Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę udało!

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
corrina
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 09.06.2006
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) corrina » 23.04.2019 13:12

Uzupełniając wcześniejszy post, w którym już wjechaliśmy do BiH, poniżej kilka fotek dokumentujących pierwsze chwile tamże :)

01.jpg

02.jpg

03.jpg

Lokalizacja Počitelj jest o tyle dobra, że twierdza znajduje się przy samej trasie, którą, po przekroczeniu granicy w Metković jedzie się do Mostaru, nie trzeba więc nigdzie skręcać, ani odbijać. Warto, naprawdę warto, zatrzymać się tu choćby na godzinę, chociaż aby na spokojnie zobaczyć wszystko, z pewnością przyda się kilka godzin. Przed wyjazdem zdążyłam się jedyne dowiedzieć, że znajduje się tu jeden z najlepiej zachowanych zespołów urbanistycznych z okresu dominacji tureckiej na terytorium Bośni i Hercegowiny. Nie miałam czasu na czytanie o historii, natomiast bezsprzecznie przyciągnęły mnie tu zdjęcia z różnych relacji dostępnych w internecie.
Parkujemy na ostatnim wolnym miejscu wzdłuż drogi zastanawiając się, na ile bezpieczne będzie zostawienie samochodu z całym dobytkiem w tym miejscu. Póki co nikt nie ma kartki za wycieraczką, chociaż mnie bardziej martwi, czy nikt nam się do samochodu nie włamie. Nie ma co martwić się na zapas. Tymczasem spod samochodu do "wspinaczki" zachęca nas taki widok:

04.jpg

Punktualnie w południe rozpoczynamy wspinaczkę na twierdzę. Po drodze mijamy kilka stoisk z pamiątkami, m.in. z ręcznie tkanymi kilimami i obrusami, dywanami i oczywiście magnesami. I już tutaj widzę, że ceny znacznie się różnią od chorwackich. Magnesy po 2 marki, czyli 1 EUR.

27.jpg

28.jpg

29.jpg

06.jpg

Pierwsze skojarzenie, jakie zawsze będę miała z tym miejscem, to niezliczona ilość drzew figowych i granatów. Są dosłownie wszędzie.

15.jpg

32.jpg

15-1.jpg

21.jpg

Mijamy budynek dawnej szkoły koranicznej (madrasy) oraz Meczet Hadżi-Alija i pniemy się w górę do ruin zamku.

05.jpg

08.jpg

10.jpg

07.jpg

24.jpg

Na przydomowych rabatkach rośnie sporo rozmarynu, który akurat kwitnie. Mijamy też liczne drzewka migdałowe, niestety o tej porze już dawno po ptokach, a raczej po migdałach :smo:

12.jpg

Nie byłabym sobą, gdybym trochę bezczelnie nie pozaglądała ludziom na posesje :wink:

11.jpg

13.jpg

Niektórzy jak zwykle mają łatwiej, niż pozostali :smo:

14.jpg

Po pół godzinie spaceru pod górkę, bo oczywiście „wspinaczka” to nieco naciągane słowo, jesteśmy pod twierdzą. Widok przepiękny, w dole wije się Neretwa, w kanionie miasteczko bardziej współczesne i zamieszkane.

16.jpg

17.jpg

18.jpg

19.jpg

20.jpg

18-1.JPG

My dochodzimy tylko do ruiny zamku, ale można też podejść na górującą nad miasteczkiem twierdzę, jednak w tym czasie akurat są prowadzone jakieś prace remontowe, więc odpuszczamy. Malowniczy widok na wijącą się w dole Neretwę z tego miejsca jest absolutnie nas satysfakcjonuje.
Po kilkunastu minutach spędzonych na górze schodzimy w stronę samochodu. Głupia matka ze mnie, że w taki upał gonię dzieci pod tą górę... :oops:

22.jpg

Na szczęście w dół już znacznie szybciej.

25.jpg

23.jpg

26.jpg

30.jpg

31.jpg

Spontanicznie zatrzymujemy się w lokalnej restauracji na samym dole, gdzie zamawiamy bosanską kavę i napoje chłodzące dla dziewczyn. Chociaż zapachy z kuchni drażnią nosy, bo niektórzy goście już o 13:00 konsumują obiad, dzielnie opieramy się pokusie - obiad planowaliśmy w Blagaj.

39.jpg

40.jpg

41.jpg

Oczekując na napoje, zaglądam na tyły restauracji, gdzie znajduje się patio madrasy.

33.jpg

33-1.jpg

Odpoczywamy w przyjemnym cieniu kilkanaście minut i zbieramy się do samochodu. Stoi cały i bez mandatu :oczko_usmiech:
Po drodze ostatni rzut teleobiektywu na kamienne domy.

34.JPG

35.JPG

36.JPG

37.JPG

38.JPG

Opuszczamy Počitelj. Następny przystanek – Blagaj.

42.jpg
corrina
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 09.06.2006
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) corrina » 23.04.2019 14:42

Następny przystanek – Blagaj. Tu też odległość nie jest wielka, bo zaledwie 26 km, które pokonujemy w pół godziny. I właśnie na tym odcinku, gdzie droga E-73 a potem M17 biegnie równolegle do wijącej się Neretwy, otaczają nas coraz piękniejsze widoki. Im bliżej do Mostaru, tym wyższe góry, chociaż najlepsze widoki będą następnego dnia na północ od Mostaru w kierunku na Sarajewo.

03.jpg

06.jpg

W Bunie odbijamy w prawo na Blagaj, o czym informują drogowskazy.

06-1.JPG

06-2.JPG

I teraz uwaga bardzo istotna – wszelkie mapy koniecznie pobierzcie wcześniej na wifi lub po sieci w Chorwacji. Zapewne większość wie, że w Bośni roaming, w szczególności danych, jest bardzo kosztowny. My przez gapiostwo przekonaliśmy się o tym boleśnie tego dnia wieczorem, kiedy szukaliśmy dojazdu do naszego noclegu. 5 minut korzystania z map w roamingu kosztowało nas ponad 200 zł…
Na szczęście, póki co, do Blagaj dojeżdżamy na tak zwanego czuja (mamy też backupowo tradycyjną mapę papierową :wink: ) i udaje nam się to bez problemu. Miasto wygląda na opustoszałe, ale może to czas jakiejś sjesty, w końcu upał leje się z nieba...
Chociaż Blagaj zamieszkują głównie muzułmanie, jest też kościół.

07.jpg

08.jpg

09.jpg

Na końcu drogi, po przejechaniu całego miasta, znajdują się parkingi – płatne, ale niewiele. Tam zostawiamy samochód, bo do miejsca docelowego, czyli klasztoru derwiszów, trzeba dojść ok. 500 m piechotą. Jest asfaltowa droga, ale wygląda na to, że mogą z niej korzystać tylko mieszkańcy i zaopatrzenie restauracji. Niby sporo aut parkuje prawie do samego końca drogi, ale nie mam pewności, jak wygląda tu kwestia opłat. Może im bliżej, tym drożej. Nie ma znaczenia, po dotychczasowej podróży krótki spacer dobrze nam zrobi.

11.jpg

50-1.JPG

Po drodze mijamy sklepiki i stoiska z lokalnymi przysmakami i rękodziełem. I również tu okazuje się, że cenowo jest znacznie lepiej niż w Chorwacji, szczególnie w przypadku miodu. Ale póki co nie planujemy żadnych zakupów.

Po kilku minutach jesteśmy u celu. Mijamy liczne restauracje rozlokowane wzdłuż rzeki. Na sam ich widok, nie wspominając o zapachach, robimy się już naprawdę głodni. Ale dajemy sobie najpierw czas na zwiedzanie. Kupujemy bilety. Z tego, co pamiętam, ulgowy bilet kupowaliśmy tylko dla Marty. Niestety zapodziałam gdzieś kartki, na których spisywałam wydatki, więc cen nie pamiętam.
Dziewczyny chłodzą się przed wejściem do klasztoru.

12.jpg

13.jpg

13-1.jpg

15.jpg

Wchodzimy na teren klasztoru, gdzie spędzamy ok. pół godziny, zwiedzając dostępne komnaty, hammam (łaźnię) i miejsca modlitwy. Kobiety przed wejściem muszą założyć chustę na włosy i długą spódnicę, jeśli są nieodpowiednio ubrane. Dziewczynki nie muszą nic zakładać. Oczywiście trzeba też zdjąć obuwie i zostawić je w przeznaczonych do tego szafkach na dole.
Dziewczynkom bardzo podoba się to miejsce a przechodzenie z pokoju do pokoju traktują jak zabawę w chowanego w labiryncie.

15-1.jpg

16.jpg

21.jpg

24.jpg

25.jpg

26.jpg

27.jpg

W jednym z pokoi Natalka bezbłędnie rozpoznaje arabskie litery.

22.jpg

23.jpg

Na koniec zaglądamy do zwieńczonego kopułą hammamu. Przy wyjściu z kolei znajduje się bardziej współczesna (na zdjęciu męska) wersja łazienki :smo:

19.jpg

20.jpg

14.jpg

I jeszcze widoczek z okna:

28.jpg

Do Blagaj, jak i do pozostałych miejsc w Bośni trafiliśmy dzięki Makłowiczowi. No to najwyższa pora w końcu coś dziś zjeść : ) Opuszczamy klasztor i jeszcze chwilę spędzamy przy znajdującej się przed nim grocie, w której bierze swój początek rzeka Buna.

29.jpg

31.jpg

32.jpg

30.jpg

33.jpg

34.jpg

Trzeba przyznać, że klasztor jest położony naprawdę w wyjątkowo malowniczym miejscu.

36.jpg

36-1.JPG

37.jpg

38.jpg

Teraz już definitywnie kierunek jedzenie. Dłuższą chwilę kręcimy się między stolikami sąsiadujących ze sobą licznych restauracji bo oczywiście nie możemy się zdecydować, gdzie chcemy zjeść.

39.jpg

40.jpg

41.jpg

Ostatecznie siadamy w restauracji Hladovina (głód) i dość szybko wybieramy kilka pozycji z menu. Między innymi oczywiście standardowy rosół dla dziewczyn. Ten wyjazd zdecydowanie upływa pod znakiem rosołu :wink:

42.jpg

Do rosołu jeszcze cielęce szaszłyki (ražnjići) z frytkami, porcja mieszanego ćevapčići i wielka jak łapa niedźwiedzia pljeskavica.

43.jpg

44.jpg

Za ten zestaw z dużą wodą i chlebem, którego nie potrzebowaliśmy ale był „obowiązkowy”, zapłaciliśmy 53 KM, czyli 27 EUR. Również i tutaj, jak wszędzie w Bośni, bez problemu płaciliśmy w EUR.

45.jpg

Obiad bardzo nam smakował i wydawać by się mogło, że na długo zaspokoiliśmy swój głód na solidne grillowane mięso. Jutro okaże się jednak, że niekoniecznie :smo:
Ale najcudowniejsze w tym popołudniu i obiedzie było może nawet nie samo jedzenie, a czas, który tu spędziliśmy. Bez żadnego pośpiechu cieszyliśmy się jedzeniem i rozkoszowaliśmy przyjemnym chłodem od rzeki. Brakowało tylko zapalenia nargili do pełnego relaksu :oczko_usmiech: :sm:
To był naprawdę fantastyczny odpoczynek, chociaż po całym dniu czuję już, że desperacko potrzebowałam prysznica. Czas płynął wolno jak Buna, a nam wcale nie chciało się wstawać i jechać dalej, do Mostaru. A przecież to Mostar był pierwszym i głównym powodem, dla którego w ogóle znaleźliśmy się w Bośni :!: :lol:

Kiedy już uznajemy, że w pełni nacieszyliśmy się tą wyjątkowo długą chwilą, płacimy rachunek i zbieramy się do samochodu. Dziewczyny jeszcze bawią się z lokalnymi kotami, a w tym czasie M. przypadkiem wpada na również lokalną babcię, która sprzedaje prosto z chodnika kilka słoików miodu i absolutny delikates – melasę z granatów. Melasa oczywiście szybko ląduje u mnie w torbie, a babcia jeszcze na odchodne zapewnia, że melasa dobra na wszystko, na przeziębienia i do herbaty i sałatek i w ogóle do wszystkiego. Wiemy, wiemy :smo: Ceny również nie pamiętam, ale z całą pewnością była dużo tańsza niż w arabskich sklepach w Warszawie.

46.jpg

47.JPG

48.JPG

49.JPG

Ale to nie koniec zakupów w Blagaj. W drodze do samochodu do pamiątek dołączają dwa cudnie zdobione lusterka, które wybierają sobie dziewczyny. Mijamy stoiska z niezliczonymi filiżankami i ceramiką i innymi pamiątkami. Wszystko piękne, ale nie możemy dać się skusić. Natomiast bez specjalnego namawiania kupujemy duże pudełko fig i melona chłodzonego wcześniej w rzece.

50.JPG

Następny przystanek zupełnie przypadkiem trafia się przy stoisku z różnego rodzaju syropami. Już po chwili w naszych dłoniach lądują małe kubeczki degustacyjne z wodą z syropem lawendowym, miętowym, czy gruszkowym. Natalka bezbłędnie odgaduje
wszystkie smaki, ku naszemu zaskoczeniu, nawet lawendowy, czym bardzo zaplusowała u sprzedawczyni.

51.JPG

I znów nie wiadomo jakim cudem, dwie butelki lądują w mojej torbie. Pani twierdzi, że nie będziemy żałować i prosi, żebyśmy zaczekali. Po chwili wraca z podarkami dla dziewczyn. Nie muszę dodawać, jak bardzo są uradowane z takiego prezentu :mrgreen:

52.JPG

Ostatni przystanek dwie budki dalej, przy miodach. Litrowy słoik miodu lawendowego kosztuje prawie połowę tego, co zapłaciliśmy w Starim Gradzie, no cóż…
Teraz już koniecznie prosto do samochodu, bo jeszcze trochę a zastanie nas tu noc :lol:
wiolek_lp
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1712
Dołączył(a): 20.02.2016
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiolek_lp » 23.04.2019 16:57

Kurcze kusi i ten Blagaj i Pocitelj, nie wiem który bardziej :D No nic, na bieżąco będziemy widzieć czy starczy czasu na oba :wink:
A zakupy pyszne, kolejny argument żeby wracać przez BiH :hearts:
corrina
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 09.06.2006
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) corrina » 23.04.2019 17:22

Do Mostaru raptem 14 km więc po kilku minutach jesteśmy w mieście, ale dojechanie bez nawigacji do naszego miejsca noclegu zajmuje niestety dłuższą chwilę. Nawigacji używaliśmy dosłownie 3-4 minuty po wyjeździe z Blagaj i to niestety był kosztowny błąd. Dobrze, że w apartamencie mamy mieć wifi.

00.JPG

W końcu chwilę po 18:00 jakoś docieramy pod Hostel Aurora, który okazuje się fantastycznym wyborem. A na dodatek tak tanim, że sama nie mogłam uwierzyć, że tak nam się trafiło (nocleg ze śniadaniem 137 zł za 4 osoby :!: :lol: ) Przemiła właścicielka, rosła blondynka Alicja, wita nas w bramie. Niestety na jej posesji nie ma już miejsca do zaparkowania, bo stoją dwa auta, ale już po chwili organizuje nam miejsce w ogrodzie u swojego ojca na przylegającej posesji. Brama jest tak wąska, że mieścimy się dosłownie co do centymetra ze złożonymi lusterkami! Ale przynajmniej mamy już bezpieczną miejscówkę. Alicja mówi, że nie poleca parkowania na ulicy.

Bierzemy z bagażnika rzeczy na ten jeden nocleg i idziemy do pensjonatu, czy też hostelu. Jak się okazuje, w pobliżu takich hosteli jest całe mnóstwo. Już od wejścia widać, że choć jest dość skromnie, to bardzo czysto. Nasz pokój rodzinny – 4 osobowy jest maleńki, ale nic więcej nam dziś nie trzeba. Dwa łóżka piętrowe to przede wszystkim atrakcja dla dziewczyn. Do tego malutki stolik i krzesła oraz niewielka szafka.

IMG_8511.JPG

IMG_8513.JPG

IMG_8514.JPG

IMG_8512.JPG

Łazienka jest na korytarzu, ale wyłącznie do naszej dyspozycji. Dostajemy do niej osobny klucz. Tutaj też czyściutko i pachnąco.

IMG_8515.JPG

IMG_8516.JPG

Chociaż coraz bliżej do zachodu słońca, decydujemy się na szybki prysznic po całym dniu zwiedzania a potem już prosto w miasto. Droga do starówki zajmuje nam 10 minut wolnym spacerem, a już po chwili jesteśmy na moście Lučkim, z którego już tylko rzut beretem do Starego Mostu. Z tej perspektywy prezentuje się zresztą fantastycznie. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę tu jestem! :hearts:

01.jpg

02.jpg

03.JPG

04.JPG

05.jpg

06.jpg

07.jpg

08.jpg

Po krótkiej przerwie na zachwyty ruszamy w kierunku rzeczonego mostu. Po drodze odbijamy jednak w jakąś boczną uliczkę i po chwili docieramy na miejską plażę pod mostem, gdzie o tej porze zaczyna właśnie kwitnąć życie. Na celebrowanie wieczoru nad Neretwą schodzą się mieszkańcy, nie brakuje też turystów. Naczytałam się o słynnych skoczkach z mostu, ale nie dane nam zobaczyć to na własne oczy.

09.jpg

10.jpg

12.jpg

13-1.JPG

13.JPG

11.jpg

Po krótkiej przerwie ruszamy w kierunku mostu, bez konkretnego planu na zwiedzanie. Mijamy niezliczone restauracje, które powoli zaczynają zapełniać się gośćmi. Kierujemy się na most, który bez względu na porę, pełny jest spacerowiczów.

14.jpg

16.jpg

17.JPG

18.jpg

19.jpg

Przystajemy na widoki z mostu. Meczet Koski Mehmed Pashy zdecydowanie wyróżnia się na tle licznych restauracji przyklejonych kaskadowo do stromych brzegów rzeki.

20.jpg

21.jpg

22.jpg

Most upodobały sobie nie tylko rzesze turystów :mrgreen:

23.jpg

23-1.jpg

Przechodzimy na wschodnią stronę i spacerkiem idziemy wzdłuż rzeki. Na zwiedzanie Mostarskiej starówki zdecydowanie polecam płaskie obuwie, możliwie antypoślizgowe :smo: Zaskakujące, że wcale nie jest aż tak tłoczno, jak zwykle w takich miejscach bywa.

24.jpg

25.jpg

25-1.JPG

28.jpg

Wygląda na to, że znajdujemy się w najbardziej turystycznym centrum i czym prędzej postanawiamy uciec z niego w boczne uliczki. Te, choć podobne, są jeszcze spokojniejsze i bardzo klimatyczne. Dominują sklepiki z pamiątkami, piękną ceramiką, tkaninami, kolorowymi lampami.

26.jpg

27.JPG

Zapachy zaczynają nas trochę kusić, ale wciąż jesteśmy bardzo najedzeni po mięsnej uczcie w Blagaj. Narzucamy sobie rygor, bo wiemy, że jeśli gdzieś usiądziemy, to nie skończy się na herbacie :roll:

Przypadkiem natykamy się na reklamujący się, jako (między innymi, jak się za chwilę okaże) sheesha bar lokal o nazwie Alibaba. Z ciekawości zaglądamy do środka, bo w sumie sheeshę zawsze można zapalić. Ale lokal jest zupełnie pusty, chociaż muzyka gra a za barem kręci się kilku barmanów. Ciekawa jest jego lokalizacja w…skalnej grocie. Polecam sobie wygooglować i obejrzeć zdjęcia. Mi na pamiątkę pozostaje tylko to jedno...

30.JPG

W barze można zamówić każdy alkohol, z głośników wydobywa się głośna klubowa muzyka. To chyba nie jest tylko sheesha bar, a raczej nocny klub, dlatego o tej porze jeszcze zupełnie pusty. Ciekawość dziewczyn przykuwa ledwo oświetlony tunel zaczynający się obok baru. Postanawiamy sprawdzić, dokąd prowadzi. Tunel okazuje się dość długi i genialnie chłodny, ponieważ po ścianach płynie lodowata woda. Teraz jesteśmy już w środku oświetlonego lampkami tajemniczego korytarza. Niestety nie mam z tego tunelu żadnego zdjęcia, było za ciemno, żeby cokolwiek wyszło. Wyjście z tunelu również okazuje się niespodzianką, znajduje się bowiem „poziom wyżej”, a dokładnie na ulicy Marszałka Tito.

29.jpg

Okazuje się, że Alibaba to nie tylko klub w jaskini, ale także bar, restauracja tarasowa z cudownym widokiem na Stary Most, wine bar, apartamenty, czy sklepy z pamiątkami. Całość zajmuje kilka kamienic oraz jaskinię począwszy od zejścia z mostu po zachodniej stronie.
Ponieważ aktualnie znajdujemy się kilka pięter wyżej niż miejsce, w którym weszliśmy do tunelu, a nie bardzo wiemy, jak wrócić na starówkę, która aktualnie jest pod nami, chłodnym tunelem cofamy się do miejsca, skąd przyszliśmy, czyli do jaskini z barem. Miejsce naprawdę osobliwe i pewnie gdybyśmy byli bez dzieci, z chęcią spędzilibyśmy tu wieczór, choć nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam na klubowej imprezie :smo:

Generalnie zrobiło się już prawie ciemno, dochodzi 20:00. Klimat liźniętego zaledwie wieczornego Mostaru pozostawi u nas wielki niedosyt, ale ponieważ jutro czeka nas podróż do Budapesztu, nie możemy niestety pozwolić sobie na długie zwiedzanie. Spontanicznie siadamy w losowo wybranej kawiarni na lody i mrożoną granitę, o którą jęczą dziewczyny. Dopiero o tej porze temperatura robi się na tyle przyjemna, że człowiek czuje, że odpoczywa. Lody tańsze o połowę niż kugle w Cro…

Po krótkiej przerwie w kawiarni wracamy na drugą stronę mostu, gdzie planuję oczywiście szybki zakup magnesiku (2 KM czyli 1 EUR – taka cena praktycznie wszędzie).

31.jpg

Dość szybko załatwiam magnesowy temat, więc możemy już zmierzać w kierunku naszej Aurory. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w Konzumie, gdzie poczyniamy niewielkie spożywcze zakupy, głównie przekąski i napoje na drogę na jutro, oraz lokalne piwko do degustacji na dziś.

Wieczorny Mostar tętni życiem, chociaż to jeszcze nie weekend, ale już prawie. Wszystkie knajpy o 21:00 pękają już w szwach. Ludzi na ulicach pełno. Wszechobecne zapachy z restauracji i barów coraz bardziej łaskoczą nozdrza, ale nie dajemy się złamać. Bo wieczór mógłby się znacznie przeciągnąć, a dziewczyny, szczególnie Natalka, są już naprawdę zmęczone.

32.JPG

33.JPG

Lučkim mostem przechodzimy znów na wschodnią stronę miasta, gdzie znajduje się nasz hostel. Zatrzymujemy się jeszcze przy miłym starszym panu, który na ulicznym straganie sprzedaje prażone orzeszki. Dwie porcje akurat przydadzą się dziś do piwa i na jutrzejszą podróż.

34.JPG

35.JPG

36.JPG

37.JPG

Mam ogromny niedosyt. Mostar mnie całkowicie oczarował. A na dodatek zrobił to w zaledwie kilka godzin. Żadne zdjęcia tego nie oddadzą. Tu trzeba być, trzeba to zobaczyć, usłyszeć, powąchać, posłuchać. Snując się w kierunku hostelu mam niecny plan wstania wcześniej i zrobienia jeszcze jednego, ekspresowego spaceru bladym świtem. Ostatecznie plan nie wypala, więc ponowna wizyta w Mostarze wydaje się pozostawać kwestią czasu...

Dziewczyny padają dosłownie w kilka minut, my wypijamy nasze mostarskie piwko i odpływamy równie szybko...
corrina
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 09.06.2006
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) corrina » 23.04.2019 17:26

wiolek_lp napisał(a):Kurcze kusi i ten Blagaj i Pocitelj, nie wiem który bardziej :D No nic, na bieżąco będziemy widzieć czy starczy czasu na oba :wink:
A zakupy pyszne, kolejny argument żeby wracać przez BiH :hearts:


Wy jak się zepniecie to spokojnie jedno i drugie miejsce w godzinkę ogarniecie, Twoi zaprawieni w górskich ścieżkach chłopcy na pewno przebiegną to szybciej, niż moje ;) Ja bardzo polecam obiad w Blagaj bo przy tej zimnej wodzie jest naprawdę super miło, ale w Mostarze, bo tam chyba planujesz, z pewnością będzie równie super :oczko_usmiech:
pomorzanka zachodnia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1454
Dołączył(a): 18.08.2017
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) pomorzanka zachodnia » 23.04.2019 20:56

Mam ogromny niedosyt.


I tak zrobiliście w ten dzień "kawał dobrej roboty". A na dodatek bardzo zachęcająco zreferowany. :smo: :D
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 10882
Dołączył(a): 27.08.2012
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 23.04.2019 21:58

Czekałem na ten bośniacki deser w relacji i się nie rozczarowałem, za każdym razem wracam -nawet wirtualnie- z sentymentem.
corrina
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 09.06.2006
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) corrina » 24.04.2019 10:52

pomorzanka zachodnia napisał(a):
Mam ogromny niedosyt.


I tak zrobiliście w ten dzień "kawał dobrej roboty". A na dodatek bardzo zachęcająco zreferowany. :smo: :D


Dziękuję :oops: Mam nadzieję, że zachęciłam do poznania tych okolic ;)
Fakt faktem, to był dość aktywny dzień i nie sądziłam, że z planu minimum (sam Mostar) zrobi się znacznie więcej :mrgreen:
corrina
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 09.06.2006
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) corrina » 24.04.2019 10:54

te kiero napisał(a):Czekałem na ten bośniacki deser w relacji i się nie rozczarowałem, za każdym razem wracam -nawet wirtualnie- z sentymentem.


Cieszę się, że nie dałam plamy :smo: Dla mnie tez te wspomnienia będą już zawsze bardzo sentymentalne. Jak się ogarnę z własną relacją do samego końca, to postanowiłam poczytać wszystkie zaległe, które czekały w kolejce :oczko_usmiech:
Trajgul
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1778
Dołączył(a): 26.08.2016
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) Trajgul » 24.04.2019 11:11

Świetne odcinki!
corrina
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 09.06.2006
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) corrina » 24.04.2019 17:03

Był deser, a teraz będzie crème dela crème. Wisienka na torcie na zakończenie wakacji. Totalny spontan i wariactwo, mało zdjęć, a te co się ostały, słabej jakości bo tylko z telefonu w biegu, ale wspomnienia przednie :oczko_usmiech:
No to zapraszam serdecznie na (przed)ostatni dzień naszych super wakacji :mrgreen:


DZIEŃ 14
31.08.2018 – Mostar – Jablanica – Nieplanowane Sarajewo – Budapeszt, a właściwie tylko OEKOTEL pod Budapesztem


Po przerywanej kilka razy pobudkami nocy (nowe miejsce? pełnia?) wstajemy o 7:00 a chwilę przed 8:00 puka do nas Alicja, informując, że śniadanie jest już gotowe. Teoretycznie oprócz nas są jeszcze inni goście, ale umówili się chyba na późniejszą godzinę. A może już zjedli. W każdym razie jesteśmy sami. A śniadanie, choć skromne i proste, smakuje absolutnie genialnie. Alicja przynosi nam własnoręcznie usmażone omlety, a na stole czeka już gorąca kawa dla nas i sok pomarańczowy dla dziewczyn oraz świeże pieczywo, malutkie serki topione, marmolada i masło. Zabawne, że to śniadanie i miejsce, gdzie było jedzone, Natalka wspominała właśnie kilka dni temu, prawie 9 miesięcy później („mamo, to miejsce gdzie był na śniadanie omlet z marmoladą”).

01.jpg

02.jpg

Po śniadaniu dopakowujemy swoje rzeczy i żegnamy się z Alicją. Naprawdę wielka szkoda, że to tylko jedna noc i jeden tak krótki wieczór, plan był zupełnie inny, ale ten, który realnie wyszedł, był moim zdaniem równie wspaniały i na długo zostanie w naszej pamięci.
Ruszamy więc o 9:00 na północ, na Sarajewo a docelowo do Budapesztu (a raczej jego okolic i niestety tylko na klasyczny tranzytowy nocleg).
Opuszczając Mostar właściwie dopiero teraz dostrzegamy jakieś powojenne ślady. Smutny akcent na koniec... Trudno mi sobie wyobrazić, że można mieć z okien tak bezpośredni widok na cmentarz... :roll:

IMG_8506.JPG

IMG_8508.JPG

No to już jedźmy dalej. Droga do Jablanicy jest mniej więcej takiej szerokości na całym odcinku.

04.jpg

05.jpg

Tuż za Mostarem zaczyna się poprzecinana licznymi tunelami, malownicza droga przez góry, biegnąca wzdłuż wijącej się między górami doliny Neretwy. Kiedy zobaczyłam pierwszy raz kilka ujęć z tej drogi w programie Makłowicza, a potem więcej w necie, wiedziałam po prostu, że też muszę nią przejechać. Wizyta w Mostarze była, a jakże, również zainspirowana opowieściami Makłowicza. Dzień wczorajszy i dzisiejszy upływają w zasadzie głównie pod hasłem „śladami Makłowicza” :oczko_usmiech: :mrgreen:
Teraz będzie dużo zdjęć :smo:

06.jpg

07.jpg

08.jpg

10.jpg

Jestem tą drogą absolutnie oczarowana :!:

09.jpg

11.jpg

15.jpg

16.jpg

17.jpg

Praktycznie cały czas jedziemy wzdłuż koryta Neretwy.

13.jpg

14.jpg

18.jpg

19.jpg

001.JPG

Droga nie jest za szeroka, ale przynajmniej TIRy się na niej nie wyprzedzają tak jak na A2 z Warszawy do Poznania...

20.jpg

21.jpg

22.jpg

23.jpg

24.jpg

25.jpg

26.jpg

W Grabovicy kolejny tunel. Dziewczyny nawet do pewnego momentu liczyły te tunele, ale potem się im znudziło, tyle ich było :smo:

26-1.JPG

27.jpg

27-1.JPG

27-2.JPG

Już tylko kilka kilometrów i zrobimy pierwszy przystanek 8)

28.jpg

29.jpg

Ale najpierw jeszcze most Begovića i jeszcze jeden tunel ;)

30.jpg

31.jpg

Godzinkę po wyjechaniu z Mostaru docieramy do mekki mięsożerców, szczególnie wielbiących jagnięcinę, mianowicie do Jablanicy. Trochę szkoda, że nasz przejazd tędy wypada o tak wczesnej porze, ale zrobimy przystanek chociaż na samą kawę, bo kawa w tak niezwykłych okolicznościach przyrody też pewnie smakuje wybornie.

005.jpg

Kiedy zajeżdżamy na parking przed restauracją Kovačević okazuje się, że stoi już kilka aut, więc przynajmniej wiemy, że jest otwarte. No to pora na kawę. Wchodzimy do środka, mijając kręcące się już rożna z młodymi barankami.
Z góry przepraszam, jeśli uraziłam jakichś forumowych wegetarian lub wegan. :oops: Dwa zdjęcia można szybko przewinąć ;)

32.jpg

32-1.jpg

32-2.jpg

Zapachy świdrują nosy. Dziewczyny przyglądają się z ciekawością, ale Natalka czuje się rozczarowana, kiedy dowiaduje się, że to małe owieczki... :roll:

O tej porze mamy pełną dowolność wyboru stolika na górnym lub dolnym tarasie, albo w środku. Oczywiście wybieramy taras i czekamy na kelnera.

39.jpg

40.jpg

42.jpg

43.jpg

W międzyczasie dostrzegamy, że biznesowo ubrany pan, siedzący kilka stolików dalej, właśnie dostał na stół całkiem zacną porcję jagnięciny z dodatkami. A więc już o tej porze można ją zamawiać :!: No cóż, jesteśmy 2 godziny po śniadaniu, ale co stoi na przeszkodzie, żeby o 10:00 chociaż spróbować tej słynnej, opiewanej pieśniami przez Makłowicza jagnięciny? :lol: Spontanicznie decydujemy się więc na 1 porcję z pieczonymi pod peką ziemniaczkami i sałatką z pomidora. Dla dziewczyn zamawiamy rzutem na taśmę naleśniki.

38.jpg

Czekając na zamówienie, delektujemy się bośniacką kawą z tygielka i rozkoszujemy widokami z tarasu.

34.jpg

35.jpg

33.jpg

41.jpg

Jagnięcina okazuje się naprawdę wyborna, chociaż trafił się nam też już nieco przesuszony kawałek. Ale byliśmy, zjedliśmy, miejsce na kulinarnej mapie odhaczyliśmy. Pozostaje znów niedosyt, ale obiad o tej porze zdecydowanie nie leży w naszym zwyczaju.

36.jpg

37.jpg
Ostatnio edytowano 25.04.2019 11:05 przez corrina, łącznie edytowano 2 razy
corrina
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 09.06.2006
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) corrina » 24.04.2019 17:38

---------------Post edytowany - uzupełniłam kilka zdjęć i parę zdań ;) -----------------------

Jadąc dalej, w kierunku Konjic, mijamy więcej podobnych restauracji, wszystkie są otwarte, więc gdyby ktoś podróżował tędy z rana, to może spokojnie zamawiać jagnięcinę na śniadanie :oczko_usmiech:

Na moście w Jablanicy żegnamy się już niestety z malowniczą drogą wzdłuż jej doliny. Ale przed nami kolejne widoki - Jezioro Jablanickie, które powstało w 1953 roku w wyniku spiętrzenia wody przez utworzenie zapory na Neretwie. Zalew o powierzchni ok 13 km2, ciągnie się od Jablanicy po Konjic, przez około 30 km a jego średnia głębokość to 70 m. Myślałam, że zdjęć brak, ale jednak jedno się znalazło ;)

006.jpg

007.jpg

Przejeżdżamy przez Konjic, gdzie właśnie odbywa się piątkowy targ uliczny. Przypomina to trochę wtorkowe i piątkowe bazary w Polsce w latach 80-90-tych (przynajmniej w Warszawie takie były właśnie we wtorki i piątki ;) ). Ludzi co nie miara, korki oczywiście też obecne. W końcu przebijamy się przez to postindustrialne eksjugosłowiańskie miasto i jeszcze trochę wleczemy się jednopasmowymi drogami.

008.jpg

009.jpg

0010.jpg

0011.jpg

0012.jpg

0013.jpg
Akwedukt przy wjeździe na autostradę prowadzącą do Sarajewa

Po pół godzinie przepisowej jazdy (co miejscami naprawdę oznacza 50-60 km/h) docieramy do autostrady, która zaczyna się przed Sarajewem. O ile dobrze pamiętam, za autostradę nie można płacić w EUR, ale spokojnie można kartą. Za 23 kilometrowy odcinek do Sarajewa zapłaciłam 14,06 zł :mrgreen: Autostrada bardzo w porządku, nowiutka, szeroka i pusta :lol:

0014.jpg

Tu następuje błyskawiczny, nieplanowany zwrot akcji. Sarajewo nigdy i w ogóle nie było w planie, szczególnie po przystanku w Jablanicy. Ale po szybkiej wymianie spojrzeń następuje spontaniczny skręt kierownicy w prawo dokładnie na tym rozjeździe, i powoduje, że zamiast na Doboj, jedziemy do Sarajewa. :lol:

01.jpg

Autostradą nie cieszylibyśmy się dużo dłużej, bo gdybyśmy pojechali wg planu dalej A1 prosto, a nie skręcali, byłoby to raptem dodatkowych 5 km.
Szybko w myśli kalkulujemy, ile kilometrów i czasu zostało do późnego check inu w Oekotelu i stwierdzamy, że chyba uda nam się zrobić krótki postój w Sarajewie. No bo skoro jesteśmy już tak blisko, żal byłoby nie skorzystać.
No to jedziemy do stolicy ;)

02.jpg

Mapę offline googla na szczęście ściągnęliśmy rano w hostelu, więc jakoś trafimy z powrotem na autostradę. Mam nadzieję :!: Jedyny problem polega tylko na tym, że ja nie mam zielonego pojęcia, dokąd właściwie mamy jechać. O Sarajewie nie wiem totalnie nic :oops: W sensie turystycznym.

Sarajewski odcinek Makłowicza oczywiście oglądałam, jednak pamiętam go jak przez mgłę, a poza charakterystycznym budynkiem ratusza (wtedy nie wiedziałam nawet, że był to ratusz) nie kojarzę żadnego kluczowego budynku, czy ulicy. Nazwy na mapie zupełnie nic mi nie mówią. Po omacku więc pilotuję M. w kierunku, jak mi się jedynie wydaje, centrum.

03.jpg

04.jpg

Sama nazwa „Centrum” bynajmniej nie pojawia się też na żadnych drogowskazach czy tablicach. Trochę mamy stracha, czy to spontaniczne zjechanie z autostrady nie było jednak na wyrost, bo możliwe, że więcej czasu stracimy na poszukiwania niż na zobaczenie czegokolwiek. Przybliżam maksymalnie mapę kawałek po kawałku, skupiając się na okolicach rzeki.

05.jpg

06.jpg

Tylko nie wiem nawet, czy stare miasto jest po jej północnej, czy południowej stronie. W końcu, drogą dedukcji, po dobrych kilkunastu minutach jazdy z nosem w telefonie ustalam, że centrum, tudzież starówka, musi być tam, gdzie jest największe skupisko meczetów i restauracji ! :lol: I moja dedukcja okazuje się całkiem dobra :mrgreen:

Swoją drogą, to strasznie dziwne uczucie, kiedy trzyma się telefon w ręku i od kliknięcia w ikonkę lupy dzieli cię ułamek sekundy i… cała epoka. Ten jeden odruch wpisania w google poszukiwanej frazy, kiedy nie można skorzystać z internetu, doprowadza do realnej frustracji. :evil:

Ale oto jesteśmy w końcu już prawie u celu, na ulicy ciągnącej się wzdłuż północnego brzegu rzeki (Obala Kulina bana), ale mijając właśnie po lewej stronie starówkę już wiemy, że będzie duży problem z parkowaniem. Jest nawet jakiś garaż ale wszystkie miejsca zajęte.

Jest i słynny ratusz, jedyny budynek, jaki kojarzyłam po programie Makłowicza :lol:

07.jpg

Mijamy 2 mosty i widząc, że zaczynamy się oddalać od starówki, na 3 moście (czyli tym jeszcze kawałek za Ratuszem, który właśnie mijamy) zawracamy, bo widzimy, że po drugiej stornie rzeki są przynajmniej 2 płatne parkingi. Pechowo obydwa zajęte na 100% a na dodatek kolejki po 10 samochodów. No to wesoło się robi…A czas leci…

Cofamy się dalej ulicą biegnącą tym razem wzdłuż południowego brzegu rzeki (Obala Isa-bega Ishakovića) i za Meczetem Cesarskim skręcamy w ulicę Bistrik i kawałeczek dalej, pomiędzy budynkiem Ministerstwa Obrony, obok parku At Mejdan i zajezdni trolejbusowej (tak, tak, te pojazdy wciąż żyją!) trafiamy na parking, do którego kolejka to raptem 3 samochody.

Postanawiamy zaczekać, może szybko pójdzie. Na szczęście właśnie tak jest, oczekiwanie zajmuje jakieś 5 minut bo wyjeżdżają po kolei 3 auta. W oczekiwaniu na miejsce Natalka dostrzega flagę Japonii na pobliskim budynku. To ambasada Japonii.
Ten parking okazuje się bardzo dobrym pomysłem, bo do starówki dosłownie 5 minut spacerem przez Most Łaciński, lub kolejny – Cesarski (tuż obok Meczetu Cesarskiego).

08.jpg

Właśnie w momencie, kiedy wychodzimy z samochodu a następnie mijamy Meczet Cesarski (na zdjęciu powyżej), rozlegają się donośne nawoływania muezinów ze wszystkich pobliskich meczetów. Piątek! Natalka jest trochę przestraszona ale szybko tłumaczę, co tu się dzieje. Po kilku minutach słychać już tylko trąbiące samochody i liczne skutery.

Przechodzimy przez most. I już Ratusz w pełnej krasie:

09.jpg

10.jpg

Zdjęcia z Sarajewa będą mega słabe, krzywe i nieliczne, bo robione tylko telefonem i w biegu. Dajemy sobie maksymalnie 2 godziny, bo inaczej nie zdążymy przed 22:00 do Oekotelu. Wchodzimy w zatłoczone uliczki starówki. Oczywiście bez żadnego planu. Po prostu pokręcimy się po okolicy, co zobaczymy, to nasze. Bo nawet nie wiemy, czego szukać. I znów narasta frustracja spowodowana niemożliwością skorzystania z usług Wujka Googla…

Coś mi świta, że powinniśmy szukać Sebilj (oczywiście nazwę poznałam dopiero po powrocie), drewnianej fontanny - symbolu Sarajewa na placu z wielką ilością gołębi. Kręcimy się trochę po uliczkach pełnych sklepików i restauracji. To właściwie chyba bazar.

11.jpg

14.jpg

15.jpg

16.jpg

Życie płynie tu niespiesznie. Kobiety z dziećmi robią zakupy, mężczyźni przesiadują w kawiarniach paląc nargile i pijąc herbatę. Klimaty bardzo arabskie, dobrze nam znane. Mijamy jakąś obleganą knajpkę z ćevapčići ale nie mam pewności, że to ta, w której jadł Makłowicz. W każdym razie wygląda podobnie. Jak się po chwili okazuje, to nie jedyny taki lokal w okolicy, więc duża szansa, że to jednak nie było to.

Absolutnym przypadkiem docieramy na plac z gołębiami i fontanną. Wizytówka miasta zaliczona. :lol:

28.jpg

29.jpg

20.jpg

Po drodze szybki rzut oka na kilka meczetów i kolejne uliczki bazarowe.

30.jpg

21.jpg

Trochę szalone to zwiedzanie, ale takie musi nam wystarczyć. W oddali po drugiej stronie rzeki dominuje wzgórze, na które można podobno wjechać kolejką. Nie damy rady niestety, a szkoda, bo widoki ponoć piękne.

35.jpg

W poszukiwaniu magnesu zaglądamy do jakiegoś sklepiku, w którym kupujemy Marcie okulary przeciwsłoneczne. Okazuje się, że magnesy też mają, więc zakupy z głowy. Jeszcze parę uliczek i trzeba będzie kończyć powoli ten maraton.

17.jpg

18.jpg

19.jpg

Kręcąc się po bazarowych uliczkach mijamy cukiernię z baklawą – i to już na pewno jest miejsce, które Makłowicz pokazywał w programie. Ale żeby zjeść deser, najpierw trzeba zjeść coś konkretniejszego, szczególnie, że do samego Oekotelu nie będziemy już robić dłuższych przystanków.

Mięso było już rano, decydujemy się więc szybko na burek ispod sača, zainspirowani naturalnie Makłowiczem. Aczkolwiek to akurat jadł gdzieś indziej, nie w Sarajewie, o ile mnie pamięć nie myli. Siadamy w kanjpce, którą mijaliśmy wchodząc na starówkę. Ponieważ nie możemy się zdecydować, jaki farsz nas interesuje, pani za ladą w środku lokalu proponuje, że zrobi nam mix. Idealne rozwiązanie.

Siadamy przy stoliku na zewnątrz, choć upał daje popalić, a w środku jest klimatyzacja. My jednak uwielbiamy w takich miejscach obserwować, co dzieje się w międzyczasie dookoła, więc stolik przed lokalem wydaje się być idealny.

24.jpg

26.jpg

Ceny w tego rodzaju lokalach, które nazywają się buregdzinica („nasza” nazywa się konkretnie „Oklagija”) są bardzo przyzwoite.

22.jpg

23.jpg

Burek jest naprawdę pyszny i smakuje wszystkim.

12.jpg

13.jpg

25.jpg

Po tym kulinarnym resecie do pełni szczęścia potrzeba nam już tylko czegoś słodkiego. Baklawy! Niestety sklepik, który mijaliśmy wcześniej, jest trochę za daleko, żeby się do niego cofać. Ale okazuje się że dosłownie kilka metrów obok jest malutka kawiarenka, gdzie można zjeść coś jeszcze lepszego od baklawy. Mianowicie z arabskiego kanafeh zwane gdzie niegdzie również kunafą, w Grecji bodajże kataifi. Odmianą takiego ciasta jest nabulsiya. (ta nazwa akurat wywodzi się od nazwy miasta Nabulus na Zachodnim Brzegu w Autonomii Palestyńskiej). To rodzaj ciasta przypominającego super cienkie nitki makaronu, pomiędzy którymi znajduje się warstwa sera nabulusi. Całość polewana jest gorącym syropem z wody i cukru z dodatkiem wody różanej lub pomarańczowej i najczęściej posypywana kruszonymi pistacjami. Podawane na ciepło, a nawet gorąco. I właśnie to nasze ulubione cudo serwują w kawiarence obok restauracji, gdzie właśnie jedliśmy lunch.

27.jpg

Maleńkie wnętrze kawiarenki kryje zaledwie 4 stoliki i niezliczoną ilość poduszek na siedzeniach pod ścianami. Lokal prowadzony jest przez muzułmanów. W tle leci nawet po cichu arabska muzyka. Młoda dziewczyna, która nas obsługuje, ostrzega, że talerzyki są bardzo gorące, i żeby uważać. Deser to po prostu niebo w gębie, ale nie polecam brać po całej porcji na jedną osobę, bo jest tak słodki, że może zemdlić. Nam dwie porcje na 4 osoby w zupełności wystarczyły.

No i na koniec niestety mały zgrzyt, bo okazało się, że w tym ostatnim miejscu w BiH, gdzie przychodzi nam zostawić pieniądze, nie chcą przyjąć EUR. Dziewczyna tłumaczy, że już nabiła paragon, więc nie może tego zmienić. No cóż.. M. rusza więc na poszukiwanie kantoru, aby wymienić całe 5 EUR. Jedną lub dwie marki reszty, jakie zostały po zapłaceniu za kawę i ciastka, mamy wciąż na pamiątkę.

31.jpg

32.jpg

34.jpg

36.jpg

Teraz już naprawdę pora do auta, bo robi się późno. Wracamy mostem Cesarskim do samochodu. Dochodzi 15:00 a my mamy jeszcze ponad 550 km i niestety większa część drogi to BiH, gdzie autostrady jak na lekarstwo. Na dodatek mamy pecha bo godzina taka, że zaczynają się korki. Niestety właśnie utknęliśmy w jednym całkiem sporym, prowadzącym do autostrady. Policja kieruje ruchem. Więc już wiadomo, o co chodzi…

Stojąc w korku mijamy wieżę łączącą przeszłość z teraźniejszością. Zastanawiam się, jaki w tym miejscu stał kiedyś obiekt olimpijski. I do czego służyła ta wieża, bo chyba nie był to znicz olimpijski.

37.jpg

Po stronie kierowcy natomiast widok bardziej przygnębiający, jeden z licznych w tym mieście cmentarzy. Na wspólnej ziemi leżą chrześcijanie i muzułmanie. Nagrobków po horyzont.

38.jpg

Niestety w korku tracimy prawie godzinę :evil: Na autostradę wjeżdżamy dopiero przed 16:00. Teraz to już prawie pewne, że nie zdążymy do tej 22:00. A ja nawet nie mam jak powiadomić hotelu bo dane kontaktowe mam oczywiście tylko na niedziałającej aktualnie aplikacji. Z pomocą przychodzi mi koleżanka, która z Warszawy dzwoni do hotelu i okazuje się, że nie jesteśmy całkowicie przegrani, bo po 22:00 w dalszym ciągu można wejść do hotelu, ale na kod, który jej podają, a ona wysyła mi smsem. No to możemy jechać już spokojnie.
Ostatnio edytowano 25.04.2019 12:06 przez corrina, łącznie edytowano 3 razy
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 10882
Dołączył(a): 27.08.2012
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 24.04.2019 21:24

Z tym Sarajewem to pojechałaś, robiąc mi niespodziankę :D
Nie wiem jak podobało Ci się przez ten krótki spacer Sarajewo, ale pozwalam sobie umieścić relację z niego w Klubie Miłośników Sarajewa.
Zachęcam Cię, by jeszcze tam coś skrobnąć o Sarajewie, np gdzie posilaliście się oraz wrzucić jakieś foty.
corrina
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 757
Dołączył(a): 09.06.2006
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) corrina » 25.04.2019 11:45

te kiero napisał(a):Z tym Sarajewem to pojechałaś, robiąc mi niespodziankę :D
Nie wiem jak podobało Ci się przez ten krótki spacer Sarajewo, ale pozwalam sobie umieścić relację z niego w Klubie Miłośników Sarajewa.
Zachęcam Cię, by jeszcze tam coś skrobnąć o Sarajewie, np gdzie posilaliście się oraz wrzucić jakieś foty.


Postaram się wpaść do KMS za jakiś czas, jak sfinalizuję relację :smo:
kaeres
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2926
Dołączył(a): 11.03.2010
Re: Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę ud

Nieprzeczytany postnapisał(a) kaeres » 25.04.2019 12:31

Świetny odcinek z Sarajewa.
Tym targowiskiem...
30.jpg

21.jpg

17.jpg



przypomniałaś mi jeden z odcinków serialu Nowa Europa Michaela Palina (to ten z cyrku Monty Pythona).
Jeżeli ktoś nie zna tego serialu to koniecznie zobaczcie (jeden z odcinków jest o Polsce).
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży


  • Podobne tematy
    Ostatni post

Sierpniowy HVAR 2018 a na deser BiH - to się naparwdę udało! - strona ...
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone