Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Majka niejedno ma imię - BIHCROMNAL 2006 :)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12745
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 29.11.2007 21:21

shtriga napisał(a): To jak do końca roku nie skończę, to możecie mnie publicznie wykopać z forum i dokonać potem jakiejś egzekucji z okazji Nowego Roku :lol:


Wykopanie Ciebie z forum to byłaby DLA NAS zbyt duża strata, ale :wink: jak nie dotrzymasz słowa, to bicie ObrazekCię nie minie :!:
witki
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1231
Dołączył(a): 27.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) witki » 29.11.2007 21:36

dangol napisał(a):
shtriga napisał(a): To jak do końca roku nie skończę, to możecie mnie publicznie wykopać z forum i dokonać potem jakiejś egzekucji z okazji Nowego Roku :lol:


Wykopanie Ciebie z forum to byłaby DLA NAS zbyt duża strata, ale :wink: jak nie dotrzymasz słowa, to bicie ObrazekCię nie minie :!:



hahahahahahahahahahahahaha :lol: :lol: :lol: :lol:

chcesz te "akwariowe" kamyki - spoko, moge ci podesłać, tylko czy poczta przyjmie taką ciężka przesyłkę???? :wink: :wink:

nie będziemy tacy okropni, żeby od razu kopac czy wykopywać....
będziemy tylko cie męczyć psychocznie...
otwierasz lodówkę, a tam MAJKA C.D. RELACJI
patrzysz w lustro a tam MAJKA C.D. REALCJI

pasuje?????????????????????????????????? :?:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 29.11.2007 22:02

:lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Nie piszcie tu już na ten temat :lol: :lol: - ja naprawdę żyję z tym ołowiem w sercu :lol: i łyso mi, że nie piszę. Bardzo chcę to napisać, bo głupio nie skończyć skoro się zaczęło, ale... mi coś myśli roztrzelało :wink: :D .

I co widzę Witki albo Danusię na forum to mnie panika ogarnia :lol: :lol: :lol: :lol:
typ
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 933
Dołączył(a): 27.03.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) typ » 30.11.2007 00:37

Miałem się nie odzywać, choć temat śledzę od wielu miesięcy ;-)
... bedę chyba w odosobnieniu i zaraz spadnie na mnie grad kamieni :-), ale powiem tak:
Jeśli to takie męczące to może nie kończ tego opowiadania. Sam byłem tym, który cię namawiał do pisania. Namawiałem też Racibora i von Laosa do kontynuowania swoich relacji - obu bezskutecznie. Kamil się jeszcze trzyma hehe i dokańcza co zaczął....
Teraz jednak myśle, że nie ma co tego robić "na siłę". A jak piszesz że się stresujesz jak kogoś widzisz na forum, bo będzie cie znów namawiał, to tylko potwierdza moje słowa.
Dlatego ja zawsze swoje zapiski wrzucam do komputera od razu, nie czekam. Są tacy którzy potrafią pisać systematycznie i zapał ich nie opuszcza. Ja (i pewnie ty) jesteśmy z tych "innych" heh, dlatego robię to od razu tracąc na to wiele godzin, ale pamiątka pozostaje.....
A może mimo wszystko tym sposobem przekonam cie żeby szybko dokończyć :-)

Pozdrowienia !


PS.

PAP, jeśli to czytasz, pamiętaj żeby ci starczyło zapału! Jesteś dopiero przy 8 dniu, a z tego co wiem pozostało ci jeszcze 27 do opisania :-)
Skoro 8 dni wyjazdu to 28 dni pisania, to w takim tempie musisz mieć zapał do końca lutego! Oby ci go wystarczyło.... Dlatego na razie się nie wypowiadam w twoim temacie :-) - obserwuje, czytam i czekam czy dasz rade....
witki
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1231
Dołączył(a): 27.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) witki » 30.11.2007 00:40

Nie no, my tak tylko żartujemy..... :lol: :lol: :lol: :lol:

Ula mi obiecała na zlocie, że w końcu kiedyś to dokończy, dobrze wie, że nie tylko ja na to czekam.... :wink:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 23.12.2007 15:20

Majka - reaktywacja :lol:

19 sierpnia 2006
Kiedy powietrze jest jak wrzątek

Noc w Bilaj to była wielka walka z komarzycami i upałem. Gdyby nie totalne lenistwo, trup po ścianach mógł siać się gęsto. Ale poprzestałyśmy na przeklinaniu. Co w tym akurat miejscu naszego noclegu nie bardzo było na miejscu :), ale chyba wszyscy klną tu równo na to zjawisko ;).

Różowy świt wyrywa mnie z wyra. Już wiszę w oknie i jak zawsze męczę Wiolę: Zobacz! Zobacz jak cudownie!!! No i jest taki widoczek:

Obrazek

Niesamowite, prawda?

"Zbieramy się" ;) - oczywiście wspólne śniadanko ze wszystkimi i... każdy do swojej roboty. Wolontariusze - jako, że weekendy mają wolne - zaplanowali wyprawę gdzieś nad Adriatyk, Darek ma swoje obowiązki - jedzie z odwiedzinami do chorych parafian. Chętnie byśmy pojechały z nim, żeby poznać ludzi, ale może raczej nie wypada na razie. Więc planujemy wreszcie zobaczyć Tiranę. Nie mamy grosza tutejszego przy duszy, a właściwie leka, więc idziemy do Darka i żebrzemy o pożyczkę: na pociąg :) :) :). Jak na Ojca parafii przystało Tata daje nam... worek pieniędzy - 10 euro w lekach starczy na nasze hulanki aż do Tirany :D :D :D :D.

Wolontariusze pojadą nie busami, ale pociągiem - podczepiamy się pod tę podróż z nimi. Oni wiedzą, jak dojść na stację przez wioski, między chałupami, my nie, więc się śpieszymy, bo jak mówią z doświadczenia - pociąg pojedzie raczej punktualnie. Jest przed dziewiątą, ale taki upał, że większy to chyba tylko kilka lat temu na Malcie czułam. Kiedy tam było 45 stopni na przystanku autobusowym o szóstej rano, to myślałam: rrrrany jak dziś się ochłodziło!!!

Żar z nieba i dość żwawy marszobieg na stację - i już pot rzeką płynie po plecach i czym tam jeszcze :D. Po drodze nie odpuszczę sobie posmerania po nosku małego źrebaka i jego mamy. Mały boi się i ucieka.

Obrazek


Po dojściu na stację... Ja zamieram... Opadają mi ręce z wrażenia. Już mi się podoba i już wiem, że nawet jak pojedziemy te 20 km półtorej godziny, to będzie superowo. Wiola - zawodowiec ;) - wręcz przeciwnie, jej Olympus wprost się grzeje (i nie chodzi tu o upał zewnętrzny :) ) ! Tłum ludzi - dwukółki ciągnione przez osiołki, babiny z dziećmi i wielkimi tobołkami, workami z warzywami, mnóstwo dzieci, mężczyźni w takich charakterystycznych wełnianych czapeczkach, które nie wiem jak się nazywają. I - niech żyją Chińczycy! - co trochę jakaś pani wyjmuje chroniący przed słońcem kolorowy, wyglądający na papierowy parasol. Wiola marzy, żeby też se taki kupić, a co?! :D (PS. Nie udało się :D )

ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazek

Na stacji oczywiście wolontariusze kupują nam bilety, bo ja to tylko: Tirana - umiałabym powiedzieć (a i tak nie wiem czy by zrozumieli - bo zabrzmiałoby może jak ta Podżorika Nowozelandki) i otworzyć ten worek z pieniędzmi, żeby pan w kasie sobie wziął ile chce. Bilety - nooo szoook! Popatrzcie jakie fajne :D

Obrazek


Chwilę czekamy na pociąg obserwując ten egzotyczny świat. W końcu przyjeżdża. Zatłoczony. Pamiętający chyba czasy Mussoliniego ;) podarunek Włochów. Wbijamy się razem ze wszystkimi. Mimo straszliwych niewygód - atmosfera sielany :). Wzbudzamy oczywiście zainteresowanie wszystkich dokoła. Życzliwie każdy się uśmiecha. Na ile się da, usiłujemy się dogadywać - Irek Krosny wysiada przy tym ;). I jedziemy te 20 km półtorej (PÓŁTOREJ!!!) godziny.

Z okien oglądamy co i jak się buduje. Najbardziej wzrok przyciągają kolorowe domy. Taka moda - strasznie kolorowe. Fajne. I takie charakterystyczne - dół w stanie surowym, góra już zamieszkała. A to piętra dobudowane drugie... Bo ten dół to na swojej małe ewentualne biznesiki ludzie zostawiają.

ObrazekObrazek


Stworzone do życia wśród kawy

Jest już blisko południa, kiedy docieramy na tra la la la - Dworzec Główny w stolicy Albanii. A jest to jeden peron. I oczywiście też pomalowany na kolorowo. Rozkład jazdy mieści się na jednej kartce A4 ;)

Obrazek

Z peronem sąsiaduje targowisko - przez płot nasi towarzysze podróży przerzucają worki z papryką, cebulą i czym tam jeszcze - szkoda to dźwigać dokoła.

Już wiemy, że my tam też chcemy iść! Taaaaaaaaak - targowiska to nasze życiowe powołanie. Mimo upału dostajemy skrzydeł. Uwielbiam takie egzotyczne drogi, jak ta przez tłum ludzi na targ! Bomba! Babinki w chustkach, okutane muzułmanki, osiołki, rowery, każda gospodyni pod papierowym parasolem chińskim - kuuuuurka wodna - chcemy taki parasol!!! :D

Głowa mi lata dokoła. A jak już widzimy stoisko z kawą, to nie odpuszczamy! Pamiętacie takie PRL-owskie kafemaszyny do mielenia kawy jakie były w sklepach Społem? No to pan takie coś ma! Przebieramy w kawach jakie ma. JAKI RAJ! O Boże! Czego by nie mówić, to sąsiedztwo Turcji (i może Italii) nakazuje celebrację picia kawy i to nam się baaaaaaaaardzo podoba.

Oglądamy wszystkie prehistoryczne ustrojstwa jakie pan tu ma. Taaaaaak... To my... Stworzone do życia wśród kawy... Dni naszych urodzin są świętem narodowym w Brazylii i Kolumbii... ;) I na Jamajce pewnie też... :) Kiedyś też tam polecimy zaszczycić nami te kraje. Ale na razie zaszczycamy targowisko w Tiranie.
Kupujemy sobie trochę tej kawy, trochę tamtej. Żeby zapłacić to oczywiście otwieram worek z pieniędzmi i pan sobie bierze ile chce :)

Obrazek


Paparazzi jest wśród nas

Znów trudno złapać oddech - i to nie tylko dlatego, że temperatura powietrza za chwilę osiągnie temperaturę wrzenia wody. Słuchajcie -wieeeeeeeeelki zadaszony teren a tu stoiska z papryką wszystkich kolorów, brzoskwinie, winogrona wszelkiej maści i kolorów, cytrusy, różne, różniste warzywa. Szokuje nas facet z jajami - dosłownie - ma ich całe stosy na tym słońcu. Witaj salmonello rzucamy i ruszamy dalej.

Ja się snuję i zagaduję do ludzi. Zagaduję - to duże słowo. No ale chęć porozumienia ze wszystkich stron jest tak wielka, że uczę się albańskiego na żywym organizmie warzywno-owocowym. JEST BOSKO!

Zapomniałam, że mam aparat, ale ogólnotargowe zamieszanie po chwili mi o tym przypomniało. Bo oto moja serdeczna koleżanka Wiola mi się straciła z oczu... A to zamieszanie to zrobiło się w związku z nią :D. My to bardzo kulturalne jesteśmy i zawsze pytamy czy możemy robić fotki w takich okolicznościach. I oczywiście także tu nie było przeciwwskazań ze strony sympatycznych ludzi. Hitem jednak okazało się to, co wymyśliła Wiola - po zrobieniu foty, pokazywała obiektowi jego podobiznę na wyświetlaczu. Każdy chciał zobaczyć i każdy chciał fotę. A moją pasją stało się focenie tych sytuacji :D :D :D :D :D :D

Po chwili miałyśmy przy sobie: kilka kilogramów bananów, jabłek, brzoskwiń i 3 arbuzy. Bomba :) Każdy nam wciskał do rąk to, czym handlował. I to naprawdę z ogromnej sympatii za Wioline foty. Mamy nadzieję, że nasze migowe tłumaczenie wytłumaczyło panu z jajami, że mu serdecznie dziękujemy, ale nie damy rady spacerować z 20 jajami ;)

Głupio zrobiło się nam przy pierwszym arbuzie. Pani - z wyglądu Wietnamko-Chinka wciska nam tego arbuza, to my usiłujemy powiedzieć, że może tylko kawałeczek i pokazujemy o co nam chodzi... I tu - rozpacz... Pani myślała, że ma nam wykroić kawałek z czubka arbuza, bo chcemy się przekonać czy jest dojrzały. Jeejuuuu jak nam było głupio... Już nie dyskutowałyśmy, zabrałyśmy wylewnie dziękując. Tego arbuza i jeszcze dwa kolejne od jej koleżanek ;).

Dalej w tej hali był szał ciał na uprzęży - tzn szałowe ciuchy made in China Taiwan itp. - styl włoski rzecz jasna ;) i miliardy zabawek. Połaziłyśmy pewnie jeszcze ze 2 godziny aż się zorientowałyśmy, że to stolica Albanii i może by tak jednak jeszcze coś zobaczyć...

ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Ostatnio edytowano 23.12.2007 15:43 przez U-la, łącznie edytowano 1 raz
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 23.12.2007 15:37

My w wielkim mieście ;)

Po drodze, przy wyjściu z targowiska wchodzimy do kafejki. Ale lux. I klima. Zamawiamy soczki z żywych :) pomarańczy. Na talerzu pani podaje jeszcze jedną, pokrojoną w plasterki. Kiedy przychodzi do płacenia okazuje się, ze w naszym worku mamy za mało leków, a nie chcą przyjąć euro... No to mamy kłopocik... ;) Ale gdzie tam - nie w Albanii, gdzie turysta to świętość, której każdy pomoże. Po chwili zjawia się cinkciarz - chłopaki siedzący przy sąsiednim stoliku widzieli nasze problemy, natychmiast złapali za telefon i po chwili biznesmen już stał obok nas. Jakoś bardziej od grubego pliku waluty w jego dłoni, mój wzrok przyciągało bogactwo jego biżuterii :D :D :D :D Choinka bożonarodzeniowa w środku lata... ;)

Nie wiedziałyśmy czy nas nie oskubał, ale jak się okazało później - NIE OSKUBAŁ! Wchodzimy jeszcze na piętro knajpy zwiedzić WC i oczywiście też nam szczęki opadają na widok luksusu :) A przez okienko Wiola znów robi foty.

ObrazekObrazekObrazekObrazek


Nie mamy jakiegoś konkretnego celu naszego spaceru - pójdziemy tam, gdzie nas oczy poniosą. W sumie to upał nam odbiera nieco zapału na zaliczanie obowiązkowych punktów programu. Snujemy się główną ulicą, po której już nie jeżdżą tylko mercedesy :). Oglądamy kolorowe domy w bliższej i dalszej perspektywie. Zastanawiamy się kto i gdzie pisał, że tu śmierdzi :) :) :) :) :). My mamy coś z węchem, bo nie mamy takich doznań.

Obrazek

No i ja wkrótce staję się znów najsłabszym ogniwem wycieczki. Coś się dziś bardzo odwodniłam już. Strasznie mi się w głowie kręci i trochę mi słabo. Za cel mojej wyprawy do stolicy Albanii obieram sobie park na środku tego wielkiego placu w centrum :). Wyciągam się tam jak długa. Pochłaniam owoce, a Wiola foci Operę, Skanderbega, nowoczesne autobusy, meczet, chłopaków pod palmami itp.

ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek




Kiedy dochodzę do siebie, idziemy do meczetu. Nie dość, że mi i tak ciężko, to się jeszcze panu meczetowemu nie podoba, że mam za krótki rękaw. Chyba nie patrzył jak jego rodaczki chodzą ubrane... Wrrrrrrrrr. Zdejmujemy buty. Z czasem przyszło mi do głowy: że też ich nie ukradli... ;) :D :D :D. Udaję, że nie rozumiem o co chodzi panu meczetowemu, przechwytuje chustę, owijam się nią szczelnie i wchodzimy do środka. W takim miejscu jestem drugi raz w życiu. Ale meczet z Casablanki to się nie liczy, bo to był meczet turystyczny ;)
Oglądamy sobie meczet z zewnątrz potem. I łapię na fotki kwiatki, które kwitły kiedyś w doniczce mojej mamy. Takie różowe kotki.

ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek


Idziemy sobie dalej. Wiemy o tej jakiejś tam piramidzie, fontannie, ale nie chce się nam tam iść. Jakoś w miastach nie czujemy przymusu zobaczenia wszystkiego :) :) :) :) :) I na pewno nie dziś... Chodzimy tak bez celu. Chyba jesteśmy już w dzielnicy dużo, dużo biedniejszej... Inna Tirana od tej kolorowej... Nie chcemy ciekawsko robić tu fot...


Marudzę...

Planujemy taktyczny odwrót - ja marzę tylko o wodzie... Wiola trzyma się dzielnie, ale chyba też nie odmówi :D Ale taka pora i miejsce, że raczej wszystko pozamykane. Żałujemy, że na targu nie kupiłyśmy... Niezbyt mądre... Po drodze wymieniamy na leki 10 euro, żeby oddać Darkowi. W sumie, to w tym klimatyzowanym kantorze mogłabym spędzić resztę swoich dni... :D Marudzę strasznie, nie? :D

Woda ze sklepiku koło dworca kolejowego to najpyszniejsza woda jaką piłam w życiu! Przechadzające się w pobliżu chłopaki widzą to i próbują zagadywać skąd my, dokąd i po co. Pomagają nam odnaleźć miejsce, gdzie stoją busy i autobusy w stronę Szkodry - my chcemy do Fush Kruji, skąd trafimy do Bilaj.

Mamy półtorej godziny czasu. Wioli spuchła dolna kończyna. Ale jeden ze sklepikarzy ma taki fajny wynalazek - wszyscy korzystają z zamontowanego na zewnątrz kranu.
Siedzimy tam sobie dłużej, aż podchodzi do nas siwowłosy pan. Zagaduje tak jak tu wszyscy - choć nie tak jak wszyscy, bo słyszy jak rozmawiamy i... zagaduje po słowiańsku! Okazuje się, że przez lata był kierowcą tirów i jeździł na Słowację i do Polski. Stąd zna trochę nasze języki. Okazuje się, że jest właścicielem autobusu, który niebawem pojedzie w naszym kierunku - do Szkodry, a więc i na nasz most w Fush Kruji :) Troszkę opowiadamy o naszej wycieczce, o tym co juz widziałyśmy w Albanii, o naszej pierwszej podróży. Prosimy, żeby nam powiedział, gdzie mamy wysiąść - tzn. ja proszę, bo Wiola nie ma debilizmu topograficznego, ale ja się zabezpieczam, gdyby się zagapiła ;) :) :) :) :)

W autobusie temperatura powietrza osiąga zapewne + 60 stopni. Widzieliście kiedyś, że człowiek jest w stanie dosłownie się rozpływać...? No więc rozpływamy się dosłownie. Nic nie pomaga, że pootwierane są wszystkie okna. Płacimy 200 leków za autobus (też taki drugi gościu kasowacz jak na całych Bałkanach) i nasz autobus już przebija się przez potwornie zatłoczone miasto.

ObrazekObrazekObrazek


Tu widać jak ważna jest to, by zapomnieć o tym, że na drodze obowiązują jakieś reguły. Pan kierowca wprawnie manewruje po całej drodze - droga szeroka, ale kto by tam myślał, żeby prawą stroną jechać i o tych innych jakichś tam przepisach. Mam oczy jak 5 zł, bo w sekundzie mi życie wróciło, jak to wszystko pooglądałam.

Trochę nerwowo patrzymy kiedy będzie most w Fush Kruji. Na szczęście pamiętają o nas kierowcy i kiedy trzeba, wołają :) Stąd pieszo kilka km do Bilaj. Oczywiście jesteśmy stuknięte, bo jeżdżą busy - do Durres, a to po drodze, ale postanowiłyśmy coś dla kondycji zrobić ;). A idziemy jak Łazuka w "Nie lubię poniedziałków" - wzdłuż torów kolejowych (chyba nieużywane), bo droga w budowie - asfalt paruje, a tam gdzie nie ma asfaltu, pył unosi się na wysokość 3 metrów. No wyglądamy bosko - śmiejemy się patrząc na na swoje brudne, spocone twarze. Doping trąbiących kierowców dodaje skrzydeł - hehehehe.

Od razu myślę, co powie mój tato: dziecko, może ty zmień lepiej pracę, jak masz tak wakacje spędzać...:D :D :D

Kiedy naszym oczom ukazuje się wreszcie tablica ze strzałką na Bilaj - oddychamy z ulgą. Jeszcze wpadamy do naszego ulubionego sklepu, gdzie kupujemy największe lody jakie mają na wyposażeniu :). Nawet nie wklejam tu fot jakie tam Wiola zrobiła. Zupełnie nie rozumiem, czemu chłopak, którego tam spotkałyśmy chciał w ogóle z nami rozmawiać. UPIORY DZIENNE. A chłopak pracuje w Londynie. Angielski oczywiście olśniewający - ja coś mu tam dukałam, co robimy tu na tej wiosce i co planujemy. Oczywiście wyprawa w góry północnej Albanii to dla niego jakieś opowieści sajens fikszyn ;).

ObrazekObrazek


Nogi są z przodu...
Droga do Bilaj dłuży się nam potwornie... Kiedy wracamy, Asia wolontariuszka czeka z obiadem - nam wystarczą nasze złowione arbuzy :). Mamy wszyscy dużo radości opowiadając o naszych przygodach, a dzień jeszcze długi przed nami! Wieczorem będzie tu trochę gości, więc razem z Asią pichcimy jakieś jedzonko. Tzn.coś, co przypomina spaghetti i jest pyszne!

Temperatura bez zmian i jak zwykle nie ma prądu, więc nie bardzo wiemy czy to, że mamy pootwierane wszystkie okna ma jakiś sens... I na takich rozważaniach upływa nam kilka godzin. Wieczorne spotkanie polsko-albańskie jest oczywiście baaaardzo śmieszne ;). Panowie oglądają na satelicie wybory Miss Polonia. Ktoś się czepia, że misskom w długich sukniach nóg nie widać - a pokazują akurat ich plecy. Wiola mówi, że to takie kiecki, które z tyłu są długie, a z przodu mini, i że one - te misski - mają nogi z przodu. To oczywiście będzie naszym hasłem wyprawy - że nogi są z przodu...

Towarzystwo zajęte podziwianiem uroków, a ja zmywam gary, bo się okazało, że jestem największym leniem gospodarczym i tylko jem :D :D :D :D :D :D

Nie wiem o której poszliśmy spać, ale na pewno sprawa komarów nieco przycichła, albowiem cały dzień miałyśmy pozamykane okna w naszym pokoiku. A wieczorem nie zapalałyśmy światła. YES! Druga wojna wygrana!!!
Plan mamy taki - śpimy do oporu. Choć chyba wstaniemy trochę wcześniej potowarzyszyć przy śniadaniu Darkowi, który jedzie odprawiać niedzielne msze w swoich wioskach...
witki
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1231
Dołączył(a): 27.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) witki » 23.12.2007 15:48

Jestem w szoku :la: :la: :la: :la: :la:

Bardzo dziekuję za ten ciąg dalszy Ula :hearts:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 23.12.2007 16:02

Witki... Oj nie jest dobrze być w szoku na święta :) :) :)

Naprawdę czasu mało a chciałoby się. Do końca roku będzie finał - jeszcze tylko 11 dni :lol:
witki
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1231
Dołączył(a): 27.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) witki » 23.12.2007 16:07

shtriga napisał(a):Witki... Oj nie jest dobrze być w szoku na święta :) :) :)

Naprawdę czasu mało a chciałoby się. Do końca roku będzie finał - jeszcze tylko 11 dni :lol:


No to jak ty Majkę dokończysz to ja swoją opowiastkę też dokończę :wink:
drusilla
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2864
Dołączył(a): 18.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) drusilla » 23.12.2007 16:10

Ja też dziękuję !!! :hearts: Piękny prezent nam zrobiłaś ! :devil: :mrgreen: :sm:
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 23.12.2007 16:53

Ulciaaaa nareszcie :lol: :lol: :lol: Ale fajnie!
krakuscity
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 7912
Dołączył(a): 11.08.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) krakuscity » 23.12.2007 19:33

shtriga napisał(a):Majka - reaktywacja :lol:

8O To nie nie może być prawdą :mrgreen: :lool:
Ja śnię, ja śnię, .........
:D
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 23.12.2007 19:50

Chyba WZROK ODZYSKAŁEM 8O :D - Reaktywacja = Rewelacja.
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 23.12.2007 21:21

:lol: :lol: :lol: Dzięki :D A ile treści w tym bajaniu, prawda...? :lol: :lol: :lol: :lol:

Ale takie mruczanki do poduszki na koniec roku może Wam nie zaszkodzą :wink: :D
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Majka niejedno ma imię - BIHCROMNAL 2006 :) - strona 15
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone