ODCINEK PIERWSZY – 24/25 czerwca 2019 (poniedziałek/wtorek)– PODRÓŻ I DOJAZD NA MIEJSCEWyjeżdżamy o 4 nad ranem z naszej miejscowości. Dzieciaki jak nigdy na nasze tylko jedno wezwanie „jedziemy na wakacje” zerwały się ze swoich łóżek. Na co dzień do szkoły jest im wstać ciężko, ale przecież na wakacje co dzień się nie jeździ, więc radość z wyjazdu udziela się również im.
Grzecznie zapakowane do auta z uśmiechami na twarzy wyruszają w swoją kolejną podróż do Chorwacji.
Umówiliśmy się na stacji benzynowej z przyjaciółmi. Czekamy na nich chwilkę, więc biegnę zrobić zdjęcie naszego bagażnika. Zapomniałam w domu…
Najpierw z naklejką:
I cały majdan:
Nawet sprawnie się upchnęliśmy, ale to dzięki naszemu naprawdę pakownemu bagażnikowi.
W mgnieniu oka jesteśmy już na granicy z Czechami. Tankujemy się, chwilkę mamy na rozprostowanie nóg,
focimy nasze bolidy:
Zbieg okoliczności sprawił, że jechaliśmy dwoma białymi i w kombi. No... i jeszcze nadmienię, że wypadek spowodowałam właśnie tym autem, który teraz,
odświeżony, zawozi nas do Cro...
Kto czytał moją relację z Hvaru z 2018 roku, to może pamięta, że auto zostało kupione 2 tygodnie przed tamtymi wakacjami. Pojeździliśmy pół roku i dzwon... od wszystkich mechaników, blacharzy i innych speców odebraliśmy je znów 2 tygodnie przed urlopem...
Trasa natomiast przebiegła nadzwyczajnie dobrze. Robiliśmy mało przystanków, bo dzieciaki zarówno u nas w aucie, jak i u znajomych były grzeczne.
Około godziny 17 meldowaliśmy się już na noclegu tranzytowym. Zarezerwowaliśmy apartamenty tam gdzie w zeszłym roku w pobliżu Jezior Plitwickich. Co prawda Jezior w tym roku nie zwiedzaliśmy, ponieważ z czworgiem dzieci, (najmłodsze 3,5 roku) to wątpliwa atrakcja. My je widzieliśmy w 2018, ale jakoś nie mam wielkiej ochoty póki co do nich wracać.
Zarezerwowałam te apartamenty tranzytowe, mimo tego, że trzeba do nich dość wcześnie zjechać z autostrady (tak jak na Plitwickie), ale po prostu mnie zauroczyły. Tak jest tam cudnie wokół nich, że gdyby były one na wybrzeżu, bez problemu mogłabym do nich wracać. Super sielska i rodzinna atmosfera tam panuje. Same pokoje raczej zwyczajne, ale teren wokół nich bardzo nam się spodobał, bo jest daleko od głównej ulicy. Dzieciaki mogły swobodnie biegać, jest dużo atrakcji dla nich. Właściciele sami mają dzieciaki w podobnym wieku do naszych, więc na podwórku mnóstwo zabawek, trampolin, huśtawek. Ze wszystkich tych dobrodziejstw można korzystać. W ogrodzie stoi altana z grillem, z której też można korzystać. W sumie nad morzem pewnie te atrakcje byłyby zbędne, ale w noclegu tranzytowym jak najbardziej ok.




Gospodarz poczęstował nas rakiją oczywiście, a my go naszym polskim piwem. Wiadomym jest, że zawsze kilka sztuk ze sobą zatargamy do Cro. Chociażby właśnie po to, żeby poczęstować gospodarzy.
Dom wygląda tak:
Dla aut też jest wygodny parking:
Widoki też całkiem niezłe z tarasu:
Wieczór mija nam dość szybko i zmęczenie po podróży zwala nas z nóg, dlatego koło 22 kładziemy się spać... Jutro jesteśmy na wybrzeżu...
Wstajemy koło 8 rano i ruszamy w dalszą drogę. Nie spieszymy się, bo już niewiele kilometrów dzieli nas od naszej wakacyjnej kwaterki.
Mijamy:
I suniemy pięknie ulokowaną drogą:
Wjeżdżając ponownie na autostradę, dostaję sms od właścicielki naszych apartamentów, że są już gotowe, możemy się kwaterować.
Cieszymy się, że będziemy mogli od razu wnieść bagaże i je rozpakować

Widok wszystkim dobrze znany:
Uwielbiam:
Dojeżdżamy do tunelu, gdzie temperatura przed nim pokazuje:
Sam tunel:
I Za nim szok! Temperatura niższa niż przed tunelem:
Jeszcze nigdy nam się to nie zdarzyło...
Ale spokojnie… Jak dojeżdżamy do tego miejsca:
I później do tego:
Temperatura staje się iście chorwacka.
Taka pocztóweczka rodzinna:
Chwilka spacerku, trochę zdjęć i mkniemy autocestą dalej. Wreszcie naszym oczom ukazuje się:
I standard:
Miała być kolejna pocztówka, ale nie wyszło

:
Wskakujemy do aut i witamy się Makarską Rivierą:
By za chwilę przywitać się również z:
Szybko udaje nam się załatwić sprawy meldunku.
Mirna, właścicielka naszych apartamentów, to sympatyczna i rzeczowa kobieta. Oczywiście, to Makarska Riviera, więc nie spodziewajmy się jakiejś nad wyraz wspaniałej gościnności, ale miłą kobietą ona jest

Wnosimy wszystkie klamoty, szybkie rozrzucenie bagaży po mieszkaniu i udajemy się na plażę, którą mamy tuż za deptakiem. Nie jest tajemnicą, że lubimy być przy samym morzu. Wiecie, to nawet nie jest z racji tego, żebyśmy mieli blisko do plaży, bo dzieci są co raz starsze, więc spacer, nie jest już żadnym wyczynem, ale po prostu widoki, wieczorny szum morza i oczywiście konieczny widok na niczym nie zakłócony Jadran jest dla mnie rzeczą obowiązkową na wakacjach. No i jak zaakceptować widok na jakąś zaniedbaną ścianę budynku przed apartamentem???? Do tego, człowiek się troszkę już nauczył tej wygody, kiedy się miało plażę „pod nosem” podczas poprzednich dwóch wyjazdów...
Dokładnie mieszkaliśmy
tutajZ czystym sumieniem mogę polecić te apartamenty, czysto, schludnie, piękny widok i plaża zaraz za deptakiem. Dla nas bajka!
Kilka zdjęć z pierwszej kąpieli:
Radości nie było końca z możliwości pluskania się w wodzie. Wszyscy byliśmy zadowoleni. Znajomi byli zachwyceni widokami, ciepłą i czystą wodą, domem, plażą, dosłownie wszystkim. Nie macie pojęcia jak ja się wtedy cieszyłam… Bardzo chciałam, żeby im się spodobało, żeby pokochali Chorwację tak jak my, żeby chcieli wrócić tam ponownie. Udało się! W tym roku jadą z nami ponownie

Misja spełniona i taki mały sukces...
Zaraziłam Chorwacją kolejnych znajomych... Uwielbiam to uczucie...