Dziurki... czyli Brač i Istria 2015

Aquacolors Poreč cd.


Wszędzie wokół ustawiono całą masę leżaków dla gości na elegancko przygotowanym żwirku...



...i na gołej ziemi - widać nie zdążyli dowieźć trawnika przed otwarciem...



Dokoła aż kolorowo od rozmaitych rur i innych atrakcji:









ale kolejki, niestety, spore...





Dla odmiany można poskakać...



...potrząść się...



...albo coś przekąsić ...







Jednak największą atrakcją dla gości Aquacolors niespodziewanie okazało się coś zupełnie innego...


cdn.

Aquacolors Poreč cd.


Pewnie nie było to zamiarem projektantów i wykonawców tego parku wodnego jednak goście z nieznanych przyczyn okazywali niezwykłe zainteresowanie dryfującymi w zbiornikach wodnych płatami gustownie błękitnej...

... FARBY.



Nie, nie, to naprawdę nie maseczka z alg morskich, ani plastry do depilacji...



To normalna, niebieska farba, która całymi płatami odłaziła ze ścian i dna rzeki, basenu i czego się tylko dało, unosząc się w masowych ilościach w wodzie...









Nasze dziecię również entuzjastycznie dało się wciągnąć we wspólną zabawę...



A nam - cóż - zostało poczucie humoru...

...więc kiedy w tym parku wodnym prawie bez wody (za to z mnóstwem farby ) nad basenem stanęły trzy kolorowe instruktorki water zumby, próbujące rozpaczliwie dodać całokształtowi atrakcyjności...



...kojarzyły nam się już tylko z Dniem Pieszego Pasażera i próbą rozwiązywania problemów komunikacyjnych PRL-u przy pomocy wesołego Romka...




W Aquacolors było naprawdę wesoło.


A dzieci zabraliśmy w sierpniu do Tatralandii...

Twoje dziecię musiało przed wyjazdem "Avatar" oglądać...

Bossowie aquaparku mają dzięki Wam wytłumaczenie - jakaś dzicz, nie turyści się zjechali.....
Zdarli farbę,zdarli trawnik....
I w cenę biletu te wszystkie ekscesy wliczyli....

CROberto napisał(a):Bossowie aquaparku mają dzięki Wam wytłumaczenie - jakaś dzicz, nie turyści się zjechali.....
Zdarli farbę,zdarli trawnik....

No jasne, że to wszystko turystów wina... to jak zwykle ci barbarzyńcy z Europy Zachodniej - wszystko zniszczyli.

Bo przecież niemożliwe, żeby taki nowiutki, wypasiony, dwumiesięczny raptem aquapark sam się zepsuł...

No takich cudów to nie było w 2013 r. a szkoda

Grožnjan i Motovun koniecznie do zobaczenia, ale aquapark wymiata

Motovun świetny.Szczególnie Renówka...fajny klimat

słoma79 napisał(a):Motovun świetny.Szczególnie Renówka...fajny klimat

mysza73 napisał(a):Motovun ... przecudowny

Kasia i Krzyś napisał(a):Grožnjan i Motovun koniecznie do zobaczenia

Motovun też nam się podobał, choć byliśmy już nieco zbyt zmęczeni, by się nim naprawdę cieszyć. Ale warto go odwiedzić.
A renówki na tych kocich łbach - bajka.

Kasia i Krzyś napisał(a): aquapark wymiata

21monika napisał(a):No takich cudów to nie było w 2013 r. a szkoda

Park wodny niewątpliwie dostarczył nam sporo uciechy, choć niekoniecznie tak, jak zakładaliśmy przed wejściem.

.

Labin


Rankiem 24 lipca mówimy naszym gospodarzom (przemiłym i bardzo gościnnym!) hvala i doviđenja, po czym spakowani ruszamy w stronę domu. No, właściwie nie tak całkiem jeszcze, bo ostatnie przedpołudnie na Istrii chcemy poświęcić na zwiedzanie Labina, by potem wschodnim wybrzeżem półwyspu podążyć do Polski.

klik, klik, klik

Z pewnym trudem znajdujemy miejsce na parkingu w pobliżu starówki. Dotrzemy do niej nieco okrężną drogą idąc czymś w rodzaju "alei zasłużonych"...





...i podziwiając widoki ze wzgórza, na którym położone jest miasto...



Rabac w oddali sprawia trochę wrażenie turystycznej noclegowni, hmmm...



Widać też dymy - Istria płonie, w drodze powrotnej na wschodnim wybrzeżu mijać będziemy pożary i gaszących je strażaków. Kilkutygodniowe upały zrobiły swoje w wielu zakątkach Chorwacji - płonie też Pelješac, Korčula i inne miejsca...



Wchodzimy w uliczki starówki i mijamy dzwonnicę...



...ale nie będziemy się wspinać. Po raz pierwszy od wielu dni jest dość pochmurno, widoczność z wieży byłaby taka sobie, a poza tym zwyczajnie nikomu się już nie chce...



Złuszczająca się błękitna farba prześladuje nas także tutaj...



Jakaś lokalna tradycja czy zwykłe fatum?...



Wkrótce jednak dojdziemy do ładniejszych miejsc.




cdn.

Labin cd.

Wprawdzie inne miasteczka odwiedzone w głębi półwyspu podobały mi się zdecydowanie bardziej, Labin ma jednak także wiele urokliwych zakątków.













Jak widać nowy błogosławiony patron Istrii, ks. Miroslav Bulešić, jest czczony i tutaj:



Wałęsamy się po mieście...





Dawna Republika Labińska zmieniona w republikę sztuki...



Wreszcie wychodzimy ze starówki brama miejską...



...i odjeżdżamy...

Żegnaj, Chorwacjo!...


Odjeżdżając z półwyspu 24 lipca rzucamy jeszcze okiem na skrawek wschodniego wybrzeża... Mijamy Plomin, Brseč, Mošćenice, Medveję, Lavran... Przejeżdżamy przez specyficzne klimaty Opatiji... Bardzo zróżnicowana jest Istria: niby chorwacka, a jednak na zachodzie bardzo włoska, na wschodzie zaś widać wpływy austriackie...

Ostatnie spojrzenia na wschodnie wybrzeże:



i tajemniczą wciąż dla mnie wyspę Cres:



Robi się coraz bardziej pochmurno - po raz pierwszy odkąd 19 dni wcześniej wyruszyliśmy z domu słońce nie chce przebić się przez chmury.

Tuż za granicą słoweńską zaczyna padać deszcz...


_____________________________________________________________________


I to już koniec tej przydługiej historii, której miało nie być. Dzięki wspomnieniom nieco łatwiej udało mi się przetrwać ponurą jesień, prawie bezśnieżną szarą zimę i trochę deszczowych dni wiosny.

Bardzo dziękuję za Wasze towarzystwo, komentarze, wszystkie miłe słowa. Fajnie było podróżować z Wami jeszcze raz po Braču i Istrii.

THE END!

Velika hvala

Bardzo ciekawa relacja. Miło było zaglądać, czytać, oglądać zdjęcia.
Bardzo dziękuję .

Dziękuję za wspólną podróż
Było bardzo miło
Do zobaczenia w kolejnej relacji