Weekendowe wędrówki myszy: RZYM

Franz napisał(a):

mysza73 napisał(a):Santa Agnese fuori le Mura

Takie... fuora ze dwora!


Pozdrawiam,
Wojtek

Takie ... fuora za mury .

FUX napisał(a):Piazza Navona.

Ten piazza jest ok,
ale ja upodobałam sobie inne miejsce w Rzymie .

Też potwierdzam, dla mnie dwa najpiekniejsze miejsca w Rzymie to:
1. Piazza Navona, szczególnie w piekny, słoneczny dzień, oraz
2. Schody Hiszpańskie i plac pod nimi, też w piękny dzień, dodatkowo sama ich okolica, kultowe uliczki.

Bernard.

Bernadr C napisał(a):1. Piazza Navona, szczególnie w piekny, słoneczny dzień

Jeszcze większe wrażenie robi wieczorem Jest pięknie oświetlony

mysza73 napisał(a):Druga, zwana Fontana del Nettuno poświęcona jest Neptunowi, któremu towarzyszą morskie nimfy.

Jedna w czerwonym, druga w fioletowym

mysza73 napisał(a):Został nam jeszcze do zobaczenia ostatni obowiązkowy punkt w Rzymie - Fontanna Di Trevi ,
więc za niedługo pójdziemy dalej, wszak trza zadbać o powrót do Rzymu ,
więc cdn .

Choć dychę wrzuciłaś? Na powrót trzeba zasłużyć, ja jeszcze nie zasłużyłem

Bernadr C napisał(a):Też potwierdzam, dla mnie dwa najpiekniejsze miejsca w Rzymie to:
1. Piazza Navona, szczególnie w piekny, słoneczny dzień, oraz
2. Schody Hiszpańskie i plac pod nimi, też w piękny dzień, dodatkowo sama ich okolica, kultowe uliczki.

Bernard.

W piękny, słoneczny dzień to nawet jakiś piazza w Radomiu byłby przyjemny .

tony montana napisał(a):

mysza73 napisał(a):Druga, zwana Fontana del Nettuno poświęcona jest Neptunowi, któremu towarzyszą morskie nimfy.

Jedna w czerwonym, druga w fioletowym

tony montana napisał(a):

mysza73 napisał(a):Został nam jeszcze do zobaczenia ostatni obowiązkowy punkt w Rzymie - Fontanna Di Trevi ,
więc za niedługo pójdziemy dalej, wszak trza zadbać o powrót do Rzymu ,
więc cdn .

Choć dychę wrzuciłaś? Na powrót trzeba zasłużyć, ja jeszcze nie zasłużyłem

No jak dychę, papiery miałam wrzucać ,
jakieś drobne wrzuciliśmy .

Odcinek VII cd

Idziemy zatem zapewnić sobie „bilet powrotny” do Rzymu .

Po drodze oczywiście jest jeszcze coś ,
Piazza Colonna z piękną kolumną Marka Aureliusza.











Wreszcie dochodzimy do ostatniego obowiązkowego punktu w Rzymie - małego placyku z ogromną fontanną – Fontana Di Trevi .
Ten niezwykły, barokowy wodotrysk mieści się na całej jednej ścianie Palazzo Poli i ma 20 metrów szerokości oraz 26 metrów wysokości.








Centralną postacią fontanny jest Neptun zwany też Oceanem, na jego straży, po obu stronach stoją dwa trytony symbolizujące dwa odmienne nastroje morza- sztorm i ciszę morską. Na balustradzie stoją cztery statuy Corsiniego, Ludovisiego, Pincellottiego i Queirolego symbolizujące cztery pory roku, natomiast w sąsiednich niszach znajdują się kobiece postaci reprezentujące alegorie Zdrowia i Obfitości. Woda spływa tarasami od wielkiego posągu Neptuna, wypływając przez nozdrza morskich koni do wielkiego basenu otoczonego schodami.
Nie wolno zapomnieć też o wrzuceniu drobnej monety do fontanny , co ma zagwarantować powrót do Wiecznego Miasta.
Wrzuciliśmy , pożyjemy zobaczymy .





Posiedzieliśmy sobie tam troszeczkę, bo było bardzo miło ,
ale trzeba było w końcu ruszyć zadki, bo u Zuzi oczywiście głodek dawał o sobie znać .
A że do "naszej" pizzerii było blisko, to nie rozglądaliśmy się już za niczym innym .
Aaaaa, Maslinka, teraz sobie przypominam, szliśmy Via delle Marutte i tam był McDonald ,
może to o tym mówiłaś .


Dochodzimy do Via del Corso,
specjalnie dla Pani Potter kościół San Marcello al Corso .




Tu już jesteśmy najedzeni .


i idziemy do domu, wszak jest niedziela i o 14.45 Czarni grają z ZAKSĄ .
Nie mogłam być na hali, ale chciałam, choć przez kompa, przesłać Czarnuchom dobre, rzymskie fluidy .
Nie pomogło , na miejscu jestem bardziej skuteczna .
Obejrzałam dwa sety, reszta sobie odpoczęła i około 16 wyszliśmy na ostatni spacer po Rzymie.
Zwykle taki "ostatni" spacer bardzo mnie przygnębia, ale nie tym razem ,
wszak następnego dnia mieliśmy ruszyć w teren .

Spacer był po najbliższej okolicy naszego klasztoru.
Kościół Santo Stefano Rotondo.







Kościół Santissimi Quattro Coronati.







Kościół Świętego Klemensa





No i na koniec takie wariacje z kamieniami .








Ufffffffffffff ,
koniec kamieni ,
koniec kościołów ,
koniec Rzymu , jednak szkoda ,
no ale może di Trevi zadziała i wrócimy, bo mam tam jeszcze sporo do zobaczenia .

A jutro ... jutro pojedziemy na more ,
więc cdn .

mysza73 napisał(a):[size=150][b]
Via dei Fori Imperiali została zamknięta dla ruchu samochodowego, z czego korzysta wielu rowerzystów i biegaczy .

Zamknęli od Piazza Venezia aż do Colloseum ?
Jak my byliśmy to ruch odbywał się na całej długości i nie było łatwo przejść na drugą stronę, tak dużo aut jeździło, a mimo to władzom miasta nie zabrakło odwagi żeby ją zamknąć.

Początkowo też planowaliśmy, że być może wyskoczymy czy to nad morze czy do Tivoli, a okazało się że nawet na sam Rzym było za mało czasu, ale zasililiśmy konto di trevi więc mam nadzieję, że dane nam będzie kiedyś wrócić do wiecznego miasta. Fajnie zobaczyć niektóre kościoły na zdjęciach, nawet się od siebie różnią , my po dwóch dniach mieliśmy taki przesyt, że kolejnego dnia ograniczyliśmy się dosłownie do kilku ( co w przypadku Rzymu praktycznie oznacza nic ).

mysza73 napisał(a): ...specjalnie dla Pani Potter kościół San Marcello al Corso .

Wzruszonam okrutnie ...

mysza73 napisał(a): Spacer był po najbliższej okolicy naszego klasztoru.

...Kościół Santo Stefano Rotondo.
...Kościół Santissimi Quattro Coronati.
...Kościół Świętego Klemensa

Zaczynam się poważnie zastanawiać czy warto do tego Rzymu w ogóle się wybierać ...

mysza73 napisał(a):
No i na koniec takie wariacje z kamieniami .

Od tego miejsca relacja stała się dużo ciekawsza ...

Potter napisał(a):

mysza73 napisał(a): ...specjalnie dla Pani Potter kościół San Marcello al Corso .

Wzruszonam okrutnie ...

Chusteczki potrzebujesz .

Potter napisał(a):

mysza73 napisał(a): Spacer był po najbliższej okolicy naszego klasztoru.
...Kościół Santo Stefano Rotondo.
...Kościół Santissimi Quattro Coronati.
...Kościół Świętego Klemensa

Zaczynam się poważnie zastanawiać czy warto do tego Rzymu w ogóle się wybierać ...

mysza73 napisał(a):
No i na koniec takie wariacje z kamieniami .

Od tego miejsca relacja stała się dużo ciekawsza ...

Znaczy jak zobaczyłaś wariatki, to Ci się spodobało .

_Piotrek_ napisał(a):

mysza73 napisał(a):[size=150][b]
Via dei Fori Imperiali została zamknięta dla ruchu samochodowego, z czego korzysta wielu rowerzystów i biegaczy .

Zamknęli od Piazza Venezia aż do Colloseum ?
Jak my byliśmy to ruch odbywał się na całej długości i nie było łatwo przejść na drugą stronę, tak dużo aut jeździło, a mimo to władzom miasta nie zabrakło odwagi żeby ją zamknąć.

Nooooo ,
od samiuśkiej "maszyny do pisania" aż do Colloseum była zamknięta ,
ale to chyba miało związek z carnavale, bo wiele osób, zwłaszcza dzieci, spacerowało w maskach i strojach karnawałowych .

mysza73 napisał(a):Aaaaa, Maslinka, teraz sobie przypominam, szliśmy Via delle Marutte i tam był McDonald ,
może to o tym mówiłaś .

Hehe, nie jestem jakąś fanką McDonalda , chociaż zdarza mi się tam jeść...
Pytałam, czy był naprzeciw Panteonu, bo ja pamiętam go w tamtym miejscu, co chyba nie było najlepszym pomysłem... Panteon i McDonald...

Pewnie kilka Maców w Rzymie jest, ja pamiętam dwa, w tym ten jeden, niezbyt szczęśliwie zlokalizowany.

Santo Stefano Rotondo bardzo mi się podobał

Szkoda, że to już koniec. Ale przecież niedługo wrócicie (pieniążek!) i napiszesz kolejną relację

maslinka napisał(a):Szkoda, że to już koniec. Ale przecież niedługo wrócicie (pieniążek!) i napiszesz kolejną relację

Myślisz, że to tak szybka zadziała ,
no ale w sumie to jestem gotowa .

Rzym powspominałam, teraz czekam na more. Ciekawe gdzie plażowaliście.... ?

Iwona75 napisał(a):Rzym powspominałam, teraz czekam na more. Ciekawe gdzie plażowaliście.... ?

No bez przesady ,
to jeszcze nie pora na plażowanie .

mysza73 napisał(a):

tony montana napisał(a):
Choć dychę wrzuciłaś? Na powrót trzeba zasłużyć, ja jeszcze nie zasłużyłem

No jak dychę, papiery miałam wrzucać ,

Tony pewnie o 10 centach myślał.

Nie chciał narażać Cię na koszty.

pzdr

Odconek VIII – Monte Cassino.

Jest poniedziałek, 24 lutego.
Na ten dzień mieliśmy zarezerwowany samochód w wypożyczalni .
Napisałam w ostatnim odcinku, że pojedziemy na more, ale musi być po kolei, więc to chwilę potrwa .

Było to nasze pierwsze doświadczenie z wypożyczaniem auta. Tony, jako ekspert, bo ciagle gdzieś lata i wypożycza , nastraszył mnie przed wyjazdem, że niektóre wypożyczalnie naciągają klientów,
więc miałam spory mętlik w głowie i zaczęłam czytać opinie .
Ale wszystko poszło bez problemów i mogę polecić wypożyczalnię Autoeuropa.
Auto odbieraliśmy na Termini, a oddawaliśmy następnego dnia na lotnisku Ciampino.
Zapłaciliśmy 27 euro razem z jakimś dodatkowym ubezpieczeniem, więc nie jest źle .

No więc wreszce mamy auto i możemy jechać .
Gdy wyjechaliśmy w wielopoziomowego parkingu na rzymską ulicę mąż zaczął trąbić jak szalony .
Stwierdził, że tu wszyscy tak robią i nie możemy się różnić od innych .
Tak więc gdy staliśmy na światłach - trąbiliśmy, gdy jechaliśmy - trąbiliśmy ,
a co najśmieszniejsze, nikt na nas nie zwracał uwagi .
Dziewczyny z tyłu mało nie posikały się ze śmiechu .
No i tak trąbiąc pani navi wyprowadziła nas dość sprawnie na autostradę prowadzącą do Neapolu ,
no a przecież wiadomo, że tam to już Afryka .
Na autostradzie nikt już nie trąbił, więc i my zachowywaliśmy się jak cywilizowani ludzie .
Z autostrady zjechaliśmy w miejscowości Cassino.
Przejechaliśmy około 120 km, zapłaciliśmy za to 9 euro.

Navi dostała dokładne namiary, gdzie ma nas doprowadzić,
ale cel naszej wycieczki był już doskonale widoczny .


Do klasztoru na Monte Cassino prowadzi super droga, czyli serpentyny , które lubimy najbardziej.
Oczywiści było kilka przystanków, bo poczuliśmy się w naszym żywiole .

Nasza gablota






Na następnym przystanku stały też dwa inne auta, a w nich siedzieli panowie i robili sobie prasówkę .
My rozglądamy się po okolicy.


Jedziemy dalej, mijamy po drodze parking przy Polskim Cmentarzu Wojennym, mąż proponuje, że możemy się zatrzymać, ja jednak mówię, żeby jechał pod sam klasztor.
Dojeżdżamy, parking płatny 3 euro, płacimy.
Mąż stwierdza, że tracimy chyba instynkt samozachowawczy, bo był bezpłatny parking, a my stawiamy na płatnym .
Ruszamy zwiedzić opactwo Benedyktynów, choć jest strasznie zimno .
Zastanawiam się na jakiej wysokości jesteśmy, bo na dole było cieplutko .
Potem mąż sprawdził na navi, że to 519 m n.p.m. , więc nie za wysoko, a zimno było bardzo.





























Wchodzimy do bazyliki, w której można się trochę ogrzać ,
no i poza tym jest przepiękna .
Pewnie już zatęskniliście za kościołami, więc jestem do usług .






















Kiedy rodzinka zaczyna przywoływać mnie do opamiętania, stwierdzam, że czas wychodzić .

Opuszczamy klasztor, mijamy parking i idziemy w stronę cmentarza polskich żołnierzy.
Załamałam się trochę, kiedy dziewczyny pytają, po co tu w ogóle przyjechaliśmy .
Pytam, czy nie uczyły się w szkole o bitwie pod Monte Cassino .
Okazuje się, że nie .
O ile Zuzia nie zakończyła jeszcze edukacji, więc może jeszcze do tego dojdzie, to Karolina zakończyła już naukę w liceum i też nie wiedziała nic na ten temat .
Potrzebna więc była krótka lekcja historii .
Gdy spacerkiem dochodzimy na cmentarz, dziewczyny są już bardziej świadome, co to za miejsce.
Kolejne ich zdziwienie budzi polska wycieczka i pani śpiewająca młodzieży piosenkę o czerwonych makach .
Znowu pytam, czy nie słyszały nigdy pieśni o makach na Monte Cassino .
Kurde, nie słyszały ,
śpiewać im nie śpiewałam , ale po powrocie do domu Zuzia posłuchała .














Kończymy wizytę na Monte Cassino, zdecydowanie warto było tam pojechać .
A teraz już bez ściemy , prosto na more ,

więc cdn .