Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewolucji

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Morski Pas
Koordynator konkursów
Avatar użytkownika
Posty: 4321
Dołączył(a): 12.03.2005
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Morski Pas » 08.02.2021 21:56

Kapitańska Baba napisał(a):
Morski Pas napisał(a):
Kapitańska Baba napisał(a):Miałeś kiedyś może okazję pożeglować takim cudem? Ciekawa jestem jak sie na nim pływa :wink:

Niestety nie. Nawet nie było okazji porozmawiać z właścicielem tego czerwonego. Stałem obok niego kilka dni, ale nie pojawił się.


Szkoda - ale kto wie, może kiedyś.... :wink: Trzeba mieć marzenia :smo:


Takim składanym trimaranem raczej się nie uda, bo to rzadkie zjawiska i w czarterach niedostępne. Ale zwykły katamaran już od jakiegoś czasu za mną chodzi. A z doświadczenia wiem, że jak coś za mną chodzi, to prędzej czy później mnie dogania. Jak mnie dogoni, to podzielę się wrażeniami. Chyba, że Ciebie dogoni wcześniej.
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12180
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 09.02.2021 10:18

Morski Pas napisał(a):Takim składanym trimaranem raczej się nie uda, bo to rzadkie zjawiska i w czarterach niedostępne. Ale zwykły katamaran już od jakiegoś czasu za mną chodzi. A z doświadczenia wiem, że jak coś za mną chodzi, to prędzej czy później mnie dogania. Jak mnie dogoni, to podzielę się wrażeniami. Chyba, że Ciebie dogoni wcześniej.


Katamaran? To masz pewność że jeśli popłyniesz będziesz pierwszy :mrgreen:
Kiedyś chciałam ale po wielu odwiedzinach innych katamaranów zupełnie straciliśmy zainteresowanie nimi.
Są zbyt......nie żeglarskie, bez klimatu - choć to tylko nasze subiektywne zdanie :smo:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12180
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 09.02.2021 10:42

Na morzu wciąż się rozwiewa i jego stan się podnosi.

A zaraz po zapadnięciu zmroku mamy opuścić cichy port.

Co nas tam czeka?

Nie ukrywam, boję się.....

Cała Załoga powoli schodzi na pokład.

I chyba większość miała niepewną minę, zwłaszcza ci, którzy żeglowali z nami na Zawiszy.

Ale jak się powiedziało „A”......... przecież jakoś musimy wrócić a nie wydaje się abyśmy znaleźli na szybko inny środek transportu....

Jest już mocno ciemno gdy Kapitan wydaje rozkaz wyjścia w morze.

To czeka nas wieczór pełen emocji – akurat trafiliśmy na naszą wachtę nawigacyjną!

Oddajemy wszystkie cumy i szpringi, pracujemy na odbijaczach, Kapitan odchodzi od brzegu.

Szybki klar na pokładzie żeby zdążyć zanim wyjdziemy z osłoniętego kanału.

Im bliżej morza tym wiatr jest głośniejszy i Pogoria coraz mocniej się buja.

W końcu opuszczamy cichy i spokojny kanał, wpływamy w paszczę lwa.

Wiatr huczy.

Widzimy jak fale rozbijają się z wściekłością o skały na brzegu.

Ciągle jeszcze za sterem Kapitan.

On używa joysticka a nie koła – w ten sposób steruje bez wysiłku i niezwykle precyzyjnie.

Wszyscy jesteśmy w pasach asekuracyjnych powpinani w mocne miejsca.

Przednie wyjście spod pokładu jest zamknięte.

Przebywanie na dziobie jest zakazane.

Osoby które normalnie siedzą na oku na dziobie dziś mają prawo dojść tylko do śródokręcia i stamtąd prowadzić obserwację horyzontu.

Dziób Pogorii co chwila jest zalewany przez wielkie dziady.

Po kilkunastu minutach – gdy odeszliśmy kawałek od brzegu – Kapitan informuje nas że przejmujemy prowadzenie.

Mój Mąż stoi za sterem.

Trzyma koło w dłoniach i zastanawia się czy utrzyma Pogorię na kursie.

Pada pytanie od Kapitana: czy sternik gotów do przejęcia steru?

Gotów – nie ma wyboru.

W takim razie proszę o przejęcie steru – powiedział i puścił swoje urządzenie sterowe.

Teraz Pogoria przez dwie godziny w rękach naszej wachty.

Wiatr był tak silny że Mąż przez te dwie godziny cały czas bez przystanku kręcił kołem w jedną stronę.

Jechaliśmy na silniku.

Należało odpłynąć jeszcze dalej od zawietrznego brzegu by bez ryzyka zdać się na wiatr.

Po jakiejś godzinie, może dłużej alarm do żagli!!!

Na pokład wyszło mało osób.

Bardzo mało.

Ciemno, statkiem wściekle rzuca na wszystkie strony.

Dobra, postawmy grota i kliwry.

To z pokładu – będzie łatwo.

Ale nie!!!

Pada polecenie wejścia na reję!!!

Zapalają się światła pokładowe i mój mąż z dwoma kolegami z naszej wachty i jeszcze kimś z reszty załogi idą po sznurowych drabinkach na górę na maszt!!!

Patrzyłam z przerażeniem.

Im wyżej tym przecież jest mocniejsze wychylenie.

Wejście należało synchronizować z ruchem statku na fali.

Gdy przechył był w kierunku przodu wchodzącego – należało biec.

Gdy fala przechodziła i maszt odchylał się w stronę pleców – należało trzymać się kurczowo i walczyć o równowagę.

Dobra, doszli do rei.

Ale jak utrzymać się na pertrze nie używając rąk które muszą pracować???

Dokładnie jak przy wejściu.

Pracujemy gdy lecimy przodem w dół.

Gdy fala przechyla nas do tyłu – trzymamy się drzewca.

Ten ruch rei tam na górze to było kilka metrów w jedną i kilka metrów w drugą.

Odwiązali krawaty.

Mogą zejść.

I rozwinąć oba marsle – już z poziomu pokładu.

To już pestka, zadanie dla przedszkolaka.

Nie pamiętam już ile żagla nieśliśmy w tym wichrze ale trochę pracy przy stawianiu było.

Po alarmie jeszcze chwila naszej wachty – już łatwiejszej, jesteśmy dalej od skalistego brzegu, można było troszkę zmniejszyć koncentrację.

A potem koniec wachty – przekazujemy ster kolejnym chętnym a sami idziemy spać.

Tylko mój mąż uparł się i nie założył na koi deski sztormowej.

Położył się – na szczęście spał na dole – i przy którejś kolejnej fali......wypadł z koi na podłogę!

Po upadku szybko zmądrzał i mimo ciasnej koi grzecznie spał wtulony w swoja deseczkę sztormową jak w najmilszą podusię.
Chris_M
Cromaniak
Posty: 1338
Dołączył(a): 12.07.2008
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Chris_M » 09.02.2021 16:55

Kapitańska Baba napisał(a):
Pada polecenie wejścia na reję!!!

Zapalają się światła pokładowe i mój mąż z dwoma kolegami z naszej wachty i jeszcze kimś z reszty załogi idą po sznurowych drabinkach na górę na maszt!!!

Patrzyłam z przerażeniem.

Im wyżej tym przecież jest mocniejsze wychylenie.

Wejście należało synchronizować z ruchem statku na fali.

Gdy przechył był w kierunku przodu wchodzącego – należało biec.

Gdy fala przechodziła i maszt odchylał się w stronę pleców – należało trzymać się kurczowo i walczyć o równowagę.

Dobra, doszli do rei.

Ale jak utrzymać się na pertrze nie używając rąk które muszą pracować???

Dokładnie jak przy wejściu.

Pracujemy gdy lecimy przodem w dół.

Gdy fala przechyla nas do tyłu – trzymamy się drzewca.

Ten ruch rei tam na górze to było kilka metrów w jedną i kilka metrów w drugą.

Odwiązali krawaty.


Powinnaś była ostrzec, że ten odcinek jest tylko dla czytelników o mocnych nerwach!!!

A tak BTW: stoi się na percie, a nie na "pertrze" :)
Widzę, że ani na chwilę nie opuszcza Cię wspomnienie o pentrze na "Zawiasie", z której zjedliście wszystkie kurczaki! ;)
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12180
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 09.02.2021 19:58

"Chris_M"
Powinnaś była ostrzec, że ten odcinek jest tylko dla czytelników o mocnych nerwach!!!


:mrgreen: :mrgreen: Oj tam, z zaskoczenia łatwiej :mrgreen:

A tak BTW: stoi się na percie, a nie na "pertrze" :)
Widzę, że ani na chwilę nie opuszcza Cię wspomnienie o pentrze na "Zawiasie", z której zjedliście wszystkie kurczaki! ;)


Pentra zostanie ze mną chyba na zawsze :roll: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Widzę że to silniejsze niż ja - i oczywiscie z tyłu głowy mam prawidłową nazwę ale......sam widzisz :mrgreen: Obiecuję, postaram się wyzbyć starych nawyków :oops:
pomorzanka zachodnia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1454
Dołączył(a): 18.08.2017
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) pomorzanka zachodnia » 09.02.2021 21:30

Niezły opis, a najlepsza puenta :mrgreen: . No co się dziwić, że mąż nie chciał z deską spać. :P
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12180
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 10.02.2021 09:43

pomorzanka zachodnia napisał(a):Niezły opis, a najlepsza puenta :mrgreen: . No co się dziwić, że mąż nie chciał z deską spać. :P


Wybredny się zrobił :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Taka słodziutka deseczka nie pasuje :roll: :roll: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12180
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 10.02.2021 10:48

Poranek obudził nas ostrym kołysaniem.

Z tego co czuć już pod pokładem jestesmy pewni, że wiatr nie ustąpił.

Zastanawiamy się jak przetrwamy ten dzień.

Pierwsze wyzwanie – śniadanie.

Jeść???

Nie jeść???

Ale czujemy się dobrze i co gorsza wściekle głodni.

Raz kozie śmierć – idziemy do mesy.

Siadamy za nakrytym stołem.

Kubki napełniamy herbatą max w 1/3 wysokości, większa ilość napoju natychmiast wylałaby się z naczynia na stół.

Jemy dość szybko śniadanie i biegniemy na pokład.

Czujemy się..........jak najbardziej ok.!

Bujanie absolutnie nam nie szkodzi!

Nie mamy żadnej wachty więc włóczymy się po statku, część czasu przesypiamy.

STA40175.JPG


Nie ma mdłości, szczękościsku.

A przecież fale są wyższe niż na Bałtyku.

Przechyły na burty też niezłe.

Chwilami ciężko się utrzymać.

Dzień mija, nadeszła pora obiadu.

Wachta zaserwowała pyszną zupę a na drugie danie genialne pieczone żeberka zawijane w boczku z sosem czosnkowym na wierzchu, do tego ziemniaki i sałatka.

Rozpusta.

Prawdę mówiąc znowu trochę baliśmy się zapachu – przecież czosnek bardzo intensywnie pachnie – i znowu nic!!!!

Jednak Pogoria to zupełnie inna klasa żaglowca niż Zawisza.

Ona delikatnie obchodzi się z naszymi żołądkami, absolutnie ich nie demoluje.

Wiatr nie ustawał, fale calutki czas wypiętrzały się coraz wyżej.

A my cały czas czuliśmy się doskonale!

Niektórym zachciało się eksperymentów z własnym błędnikiem.

Nasza koleżanka – Dorota – po obiedzie doszła do wniosku że ma ochotę na prysznic.

Mieszkała w kubryku na dziobie więc musiała skorzystać z łazienki która leży jeszcze bliżej dziobu – za kubrykiem.

A wiadomo – im bliżej dziobu tym bardziej rzuca.

Przy tych falach w dziobowej łazience był dziki rollercoaster.

Ale niezrażona Dorota poszła pod ten prysznic, umyła się a jakże, powycierała jakimś sposobem do sucha.

I tu nadszedł krytyczny moment.

Jak to po myciu – człowiek musi się ubrać.

Więc wzięła majtki i walczyła...i za nic nie mogła ich założyć bo jak tylko puściła się stałego punktu natychmiast rzucało nią o mokra kabinę.

Więc znowu ręcznik i powtórka z rozrywki.

Nie wiem za którym razem udało jej się ubrać tę maleńką ale jakże istotną część garderoby.

Po wszystkim śmiała się że miała tak dość mokrej kabiny że była gotowa całkiem na golasa wyjść do kubryku gdzie siedziało ze 20 osób i tam się ubierać.

Ale – co ciekawe – nie było jej absolutnie mdło!

Czyściutka, ubrana – mogła w końcu przyjść do nas na pokład!

A tam morze cały czas szalało, fale wchodziły przez dziób na pokład.

Dzika jazda ale dająca niesamowitą radość i satysfakcję z żeglugi.

I tak cały dzień!!!

Późnym popołudniem albo wieczorem – dokładnie nie pamiętam – Kapitan zaprosił nas do klasy na wykład i dyskusję.

Oczywiście poszliśmy gdyż wykład miał być odpowiedzią na moje pytanie: czy na wielkich statkach też tak buja na falach?

W ciągu kilku minut dostałam odpowiedź twierdzącą – co więcej, Kapitan zapewnił mnie że ponieważ te wielkie statki mają płaskie dna – zachowują się jak pudełko po butach rzucone na wodę – buja na nich mocniej niż na żaglowcach.

Opowieść Kapitana była niezwykle żywa i interesująca ale krótka gdyż ktoś z wachty nawigacyjnej krzyknął: delfiny przy burcie! I Kapitan kazał nam pobiec popatrzeć na pokaz.

Po kolacji większość z nas grzecznie położyła się spać – po mocnym bujaniu kiedy mięśnie cały czas mocno pracują aby zachować równowagę byliśmy po prostu mocno zmęczeni.

Koło północy rozległ się alarm do żagli.

Dobrze że pod osłoną lądu wiatr trochę przygasł.

STA40176.JPG


Trzeba było zrzucić wszystkie żagle – na szczęście tym razem bosman darował nam wchodzenie na reje – pozwolił tylko zwinąć marsle bez klarowania ich na górze – zrobimy to rano.

Sporo po północy rzucamy kotwicę w zatoce gdzieś na Lazurowym Wybrzeżu i – na względnie spokojnym morzu korzystając z osłony jaką daje nam ląd w większości idziemy spać.
Chris_M
Cromaniak
Posty: 1338
Dołączył(a): 12.07.2008
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Chris_M » 10.02.2021 18:58

Kapitańska Baba napisał(a):
Jemy dość szybko śniadanie i biegniemy na pokład.

Czujemy się..........jak najbardziej ok.!

Bujanie absolutnie nam nie szkodzi!

[...]

Nie ma mdłości, szczękościsku.

A przecież fale są wyższe niż na Bałtyku.

Przechyły na burty też niezłe.

Chwilami ciężko się utrzymać.

Dzień mija, nadeszła pora obiadu.

Wachta zaserwowała pyszną zupę a na drugie danie genialne pieczone żeberka zawijane w boczku z sosem czosnkowym na wierzchu, do tego ziemniaki i sałatka.

Rozpusta.

Prawdę mówiąc znowu trochę baliśmy się zapachu – przecież czosnek bardzo intensywnie pachnie – i znowu nic!!!!

Jednak Pogoria to zupełnie inna klasa żaglowca niż Zawisza.

Ona delikatnie obchodzi się z naszymi żołądkami, absolutnie ich nie demoluje.


To raczej nie jest sprawa "klasy żaglowca", lecz sprawa akwenu oraz tego, że Wy będąc w kolejnym już rejsie uodporniliście się na chorobę morską, co jest zwykłym zjawiskiem :)
A związane jest to z akwenem dlatego, że na Bałtyku fala jest krótka i "rzygliwa", zwłaszcza późną jesienią i zimą.
mchrob
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1917
Dołączył(a): 06.10.2017
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) mchrob » 10.02.2021 19:27

Kapitańska Baba napisał(a):
Wachta zaserwowała pyszną zupę a na drugie danie genialne pieczone żeberka zawijane w boczku z sosem czosnkowym na wierzchu, do tego ziemniaki i sałatka.


Wszystko potrafię zrozumieć ale nie to że pamiętasz co było na obiad 15 lat temu 8O 8O
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12180
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 11.02.2021 10:22

Chris_M napisał(a):
To raczej nie jest sprawa "klasy żaglowca", lecz sprawa akwenu oraz tego, że Wy będąc w kolejnym już rejsie uodporniliście się na chorobę morską, co jest zwykłym zjawiskiem :)
A związane jest to z akwenem dlatego, że na Bałtyku fala jest krótka i "rzygliwa", zwłaszcza późną jesienią i zimą.


Uodpornienie - oczywiście działa i pomaga. Paskudna fala bałtycka - pełna zgoda, ona zabija.
Ale z rozmów które przprowadziłam na temat Zawiasa i innych dużych jednostek wyłania się jednak obraz taki, ze żaglowce budowane od początku a nie przeróbka kutra są zdecydowanie łagodniejsze dla żeglarzy i ich żołądków. Potwierdził mi ten temat były bosman Zawiasa który również twierdzi że ten pomiot wykańcza :mrgreen:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12180
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 11.02.2021 10:23

mchrob napisał(a):
Wszystko potrafię zrozumieć ale nie to że pamiętasz co było na obiad 15 lat temu 8O 8O


Z reguły zapamiętujemy to co wywłało duże emocje, prawda? A ten obiad wywołał :mrgreen: Strach przed jedzeniem i zapach czosnku - uwierz, długo się zastanawialiśmy czy jeść ale on tak kusił... :roll: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12180
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 11.02.2021 10:59

Poranek budzi nas słońcem.

Wydaje się że nie wieje – ale to złudzenie.

Tu w zatoce rzeczywiście jest spokój.

Ale gdy patrzymy na wodę dalej – widać kartoflisko.

Jesteśmy w zatoce Beaulieu-sur-Mer między Niceą a Monako.

I dziś mamy w dużej części dzień lądowy.

Widok z pokładu mamy taki:

Negative0-34-34(2).jpg


Negative0-35-35(2).jpg


Po śniadaniu zrzucamy ponton na wodę i nasz mechanik Marcin grupami wywozi nas tym pontonem na brzeg.

Negative0-36-36(2).jpg


Jeszcze w drodze suszę Mu głowę że obiecał że sama tym pontonem popływam – i ku mojemu zdumieniu słyszę że po powrocie z lądu dostanę ponton do własnej dyspozycji.

Hurra!!!

Tymczasem cała nasza gromada dzieli się na dwie grupy.

Jedna z nich jedzie do Nicei.

Druga – w tym my – wybiera się do Monako.

Idziemy na dworzec kolejowy – pociągi są co chwila.

Kupujemy bilety, czekamy moment.

STA40182.JPG


Przyjeżdża nasz pociąg, kilkanaście minut i wysiadamy w Monako.

Negative0-01-01(2).jpg


Kierujemy się w górę w stronę pałacu królewskiego.

Negative0-02-02(2).jpg


Negative0-03-03(2).jpg


Z wysokości patrzymy na bajecznie luksusową marinę położoną w samiutkim centrum.

Negative0-04-04(2).jpg


Negative0-05-05(2).jpg


Robimy zdjęcie naszej wachty z widokiem na miasto.

Negative0-06-06(2).jpg


I biegniemy do pałacu gdzie akurat trafiamy na zmianę warty.

Negative0-07-07(2).jpg


STA40187.JPG


Spacerujemy trochę po mieście .

Negative0-08-08(2).jpg


Negative0-09-09(2).jpg


Negative0-10-10(2).jpg


Negative0-11-11(2).jpg


Wszędzie rzuca się w oczy niewyobrażalny luksus i bogactwo.

Negative0-37-37(2).jpg


STA40183.JPG


STA40184.JPG


STA40185.JPG


STA40186.JPG


Nie mamy zbyt dużo czasu na spacery.

STA40180.JPG


STA40188.JPG


STA40189.JPG


Przy marinie patrzymy na miejscowych bawiących się na lodowisku.

STA40190.JPG


Chyba jest jakiś zlot starych samochodów bo ogrom ich pojawił się w mieście.

STA40191.JPG


STA40192.JPG


STA40193.JPG


Czas nas goni.

Biegniemy na dworzec.

STA40194.JPG


Spotykamy sympatyczne psiaki.

STA40181.JPG


STA40195.JPG


Już nadjeżdża nasz pociąg.

STA40196.JPG


Wskakujemy do niego i za kilkanaście minut jesteśmy u siebie.

STA40178.JPG


STA40179.JPG


STA40197.JPG
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12180
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 12.02.2021 10:36

Patrzymy na zatokę......hmmmmm.......

Pogoria stoi w innym miejscu niż ją zostawiliśmy.

Negative0-12-12(2).jpg


Co u licha???

Dowiedzieliśmy się dużo później ale ja wyjaśnię od razu.

Otóż okazało się że gdy rankiem na ląd została wywieziona ostatnia grupa i nasz Marcin wracał na pokład Pogorii zepsuł Mu się silnik w ribie!

A że wiało....zaczęło go dryfować w kierunku otwartego morza!!!

Oczywiście nie miał ze sobą telefonu więc nie bardzo miał jak wezwać pomoc.

Próbował za wszelką cenę uruchomić silnik ale ten milczał jak zaklęty.

Już zbliżał się do otwartego morza i jak twierdził oczy miał wielkie ze strachu bo na morzu fala była ogromna kiedy okazało się że jedyny pozostały na pokładzie oficer wachtowy zauważył dryfujący ponton.

Cóż...chcąc nie chcąc razem z pozostałymi członkami stałej Załogi uruchomili silnik Pogorii, podnieśli kotwicę i popłynęli po rozbitka.

Na pokład Pogorii zostaliśmy podjęci chyba jakimś innym pontonem i – niestety – to był koniec marzeń o moim samodzielnym pływaniu pięknym ribem.

Smutek.

Załoga w komplecie już na pokładzie.

STA40177.JPG


Można podnosić kotwicę i odpłynąć z luksusowego Monako.

STA40198.JPG


STA40199.JPG


STA40200.JPG


Mamy teraz bardzo pełny baksztag.

Fale wchodzą nam pod rufę i stojąc na niej chwilami jest uczucie jak ciało odrywa się od desek pokładu i lewituje.

Niesamowite.

Lepiej się przywiązać!

STA40204.JPG


Przy zatoce morze było jeszcze w miarę spokojne.

STA40206.JPG


Żagle pięknie pracowały.

STA40201.JPG


Słońce schodziło coraz niżej.

STA40202.JPG


STA40203.JPG


STA40205.JPG


STA40207.JPG


To były ostatnie chwile żeglugi – siedzieliśmy na pokładzie wpatrzeni w morze, milczący.

Baliśmy się trochę tego rejsu a okazało się że jednak nie było źle.

Pogoria jest wspaniałą jednostką.

Daje poczucie bezpieczeństwa i niesamowitego komfortu.

Teraz – po wielu latach przypomina mi się historia kiedy to na Morzu Północnym nasz zaprzyjaźniony Kapitan Ziemowit Barański w czasie sztormu złamał maszt i zaaresztowano Pogorię.

Biedna – żal jej było takiej stojącej w areszcie.

Dobrze że cała ta historia skończyła się pozytywnie.

Bo to naprawdę piękny żaglowiec.

Tymczasem czeka nas już ostatni alarm do żagli.

Zbliżamy się do Imperii.

Ostatnie manewry i ostatnia prosta do portu.

Nie jest łatwo – wiatr wzmógł się jeszcze mocniej.

Tu na zdjęciu widać wskaźnik z prędkością wiatru.

port.JPG


Wiejące 37 węzłów na pewno nie ułatwi Kapitanowi manewru.

Ale ten wykonuje go perfekcyjnie.

Stoimy.

Negative0-15-15(2).jpg


Emocje opadają.

Ale przed nami długa noc.

Przecież nie będziemy spać.

Negative0-14-14(2).jpg


Nasi Przyjaciele z wachty proszą mnie i Kasię abyśmy poszły do kajuty mechaników i zaprosiły ich do nas na małego drinka.

No to idziemy.

Pukamy, wchodzimy do środka a tam....

Negative0-13-13(2).jpg


Szkło już czeka.

Nie wróciłyśmy do naszych.

Panowie nam nie pozwolili.

Muszę przyznać że w życiu nie wypiłam tyle ginu z tonikiem co tam.

Mechanicy ugościli nas niesamowicie obficie.

Gdzieś w środku nocy musiałam wyjść – miałam przez godzinę pełnić wachtę trapową.

Wiem że stałam przy tym trapie ale strasznie szybko mi ta godzina minęła i niewiele więcej pamiętam.

Ten tonic.....jak nic to on mi odebrał pamięć.

Dobrze że to była noc i większość już spała to przynajmniej nie chodzili po tym trapie palacze.

Bo – zapomniałam powiedzieć wcześniej – w czasie tego rejsu straszliwie uwrażliwiłam się na smród dymu papierosowego.

Nie byłam w stanie wytrzymać jego zapachu i wyczuwałam go ze stu metrów jak nie więcej.

Strasznie śmierdział!!!

Jednak na morzu człowiek chyba szybko przyzwyczaił sie do czystego, świeżego powietrza.

Wachta trapowa zleciała jak mgnienie oka.

Potem szybko do koi i można spać!
Chris_M
Cromaniak
Posty: 1338
Dołączył(a): 12.07.2008
Re: Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewoluc

Nieprzeczytany postnapisał(a) Chris_M » 12.02.2021 11:10

Beata, mam takie pytanie:
Na zdjęciach jednym zamalowujesz twarze , innym nie.
Od czego to zależy?
Czy ci z zamalowanymi twarzami są może na rejsie w trakcie chorobowego zwolnienia lekarskiego?
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Od lądowego szczura do Kapitańskiej Baby – 15 lat ewolucji - strona 87
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone