Pogaduchy

Skotnią z gronia

Marlowe1994 napisał(a):U mnie na ekran wjechał najnowszy Obcy

Bociusiu piękny byłem na nim w kinie w zeszłym roku. No ale jak ktoś nie chodzi do kina to ma co ma...

boboo napisał(a):Skotnią z gronia

Jak to napisał Bociuś w pierwszym poście tego wątku.
Tutaj już nie promil, ale ze trzy.

Marlowe1994 napisał(a):Oj Romuś, Romuś, jedziesz gdzieś na narty? Kroi ci się jakiś fajny wyjazd?

Nie jestem prezydentem i na narty już nie jeżdżę. Oba kolana po zabiegach operacyjnych. Ciekawe doświadczenie, ale żalić się tu nie zamierzam. W tym roku Bociusiu kroi mi się wiele ciekawych wyjazdów. Na jednym zamierzam przejechać obok twojego ulubionego Preslacza czy jakoś tam inaczej się to nazywa. Głupkiem nie jesteś więc ironię wyczuwasz.

A Obcy dla mnie na 3+

romuald22 napisał(a):

boboo napisał(a):Skotnią z gronia

Jak to napisał Bociuś w pierwszym poście tego wątku.
Tutaj już nie promil, ale ze trzy.

A co mają do tego promile?
W dzieciństwie/młodości tak sobie właśnie "szusowałem". Po zaśnieżonej skotni z gronia.
Tata nie był z zawodu dyrektorem, więc zostawały "ojczyste" Beskidy.

Marlowe1994 napisał(a):A Obcy dla mnie na 3+

Nie jestem z tych którzy zawsze powiedzą "nie". Tutaj z tobą zgoda. Ale bym tego plusa skasował. Ciekawy był tam motyw z wyłączeniem grawitacji.
Jedynka "Obcego" kultowa. Dwójka znakomita ze względu na batalistykę. Jak ktoś widział wersję rozszerzoną to automatyczni strażnicy ruchu dają ksenomorfom piękną miazgę. Trójka mroczna i w końcu Ripley ginie z własnego wyboru. Czwórka przełomowa w historii kina, bo śmierć głównego bohatera/bohaterki okazuje się nic nie znacząca. Zakończenie czwórki dające nadzieje na cdn. Ale Ridleyowi Scottowi albo się już nie chce, albo za stary.
Z pobocza tej sagi, przez niektórych uważany za słaby film, to moim zdaniem świetny "Obcy vs Predator". Walka dwóch zabójczych gatunków wśród których my ludzie, nawet z naładowanym i odbezpieczonym pistolecikiem w dłoni - nie mamy nic do powiedzenia.

romuald22 napisał(a):Ale Ridleyowi Scottowi albo się już nie chce, albo za stary.

Pewnie i jedno, i drugie....

Ostatniego "Obcego" co prawda nie widziałem, ale zacząłem oglądać "Napoleona" (i skończyłem po ok. 40 minutach), a ostatnio byłem w kinie na "Gladiatorze 2" - i chciałbym o tym jak najszybciej zapomnieć!

Wygląda na to, że stary dobry Ridley Scott się skończył (i może to nie przypadek, że po zakończeniu współpracy z Crowem i Zimmerem)

marekkowalak napisał(a):...a ostatnio byłem w kinie na "Gladiatorze 2" - i chciałbym o tym jak najszybciej zapomnieć!

Jedynka Gladiatora wcisnęła w fotel. Dwójka niestety jak piszesz. Stereotyp o zemście za przeszłość przewidywalna.
Ridley Scott prócz jedynki "Obcego" ma w swym dorobku wartego uwagi "Marsjanina". Wciągająca fabuła o człowieku walczącym o swoje życie na planecie odległej czasem od Ziemi o prawie 400 mln kilometrów.
Ale najlepszym jego dorobkiem filmowym jest moim zdaniem "Blade Runner". Tytuł dziwacznie przetłumaczony na nasz język.
Sceny gdzie maszyna ratuje życie człowiekowi i jej łzy w deszczu przed własną agonią nie zapomnę nigdy.

romuald22 napisał(a):Jedynka Gladiatora wcisnęła w fotel.

Jak najbardziej - Arcydzieło przez duże "A"

Ale najlepszym jego dorobkiem filmowy jest moim zdaniem "Blade Runner". .

Ja z kolei z całego Scotta najbardziej cenię "Królestwo Niebieskie" (aczkolwiek tam też muzyki nie tworzył Zimmer).

Ale ja generalnie uwielbiam klimaty tamtych czasów. No i uwielbiam Neesona!

marekkowalak napisał(a):...No i uwielbiam Neesona!

Też lubię tego aktora. Twardziel jak Sylwek w "Rambo", Bruce Willis w "Zabójczej Broni", Arnold w "Terminatorze" i Rysiek z "Klanu". "Uprowadzona" dowodem.
Dziwne te czasy filmowe. Nawet oscarowy Denzel Washington w "Bez litości". Szast prast dwie sekundy i wszyscy pozabijani lub ranni.
Ja za młodziaka to ze 20 minut musiałem się naparzać z nielubianym gościem zanim w końcu powiedzieliśmy, że wystarczy i koniec. I poszliśmy nie do kina (bo z twarzy by nas nie wpuścili), ale zagrać w piłkę. Bo nie było internetu, fejsbuka i innych bieżących relacji z takich spotkań.

Marlowe1994 napisał(a):Różnego rodzaju filmy chłop robił i ciężko to porównywać...

Ja tam lubię bajki sci-fi. Ale wykonał też "Thelma i Louise.". Film kompletnie inny niż wymieniane tutaj wcześniej strzelanki. Smutno się kończy. Myślę że Ridley miał coś w głowie z tymi zakończeniami. Oby nas to nie złapało.

romuald22 napisał(a):Smutno się kończy. Myślę że Ridley miał coś w głowie z tymi zakończeniami. Oby nas to nie złapało.

"Kingdom of Heaven" w sumie kończy się dobrze...

Podobnie "Marsjanin", "Exodus" czy "Robin Hood" (chociaż ten to akurat kończy się tam, gdzie wszystkie inne Robin-Hoody się zaczynają )

"Helikopter w ogniu" finalnie też zakończenie ma pozytywne (pomimo fiaska właściwej operacji i ofiar).

A w ogólnym rozrachunku Scott dał nam w życiu tyle radochy swoimi filmami, że na starość chyba ma prawo obniżyć loty. Swoje już dla kinematografii zrobił.

"Big Bang" Kondratiuka.
Gajos i Kłosowski , no, jeszcze Dykiel, a reszta tło.

Z nowszych:
"W trójkącie" (Triangle of Sadness),
"King's Land" (Bastarden),
"Grand Budapest Hotel"

marekkowalak napisał(a):...
"Kingdom of Heaven" w sumie kończy się dobrze...
Podobnie "Marsjanin", "Exodus" czy "Robin Hood" (chociaż ten to akurat kończy się tam, gdzie wszystkie inne Robin-Hoody się zaczynają )

To prawda. Filmowo się w "pogaduchach" zrobiło, ale to lepsze niż złośliwości i kłótnie.
Są filmy do obejrzenia tylko jeden raz. W wielu wcześniej wymienianych kibicujemy zwykle bohaterowi, który jak przypuszczamy, w końcu zwycięży.
Ale filmy jak "Inni" z Nicole Kidman, czy "Szósty zmysł" z Brucem Willisem do obejrzenia jeden raz. Znaczy można sobie obejrzeć powtórnie, ale znając zakończenie już nie ma tych filmowych emocji.