
Będzie to relacja zupełnie inna niż te, które do tej pory udało mi się napisać




Poza kajakowym wątkiem będzie jednak wszystko to, do czego jesteście przyzwyczajeni, czyli: szutry, zatoczki, na niebie obłoczki

Zapraszam więc na podróż adriatyckim szlakiem moim małym kajakiem


Miejsca, które odwiedzimy w czasie tej wyprawy, a w zasadzie tylko te, w których będziemy stacjonować, bo odwiedzanych było dużo więcej:
04.07 - 09.07: Drage (koło Pakoštane)
09.07 - 13.07: Postup (koło Orebića)
13.07 - 17.07: wyspa Mljet, Kozarica
17.07 - 22.07: półwysep Pelješac, Trpanj
23.07 - 25.07: Węgry, Komarom
Przygotowania do wyjazdu trwały kilka tygodni. Wakacje na campingu to przecież spore przedsięwzięcie. Zakup kajaka (jednego z ważniejszych elementów tegorocznego ekwipunku) nastąpił miesiąc wcześniej. Intex został zwodowany w Czechach, o czym już pisałam tutaj



3 lipca o godzinie 19:30 byliśmy wreszcie gotowi i rozpoczęła się nasza, piąta już

Droga przebiegała sprawnie. Po godzinie od wyjazdu byliśmy już w Chałupkach, potem też szybko przez Czechy. W Austrii, przed Wiedniem, objazd - świetnie oznakowany, mnóstwo policji kierującej, w razie potrzeby, na właściwą drogę.
Potem jeszcze jeden objazd, tym razem z wyboru


Autostrada w Cro, jak to ona, świetna, dobrze się jedzie, chociaż dłuży się odrobinę. Tak byśmy chcieli już zobaczyć Jadran!
Za Małą Kapelą szok - wjeżdżamy w gęstą mgłę


Dojeżdżamy do "tunelu zimno-ciepło", czyli do sv. Roka. Uwielbiam ten tunel



No to teraz już jesteśmy na wakacjach


W planach jest zakotwiczenie w Drage, małej miejscowości za Pakoštane. Kiedy pierwszy raz byliśmy w Chorwacji (w 2006 roku), przejeżdżając koło Drage, zapisałam sobie, że musimy tu przyjechać (tak mi się spodobała zatoczka, nad którą leży miejscowość). Trochę nam to zajęło, ale w końcu realizujemy to marzenie. Dojeżdżamy do Drage i szukamy małego przydomowego campingu "Delfin", który znalazłam w internecie. Niestety nigdzie nie widać Delfina. Jest za to restauracja Ivan!


Nic to, szukamy dalej. Jest kilka przydomowych campingów. Najbardziej do gustu przypada nam camp "Mario" położony na końcu drogi prowadzącej wzdłuż nabrzeża. Znajduje się on obok restauracji "Marko", gdzie pracuje kucharz, z którym będziemy prowadzić długie rozmowy


Wita nas młody, sympatyczny Chorwat (może Mario?), pokazuje wolne miejsce. Mało cienia, ale my i tak wstajemy w Cro wcześnie, a na campie nie zamierzamy siedzieć zbyt wiele. (W razie czego mamy parasol.) Cena: 16 euro za dobę (2 osoby, namiot, samochód, prąd). Super, zostajemy. (Jak się później okazało, był to najtańszy camping, na jakim byliśmy w tym roku.) Na campie sami Niemcy, Austriacy i Holendrzy w starszym wieku. Witają nas bardzo sympatycznie.
Pora się rozgościć. Nasze miejsce wygląda tak:

W tle widać, jak blisko jest do morza.
A to nasza zatoczka z małym portem:

Plażowaliśmy kawałek dalej, na wygodnych półkach, częściowo skalnych, częściowo betonowych. Albo na plaży campingu "Oaza Mira", który jest jakieś 300 metrów dalej (strasznie drogi!).
Namiot rozbity, pora iść na plażę. Kajaka jeszcze nie dmuchamy, dzisiaj leniuchujemy, trochę podsypiamy (zmęczeni podróżą). Wszak wiosłem pisanie to ciężka praca

Ale o tym już wkrótce

Pozdrav
