12. Dzień 10 - Mostar
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku

2 lata już trwa ta moja relacja, ślimaki są szybsze
Na czym to ja skończyłem? A tak... na kostce. Hmmm ... kostka na wieść o tym, że moja lepsza połowa chce ją wysłać do szpitala ... ozdrowiała. Opuchlizna mała jest ale ból ustąpił, mogę biegać, skakać, latać, pływać. Jeszcze jeden opatrunek na drogę i można jechać.
Gospodarz pyta gdzie jedziemy dziś? Wie, że jedziemy bo inaczej nie wstalibyśmy tak wcześnie

Gdy usłyszał Mostar mówi: "tam będzie upał". Jak to upał ?!!! Przecież tu jest już upał. Niebawem przekonaliśmy się, że miał rację.
Granicę mijamy w Metkovic. Pierwszy raz ktoś zagląda do paszportu i wbija pieczątki ale i tak wszystko idzie szybko i sprawnie. Liczne patrole pollicji po bośniackiej stronie (w ten dzień widziałem więcej policji niż przez całą resztę urlopu) sprawiają że spokojnie i wolno suniemy doliną Neretwy podziwiając cudowne widoki.
Dzięki mapkom z forum, nie pamiętam już czyjim, ale dziękuję bardzo, bezbłędnie docieramy na parking przy samym starym mieście. Od razu rzucają się w oczy ślady wojny, których w Chorwacji nie ma prawie wcale a tutaj jest ich aż nadto. Krótka wizyta w Centrum Informacji turystycznej, dostajemy mapkę i w drogę. Przez stary most na drugą stronę, skoczek leniwie przeciąga się i pręży ciało ale chętnych do zapłacenia za skok nie ma. To nie sezon, liczymy, że wracając ze spaceru może uda nam się załapać na skok. Polecam odwiedzić salę multimedialną przy moście oraz muzeum. Wyświetlane filmy chociaż wcześniej widziałem na Youtube tutaj robią o wiele większe wrażenie.
Aha. Miałem wspomnieć o upale. Ante miał rację, żar leje się z nieba, jeden z termometrów na budynku pokazuje 38 stopni w cieniu. Najlepsze, że miejscowi chodzą w dżinsach

No tak w końcu to dla nich jesień
Kierujemy się do meczetu. Tego widocznego z daleka, z wysokim minaretem nad samą rzeką. Wstęp 4 EUR + 4 EUR za wejście na minaret. Tak jak już ktoś wspominał nikt nie sprawdza czy na minaret wchodzisz czy nie no ale my z tych uczciwych. Meczet na mnie nie robi jakiegoś szczególnego wrażenia ale może się nie znam

Za to widok z minaretu jest wart wciskania się na górę wąskimi i krętymi schodami. W środku jest tak duszno, że schodzimy na dół w odstępach żeby pot z czoła nie kapał osobie z przodu na kark.
Kolejna rzecz, która tutaj rzuca się od razu w oczy to ... ceny. O wiele niższe niż w Chorwacji. Dlatego tutaj kupilismy sporo pamiątek a na miejscowym targu masę owoców. Zaglądamy na jeden z cmentarzy, nagrobki z jedną datą (1993) wprawiają w przygnębiający nastrój. Na tymże cmentarzu mała M cała szczęsliwa znajsuje monetę. Okazuje się, że to ... 5 zł. Będzie pierwsze honorowe do skarbonki na przyszłe wakacje.
Wracając szukamy miejsca na obiad. Przechodzimy na drugą stronę mostu i wybieram knajpkę nad rzeką z widokiem na most. Myślę sobie , że już droższej nie mogli wybrać. Rachunek jest jednak dostosowany do poziomu reszty cen. Obfity obiad dla trzech osób + napoje to jedynie 11 EUR. Jak się stołować to tylko w Mostarze

. Schodzimy pod most na pamiątkowe miejsca i trafiamy na jeden z niewielu w tym dniu skoków z mostu. Można atrakcję odfajkować
Po obiedzie dalej w trasę. Cel Kravice.
A teraz fotki:
