Bravik napisał(a):Flaming nie ma czasem problemów z alkoholem?

Na wszelki wypadek zapobiegamy i mu dzielnie z piwem pomagamy
19 lipca (piątek): Wyprawa na Šćedro - część drugaPłyniemy z uvali Mostir do Lovišće. Z tej części trasy niestety nie mam zdjęć, bo aparat podwodny zastrajkował

Po prostu nie chciał się włączyć. Na szczęście na plaży Małż wyjął mu baterię i włożył z powrotem, a ten znowu zaczął działać

Jesteśmy w jednej z odnóg zatoczki Lovišće, która składa się z trzech części. Pokażę raz jeszcze mapkę, tym razem z zaznaczonymi różnymi kolorami etapami rejsu

:
Jak widać, trochę się "na miejscu" kręciliśmy

Przed chwilą płynęliśmy po czerwonej linii.
Żałuję, że aparat odmówił chwilowo współpracy, bo po drodze mijaliśmy łódkę z Hotelu Lemongarden w Sutivanie i chciałam to zdjęcie pokazać Katerinie... Trudno, Kasiu, musisz mi uwierzyć na słowo, że tam była

W każdym razie jesteśmy właśnie w uvali Lovišće, na całkiem przyjemniej plaży:
na której ktoś poukładał kamienne kopczyki

:
W głębi jest dom z ładnym ogrodem i tabliczka z napisem "Private", więc tam oczywiście nie wchodziliśmy.
Ktoś powiesił też kolorowe wstążki na tej mikro wysepce

:
Miejsce nieco w stylu
hippy
Zejście do wody łagodne, pełno kamieni wokół, więc nie ma problemu z kotwiczeniem Plavca (czytaj: wrzuceniem
kamulców do siatki wędkarskiej

)
W poprzedniej zatoczce był Pilsner na pół

, teraz pora na Žatec

:
Pływamy, czytamy, relaksujemy się..., a potem zostawiamy to miejsce za sobą:
aby odkryć kolejne

Gdzieś tam daleko jest Hvar i Zavala

:
Wpływamy do "głównej" części uvali Lovišće i kierujemy się w stronę domniemanej konoby Rato's Grill, która ma dobre opinie w google'ach:
Miejsce wyjątkowo urocze, bardzo nam się tu podoba:
Łódki też mają oczy

:
Podchodzimy do siedzącego w cieniu tamaryszków (?) pana, który zajmuje się właśnie rozplątywaniem sieci i pytamy, czy można tu coś zjeść. Oprócz niego nie ma w tym miejscu nikogo i nie wygląda nam to na działającą restaurację.
Nasze obawy się potwierdzają... Mężczyzna mówi, że dosłownie za rogiem są dwie konoby i tam nas nakarmią; tutaj już niestety nie gotują dla turystów. Szkoda, bo bardzo nam się tu podoba. Teraz, jak przeglądam opinie na google'ach, widzę, że niemal wszystkie są sprzed roku. Trudno...
Pan pokazuje na nasz kajak i mówi coś w stylu: "Jak to, nie macie na nim kuchni?"

Trochę śmieje się z naszego wypchanego po brzegi Plavca. Jest wreszcie okazja pokazać go w relacji na wodzie w pełnym rynsztunku

:
No fakt, jeszcze tylko kuchni brakuje

Mężczyzna pyta nas jeszcze, skąd się tu wzięliśmy. Kiedy słyszy "Zavala", mówi "Svaka čast!"

To coś jak
Szacun! 
Żegnamy się z sympatycznym panem i płyniemy dalej, w stronę restauracji:
Pierwsza z nich (Restaurant Šćedro) jest bardzo zatłoczona. Wszystkie stoliki zajęte, a na plaży tłum:
Szkoda, bo było to najwyżej oceniane miejsce na całej wyspie. Ten tłum pewnie nie bez powodu okupuje zatoczkę

Dosłownie naprzeciw jest kolejny "lokal" - Porat Grill Šćedro:
Przybijamy do brzegu:
i postanawiamy zobaczyć, jak jest "w środku":
Na pewno ładnie, niestety - pusto

Właśnie wychodzą jedyni goście, Czesi. Spoglądam w kartę - drogo, ale tego się spodziewaliśmy. Liczyliśmy na jakieś przekąski, ale dostępne są w zasadzie tylko dania główne. Ogólne wrażenie jest takie, że chyba nie chcę tu być. Może gdyby nie było tak pusto...
Wiem, trudno mi czasem dogodzić

- tam za dużo ludzi, tu za mało. Przydałby się jakiś złoty środek

Dla nas najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu poprzestanie na własnych zapasach żywnościowych

Tak postanawiamy i opuszczamy to miejsce i zatoczkę Lovišće:
Postanawiamy popłynąć do V. Rasohaticy - zielona linia na mapce.
Spoglądamy w stronę Hvaru; fajnie widać drogę prowadzącą do tunelu Pitve:
Tak naprawdę patrzymy przede wszystkim na stan morza. Jest jeszcze na tyle rozbujane, że nie możemy wracać... Mam nadzieję, że nie będziemy zmuszeni do pozostania na wyspie do późnego wieczora, bo umrę z głodu

Albo "przeproszę się" z restauracjami, które skreśliliśmy

Niestety uvala Vela Rasohatica, po bliższych oględzinach, okazuje się zaśmiecona

:
Na szczęście obok jest Mala Rasohatica i tutaj wreszcie bardzo nam się podoba

:
Idealne miejsce na odpoczynek:
Woda jest bardzo przejrzysta:
i mnóstwo w niej ukwiałów końskich:
Są też żółte gąbki:
To prawdopodobnie
Aplysina aerophoba. Znalazłam o nich taki artykuł:
http://jollydiver.com/fauna-i-flora/apl ... lta-gabka/No i oczywiście rybki:
A na lądzie spotykamy jaszczurkę z niesamowicie długim ogonem

:
Jest nam tutaj cudownie!

Niestety, wiemy, że czeka nas jeszcze długi powrót "do domu".
Po 17:00 wiatr się uspokaja i postanawiamy opuścić Šćedro:
Bardzo lubię popołudniowe pływanie po Jadranie ze względu na błysk słońca na powierzchni morza

:
W tę stronę płynie się dużo szybciej. 45 minut i jesteśmy w Zavali:
w miejscu, z którego ruszaliśmy:
No ale teraz płynęliśmy bardziej na wprost, co zaznaczyłam na mapce różową kreską.
Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyprawy i nawet trochę dumni z siebie, że daliśmy radę tak daleko popłynąć

Oprócz pokonania sporego dystansu na Šćedrovskim kanale (około 3 km w linii prostej) kręciliśmy się jeszcze dużo "na miejscu". Ręce bolą, ale jesteśmy szczęśliwi

Wycieczka była bardzo różnorodna - trochę zwiedzania (nawet zabytki się znalazły

), trochę leniuchowania na plażach oraz podziwiania flory i fauny

Czytałam, że wybrzeże Šćedra obfituje w ciekawe życie podwodne, ale nie zauważyłam jakiejś znaczącej różnicy - tylko więcej ukwiałów końskich i gąbek. Z tym że snurkowaliśmy wyłącznie w ostatniej zatoczce (Malej Rasohaticy), więc nasze doświadczenia w tym względzie nie mogą być miarodajne.
Natomiast woda jest z pewnością bardziej przejrzysta, wręcz kryształowa

Trudno jej się oprzeć
Całą wyprawę uważamy za wyjątkowo udaną, chociaż plaże delikatnie nas rozczarowały... Tylko minimalnie, bo w zasadzie nie spodziewaliśmy się cudów po przeanalizowaniu zdjęć satelitarnych

Uvale Mostir i Lovišće są trochę zatłoczone, bo to miejsca, gdzie można zjeść (a dodatkowo zobaczyć coś ciekawego), więc dużo tam jachtów i motorówek.
Myślę, że bardzo ciekawa może być południowa strona wyspy, ale tamte zatoczki nie były dla nas niestety osiągalne naszym Plavcem.
Gorąco polecam taką wycieczkę. Jeśli nie macie własnego
pływadła, w Zavali można wynająć łódkę czy inne cuda (kajaki zresztą też są). Zrobiłam zdjęcie reklamy:
Ceny, moim zdaniem, wysokie, ale myślę, że warto!
