i pizze dla nas (Ania wybiera pizzę tonno, a ja firmową - czyli zadruga, która zawiera m.in. słone rybki i kapary) przychodzą bardzo szybko (jakże to miła odmiana po wczorajszej wizycie Pol Murvu), wypijamy też po zimnym piwku (rodzice) i soczku (dzieci). Należy dodać, że obie pizze są bardzo pyszne, a ciasto jest cieniutkie i idealnie wypieczone - niech się ci z Pizzerii Dionis w Visie uczą!
w Pizzerii Zadruga w Komiży
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Kiedy prosimy o rachunek, okazuje się, że płatności przyjmowane są tylko gotówką. Wiedząc, że tej już niewiele w portfelu zostało i na uiszczenie należności raczej nie starczy, wychodzę do pobliskiego bankomatu. Pech, akurat coś z nim robią - pewno wybierają kasę albo naprawiają, bo kręci się tam dwóch panów w asyście policji. OK, drugi bankomat jest przy punkcie IT, pod Komuną (dla przypomnienia Komuna - zwyczajowa nazwa wieży obronnej znajdującej się u wejścia na falochron w Komiży). Kurde, ale...tu też nieczynne! Wracam do pizzerii i mówię kelnerce, że bankomaty nie działają. -A ile jest na rachunku? - dopytuję. 288 kun. Liczę posiadaną przez siebie gotówkę i...zgadnijcie, ile miałem pieniędzy? Nie, wcale nie 288 kun. 288 kun i 60 lip! :D To się nazywa fart! Mimo szczerych chęci, tym razem napiwku nie mogę zostawić…

Po obiedzie lekarze zalecają spacer. A więc chodźmy na spacer wąskimi i krętymi uliczkami Komiży, hejże ha! Tym razem trzymamy się dalej od brzegu, a błądzenie labiryntem wąskich i co chwila skręcających uliczek sprawia - przynajmniej mnie - dużą radość. W takim razie, co dopiero muszą czuć dzieci, które - jak to dzieci - uwielbiają labirynty. Od czasu do czasu, wpadamy komuś na podwórko, ale nikt nie robi z tego tragedii. Przy okazji, dokonujemy odkrycia: w Komiży jest jeszcze jeden - poza rivą - bankomat: mieści się on w budynku Erste Bank, w bodajże 3. rzędzie zabudowań licząc od morza. On też jednak nie działa i - jak dowiadujemy się od miejscowych, których całkiem spora grupka zebrała się pod gmachem banku - przyczyna jest awaria internetu - bankomaty i terminale płatnicze na całej Wyspie nie działają! W tym momencie okazuje się, jak ważna była decyzja o niepozostawianiu samochodu na legalnym, płatnym parkingu - nie miałbym teraz czym zapłacić za postój…
spacer po Komiży
Obrazek
Wracamy do morza w północnej części Komiży, tam gdzie mieści się hotel i - jeszcze dalej, na samym końcu miejskiego nabrzeża - crkva Gospe Gusarice, czyli - w wolnym tłumaczeniu - Matki Boskiej Korsarskiej. Choć brzmi to niemal bluźnierczo, kościółek nazwano tak na cześć Marii w podzięce za to, że wieki temu ponoć uratowała komiżan przed atakiem piratów. Między kościółkiem i hotelem rozciąga się jedna z piękniejszych miejskich plaż, jakie widziałem. Szeroka, kamienista, z imponującym widokiem na łukowato rozciągnięte nad zatoką miasto, port, majaczące w oddali Biśevo oraz Svetac, a po prawej - wysokie skały. Ładnie tu, ale jednak ten hotel, ten bar na plaży...to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej ;)
Hrvatski Dom w Visie (dopiero ze zdjęć dowiedziałem się, że nie jest to Hvarski Dom i zdziwienie minęło :P)
Obrazek
Wracamy do samochodu i jedziemy do Visu, sprawdzić, czy może tam jednak da się podjąć kesz z dziury w ścianie. Kurczę, w takich momentach dochodzi do człowieka, jak wiele zależy od dostepności jakiegoś niewidzialnego połączenia, umożliwiającego dostęp do pieniędzy, a tym samym do...prawie wszystkiego! Parkujemy pod muzeum i kierujemy się w kierunku przystani promowej. Na nabrzeżu między targiem warzywnym a Kulom (to z kolei nazwa viskiej baszty) ulokowano aż 5 bankomatów, z których 3 - hurra!! - okazują się czynne :) Część wyjętych pieniędzy natychmiast wydajemy na piwo, lody i pieczywo. Przydałyby się jakieś warzywa i owoce, ale na targu w porze sjesty można dostać tylko oliwę i sery, więc skaczę do niedawno odkrytego i świetnie zaopatrzonego warzywniaka mieszczącego się przy nabrzeżu między przystanią promową a Płw. Prirovo. Niestety, tam podczas sjesty też nie dobijemy targu. Wracamy więc do samochodu i do siebie, gdzie przed - przepyszną znów ucztą rybną - udaje mi się nawet przyciąć komara. Fajny dzień!
Obrazek
Magda O.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1747
Dołączył(a): 20.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Magda O. » 12.09.2013 18:24

Zdjęcia, narracja pierwsza klasa. Czytając czuję się, jakbym tam była :)
Uśmiałam się czytając o konobie - wybacz :) opisałeś to genialnie :!:
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 12.09.2013 22:45

Marsallah napisał(a):
No tak, szkoda tylko, żeś się spóźnił, bo rozwiązanie już podaliśmy wyżej i nagrody przepadły :smo:

P.S. Marsallah, nie Marshallah, pliz. :boss:

8O :roll: :| :oops: :oops:
Wybacz Marszallach!
:lol: :wink:
Pokój niech będzie z Tobą. :D
(Marszałek po arabsku czy co??). :roll:

na Stinivie, w wewnętrznej zatoczce (czyli przed skałami, patrząc od strony lądu) jest jedno takie miejsce (na prawej skale patrząc w stronę morza), gdzie można się wspiąć i skoczyć z paru metrów. Nie wiem jak to wygląda za skałami, od strony morza.

Na Bilim Boku jest mnóstwo miejsc, gdzie można poskakać ze skał, ale nie są one wyniesione powyżej poziomu wody bardziej niż na 3 metry, o ile mnie pamięć nie myl


Bardzo dziękuję! :mrgreen:

P.S. Ostatnie zdjęcie jest takie...ckliwe i niesamowicie słodkie. Idylliczne wręcz jak pomyślę, że wczoraj oglądałem zdjęcia dzieci na zniszczonych ulicach w Syrii... :| :(
Pozdr.
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2275
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 18.09.2013 09:56

Rybki zostało z obiadokolacji tyle, że dokończyliśmy ją na śniadanie - na zimno. A po śniadaniu ciąg dalszy listy sprawdzającej pod hasłem “Gdzie nas jeszcze nie było?”. Ano, w końcu musimy odwiedzić położoną na opłotkach Visu plażę w zatoce Grandovac, którą tydzień temu widzieliśmy z okien samochodu (wtedy, kiedy próbowaliśmy przebić się przez wąskie uliczki Kutu). Także nie ruszamy się dziś daleko - będziemy przebywać w rejonie Visu.
schron dla łodzi w Uvali Parja k. Visu
Obrazek
Zanim trafimy na dłużej do stolicy Issy, zahaczamy o Uvalę Parja, gdzie można sfocić schron, który w mniej spokojnych czasach służył jednostkom pływającym jugosłowiańskiej marynarki wojennej. Musieliśmy ten punkt odhaczyć, bo raz, że w ubiegłym roku w końcu nie dotarliśmy do Uvali Maslinovej na Braću (gdzie również mieści się taki obiekt, jeśli nie obiekty), a dwa, że żaden to wysiłek - wodny garaż w Parji można “zdjąć” z asfaltowej drogi, która niewiele dalej się kończy, ustępując miejsca żwirowi, gdzie zawracamy w kierunku Visu.
Obrazek
Ćeska Vila podglądana z Kutu :-)
Obrazek
Ten klub już nie działa. Ponoć jedyny na Wyspie klub taneczno-cośtam działa w Komiży. Podobno.
Obrazek
w drodze z Kutu do Luki
Obrazek
Smokvy jeszcze nie dojrzały - będą w sam raz za półtora miesiąca :(
Obrazek
Targ warzywny w Visie (Luka). Po jego lewej stronie znajduje się targ rybny (niestety, nie posiadam zdjęć).
Obrazek
W warzywniaku koło promu kupujemy zapas owoców na resztę pobytu, a następnie parkujemy pod Muzeum Archeologicznym. Czas na czilaut w Kucie. Kawka w barze, potem lody w cukiernio-piekarni w Kucie (nie tak dobre jak te w lodziarni przy ul. Nazora dosłownie minutę drogi dalej). Próbujemy też viskiej pogaćy, która od komiśkiej różni się brakiem przecieru pomidorowego. Zatrzymujemy się przy sklepikach z pamiątkami - tak, to już pora na nabycie ewentualnych suwenirów. Po dłuższym spacerze, podczas którego gubimy gumową uszczelkę otaczającą wizjer aparatu, dochodzimy do Luki, nabywamy w końcu 3 koszulki - dla mnie i dla dzieci. Ania nie może się zdecydować i ostatecznie wybiera brelok. Przebąkuje coś o wizycie w salonie Crocsa, który jednak jest oczywiście zamknięty - sjesta. Mamy jednak okazję, żeby uwiecznić dla potomnych targ warzywny. A potem już na plażę!
Petar Hektorović pojawia się…
Obrazek
...i znika za Ćeską Vilą.
Obrazek
Uvala Grandovac. W tle wysepka Host z latarnią morską strzegącą wejścia do Uvali Sv. Juraja.
Obrazek
Trochę zabawy...
Obrazek
i ciutkę odpoczynku :)
Obrazek
Na pierwszym planie prezentacja plażowych strat, ale zwróćcie uwagę na płot odgradzający strefę wojskową (wstęp bron!) - tego typu ogrodzeń i szlabanów na Wyspie jest mnóstwo, tylko jakoś “nie łapały” się na zdjęcia ;)
Obrazek
Jak już wspomniałem, na Grandovac dojechać można jedynie od strony serpentyn na drodze z Visu do Milny. Tam, gdzie się zaczynają, ustawiono zresztą tabliczkę kierującą na plażę. 5 minut jazdy szeroką szutrówką i jesteśmy. Parkujemy w cieniu pobliskich drzew i rozkładamy się na plaży tuż obok. Jej, ale tu pięknie! Niby plaża miejska, a jednak od miasta oddalona. Od wiatru osłonięta z dwóch stron skałami, z trzeciej - częściowo - gęsto zadrzewionym półwyspem z gmachem Ćeskiej Vili i pozostałościami antycznego (?) cmentarza. A dla wygody, barek (gł. napoje i lody, ale za to jaki wybór!) i czyste toalety (żadne tam tojki!). Przy tym wszystkim, nie ma tu wiele osób, a warunki do kąpieli są wyborne - łagodne zejście do wody sprzyja dziecięcemu chlapaniu przy brzegu, a głębia zaczyna się w idealnej od plaży odległości kilku metrów. W dodatku, cieszymy się sporych rozmiarów (jak na Jadran) falami, zwłaszcza kiedy nieopodal do Uvali Sv. Juraja wpływa prom bądź wypływa łódź motorowa. Byłoby idealnie, gdyby nie spora ilość os i chrząszczy. Ponadto Ania traci okulary (przygniecione na ręczniku), a Lena rękawek (przebity). Ale i tak z czystym sumieniem mogę polecić Grandovac jako niewielką podmiejską plażę z podstawowymi wygodami, dobrym dojazdem i ładnym widokiem.
okaz “złowiony” w drodze powrotnej z Grandovaca
Obrazek
Obrazek
Chorwaci wiedzą, jak atrakcyjnym dizajnem przyciągnąć klienta - supermarket Tommy w Visie ;)
Obrazek
wjazd do Vinariji Lipanovicia w Visie
Obrazek
Winka chłodzą się w wydrążonych w skale tunelach.
Obrazek
Wyplażowani, wymoczeni, zajeżdżamy z powrotem do Visu, tym razem do Tommy’ego - celem uzupełnienia zapasów w lodówce. Sprawdzamy co jest warta winiarnia Lipanovicia, widoczna z drogi. Znajduje się nieopodal Tommy’ego i podjeżdżamy pod górę. Groszem nie śmierdzimy, ale jutro wypłata, więc może coś przyuważymy do zakupu do kraju? A na dziś weźmiemy domowe winko, hmm? Okazuje się, że ani-ani. Właściciel (a w sumie jego syn) wydaje się jakiś mało chętny do robienia interesów. Poza tym, za wino butelkowe liczy sobie od 60 kun za butelkę (to akurat OK, bo słyszeliśmy, że ma dobre trunki), to już za “domaće” krzyczy 80 za litr. No cóż, chyba coś się nie zrozumieliśmy… Zwijamy manatki do domu, a wino (sprawdzone) kupujemy za 20 kun/litr w Konobie Ferol w Podstrażju. Dzisiaj 3 litry, pod planowaną na wieczór pekę z hobotnicą w roli głównej. Żivjeli i dobartek!
Obrazek
Obrazek
Obrazek
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 10865
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 18.09.2013 10:03

miejsca, które odwiedziliście i cały urlop niezwykle cudne... rewelacja, doskonała pamiątka
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2275
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 18.09.2013 10:30

^^ Owszem :) Ale wiesz, co jest najlepsze? Całkiem sporo ciekawych miejsc (w tym ze 2 z katalogu "obowiązkowych") zostawiliśmy sobie na następny raz :)
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 18.09.2013 10:41

Marsallah napisał(a):... ale zwróćcie uwagę na płot odgradzający strefę wojskową (wstęp bron!) - tego typu ogrodzeń i szlabanów na Wyspie jest mnóstwo...

Dowiedziałem się od starszych Chorwatów, że właśnie wyspy Viś i Lastovo miały dla wojska spore znaczenie strategiczne (granica morska i zewnętrzny pas radarowy) dlatego zarówno podczas pokoju jak i podczas wojny- tam zawsze była skupiona uwaga armii.

Ktoś wam nieźle przypalił "ośmiornicę". 8O :) :wink:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Zatrzymać czas - ISSA 2013 - strona 12
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone