Szczerze mówiąc to całość orvietańskiej katedry nie zrobiła na nas aż tak ogromnego wrażenia jak sieneńska. Może dlatego że tamtą widzieliśmy jako pierwszą? Chyba nie, myślę że raczej dlatego, że orvietańska jest mniejsza i oprócz imponującej, przepięknie odnowionej fasady nie jest tak ozdobiona detalami. A sama fasada

, trochę jakby „przyklejona” z przodu, mi przynajmniej wydała się nieco zbyt kolorowa, troszkę „kiczowata”

.
Co prawda przewodniki ostrzegały, że wnętrze nie jest tak piękne jak fasada, ale rzecz jasna weszliśmy do środka. A tu niespodzianka, wejście jest płatne – 3 euro od osoby. Skoro trzeba, zapłacimy

.
No i rzeczywiście, przewodniki tym razem się wiele nie pomyliły, przestronne wnętrze Duomo nie jest złe, ale raczej „takie sobie” . Na dodatek nie wolno tu robić zdjęć, czego nie pilnuje jak w Asyżu jakiś znudzony gość z mikrofonem, ale licznie porozmieszczane na ścianach i kolumnach kamerki

.


W Cappella del Corporale powinien znajdować się obiekt, dla którego zbudowano katedrę, czyli poplamiony krwią korporał... ale się nie znajdował

. W związku z rocznicą cudu bolseńskiego, okrągłą bo 750-tą wystawiono go na widok publiczny za głównym ołtarzem... zdjęcie udało mi się zrobić, ale za dobrze nie wyszło


Natomiast w drugiej kaplicy, Cappella di San Brizio, po przeciwnej stronie ołtarza można oglądać arcydzieło malarstwa przełomu wieków XV i XVI, cykl fresków „Sąd Ostateczny”, których głównym autorem jest Luka Signorelli pochodzący z Cortony. Podobno na tych właśnie freskach wzorował się Michał Anioł malując Kaplicę Sykstyńską.
O dziwo w kaplicy kamer nie było, tak więc wzorem wielu innych turystów coś tam uwieczniliśmy.








Sporo czasu spędziliśmy wewnątrz, na tyle dużo, że gdy wyszliśmy, zobaczyliśmy słońce






c.d.n.