napisał(a) Franz » 03.10.2011 23:08
Przejeżdżam wąską uliczką z powrotem, znów sprawdzając bez przerwy, czy zostaje jeszcze jakiś margines bezpieczeństwa przy lusterkach bocznych i znów mając nadzieję, że nikt nie wyruszy mi akurat w tym momencie na spotkanie. Jakoż i szczęście mi dopisuje, więc oddycham z ulgą, gdy trafiam w końcu na rozszerzenie drogi. Teraz zjazd w szeroki, zapraszający asfalt, który łukiem zwija się, by zakończyć bieg na kilkustopniowym parkingu. Miejsca tu, co nie miara. Nawet mi przez myśl przemyka, że może byłby to całkiem niezły punkt noclegowy. Ale tę decyzję zostawiam na później, a teraz zmieniam buty na porządne i wrzucam do plecaka tylko butelkę wody oraz jabłko. Powinna taka ilość prowiantu wystarczyć. Spoglądam na zegarek - ile czasu do zmroku mi zostało? Oj... niewiele. Muszę zdrowo nogi wyciągać. W najgorszym wypadku trzeba będzie zrobić użytek z czołówki, która ma swoje stałe miejsce w plecaku.
Schodzę na skróty chodnikiem pomiędzy domami i wkrótce jestem na wąskiej uliczce, którą przed chwilą jechałem. Szybki marsz wzdłuż zatoczki - wymieniam pozdrowienia z jakimiś dwoma mężczyznami, obrzucającymi mnie ciekawym spojrzeniem, mijam molo, będące moim trudnym miejscem do zawracania i podchodząc nieco w górę, trafiam na taras przed czyimś domem. Tym tarasem kończy się droga wokół zatoki - dobrze, że nie próbowałem jechać dalej. Jeszcze kilka kroków i chodnik sprowadza w dół, kończąc się naderwanym brzegiem tuż nad wodą. Mały zeskok i jestem na kamyczkach oblewanych mikroskopijną wręcz falą - rzeczywiście, morze jest nadzwyczaj spokojne dzisiaj.
Po przejściu kilkudziesięciu metrów pojawia się ścieżka, wyprowadzająca pośród niskich, kamiennych murków na mały półwysep. Wkrótce murki znikają, ścieżka jednak prowadzi nadal - wysypana mniejszymi i większymi kamieniami, nierówna, ale wyraźna. Dochodzi siódma wieczorem, a zgodnie z przewodnikiem trasa do Bilucy powinna zabrać półtorej godziny w każdą stronę. Jeśli uda mi się z tych trzech godzin zejść do dwóch, to powinienem zdążyć wrócić przed zmrokiem. Korzystam więc z tego, że ścieżka nie zostawia wątpliwości co do swojego przebiegu i przyspieszam tempo.
