Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Szlak Gringo - Relacja Telefonem Pisana

Nazwę Ameryki zaproponował w 1507 roku niemiecki kartograf, pochodzący z Alzacji, Martin Waldseemüller. Przypisywał on odkrycie Nowego Świata, jak wówczas określano nowo odkryty ląd, Amerigo Vespucciemu i na jego cześć nadał mu miano America. Jednym z najstarszych globusów, na którym pojawiła się nazwa Ameryka, jest Globus Jagielloński z 1508 roku.
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 19.11.2017 21:38

Dzień 29

29.10.17, Santa Cruz, Puerto Suárez
Dojechałem około 6 do Santa Cruz. Dworzec był zamknięty i dopiero po kilku minutach udało się wejść. Kupiłem bilet na najwcześniejszy autobus do Puerto Suárez za 60 bob. Miejsca tylko cama. Pokręciłem się po dworcu i okolicy, a potem złapałem busik do rynku. Niewiele tu ciekawego :? .

Obrazek

Posiedziałem trochę na ławce i wróciłem na dworzec. Woda dwulitrowa jest tu prawie dwa razy droższa niż w Uyuni i Sucre :o . Jem empanadę za 3 bob i szukam platformy. Okazuje się, że aby wejść na platformy trzeba kupić osobny bilet za 3 bob. Dziwne :roll: . Autobus jest jakimś starym, rozlatującym się i brudnym badziewiem :evil: , który zamiast o 10 odjeżdża o 10.45.

Obrazek

Po 6 godzinach na jednym z postojów jadący dalej pasażerowie mają się przesiąść. Okazuje się, że do najlepszego autokaru jakim jechałem :) .
Trzy bardzo wygodne siedzenia typu cama z funkcją ładowania telefonu w rzędzie - jedno przy lewym oknie, drugie na środku, a trzecie przy prawym oknie.

Obrazek

Obrazek

Dojechałem do Puerto Suárez około 19. Jakiś czas kręciłem się w poszukiwaniu noclegu i trafiłem do hotelu Bambi.

Obrazek

Z całego serca nie polecam :evil: :evil: :evil: .
Wszedłem, gdzieś po podłodze przebiegło coś dużego i czarnego 8O . Pytam o cenę :?: .
50 bob bez śniadania i dostępu do kuchni :twisted: . Idę zobaczyć pokój. Prowadzi mnie, na oko, dwudziestolatek bez zębów na przedzie :nice: . Szybki rzut oka: brudne ściany :twisted: , ale jest wentylator :mrgreen: .
Jestem zmęczony po podróży i ciężko tu o coś innego w dobrej cenie, więc trudno, biorę to, bo już nie chce mi się chodzić z plecakiem :( .
Jeszcze raz sprawdzam dwa z oferowanych pokoi. W jednym miałbym gwarantowane towarzystwo owadów. Na pościeli widać czarno-czerwone ślady walki z tymi nieproszonymi gośćmi 8O 8O 8O :evil: .
W drugim pokoju nie jest aż tak źle :twisted: . Przypomina mi się nocleg w pobliżu greckich Meteorów, gdzie ledwo widać było odbicie w lustrze przez warstwę brudu, a w poplamionej pościeli były włosy. Spałem wtedy w ubraniu :!: .
Czuję się wywołany "do tablicy", to wyjaśniam :wink: . Rzeczywiście, byliśmy tam kiedyś w 5 osób, a Marcinowi przypadło chyba najgorsze posłanie :oops: . Mnie tam pokarało (na kolację) paskudną baraniną - tłustą i kościstą - którą trochę podziubałem :( . To miejsce to camping Kastraki, którego też nie polecamy :evil: :evil: :evil: .
Innym razem, w Meteorach, dobrze nam sie spało w San Giorgio Villa – "meteora's budget accommodations", ale upiornie głośno bijące dzwony zrobiły nam wczesną pobudkę :twisted: .
Pomimo tego, ta miejscówka jest niezła :) .

Tu oprócz ubrania zostawiłem na noc włączone światło i oczywiście wentylator :twisted: .
Przed snem poszedłem jeszcze po napój i jedzenie. Usiadłem w parku zjeść porcję kurczaka z grilla oraz ryż kupione na ulicy za 10 bob. Jakiś bardzo doświadczony przez życie pies łypał na mnie swoim jedynym okiem :? . Rzuciłem mu sporą kość z resztkami mięsa, którą pochłonął w ułamku sekundy 8O i chyba tylko nabrał apetytu na więcej :roll: . Przesiadłem się zatem gubiąc go po drodze 8) .
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 20.11.2017 13:04

Dzień 30

30.10.17, Puerto Suárez
Puerto Suárez to była duża pomyłka :( , ale po kolei :wink: .
Wstałem i ucieszyłem się, że nie mam żadnych śladów pogryzienia przez owady :D .
Wziąłem prysznic i się wymeldowałem. Ruszyłem do biura z dużym banerem "mirador pantanal". Okazało się, że to nie jest biuro podróży i facet odesłał mnie na drugą stronę nad jezioro.

Obrazek

Zorientowałem się też, że spałem parę kroków od zbiornika wodnego :roll: , co trochę wyjaśnia panujące w hotelu warunki :idea: .
Pytam ludzi i nikt nic nie wie na temat wycieczek :? . Odsyłają mnie do pobliskiego Puerto Quijarro, więc biorę taksówkę za 10 bob. Na miejscu wchodzę do jakiegoś pobliskiego hotelu i pytam o wycieczki. Akurat na blacie leży ulotka, którą się wspomagam :wink: . Recepcjonistka dzwoni do kogoś i prosi abym zaczekał. Przyjeżdża Roberto, który podaje się za przewodnika. Mówię mu co mnie interesuje i pytam o cenę. Wszystko za 300, odpowiada. Mamy problemy z porozumieniem się :? .
Chyba mówi mieszanką hiszpańskiego i portugalskiego, bo aż takich problemów jeszcze nie miałem, pomimo znikomej znajomości języka. Jedziemy z powrotem do Puerto Suárez i zatrzymujemy się przy domu rybaka. Widzę jaguara 8O , a raczej to co z niego pozostało :x .

Obrazek

Obrazek

Po drobnych targach i oczekiwaniu na zakup benzyny do łódki wyruszamy. Jezioro przy brzegu jest niesamowicie zaśmiecone. Przestaje mnie to dziwić, kiedy widzę jak kapitan wyrzuca na brzegu puste butelki… Płyniemy szybko i w efekcie cały jestem mokry.

Obrazek

Obrazek

No, rzeczywiście, minę masz nieszczególną :wink:
Docieramy na zarośnięte rejony jeziora. Kapitan zarzuca sieci i już wolniej kontynuujemy podróż. Nie wiem po co płynie z nami Roberto :?: , szczególnie, że wydaje się być pierwszy raz na jeziorze. No dobra, wiem po co :idea: - chce też wycieczkę i przy okazji łatwe pieniądze :twisted: .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tu masa ptactwa wodnego. Kaczki, czaple i dostojne biało-czarno-czerwone olbrzymy o rozpiętości skrzydeł chyba większej od moich rąk. Kapitan, który okazuje się być Paragwajczykiem, oddaje ster Roberto i szykuje się do upolowania jakiegoś ptaka na przynętę dla piranii.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przez całą trasę parę razy się przymierza, ale tylko raz oddaje niecelny strzał :? . W efekcie nici z łowienia piranii na wędkę… :(

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy na brzeg w miejscu, gdzie kapitan upolował jaguara 8) .

Obrazek

Obrazek

Niestety :( znajdujemy tylko świeże odchody drapieżnika i widzę przez moment jedną papużkę. Może na szczęście :) , bo kolejny piękny kot nie przeżyłby spotkania z człowiekiem :? .
Ruszamy w drogę powrotną i dostrzegam parę kajmanów oraz wielkiego czarno-żółtego węża przemierzającego jezioro po powierzchni wody. I pomyśleć, że ja myłem, brudne po brodzeniu w przybrzeżnych błotach, nogi wystawiając je beztrosko za burtę... :roll:
Kapitan wyciąga sieci, w których jest sporo ryb, w tym jedna pirania :o .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Bardzo mnie dziwi wyrzucanie ryb o spłaszczonym ciele i z dużym grzebieniem na plecach. Okazuje się, że mają mało mięsa. Tylko aktualnie ich szanse na przeżycie wśród piranii, kajmanów i węży są ograniczone, bo kapitan aby je wyswobodzić z sieci łamał im o łódź płetwy :? .

Obrazek

Kiedy dopływamy, wysiadam z łodzi i mój telefon ląduje w wodzie :!: :evil:
Szybko go wyciągam i widzę, że działa :D . Niestety nie jest to telefon z którego można wyciągnąć baterię. Wycieram i osuszam go nerwowo, jednak po chwili przestaje funkcjonować :twisted: .
Odwozimy rybaka. Za zabranie mnie na wycieczkę zainkasował 150 bob. Mówię Roberto, że chcę do bankomatu i na autobus w Puerto Suárez. Najpierw ściemnia, że nie ma bankomatu akceptującego MasterCard w tym mieście :roll: . Upieram się i jakoś się znajduje :wink: . Potem mówi, że dworzec jest w Puerto Quijarro. Znów się upieram, że chcę na przystanek w Puerto Suárez i znów jakoś dziwnie nie ma problemu aby kupić bilety. Jako, że mój kierowca wspominał o 300 bob za całość i 150 bob dostał kapitan, to proponuję mu tyle samo.
Ten jednak chce więcej 8O . Pytam czemu, skoro większość czasu spędziłem na łódce, a nie w jego samochodzie. Roberto na to, że był ze mną dłużej, mimo, że mówiłem, że może jechać jak wsiadłem na łódkę. Trudno, wręczam mu 200 bob. Wyraźnie zadowolony mówi bien, ja na to zdenerwowany odpieram “No! No bien!” :evil: i ruszam z powrotem na przystanek.
Zdecydowanie odradzam wizyty w Puerto Suárez. Kolega był w Pantanalu po brazylijskiej stronie i wydawał 50 usd dziennie za wszystko, a widział o wiele więcej ode mnie, w tym tukany, kilkanaście stad papug i własnoręcznie łowił piranie :idea: .
Cóż, mam nadzieję, że nauka nie pójdzie w las i będę się bardziej wystrzegał takich cwaniaków :mrgreen: . Zawsze też mogło być gorzej… Teraz pozostaje problem z zalanym telefonem i zmartwienie o komfort współpasażerów. Było bardzo gorąco, pot się lał i przypiekłem sobie ręce, ale najgorzej, że musiałem siedzieć w miejscu, gdzie ogłuszane były ryby, a nie mam jak się wykąpać… :?
Na szczęście za 60 bob trafił mi się bardzo komfortowy autobus z powrotem do Santa Cruz, ze sprawną klimatyzacją i dużymi przestrzeniami między siedzeniami :D .
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 20.11.2017 13:46

Dzień 31

31.10.17, Santa Cruz, Cochabamba
Gdy dotarłem do Santa Cruz było jeszcze ciemno i dłuższy czas koczowałem pod dworcem w oczekiwaniu na jego otwarcie o 6 :( .
Na szczęście telefon zaczął działać :!: :D . Okazuje się, że Nokia daje porządne telefony swoim pracownikom… tyle, że marki Samsung :oczko_usmiech: . Dowiedziałem się, że nie ma aktualnie połączenia bezpośredniego do La Paz. Biorę w takim razie bilet do miasta o nazwie Cochabamba. Po godzinie w ciągu której zjadam resztkę kupionych wczoraj bananów (żywiłem się nimi cały poprzedni dzień), idę do łazienki. Nagle woła mnie sprzedawca biletów na autobus :o . Mówił, że odjazd o 7.30, na bilecie napisał 7, a jest 7.15. Kończę pospiesznie poranną toaletę i szybkim krokiem udaję się za nim do autobusu.
Po drodze podziwiam różnorodność krajobrazową Boliwii. Ten kraj ma wszystko oprócz oceanu, a i o dostęp do tego ostatniego też się stara prowadząc negocjacje z Chile :) . Strome wzgórza porośnięte lasem deszczowym skąpane w chmurach bardzo przypominają mi Sri Lankę. Przywołują także na myśl obrazy z filmu Jurassic Park i gier z serii Tomb Rider :idea: .

Obrazek

Kiedy gps pokazuje mi, że już niedaleko do celu, zaczynam liczyć, że jeszcze dziś późnym wieczorem będę w La Paz :) . Cóż za pomyłka :!: :( .
Z wysokości 500 m npm wjeżdżamy na 3500 i stajemy w korku na górskiej drodze :x .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Palmy ustępują miejsce drzewom iglastym. Wreszcie pokonujemy szczyty i podziwiam piękny zachód słońca, ale wciąż jeszcze nie dotarłem do Cochabamby :? . Zastanawiam się, czy droga do La Paz będzie wiodła przez słynną drogę śmierci :roll: .

Obrazek
marze_na
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8661
Dołączył(a): 12.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) marze_na » 21.11.2017 14:10

Podziwiam za tan luz i spontan.
Czyta się świetnie 8) .
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 22.11.2017 10:18

Zamiast standardowej odpowiedzi, specjalnie dla Ciebie 8) , krótka anegdota o naszym podróżniku :) .
Jak był jeszcze wożony w wózku spacerowym i jak tylko zobaczył "ryczącego jednoślada" to wołał : Tata, motor :!: . No to gdy trochę podrósł (10-11 lat :roll: :?: ) zabrałem Go na mecz żużlowy :mrgreen: . Widząc komu kibcuję, na przekór :nice: , przez całe spotkanie krzyczał : Biały, biały :lol: . Niestety, po zaciętym meczu, Sparta przegrała :evil: .
Więcej już razem na żużel nie poszliśmy :twisted: , ale coś z tego zamiłowania do jednośladów zostało i Ducati Monster cierpliwie czeka na powrót podróżnika :) .
pzdr. :wink:
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 22.11.2017 10:19

Dzień 32

01.11.17, La Paz
Dojechałem do La Paz przed świtem. Na uwagę zasługuje ładny dworzec zaprojektowany przez Gustave'a Eiffela, ale niestety nie było warunków do zrobienia zdjęcia :( można jednak zobaczyć tutaj :) .
Ciekawe, że prawdopodobnie jedyną konstrukcją zaprojektowaną przez G. Eiffela w Polsce jest most kolejowy na Sanie w Przemyślu :!: .
Pomału ruszyłem w kierunku hostelu. Mijałem dworzec kolejowy,

Obrazek

stację kolejki linowej,

Obrazek

kościół przy Av.America

Obrazek

oraz na placu św. Franciszka świątynię pod tym samym wezwaniem.

Obrazek

Obrazek

Zatrzymuję się na chwilę aby odpocząć na placu San Pedro i ruszam dalej.

Obrazek

Obrazek

Docieram do hostelu koło 7 i kupuję śniadanie za 10 bob. Biorę prysznic :D , odpoczywam i idę szukać pralni. Pranie za 20 bob/5kg nie interesuje mnie, więc idę na miejsce zbiórki spaceru z przewodnikiem, plac San Pedro i gaszę pragnienie świeżym sokiem z pomarańczy :) .
Dwoje sympatycznych przewodników z Red Caps mówi, że kiedyś to były free walks, ale prawo boliwijskie zabrania świadczyć usługi za darmo i w efekcie koszt to 20 bob na podatki i utrzymanie biura + napiwki. Słyszymy trochę o pobliskim więzieniu, gdzie mieszkają całe rodziny, a skazani muszą płacić za pobyt :idea: . Jeśli delikwent nie ma pieniędzy, to musi to odpracować :wink: .

Obrazek

Obrazek

Następnie kierujemy się na plac targowy i słyszymy o zatrważającej liczbie odmian ziemniaków hodowanych w okolicach La Paz. Dowiadujemy się także o tradycyjnym stroju kobiecym w postaci długich sukni zakrywających grube i silne łydki, które są bardzo atrakcyjne dla tutejszych mężczyzn 8O :roll: :?: .
Sporo cholitas (lokalnych pań) na głowie nosi angielskie meloniki, które były zamówione przez handlowców chcących zarobić na Anglikach. Niestety meloniki były brązowe i za małe dla mężczyzn, więc sprytni sprzedawcy zareklamowali je paniom jako ostatni krzyk mody w Europie :idea: :mrgreen: .
Ruszamy na targ czarów gdzie są sprzedawane różne eliksiry. Słyszymy historię o ofiarach z pijanych ludzi skladanych kiedyś pachamamie, czyli matce ziemi przed budową domu. Jedna z niedoszłych ofiar, Victor Hugo Viscarra uciekł i napisał książkę na ten temat p.t. "Byłem pijany, ale pamiętam".
W okolicy znajduję pralnię w cenie 16 bob za 2kg, bo tyle mam rzeczy do wyprania :) .
Nieopodal jest kościół św. Franciszka i hala targowa. Kościół stoi po indiańskiej stronie miasta i posiada lokalną ornamentykę, a w środku lustra, mające zwracać utracone części duszy, co było sprytną zachętą ewangelizatorów do częstych wizyt w świątyni :idea: .
Na hali targowej jem polecaną sałatkę z mięsem zapieczoną w ziemniaczanej panierce i popijam świeżym koktajlem z mango, jeżyn i ananasa. Przed wyjazdem oglądałem i czytałem różne materiały. Wojciech Cejrowski w odcinku o Peru mówił o należnej dokładce, tzw. yapar. Okazuje się, że i w Boliwii to funkcjonuje :D :!: , zatem wypiwszy cześć koktajlu proszę o yapar :oczko_usmiech: .

Obrazek

Za całość zapłaciłem coś koło 15 bob. Idziemy na główny plac zobaczyć rządowe budynki. Widzimy kule po strzałach snajperów, których kazał rozstawić kiedyś na dachach jeden z prezydentów, który uciekł potem ze zrabowanymi pieniędzmi do USA :? .
Słyszymy o oddaniu Brazylii terenu o powierzchni Irlandii (w tym Pantanalu), za konia 8O :!: , przez prezydenta i utracie dostępu do Pacyfiku. Jedna z głów państwa tak się nie spodobała ludziom, że został urządzony pucz, jednak po czasie okazało się, że w porównaniu do innych prezydentów ten zabity był całkiem dobry i postawiono mu pomnik :oczko_usmiech: (to chyba nie ten pomnik?).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatnim punktem wycieczki jest restauracja, w której dostajemy drinki z soku pomarańczowego i lokalnego alkoholu na bazie winogron. Tam też z dala od uszu policji słyszymy negatywne opinie o aktualnym prezydencie. Okazuje się, że nawet BK nie zaliczył aż takich wpadek, co prezydent Boliwii :o . Miał on także kochankę bez wykształcenia, która zarabiała fortunę na państwowej posadzie i w efekcie została oskarżona o korupcję. Mimo to głowa państwa cieszy się takim poparciem, że nawet zmarli głosowali w wyborach :roll: .
Co ciekawe, nie można być prezydentem Boliwii trzy razy z rzędu, ale zmiana nazwy państwa spowodowała, że w efekcie pierwsza kadencja była w innym kraju... :mrgreen: .

Obrazek

Koniec wycieczki, ruszam do hostelu kupując po drodze na placu produkty spożywcze: pyszne pomidory, ostre papryczki, jaja i wielkie banany do smażenia. W trakcie obiadu poznaję dwie Włoszki :P i silę się aby przypomnieć sobie język Ojca Chrzestnego, którego uczyłem się przez jeden semestr. Zapewne przypominało to słynną scenę z Bękartów Wojny, w której Bratt Pit udaje Włocha :lol: .
Wieczorem idę po pranie i spotkać się z Juanem, kolegą ze studiów mojego kuzyna :) .
Dobrze mieć znajomych na całym świecie :oczko_usmiech: .
Okazuje się, że nie mogę trafić do pralni, bo wszystkie uliczki są podobne i jest sporo miejsc świadczących te usługi w okolicy :? .
Wreszcie się udaje :) , ale moje rzeczy nie są gotowe :( .
Idę na spotkanie do pracy Juana. Otrzymuję od niego list polecony z Polski zawierający moją kartę USD z Alior Kantoru. Mam szczęście 8) , bo czasami podobno miesiącami się czeka na taki list :roll: .
Wiedziałem o tym, ale zaryzykowałem 8) . Przesyłka DHL-em kosztowałaby ponad 700 zł 8O :!: . Wysłałem list przez Pocztę Polską, za 16 zł :D :!: i po dwu tygodniach dotarł on na miejsce. Brawo Poczta Polska :) :!: ... i boliwijska też. :wink:

Ponieważ to rodzinna firma, to poznaję także ojca Juana i jak się okazuje obaj mówią płynnie po polsku. Rozmawiamy chwilę, dowiaduję się co warto zjeść, co zobaczyć i jedziemy na wyśmienite paski z serca wołowego przypiekane żywym ogniem 8O

Obrazek

oraz serwowane z pysznym sosem orzechowym.

Obrazek

Po tych rarytasach zostaję odwieziony pod sam hostel :) .
Ostatnio edytowano 04.12.2017 13:40 przez tiwa, łącznie edytowano 1 raz
marze_na
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8661
Dołączył(a): 12.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) marze_na » 22.11.2017 11:42

tiwa napisał(a):Zamiast standardowej odpowiedzi, specjalnie dla Ciebie 8) , krótka anegdota o naszym podróżniku :) .

Ma chłopak charakter :lol: .
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 04.12.2017 13:53

Nasz podróżnik długo nic nie pisał (a przygód ma bez liku :wink: ), ale w końcu coś przysłał i ruszymy dalej z relacją. Najpierw jednak dwie mapki przybliżające Jego trasę podróży.

Obrazek

Obrazek
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 04.12.2017 23:27

Dzień 33

2.11.17, La Paz
Rozważam co robić :roll: . 11 listopada mam lot na Galapagos, a to niewiele czasu aby zobaczyć po drodze Titicaca i Machu Picchu. Decyduję się przełożyć lot o cztery dni :idea: .
W hostelu na śniadanie znowu mała porcja jajecznicy :( . Wymeldowuję się z Landscape International B&B płacąc jakieś 56 bob za noc i dwa śniadania, aktywuję nową kartę, po czym ruszam znaleźć inny hostel.

Obrazek

Jest sporo tanich miejsc, które nie ogłaszają się w internecie. Odbieram pranie i ląduję w Intiwasi Backpackers.

Obrazek

Hostel blisko centrum za 30 bob bez śniadania. Próbuję zobaczyć muzeum koki i wejść do kościoła św. Franciszka, ale ze względu na święto wszystko jest zamknięte :( .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kręcę się po okolicy, jem obiad, wybieram pieniądze przy użyciu nowej karty usd i wracam do hostelu sprawdzić wiadomości, bo internet na karcie się skończył :? . Jestem umówiony z Juanem na wycieczkę, mamy się spotkać w jego pracy. Poznaję jego mamę i jej koleżankę, obie z Polski :) . Ponieważ były niedawno w Machu Picchu, to wyjaśniają mi po drodze jak tam trafić.
Jedziemy w bardzo ciekawe, strzeliste skały, przemierzając koryto wyschniętej rzeki. Ze zdjęć wywnioskowałem, że to okolice Valle de la Luna, ale pewności nie mam. Nawiasem mówiąc to La Paz leży bardzo wysoko, jest otoczone pięknymi górami i gdzieby w pobliżu nie pojechać to będzie super :mrgreen: .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kiedy już nawet samochód z 4x4 nie pojedzie dalej, z Jasiem i jego ojcem wspinamy się nieco, a panie postanawiają zaczekać. Łapiemy zadyszkę, ale za to widzimy bardzo interesujące formacje skalne 8O :D .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pomału zbliża się zmierzch, więc wracamy do pojazdu

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

i jedziemy na przepyszne desery lodowe :) .
Dzięki Jasiowi i jego rodzinie :smo: :papa: to był bardzo udany dzień :D :!: .

Obrazek
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 05.12.2017 09:50

Dzień 34

3.11.17, La Paz, Copacabana
Wstałem i chciałem sobie zrobić śniadanie, ale w kuchni ani wody, ani zapałek do podpalenia gazu :evil: .
Zjadłem więc banana na surowo :? . Trochę twardy, ale się udało :mrgreen: .
Idę do kościoła św. Franciszka i po drodze kupuję api z pastelem, czyli takim smażonym ciastkiem.

Obrazek

Po zwiedzeniu świątyni zaglądam do muzeum koki. Ciekawe ilustracje, zdjęcia i ekspozycje z dużą ilością informacji zawartych w angielskim papierowym przewodniku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejką linową wjeżdżam na górę, gdzie w pobliżu cmentarza zatrzymują się busy do Copacabany nad brzegiem Titicaca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jadę busem za 25 bob, który staje przy jeziorze i pasażerowie przeprawiają się dalej łodzią za 2 bob, a pojazd barką :!: .

Obrazek

Obrazek

Po drugiej stronie nie widzę busu :o , na dachu którego został mój plecak :cry: :!: .
Wystraszony biegam po okolicy aż jeden ze współpasażerów mnie dostrzega i woła. Czekamy chwilę i zjawia się nasz transport :D .
Po jakimś czasie dojeżdżamy do Copacabany,

Obrazek

gdzie znajduję prywatny pokój z tv za 30 bob. Idę nad jezioro zobaczyć zachód słońca i coś zjeść. Bardzo popularny jest tu pstrąg zwany trucha. Zamawiam zatem tę rybę w wesji diablo :twisted: w budce nad jeziorem za 25 bob. Pyszne danie, ryba niemal kompletnie pozbawiona ości.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idę szukać prowiantu na jutro, bo płynę na Wyspę Słońca :) . W sklepikach przy ulicy prowadzącej nad jezioro wszystko drogie :x . Znajduję targ, gdzie ceny są o wiele niższe i kupuję wodę, ciastka, banany oraz w jednym markecie butelkowaną chicha morada, która trochę przypomina mi tymbark wiśniowy :wink: .
Wracam do pokoju i okazuje się, że mimo zapewnień nie mam ciepłej wody :evil: . Ponieważ jest mi zimno to grzeję wodę, grzałką turystyczną kupioną w Sucre :mrgreen: , w sporym kubku i się myję.
Chyba jednak zaszkodził mi ten :twisted: pstrąg, więc wychylam parę głębszych przed snem 8) .

Obrazek
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 06.12.2017 14:05

Dzień 35

4.11.17, Copacabana, Titicaca, Isla del sol
Zdecydowanie strułem się rybą :evil: . Na szczęście alkohol ograniczył dolegliwości :twisted: .
Płacę 10 bob za przechowalnie bagażu i idę na statek. Po drodze zaczepia mnie sprzedawca biletów i jak już chcę odejść kupić bilet w porcie, to schodzi z ceny do 25 bob :wink: .
Biorę i po jakimś czasie płynę na Isla Del Sol :) .

Obrazek

Obrazek

Trochę więcej o tym pięknym miejscu... i nie tylko tutaj
Zastanawiam się czy zdążę zobaczyć ruiny w północnej części wyspy, ale podobno przez konflikt północ-południe, turyści nie mają tam dostępu :roll: .

Obrazek

Obrazek

Przyłączam się z jednym Brazylijczykiem do grupy Francuzów, ale oni zostają tu na noc, a my wracamy ostatnim statkiem.

Ruszamy więc dalej we dwóch. To chyba jednak nie Wy :roll: :?:
:lol:

Obrazek

Wspinaczka na strome zbocza wyspy leżącej powyżej 4000 m npm to nie lada wyzwanie :!: .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dołączamy do dwóch Hiszpanów i Francuzki próbujących dostać się na północną część wyspy :idea: .

Obrazek

Niestety zatrzymuje nas grupa miejscowych :( , którzy nie pozwalają iść dalej :evil: .
Wchodzimy zatem na pobliskie wzniesienia i podziwiamy widoki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Skoro ruiny na północy są niedostępne, to postanawiam zobaczyć przynajmniej świątynię na południu 8) .
Okazuje się, że idący na przedzie Hiszpanie idą do portu ...

Obrazek

i muszę wracać pod górę :? , aby dotrzeć do miejsca kultu.
Żar leje się z nieba, a mimo to, ponieważ jest niewiele czasu, staram się przyspieszyć i po jakimś czasie dostaję porządnej zadyszki. Na szczęście zdążyłem zobaczyć świątynię i wrócić na czas :) .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dopływam do Copacabany.

Obrazek

Obrazek

Kupuję nocny bilet do Cusco za 85 bob i idę coś zjeść. Na targu zaczynają się rozkładać panie oferujące posiłki. Kupuję jeden i poznaję przy okazji Martina z Francji, który spotkał poznanego przeze mnie w Sucre Marcina z Polski. Trochę tych Gringo tam podróżuje i co rusz wpadają na siebie :lol:

Obrazek

Po posiłku za ostatnie bolivianos kupuję jeszcze api i antycuchio, czyli grillowane plastry serca wołowego na wynos w foliowych woreczkach. Akurat sypnęło gradem 8O , więc spieszę do autobusu :wink: .
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 06.12.2017 23:16

Zanim nadejdą brakujące zdjęcia do dalszego ciągu, kolejna mapka obrazująca miejsca które odwiedzi nasz podróżnik :) .

Obrazek
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 15.12.2017 00:47

Dzień 36

5.11.17, Cusco
Piąta rano :? , czas wysiąść i iść szukać hostelu. Wybieram bez problemu sole z bankomatu, które praktycznie są tyle warte ... co złotówki :) .
Docieram do starego miasta, gdzie pani na ulicy proponuje mi hostel za 15 soli :roll: .
Na ulotce jest ciepła woda 24h, wifi i darmowe przechowanie bagażu :!: . Biorę :) .
Po zameldowaniu wskakuję pod prysznic o którym marzyłem :P i kładę się na jakiś czas do łóżka, ponieważ dopiero szósta :oczko_usmiech: .
Dowiedziałem się, że o 9 jest parada wojskowa 8) . Słyszę orkiestrę i kojarzę :idea: , że to ona, bo wybiła 9. Biegnę na rynek obejrzeć wojskowych :D .

Obrazek

Obrazek

Niezwykła fontanna z pomnikiem Pachacuteca. Z Wiki "Pachacutec (kecz. Ten który zmienia świat, zm. w 1471 r.) – dziewiąty król Inków (Sapa Inka) od 1438 do 1471 roku, jeden z największych i najbardziej zasłużonych władców inkaskiego państwa, uznawany za twórcę jego imperialnej potęgi... Na czasy jego panowania datuje się powstanie miasta Machu Picchu."

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Flaga miasta jest bardzo podobna (przez pewien czas były identyczne, ale to chyba zbieg okoliczności :roll: ) do innej tęczowej flagi :wink:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdy parada dobiega końca biorę udział we free walk tour.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Głównie oglądamy mury zbudowane przez Inków, na których dobudowano kondygnacje w stylu kolonialnym.
Dowiaduję się, że język Quechua jest onomatopeiczny i np. dziecko to "łała" od odgłosu płaczu :mrgreen: .
Nazwa miasta "Cusco" to podobno w tym języku "pępek świata" :wink:

Obrazek

Obrazek

Po wycieczce głodny jak wilk :wink: ruszam w stronę placu San Pedro.
Znajduję tanią knajpę i zamawiam wołowinę z pokaźną porcją frytek, ryżu, a na dodatek z barem sałatkowym za 10 soli :D . Prawie dwa razy drożej niż w Boliwii :roll: , a i tak tanio :) .
Następnie kupuję loda za 1 sol, wielki świeżo ukrojony plaster ananasa za 1 sol i hiszpańską rurkę z karmelem za 2 sole :mrgreen: .

Obrazek

Docieram na plac San Pedro z halą targową. Kupuję cukierki z koki :wink: , które w Peru obecne są na każdy rogu i idę na uliczkę gdzie sprzedawane są owoce. Kupuję na śniadanie awokado z pomidorem za 3 sole.

Obrazek

Cały czas po drodze sprawdzam w biurach podróży ceny na wycieczkę do Machu Picchu. Ostatecznie udaje mi się wytargować 85 usd za przejazd busem, nocleg, bilet wstępu, przewodnika i posiłki :D .
Ponieważ chcę po Machu Picchu odpocząć w gorących źródłach, postanawiam, że sam znajdę miejsce na jeszcze jedną noc i umawiam się, że powrót do Cusco będzie 8 listopada :idea: .
Płatność dzisiaj gotówką :? , a ja tyle nie mam przy sobie :( .
Idę do jednego bankomatu. Chce doliczyć 20 soli 8O . Idę do drugiego i karta zostaje odrzucona :evil: . W kolejnych paru to samo :twisted: .
Ostatecznie zdziwiony i zdenerwowany używam karty złotówkowej :x .
W hostelu loguję się do serwisu aliorkantoru i okazuje się, że karta została zablokowana ze względów bezpieczeństwa… :o :?: .
Aby odblokować należy dokonać telefonicznej weryfikacji… :?
Na szczęście po włączeniu zapasowego telefonu przychodzi sms od banku i prośba o weryfikację poprzez sms. Karta odblokowana, ale sporo z tym kłopotu było :twisted: .
Akurat w hostelu rozkręca się impreza :wink: . Argentynka, Kolumbijka, Meksykanin, Kolumbijczyk i ja, słuchamy muzyki i raczymy się napojami :oczko_usmiech: . Bardzo podoba im się teledysk Cleo i Donatana :mrgreen: .

Obrazek

Fiesta się rozkręca :D , lecz mimo to robi się coraz zimniej, i polar, kurtka oraz rękawiczki nie wystarczają :? . Niestety okazuje się, że w nocy nie ma wody w hostelu 8O , a na ulotce jest napisane, że ciepła woda 24h :evil: . Zapewne zakręcają na noc, aby rury nie popękały :idea: :twisted: .
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 17.12.2017 13:40

Dzień 37

6.11.17, Cusco, Aguas Calientes
Wstałem rano aby spakować się w mały plecak na wyprawę do Machu Picchu :D .
Duży plecak zostawiam w hostelu, narzekając przy okazji na brak wody w nocy :( . Mogliby przynajmniej wywiesić informację… :?
Przed zbiórką o 7.10 chcę jeszcze coś zjeść i pobrać gotówkę. Bankomat znowu odmawia wydania banknotów :evil: i zostaję z 45 solami w portfelu po zakupie wafli :x .
Czekam długo na miejscu zbiórki, aż wreszcie podchodzi kobieta pytająca czy ja to ja :?: i prowadzi mnie do busiku. Ruszamy, droga jest piękna :D . Mijamy kozice, wodospady, przejeżdżamy przez potoki, a większość trasy przebiega na skraju urwiska :mrgreen: .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaczyna mnie mdlić i sięgam po cukierki z koki :idea: . Smakują trochę jak ziołowe pastylki na gardło, a co najważniejsze, szybko mi pomagają :D .
Chłopiec z tylnego siedzenia nie miał tyle szczęścia i zaczyna się symfonia osobliwych dźwięków woreczkowo-gardłowych :roll: :oczko_usmiech: .
Docieramy do elektrowni wodnej, gdzie kończy się droga. Jemy obiad i ruszamy pieszo wzdłuż torów kolejowych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dołączam do dwóch dziewczyn z Chille. Pamela i Fernanda mają dobrą kondycję, bo idziemy dość szybko nie robiąc zbyt wielu przystanków 8) .

Obrazek

W pewnym momencie wydaje mi się, że słyszę język polski. Okazuje się, że jest to liczna grupa rodaków. Szybko jednak zostają w tyle :wink: .
Trasa wiedzie doliną przez którą płynie kręta rzeka otoczona strzelistymi, zielonymi wzgórzami, których szczyty skąpane są w chmurach. Docieramy do Aguas Caliente. Marsz zajął nam dwie i pół godziny :D .

Obrazek

Pomnik Pachacuteca - przed jednym z hoteli - z trzema symbolami (kondor, puma, wąż) obrazującymi trzy poziomy życiowych doświadczeń

Obrazek

Pomnik Pachacuteca na głównym placu

Obrazek

Dziewczyny dowiadują się gdzie mają nocleg i próbują się też dodzwonić do mojego biura podróży, ale bezskutecznie :( .
Żegnamy się :smo: :papa: i nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na rynku, aż ktoś zawoła moje imię :roll: .
Po jakiejś godzinie wreszcie pojawia się pani i prowadzi mnie do hostelu. Jem kolację i dowiaduję się, że nie ma dla mnie biletu na poranną turę, bo kasy są już zamknięte i mam iść w drugiej grupie :? .
Trochę zajmuje czasu, zanim udaje się ustalić gdzie mam odebrać bilet.
tiwa
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 966
Dołączył(a): 23.12.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tiwa » 17.12.2017 21:26

Dzień 38

7.11.17, Aguas Calientes, Machu Pichcu
Pięknych widoków ciąg dalszy :) . Wspinaczka na Machu Picchu nie jest trudna, a do tego bardzo malownicza :D .

Obrazek

Obrazek

Widzę na pobliskim drzewie stado głośnych papug. Idąc z wolna i robiąc przystanki na podziwianie krajobrazów docieram na szczyt w mniej niż dwie godziny, po czym drugie tyle czekam na swoją grupę.

Obrazek

W tym czasie rozpracowuję pakiet śniadaniowy :wink: . Przy okazji spotykam znów polską wycieczkę :) .
Dowiaduję się, że nic nie straciłem przez przesunięcie do drugiej tury, bo i tak rano nic nie było widać. Wreszcie moja kolej :mrgreen: .
Przewodnik dobrze mówi po angielsku :D i w ciągu dwóch godzin oprowadza grupę po Machu Picchu 8) .

Obrazek

Obrazek

W miejscu ze słynnym widokiem podchodzi do mnie starszy pan i po polsku :roll: prosi o zrobienie mu zdjęcia z żoną. Dziwi się jak odpowiadam w tym samym języku :oczko_usmiech: .

Obrazek

Przewodnik opowiada jak przypadkowo odkryto to miejsce, mówi o budowie tarasów i przekazuje ciekawostki o inkijskiej kulturze oraz astrologii. tutaj więcej o tym niezwykłym miejscu

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem jakiś czas sam chodzę pośród ruin i wracam na dół.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Booking.com pokazuje 25 soli za hostel w którym byłem, a zapytani o dodatkową noc chcieli 35 soli 8O . Znajduję inne miejsce za 20soli :oczko_usmiech: .
Po odpoczynku i prysznicu idę do gorących źródeł. Bilet wstępu kosztuje 20 soli i w portfelu zostaje mi w efekcie 5 soli, a trzeba jeszcze coś zjeść :? .
Trochę zniechęca mnie widok dziecka z pampersem pluskającego się w basenie i wychodzę. Przy wyjściu znajduję sklep z 2,5 l butelką wody w cenie 5 soli i robię zakupy, bo można płacić kartą :) .
Kawałek dalej jem niewielką porcję lomo saltado w ładnej restauracji za 15 soli + 2 sole za płatność kartą. Wracam do hostelu, bo czas już iść spać :wink: .
Dla tych co nie chcą iść spać, krótki filmik naszego podróżnika MACHU PICCHU
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ameryka Południowa



cron
Szlak Gringo - Relacja Telefonem Pisana - strona 4
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone