Do domu wracaliśmy okrężną drogą wzdłuż zachodniego wybrzeża.
Na jedzenie trafiliśmy do polecanej przez internautów restauracji
O Farolim w Ponta do Pargo. Rzeczywiście żarełko było bez zarzutu, polecam. Spróbowaliśmy m.in. zupy pomidorowej; w ichnim wydaniu to rodzaj kremu z jajkiem zamiast makaronu.
Sobota, 27 marcaRaz pospaliśmy trochę dłużej, hotel opuściliśmy o 11 (doba trwa do 12) . W planie mieliśmy jeszcze zakupy ostatnich owoców do domu i obiad.
Pogoda zdecydowanie się popsuła, nad cała wyspą wisiały czarne chmury i gdzieniegdzie już polało. Samochód oddaliśmy o 15 i zdążyliśmy solidnie zmoknąć idąc z parkingu. Po powrocie czytaliśmy o zatopionych samochodach i przerwach w dostawie energii.
Planowany na 17.10 lot opóźnił się o godzinę.
Myśleliśmy, że to z powodu burzy, ale pilot mówił o usterce technicznej. Przed lotem stewardesy rozpyliły środek odkażający, a pasażerowie mieli wypełnić deklaracje zdrowotne i karty lokalizacyjne.
Lądowanie o 23 w Warszawie dziwne było. Wylądował ten jeden samolot. Lotnisko całkiem puste, wszystko pozamykane. Żeby przejść na terminal przylotów trzeba było opuścić budynek i wjechać windą zewnętrzną.
Nikt na nas o nic nie pytał, nie było żadnej kontroli. Na bagaż czekaliśmy wyjątkowo długo. Walizka ludzi, którzy mieli jechać z nami na parking została na Maderze.
Do Wrocławia dojechaliśmy na 6 rano.
Do dzisiaj sanepid nie wykazał zainteresowania naszymi skromnymi osobami i myślę, że wynika to z ogromnego bałaganu, a nie perfekcyjnej ewidencji testowanych i szczepionych.
Podsumowując- wyspa charakterystyczna. Zapamiętam rekordową ilość tuneli, bardzo strome drogi, wodospady, lewady i owoce. Na pewno warto to wszystko zobaczyć. Oczywiście, punkt widzenia zależy od… Ładnie było, na dzisiejsze możliwości- wyjazd super, ale jak mówi moja córka, doopy nie urywa i wracać chyba nie mamy potrzeby.