Krętą, pustą drogą z bardzo dobrym asfaltem wjeżdżamy na niewielką przełęcz, a potem zjeżdżamy w dół wśród wzgórz z tarasowymi zboczami. Tam już czeka
Richiș (Riomfalva, Reichersdorf). Na wjeździe jest też tablica z niemiecką nazwą, choć parafia ewangelicka (niemiecka) liczy obecnie mniej niż dziesięciu wiernych.

Zabudowa Richiș również jest bardzo ładna, ale też bardziej zwarta, więc przypomina małe miasteczko.




Za to kościół warowny nie może się równać z poprzednikami ani rozmachem ani architekturą obronną, posiada w pasie murów tylko jedną wieżę, bramną.


Nie znaczy to jednak, że nie warto do niego zajrzeć. Troje drzwi do świątyni zdobią gotyckie portale. W mrocznych wnętrzach kościoła czuć długą historię i oko co rusz odkryje coś ciekawego. Oprócz standardowych tablic poświęconych poległym w Wielkiej Wojnie znalazłem także chorągiew upamiętniającą ofiary, chyba pierwszy raz taką widzę.



Jakiś wandal uwiecznił się na drzwiach w XVII wieku.

Bilety kupuje się w sąsiednim biurze informacji turystycznej. Kosztują 15 lei, więc znowu drożej. W pakiecie dostaje się ponurego jak noc faceta, pracownika IT, który łazi za tobą i milcząco obserwuje jak się zachowujesz. Biorąc pod uwagę, że w dwóch pierwszych kościołach mieliśmy pełną swobodę zwiedzania, było to bardzo drażniące i nie zachęcało do dłuższych odwiedzin. I może o to chodziło: zapłacić, zerknąć i spadać.

Dalszą drogę na moment blokują pracownicy z ciężkim sprzętem. Powoduje to wściekłość kierowcy stojącego z naprzeciwka, ja jednak czekam cierpliwie...

...bo przed nami
Biertan (Berethalom, Birthälm). To już nie jest anonimowa mieścina, ale istotny punkt na wielu mapach turystycznych Rumunii. Tutejszy kościół obronny uchodzi za najbardziej okazały i najcenniejszy z tej kategorii. W 1993 roku wpisano go na listę UNESCO jako pierwszy, dopiero później dołączono sześć kolejnych. Planowałem go odwiedzić przed czterema laty, wtedy brakło czasu, dziś się udało!

Biertan jako miejscowość jest bardzo fotogeniczna. Założony został w XIII wieku, szybko otrzymał status osady targowej oraz prawo miecza. Dzięki handlowi i uprawie wina rozwijał się i bogacił, był o krok od otrzymania statusu miasta. Brukowany rynek jak najbardziej ma cechy miasteczkowe.


Na początku ery nowożytnej mieszkało tu pięć tysięcy osób, czyli prawie pięciokrotnie więcej niż obecnie. Przez trzysta lat Biertan był siedzibą ewangelickiego biskupa i duchową stolicą Sasów siedmiogrodzkich. Przez wiele wieków oni tu dominowali, w okresie międzywojennym było ich jeszcze więcej niż połowa. Najnowszy spis z 2021 roku wskazuje, że w całej gminie Biertan, na którą składają się trzy wioski, Niemcy to trzy procent populacji, co daje jakieś siedemdziesiąt osób. Podobny odsetek wyznaje religie luterańską i kalwińską.

Fakt bycia miejscowością turystyczną można od razu zauważyć: parking na rynku jest płatny, przy czym jeden z dwóch parkometrów nie działa, a drugi głupieje. Są też inny turyści, nie jakieś tłumy, lecz po poprzednich pustkach czuć ich obecność. Ceny w restauracji obok kościoła bardzo wysokie. Pojawiły się suveniry w postaci magnesów, kartek i plastikowych mieczy, a pewien chłop na naszych oczach struga wariata. No i kasa, którą obsługuje pani z probostwa, ma godzinną przerwę obiadową. Oczywiście musieliśmy na nią trafić, więc robię krótki spacer po przyległych ulicach.


Skromny Pomnik Poległych rumuńskich mieszkańców wioski.

Płatna toaleta w kontenerze nieco mnie zdziwiła, bo nie widziałem, aby tędy przechodził choć jeden z turystów, a miejscowi chyba mają kible w domach.

Wybiła godzina trzynasta, kasa się otwiera. Bilet jest najdroższy, 20 lei, ale to w końcu UNESCO. Kościół stoi na wzgórzu, wchodzimy do niego zadaszonymi schodami. Idąc na mszę nie trzeba było moknąć.


Warowny kompleks wybudowano na przełomie XV i XVI wieku zastępując, jak często w takich przypadkach, wcześniejszą świątynię. Potem nie dokonywano już większych zmian. Gdzieś czytałem, że nigdy nie został zdobyty, ale z drugiej strony są informacje, że splądrowano go w czasie powstania Rakoczego. Problem z nim polega na tym, że jego piękno można najlepiej docenić z odległości, z bliska zaś jest na tyle ciasno, że bardziej pociągają widoki z murów na okolicę.


W oddali rumuńska cerkiew prawosławna.

Zaczynajmy zwiedzanie. Biertan posiada trzy pasy murów obronnych (niektóre są starsze niż kościół) i osiem wież. W jednej z nich, oryginalnie będącą
Speckturmem, zaraz obok bramy wejściowej, zlokalizowano mauzoleum (
Bischofsgruft), w którym pochowano ekshumowane szczątki ewangelickich biskupów i umieszczono ich zdobione nagrobki. Na niektórych są wyraźne ślady po kolorach. Wszystkie postacie mają obcięte końcówki nosów, według legendy dokonali tego Turcy.


Tak zwany Dom Rozwodowy (
Scheidungshaus), oryginalnie bastion. Przetrzymywano w nim małżeństwa chcące się rozwieść, miały do dyspozycje jedno łóżko, jedno krzesło, jeden talerz, jeden widelec i tak dalej. Wypuszczano ich dopiero po rezygnacji z rozwodu. Ponoć przez kilkaset lat było to na tyle skuteczne, że rozstała się tylko jedna para

.


Po przyjęciu przez większość mieszkańców religii luterańskiej, pozostawiono katolikom kaplicę w jednej z wież (Katholische Turm). Ostały się w niej późnogotyckie freski, na których uwieczniono m.in. Władysława Jagiełłę.

We właściwym kościele można dostać oczopląsu, tyle tam historycznego bogactwa. Skrzydłowy ołtarz pochodzi z okresu budowy, składa się z 28 elementów (18 z przodu, 10 z tyłu). Drewniane stele datowane są na rok 1514.

Z podobnego czasu pochodzi ambona, następnie uzupełniona barokowym pudłem. Natomiast organy są całkiem młode, bo z 1869 roku i po remoncie nadal spełniają swą rolę.

Do zakrystii prowadzą drzwi z tak skomplikowanym zamkiem, że aż pokazywano go na wystawie w Paryżu. Jakoś zapomniałem go sfotografować, ale sama zakrystia też ładna, kominek idealny na chłodne wieczory z pastorem.

Gotycki napis na łuku triumfalnym z datą 1522, która uznawana jest za rok poświęcenia kościoła.

Z kilku pamiątek pierwszowojennych ta była najciekawsza: drewniany ołtarz dla "saksońskich synów gminy" od współwiernych z kraju i Ameryki. Wielu mieszkańców wyemigrowało za ocean, ale nadal utrzymywali więź z ojcowizną.

Na koniec schodzimy uliczką zabezpieczoną łukami przyporowymi do zewnętrznego pasa murów. Tam znajduje się toaleta i słyszymy, jedyny raz, język polski: tata tłumaczy coś dwójce dzieciaków.

Przyznam się, że z czterech odwiedzonych dzisiaj kościołów, to chyba najbardziej podobał mi się ten w Moșnej, a położenie tego w Alma Vii. Na pewno jednak Biertan to pozycja obowiązkowa dla fanów gotyckiej i nie tylko architektury. A mi został do zobaczenia już tylko jeden warowny kościół z listy UNESCO!

Ale to jeszcze nie koniec zwiedzania na dziś. Kolejne obiekty przed nami!