Jak trafić do odpowiedniej bajki?Kiedy człowiek wchodzi do księgarni musi wybrać do jakiego działu się udać, a stojąc przed regałem pełnym książek zdecydować, po którą sięgnąć... która zdoła go zachwycić i zaskoczyć?...przecież kolorowa okładka i intrygujący opis nie zawsze gwarantują, że to co w środku jest tak samo ciekawe...
Podobnie było z nami, podobne dylematy mam przed każdym wyjazdem. Wiem czego szukam, co lubię i cenię wybierając miejscówki wakacyjne, jednak zazwyczaj nie wiem gdzie to znajdę

Nie zawsze wszak podzielam zachwyty innych osób, a kolorowe widokówkowe zdjęcia trzeba czasem skonfrontować z rzeczywistością. Także czytając i moje tutaj niejednokrotnie zachwyty miejcie na uwadze, że to moja bardzo subiektywna bajka
Czerwiec - Oci boje lavande
Gdybym mogła wyjechać w czerwcu, bez dwóch zdań byłby to lawendowy Hvar. Staram się nie wracać w te same miejsca, a jeśli wracam, to musi tam na mnie czekać coś nowego... taką nowością byłaby lawenda

Nad moim łóżkiem jest puste miejsce na ścianie, czekające na zdjęcie kwitnącej lawendy

Na razie jednak wystarczyć musi mój przydomowy krzaczek


...tymczasem na lawendowej wyspie....
źródło zdjęciaTo nie będzie więc bajka o Hvarze...
Lipiec - czarne chmuryW lipcu nad wyjazdem zawisły czarne chmury - dosłownie i w przenośni. Im bliżej było zaplanowanej daty, tym częściej sprawdzałam prognozy... a one nie były zbyt optymistyczne. Był nawet taki moment, że stałam już w Empiku z przewodnikiem po Korsyce w ręku... przecież prawie tak ładna jak Chorwacja i może pora zrobić sobie przerwę i zobaczyc coś innego...? Szybko jednak skarciłam się w duchu i odłożyłam go na miejsce

Pozostały więc przygotowania, pakowanie...

I wyjazd już po raz 9

- deszczowy czwartek 24.07 godz. 13:30
Słowacja - kropi, ale z każdym kilometrem chmur coraz mniej - to chyba dobry znak?


Na Węgrzech chcemy zrobić, jak zawsze, postój na parkingu kawałek za granicą w celu zakupu winietki i rozprostowania kości. Okazuje się jednak, że w tym roku parking i punkt sprzedaży zostały zlikwidowane

Winietę można kupić albo zaraz na granicy albo na stacji paliw. Nie bardzo pamiętamy jak daleko jest ta stacja, a już kiedyś jechaliśmy chyba przez połowę Węgier bez matricy... więc pomykam na granicę uiścić miesięczną opłatę (coś ok. 20 e), taki ponad kilometrowy spacer w upale to była dopiero zapowiedź tego co czeka mnie w Cro

Przy okazji robię sobie zdjęcie z tablicą "Hungary"
Zachód słońca nad Balatonem...

Jedzie się wyśmienicie, ruch niewielki.
O godz. 21:12 przekraczamy granicę z Chorwacją

Sv. Rok chyba śpi i nie pilnuje temperatury, bo różnica przed i za wynosi tylko 2 stopnie
Jest 2 w nocy, mamy bardzo dobry czas, więc w okolicach Splitu zjeżdżamy na parking i idziemy w kimono. Otwieram oczy - nie pada

, podnoszę głowę i widzę piękny wschód słońca, nawet nie zdążyłam się uśmiechnąć, a tu jak nie lunie...

Zawijam się w koc aby na to nie patrzeć... po 3 minutach deszcz odpuszcza

Przed 6 jakaś albańska rodzina głośno nad czymś dyskutuje, budząc nas i sąsiadów z zaparkowanych w pobliżu samochodów. Wszyscy w jednym momencie wysiadamy - koniec spania

Poranna toaleta, kawka i w drogę

Zazwyczaj będąc w jakimś miejscu szukamy czegoś co warto zwiedzić w pobliżu. U nas w tym roku było odwrotnie - chciałam zobaczyć Czarnogórę i spędzić trochę czasu na Mljecie, aby było w miarę blisko, planowałam osiąść gdzieś pomiędzy Makarską a Dubrownikiem


Jest ranek, to fajny luksus wyjazdu w ciemno być w Chorwacji odpowiednio wcześnie. Nie ma presji czasu. Zajeżdżamy nad Bacinskie Jeziora, pijemy kawkę i zastanawiamy się - jechać w górę czy w dół mapy?

Jak się wydaje mamy tylko te dwie opcje...

I właśnie w tej chwili, ni z tego ni z owego, trochę w żartach mówię:
- zawsze możemy jeszcze podjechać do Ploče i promem dostać się na Pelješac
I tak się też stało.... Postanowiliśmy sprawdzić o której płynie prom do Trpanj


Jesteśmy pierwsi w kolejce, co oznacza, że prom odpływa dopiero za 1,5 godz. Jeśli dodać do tego czas rejsu to spokojnie lądem powinniśmy być wcześniej. Pomysł z półwyspem wszystkim się spodobał

Po drodze tankujemy w Neum ( nie polecam, bo nie mają terminalu, a o kursie euro/marka po jakim przelicza kasjer lepiej nie wspominać

).
Wjeżdżamy na półwysep - zawsze był zielony, ale w tym roku zieleń po prostu bije po oczach
Może niektórych to zdziwi, ale mimo, że jedziemy lądem to kierujemy się do Trpanj... Pamiętam, że czytałam kiedyś relację na cropli i to miejsce spodobało mi się

Ocenimy w realu

- Nieduże, stare miasteczko - jest
- Bliskość sklepu, piekarni, knajpek - wynika z pkt 1

- Ładne widoczki - są
- Czysta woda - jest i to jakie kolory!
- Skałki

))
- Niezły punkt wypadowy
No to co, rozejrzymy się za kwaterką?
Po wstępnym obchodzie dochodzimy do wniosku, że fajnie może być w części zwanej Vila, oddalonej jakieś 10-15 minut piechotą od centrum. Vila znaczy wróżka i faktycznie jest tu magicznie


Jejjjj..... takiej różnorodności kolorów, owadów, motyli, kwiatów w jednym miejscu chyba jeszcze nie widziałam w Chorwacji

Z każdą minutą podoba mi się tu coraz bardziej... tylko znalezienie kwaterki nie jest takie proste.... pytamy w kilku apartmanach, ale nie mają nic wolnego... dzwonią jednak do znajomych, w końcu coś jest, idziemy obejrzeć.
Jadąc w tym roku do Cro po cichu planowaliśmy znaleźć jakieś lokum z choćby częściowym widokiem na morze, bo dość dawno juz takiego nie mieliśmy, ale o TAKIM nawet nie marzyliśmy - apartman był jakieś 6 metrów od morza, z tarasu więc piękny widok (mieliśmy do nich szczęście w tym roku), chwila wahania bo nie działa wi-fi, co ostatecznie okazało się plusem

Cena bardzo przystępna, okolica niezwykle spokojna, samochód bezpiecznie zaparkowany - zostajemy

))
Mieszkamy znów u BORYSA - ale nie tego z Zaostroga

Teraz mamy już dwóch znajomych Borysów - obaj rewelacyjni!!!
Borys częstuje nas kawą i pysznymi ciasteczkami. Zasiadamy na tarasie i obserwujemy w oddali dobijający do brzegu prom

cdn....