Część - druga
Para buch, koła w ruch, najpierw powoli jak żółw ociężale, ruszyła nasza Dacia z miejsca
Ale chcę jeszcze raz przejechać przez Baśkę. Przejeżdżamy w pobliżu naszej kwatery, mijamy Palmę i wspinamy się do góry, Baśka zostaje w dole, mijamy tutejszą remizę.
Punkt widokowy na którym nie przystanąłem przy wjeździe do Baśki i ….... przypomniałem sobie, że miałem podjechać potem w trakcie pobytu na to miejsce i pstryknąć parę fotek
Jedziemy dalej, wyjeżdżamy na Jadranke, żona zabiera się za pocieszanie, nie zrobiłeś teraz zdjęć to trzeba przyjechać w przyszłym roku, widzę, że nie tylko mi taki pomysł chodził po głowie, jasne tego się trzymajmy.
Mijana tablica, potwierdza powziętą decyzję, nie żegnamy się z tobą Baśko, tylko mówimy „Do Widzenia”
Przemieszczamy się dalej
Jedziemy wzdłuż morza, z wysoka podziwiając widoki.
Ale powoli zaczynamy się kierować w stronę autostrady przelatujemy przez Gornją Brelę i Zadvarje, i przyznam, że patrząc na parę pierwszych tablic z napisem prosek, ( przedtem ich jakoś nigdzie nie zauważyłem ) przyszło mi na myśl – chemię z Niemiec sprzedają
Wpadamy na autostradę, rozpędzamy auto i podziwiając uciekający krajobraz
Przed pokonywaniem tuneli robimy sik – pauze i zamianę pasażerów, syn z przodu, małżonka z tyłu.
Jakoś tu, że tak powiem pusto
Czemu mam wrażenie że tylko my wracamy do domu
No i zmieniamy klimat
Na taki
Mijamy Zagrzeb i tym razem zgodnie ze ściągą zmierzamy w kierunku Cakovca i granicy w Mursco Sredisce.
Słowenię pokonujemy już nocą, więc na swoją chwilę doczekał się wreszcie pan Wołoszański
.Wjeżdżamy w końcu do Austrii, jeżdżę za nawigacją po jakiś serpentynach, normalnie jak po naszej Kubalonce
Gładko przeżywamy kontrolę policji, która świeci po aucie latarkami, a widząc zapakowane auto i trzy śpiące, otwarte buzie, każe jechać dalej życząc szczęśliwej podróży
Głęboko w nocy, odnajduję autostradę, wizyta na stacji, jeszcze tylko winieta na szybę i ruszamy w stronę domu.
Poranne godziny to kryzys każdego kierowcy, mnie też nie oszczędza, a we znaki daje mi się teraz – słabo przespana noc, po prostu muli mnie na potęgę, przystaję co pół godziny bo normalnie nie daję rady
Zresztą pełno takich samych zaspanych facetów jak ja, krąży po tych parkingach wokół własnych aut
Dojeżdżamy do Wiednia wraz z pierwszym brzaskiem, nie mam siły i ochoty robić jakiś zdjęć, chcę tylko jechać, jechać, jechać coraz bliżej domu, ale okazuje się, że inni za mnie myślą i dbają bym miał pamiątkę, błysk i rozumiem że z Wiednia też przywiozę zdjęcie, a raczej mi przyślą
Docieramy do Czech, podczas tankowania budzą się i dzieci i wszyscy zdaje się już wypatrują domu
Czechy też wkrótce zostawiamy za nami, wjeżdżamy do Polski, jakże by inaczej - wiaduktem w Cieszynie - Boguszowicach i prawie już czujemy rosół
Skoczów też zostawiamy za sobą , rosół na wyciągnięcie ręki i tak dojeżdżamy do domu .
Wróciła mi ochota do zdjęć, ostatnia fotka parę metrów przed domem
Żona już chciała pukać palcem w czoło, ale macha w końcu ręką, zakręcamy w lewo i wjeżdżamy jak to mówią u nas: na nasz plac
. Przekręcam kluczyk – jesteśmy w domu. Jest 12.7.2014 - godzina 8.50
.Wynoszę torba po torbie, wszystkie bambetle i pakunki, i wkrótce ubrania znikają w pralce, torby się wietrzą tylko suszący się sprzęt do snorkowania.
I wspomnienia, przypominają, że dwadzieścia cztery godziny temu, byliśmy całkiem gdzie indziej
.KONIEC.

.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
.