Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

2007: Bielsko-Biała - Drašnice/Hvar

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 20.09.2007 20:01

C.D.

A w menu... jak zwykle skuša, albo pierś z kurczaka. Kurcze... na targu rybnym w Omiš człowiek się naogląda różnego rodzaju ryb, rybek, owoców morza i tak dalej, a na dumnie zwanym "fish picnickiem" rejsie od kiedy pamiętam tylko makrela, makrela... makrela.
Ponarzekać można, ale smaczna w sumie była... :) do tego jak od wieków, suróweczka z kapusty i chlebek. Do picia do wyboru, soczek lub wino. Winko, jak to winko na statkach, Kwicoł kumpel Janosika pewnie powiedziałby "cosik zodziutkie mocie to winko mości hrabio"...
Dużym i negatywnym zaskoczeniem jest dla mnie to, iż ludzie traktują teraz górny pokład jak restaurację, gdzie można siąść byle gdzie i żreć nie patrząc na to że zajęło się cudze miejsce. My na szczęście zostawiliśmy na ławkach niepotrzebne wiatrówki i ręczniki i miejsce nam ostało, ale mili sąsiedzi z Dąbrowy Górniczej już swojego miejsca nie odzyskali.

W czasie posiłku statek odbija od brzegu i kierujemy się w kierunku wyspy Brač.
Pogoda jak mówią górale "się wybrała", słońce w najwyższym punkcie nieba, jest dwunasta. Statek na nieruchomym nadal morzu przesuwa się spokojnie w kierunku kolejnej wyspy na naszej trasie. Przepływamy jeszcze tuż obok wysepki Zečevo (z tej odległości jednak nie widać zbyt wiele, a ponoć jest, lub była to wysepka dla naturystów) i po upływie chyba trzech kwadransów statek dobija do portu w Bolu.

Jeszcze przed przycumowaniem statek otaczają i krążą wokół niego niczym satelity małe stateczki, które za 10 kn od osoby przewiozą co bardziej wygodnych na Zlatni Rat. Do wyboru jest jeszcze w tej samej cenie przejazd kolejką, ciuchcią na kołach. My wybraliśmy drogę pieszą. Największą atrakcją dla mnie była cykada. Jedna jedyna, jakaś chyba zimnolubna, albo spóźniona. Cykała sobie spokojnie na gałęzi pinii. Dlaczego to takie przeżycie? Ano dlatego, iż była to jedna jedyna aktywna cykada tego roku. W ubiegłym roku było ich już na lądzie sporo, a na Bolu był jeden wielki cykot cykad. W tym roku kryzys. Nie wiem, zimno? Mokro? Chyba dlatego.

Zlatni Rat jest chyba jedną z najbardziej znanych plaż jeżeli nie w Chorwacji, to na pewno w tej części Dalmacji.

Obrazek

Opisywanie nie ma sensu, a i nasz pobyt ograniczał się do naprzemiennego kąpania i opalania. Wiatry sprzyjające w Bolu windserferom, były tego dnia wyjątkowo dobre. Na morzu roiło się od zapaleńców tej dyscypliny, a w rejonie szkółki był istny kolorowy las migoczących w słońcu żagli.
Po trzech godzinach z okładem wróciliśmy do portu w Bolu wspomnianą wcześniej taksówką wodną.

Obrazek

Byliśmy już tutaj w ubiegłym roku z dokładnością do dwóch dni. Różnice jakie nasunęły się od razu, to o wiele mniej ludzi, o wiele zimniejsza woda i zamknięte na cztery spusty budki z małą gastronomią. Wspomniany brak cykających brzydactw no i cypel Zlatniego Ratu jakby przekręcony bardziej w lewo...
Wybraliśmy w tym roku podobny rejs, jak w ubiegłym ze względu na dziadka mojej żony (77 lat), który spędził ten urlop z nami, a dla którego rejs na dwie wyspy był sporym przeżyciem i już wiem, że długo będzie wpominał nie tylko ten dzień. :)

Powrót, to zawsze dla mnie nuda i męczarnia. Szczególnie, gdy statek opuszcza już wybrzeże wyspy Brač i jest tak w pośrodku drogi do lądu.
Atrakcją przy której omal nie zostałem stratowany na pokładzie były delfiny, które w sporej odległości charakterystycznymi skokami płynęły w kierunku Hvaru.
Jak zwykle wrażenie zrobiły na mnie góry Biokovo widziane z odległości kilku kilometrów. Te najbardziej skaliste, na wysokości Breli i Baskiej Vody, te charakterystyczne skrzydła z porastającej roślinności nad Makarską i górujący nad nią Vosac, gdzieś w głębi Sv. Jure i dalej wzdłuż wybrzeża aż do góry Susvid nad Zivogosce. Ten widok nie znudzi mi się chyba nigdy!

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Obrazek

Coraz bliżej i bliżej ... młot półwyspu Sv. Petar ze sztucznym gejzerem i już jesteśmy w zatoce. Wysiadamy ze statku. Muzyka nie cichnie. Okrzyki "Torcida Górnik!" za plecami... :D

Obrazek
Wracamy do samochodu i do Drašnic.
Wieczór ciepły, niebo bezchmurne. Zapowiadał się niezły następny dzień. Takim był.

C.D.N.
a to ja
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4755
Dołączył(a): 18.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) a to ja » 20.09.2007 20:23

W "gawędach ... " ściemniałam :oczko_usmiech:
Oczywiste, że czytam !

I tu, i tam, i jeszcze tamtam :D



P.S. przyciągnęły mnie Drašnice w tytule.
Tak z sentymentu ... .

Fotki masz ... zadżebiste.
Kilka jest takich, jakie chciałam zrobić, ale .. nie zdążyłam.
Mam je teraz :wink: dzięki Tobie!



Podobne mam tylko ... poletko w masywie Biokova :lol:
Obrazek

Będę sekundować :oczko_usmiech: i pozdraviam
AnetaA
Cromaniak
Posty: 881
Dołączył(a): 10.08.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) AnetaA » 20.09.2007 22:04

No to jakim był ten następny dzień? :) Bardo fajne opowiadanko wyszło.Wyrazy uznania dla Dziadka,moja Mama raczej ma wątpliwości czy sie z nami wybrać a ma dopiero 68 lat.Myślę, że nabierze teraz odwagi.
Pozdrawiam i czekam cierpliwie na cd.
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 20.09.2007 22:27

AnetaA napisał(a):No to jakim był ten następny dzień? :) Bardo fajne opowiadanko wyszło.Wyrazy uznania dla Dziadka,moja Mama raczej ma wątpliwości czy sie z nami wybrać a ma dopiero 68 lat.Myślę, że nabierze teraz odwagi.
Pozdrawiam i czekam cierpliwie na cd.


Utrudnieniem było tylko to, że choruje na cukrzucę. Glukometr, insulinę i coś słodkiego mieliśmy cały czas ze sobą.

Następny dzień to powrót dobrej pogody :D , więc generalnie plaża i morze... ale o tym chyba już jutro...
Pozdraviam!
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 20.09.2007 23:59

Dzień następny to poniedziałek. 10.09.2007. Dzień dziewiąty.
Od rana niebo bez chmurki. Po śniadaniu około dziewiątej z całym majdanem wychodzimy na plażę. Słońca na plaży jeszcze nie ma, ale nie jesteśmy pierwsi. Niezawodni w meldowaniu się pierwszymi na plaży, a schodzeniu ostatnimi, są starsi Państwo ze Słowacji, których jedna z córek/synowych opala się non stop topless. Słoneczko pierwsze promienie wypuszcza zza gór około wpół do dziesiątej. Ustaje też wietrzyk i zaczyna się standardowy, normalny, chorwacki, plażowy, wrześniowy dzień. Każdy robi co chce i na co ma ochotę. Jak widać zresztą poniżej

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ja postanowiłem wyłowić z morza parę pamiątek. Zestaw ABC który kupiłem natychmiast po ubiegłorocznym urlopie za pozostałe pieniądze (po nieudanych łowach w jakiejś zabawkowej masce) to był zakup jak strzał w dziesiątkę. Choć dno w Drasnicach w porównaniu ze Stanici mało ciekawe i flora i fauna uboga, to jednak jest to coś naprawdę fajnego. Tylko podbierak miałem pożyczony od syna, ale również sprawdził się na medal.

Obrazek

Ponadto od ubiegłego roku chodziły za mną trzy rzeczy, których nie udało się wtedy zrealizować: rafting (Cetina), parasailing i opony (tubes). Rafting znowu odpuściłem obiecuję, że za rok i może w Bośni. Na opony żony za nic w świecie nie namówię, pozostał więc parasailing.
Pan z baru Apollo wykonał telefon i z Podgory lub Tucepi przypłynęła do nas motorówka ze sprzętem.
Już na molo było gorąco, gdyż syn nie chciał zostać z pradziadkiem na lądzie. Weszliśmy więc w czwórkę do łodzi i ekipa wypłynęła kawałek w morze.
Zapieliśmy kapoki i uprzęże, chłopaki z łodzi rozwinęli spadochron i zblokowali linę na stalowym pałąku.

Obrazek
Obrazek

Poprosili o wyjście na podest i wpięli nas karabinkami w stalową listwę łapiącą wszystkie linki czaszy spadochronu. Do tego momentu nasz syn w łódce, zachowywał się normalnie, ale w momencie gdy łódź nabrała prędkości a zluzowana lina pozwoliła poderwać nam się do góry, dla załogi motorówki i pradziadka zaczął się koszmar. Nasz syn zaczął się drzeć z taką intensywnością, wyciągać ku nam ręce i miotać, wołać "mama!", że do dziś myślę, iż panowie skrócili nam przejażdżkę, by sobie skrócić cierpień, a synowi jak najszybciej umożliwić kontakt z mamą.

Obrazek

Kiedy lina rozwinęła się w całości motorówka przed nami wyglądała jak zabaweczka, ale ogólnie wydawało się, iż wysokość nie była wielka. Trudno ocenić odległość od tafli wody i przez to osoby z małym lękiem wysokości mogą mieć odczucie, że są dość nisko (moja żona). Patrząc bowiem z boku, z poziomu plaży, spadochron leci dość wysoko.

Obrazek

Widoki fajne, ale generalnie w powietrzu nic się nie dzieje. Jeżeli jest wiatr, panowie nie latają, jeżeli latają to znaczy że nie ma wiatru i nie ma się uczucia że jest się w ruchu, gdyż spadochron sunie płynnie w powietrzu i tylko obraz zmienia się przed oczyma. W Portugalii przynajmniej jest do tego dołączone wodowanie, albo obniżenie do bardzo niskiego pułapu i ponowne poderwanie pasażerów w górę. No nic. Co raz to, z wiatrem dobiega nas z dołu przeraźliwy płacz Mateusza. Motorówka robi koło na morzu, które zajmuje może dziesięć minut i wracamy w kierunku Drasnic. Zwijana linka skraca dystans i krzyk staje się wyraźniejszy i coraz głośniejszy. Lądujemy na podeście, sprawnie wypinam się z linek i ściągam cały szpej, by jak najszybciej przejąć syna. Niby się uspokaja ale tylko na moment.
Wychodzimy na ląd. Mariola najpierw przez dwadzieścia minut uspakajała go, gdyż płakał bo mama była tak daleko, a potem przez kolejnych dwadzieścia minut płakał, bo on też chciał lecieć.... Ach te dzieci... Sama radość... :D
Fajna zabawa, tyle że mało się w powietrzu dzieje. Fajnie też zobaczyć z wysokości i ląd i wyspy jednocześnie. Drugi raz chyba jednak bym nie poleciał. Może za rok tandem ale z Biokova z instruktorem...? :)
Potem obiad. Syn daje się czymś, chyba słodkim obłaskawić i do wieczora jest już grzecznym chłopcem. Plażujemy do oporu, gdyż jutro znów na jeden dzień ma zepsuć się pogoda. Niestety tak się stało.
C.D.N.
wrzosik
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 44
Dołączył(a): 22.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) wrzosik » 21.09.2007 14:00

I kolejna super relacja , świetne fotki.... pozdrawiam :)
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 22.09.2007 20:59

Dzień następny. Wtorek. 11.09.2007.
We "vrijeme" dzień wcześniej zapowiadali deszcz. Tylko w ten jeden dzień. Potem już słońce i ciepło. Okazało się że sprawdzalnośc ich prognoz jest bardzo wysoka.
Po śniadaniu przebłyski słońca i spore płaty niebieskiego nieba kuszą by pójśc na plaże. Więc pakujemy cały majdan i wychodzimy z aparatamentu w kierunku morza. Słońce zagląda powolutku zza gór oświetlając coraz to większą częśc kanału między Drasnicami a Hvarem. Chmury przesuwają się tym razem jakby od morza w kierunku lądu, gęstniejąc i ciemniejąc i raz po raz zakrywając słońce. W końcu około jedenastej, niebo zrobiło się już całkiem ołowiane i spadły pierwsze kropelki. Ewakuacja wszystkich plażowiczów była natychmiastowa. Mnie deszcz akurat zastał w wodzie i w zasadzie wszystko jedno mi było, czy leje czy nie. Zostałem sam na nabrzeżu i kąpałem się w najlepsze dopóki, piorun nie trzepnął gdzieś centralnie pomiędzy ląd a Hvar. Dośc atrakcji. Deszcz zacinał z wiatrem, a ja w kąpielówkach wracałem do apartamentu. :)
Padało a raczej lało non stop do około siedemnastej. W tym czasie każdy organizował sobie czas po swojemu. Gerneralnie nuda. Trochę muzyki z CD/MP3 (tutejszej i wyspiarskiej), trochę "poczytałem" lokalnej prasy... Po deszczu wyszedłem na balkon, w sporej odległości, patrząc w kierunku Splitu, zobaczyłem fragmencik niebieskiego nieba, chmury przesuwały się w kierunku południowym i około siódmej wieczorem w nasze okna nieśmiało zaświeciło słońce. Kończył się dzień. Od jutra ma byc już 25 stopni i bezchmurne niebo.
We "vjestach" i "dnevniku" pokazywali wieczorem miejscowośc Brinje (tuż koło A1). Nie wiem, nie zrozumiałem co do końca się stało, ale woda zalała częśc zabudowań i podeszła na wysokośc około metra.
Co za kontrast... te charakterystyczne drewniane okiennice, mające chronic przed palącycm słońcem i woda wlewająca się teraz przez nie do budynków. Jeszcze nie ucichła sprawa pożaru i akcji na Kornatach, a tu coś równie niepokojącego, choc przynajmniej nie tak tragicznego w skutkach...

C.D.N.
miejski
Croentuzjasta
Posty: 173
Dołączył(a): 27.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) miejski » 22.09.2007 22:49

Wracają wspomnienia i aż się łęzka w oku kręci,
szczególnie gdy na Twoim zdjęciu podczas jedzenia na statku widzę w tle statek "Bibe", na którym mogliśmy popłynąć na Brac i Hvar :cry:

Ale, co się odwlecze - to nie uciecze :D
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 23.09.2007 19:40

miejski napisał(a):Wracają wspomnienia i aż się łęzka w oku kręci,
szczególnie gdy na Twoim zdjęciu podczas jedzenia na statku widzę w tle statek "Bibe", na którym mogliśmy popłynąć na Brac i Hvar :cry:

Ale, co się odwlecze - to nie uciecze :D


Witam!
Jeszcze jedno zdjęcie... BIBE na morzu... :)

Obrazek

Pozdraviam!
miejski
Croentuzjasta
Posty: 173
Dołączył(a): 27.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) miejski » 23.09.2007 23:55

Interseal napisał(a):Witam!
Jeszcze jedno zdjęcie... BIBE na morzu... :)


Dzięki...
Hunter
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 339
Dołączył(a): 22.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Hunter » 25.09.2007 14:42

Czytam, czytam :!: I lubię jak jest dużo fajnych fotek :D

I nie mogę się doczekać na część o Plitvicach. :D
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 25.09.2007 15:05

Hunter napisał(a):Czytam, czytam :!: I lubię jak jest dużo fajnych fotek :D

I nie mogę się doczekać na część o Plitvicach. :D


Witam!
Zanim napiszę o Plitvicach, planuję opisać wyjazd do Mostaru. Zdjęcia będą, choć mniej, gdyż Buber zrobił już taką nocno-dzienną sesję w Mostarze, że brak tylko zdjęć z lotu ptaka i spod wody :wink: :D .... ale coś tam powklejam.
Fajnie że czytasz...
Pozdrawiam!
antek
Cromaniak
Posty: 1031
Dołączył(a): 21.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) antek » 25.09.2007 22:59

Interseal....fajna relacja!!
Liczę dni i wychodzi mi ,że ciągle się gdzieś tam mijaliśmy:):):)

Ivan Dolac nie spłonał:) Choć paliło się naokoło. 3 dni na wysokości naszej plazy samoloty pobierały wodę...heheehe.atrakcje....

a w Mostarze na deptaku spotkaliśmy kominesku!!!!!!! jaki ten świat mały......
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 25.09.2007 23:08

Szósty dzień września. Czwartek. Mostar.
Znowuż chmury spowiły niebo. Temperatura około czternastu stopni. Dzień wcześniej, wieczorem ustaliliśmy, że w razie takiej właśnie pogody, pojadę do Mostaru.

Żona nie do końca chyba rozumie moją ekscytację tamtejszą budowlą i tamtym miejscem. Syn z racji wieku podziela jej zdanie. :wink: Dodatkowym utrudnieniem mogło być to, iż dziadek żony nie mógł zostać na kwaterze sam, a z drugiej strony nie posiadał paszportu i nie wiedzieliśmy, czy go wpuszczą do Bośni, czy też nie. Pojechałem więc sam.

Dość miałem już widoku czarnego, poszarpanego wiatrem Adriatyku i zamglonego krajobrazu wysp, nie chciałem więc jechać Jadrańską Magistralą, a nęcił mnie przejazd górami przez Vrgorac. Nie do końca miałem pewność, czy przejście graniczne z mapy funkcjonuje w rzeczywistości, czy nie jest np. przejściem sezonowym, pielgrzymkowym, ale w najgorszym wypadku można pojechać prosto i w efekcie również dojechać do Metkovic tyle że z drugiej strony Neretvy.

Wczesnym rankiem wyjechałem z Drasnic w kierunku Makarskiej. W Podgorze jest zjazd do Parku Przyrody Biokovo i można skrócić sobie tą wąską, krętą dróżką trasę do drogi na Vrgorac nie jadąc "po trójkącie" przez Tucepi i Makarską. Mozolnie sepentynami, później bardzo wąsko przez zabudowania i w końcu wyjazd kilkaset metrów pod wejściem do Biokova na drogę Makarska - Vrgorac. Przy wjeździe do Parku cicho i głucho, chmury dziś nisko więc i później pewnie niewiele będzie chętnych na zdobycie szczytu.
Widok na Adriatyk przerażający. Ciemna, wręcz czarna woda, ciemne ołowiane chmury na niskim, szczególnie teraz, gdy jestem tak wysoko pułapie. Tafla wody poszarpana przez wiatr, widać miejsca, gdzie pojedyncze silne podmuchy podrywają wodę niosąc słony deszcz w kierunku lądu. Taki poziomy deszcz od kilku dni atakuje właśnie mój nadgryziony i tak już zębem czasu i korozji samochód. Słona mgiełka wlazła we wszystkie zakamarki. Pewnikiem zardzewieje mi teraz szybciej niż przewidywałem.

Wjeżdżam w skalisty odcinek drogi. Pionowe ciosy skał nade mną. Pode mną Drasnice. Kilka zakrętów i jestem na szczycie, a droga zaczyna się wić łagodnymi choć gęstymi zakrętami. Zostawiam za plecami Adriatyk. We wstecznym lusterku coś jeszcze widać, ale czy to morze, czy to chmury? Raczej to drugie.
Teraz dookoła pojawiają się charakterystyczne, skaliste, porośnięte pagórki, poprzecinane gdzie niegdzie, usypanymi z kamienia murami. Chmury, które są niemal nad dachem samochodu ograniczają widok na wyższe szczyty. Droga z idealną nawierzchnią, kręta ale szeroka i dość szybka. Gdzież oni pobudowali te drogi!? Wszystko w skałach, w kamieniach, raz nasyp, raz wcięcie w pagórek, znowuż nasyp, zjazd, zakręt podjazd... zawrót głowy.

Mijam jakieś opuszczone zabudowania... ale są też i zamieszkałe. Gornje Igrane, Dugie Nijve.... Potem znowu kilkanaście kilometrów zakrętów zjazdów i podjazdów i tak aż do Ravcy, gdzie na wzniesieniu droga łaczy się z trasą nr 62 do Metković.
Ta droga prowadzi mnie już prawie prosto do Vrograca. Teren wydaje się tak nieprzyjazny, jałowy, tylko dzięki roślinności nie mogę powiedzieć że księżycowy, iż zastanawiam się jak wygląda życie w takim Vrgoracu, czy też mniejszych miasteczkach i wioskach rozsypanych po tych niewdzięcznych do życia, ale jakże miłych dla oka terenach. Z czego żyją Ci ludzie? jak wygląda tu zima? Jak wygląda dzień powszedni? Itd...

W samym Vrgoracu na wysokiej skale znajdują się ruiny zamku. Dokładnie nie wiem co to jest, ale widziałem przy drodze drogowskaz. Być może warto tam zajrzeć innym razem?
Za Vrgoracem kończą się obustronne góry, a droga schodząc niżej biegnie po zboczu.

Obrazek

... a po lewej stronie widać płaską, żyzną dolinę - to już prawie Bośnia.

Obrazek

Droga schodzi coraz niżej. Zaskakuje mnie roślinność po mojej prawej. Z daleka porośnięte drzewami zbocza przypominają mi bowiem rodzinne Beskidy. Jeszcze kilka zakrętów i dziwny drogowskaz pojawił mi się na drodze. Wypisane są nazwy miejscowości, a wszystkie strzałki skierowane na wprost....nie rozumiem. Po przejechaniu jednak kilkuset metrów jest skrzyżowanie, boczna droga lekkim łukiem schodzi w lewo w dół. Rozumiem... po prostu nie mogę tam skręcić i dlatego drogowskaz nakazuje jazdę na wprost... Przejeżdżam w dalej, ale widzę w dole jakąś budkę i dwie flagi, chorwacką i bośniacką... Co jest grane? Przecież to przejście graniczne! Zawracam. Podjeżdżam. Z baraku wychodzi ospały, chorwacki celnik. Prosi o paszport. Czyta coś dość długo, po czym mówi: "Mister Mariusz, you don't go here". No ładnie więc do Metkovica... pomyślałem. Ale nie! Okazało się, iż przejście jest trzy kilometry niżej, a tu gdzie stoję, jest to zwykła droga, która za czasów Jugosławii była jeszcze tylko zwyklejszą drogą, a teraz nowy podział polityczny wymusił postawienie tutaj posterunku granicznego.

Przejście właściwe niewiele różni się od poprzedniego posterunku... no może ma te charakterystyczne szklane kioski, a tam były budowlane baraki. Pytanie pierwsze. Czy wjadę bez zielonej karty, pytanie drugie czy na dowód (paszport mam, ale chcę spróbować z dowodem)? Podjeżdżam pod szlaban, który od razu zaczyna się podnosić, celnik macha ręką sugerując, że mam jechać... nie otrzymałem odpowiedzi na żadne z pytań. Moja druga wizyta w Bośni rozpoczęta.

C.D.N.

P.S. Zdjęć mało z trasy, ale uciekałem przed złą pogodą :wink:
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107678
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 25.09.2007 23:21

Jak jest pięknie i poprawnie opisane, to nawet zdjęcia czasem nie potrzebne.
Wystarczy wyobraźnia czytającego i wszystko sie widzi :lol:

Ps. Widzi mi się, że Mister Mariuszem będę dzielił spanko na Zlocie :lol: :papa:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
2007: Bielsko-Biała - Drašnice/Hvar - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone