29 lipca (niedziela): Gospa od ŠkrpjelaPłyniemy dalej. Przed nami samotny niebieski żagiel
:
Jak zwykle
, zajmuję strategicznie najlepsze miejsce na dziobie i zanurzam stopy w Jadranie (w końcu to też jest Jadran!):
Woda dość orzeźwiająca
Zbliżamy się do Perastu:
Jednak to miasteczko zwiedzimy w dalszej kolejności, najpierw wyspy. Ta pierwsza, zadrzewiona, to Sveti Đorđe (Wyspa św. Jerzego):
Znajduje się tu zabytkowy klasztor benedyktyński św. Jerzego i stary cmentarz dla szlachty z Perastu:
Niestety, nasza wycieczka nie przewiduje, że się tu zatrzymamy. Oglądamy wyspę wyłącznie z pokładu łajby:
Przed nami Gospa od Škrpjela zasłonięta przez jeden ze statków wycieczkowych:
Na tej małej, jedynej sztucznej wyspie na całym Adriatyku, panuje ogromny ruch:
Mimo tego trudno jej odmówić uroku:
Niczym na Titanicu
:
Kogoś tam brakuje
, a to dlatego, że "mój Leo"
robił to zdjęcie
Gospa od Škrpjela to wyspa niezwykła, usypana przez mieszkańców okolicznych miejscowości ze zwożonych z brzegu kamieni oraz wraków i kadłubów starych statków
Wysepka powstała sztucznie w miejscu, gdzie niegdyś wystawała jedynie niewielka skała. Zgodnie z legendą, podczas nocnego połowu ryb, 22 lipca 1452 roku, dwaj rybacy, bracia Mortešić, znaleźli na niej obraz Matki Boskiej. Trzykrotnie ustawiano go w kościele św. Mikołaja w Peraście, ale za każdym razem w tajemniczych okolicznościach obraz wracał na skałę. Wydarzenie to było bodźcem do zbudowania w tym miejscu świątyni, a najpierw wysepki, którą nazwano Gospa od Škrpjela (Matka Boska na Skale). Mieszkańcy Perastu zaczęli wysypywać głazy i zatapiać zdobyte tureckie okręty, stopniowo powiększając wyspę. Tylko do 1603 roku zatopiono w tym celu ponad 100 żaglowców wypełnionych kamieniami.
Co roku, 22 lipca, na pamiątkę znalezienia cudownego obrazu, mieszkańcy Perastu, ubrani w tradycyjne stroje, podpływają łodziami wypełnionymi kamieniami i wrzucają je tuż obok wysepki na dno morza. Także w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (15 sierpnia), do kościoła przybywają wierni, zarówno katolicy jak i prawosławni.
Odwiedzamy Gospę od Škrpjela pomiędzy tymi świętami; może i dobrze, bo nie ma aż takich tłumów, choć pusto nie jest...
Idziemy przyjrzeć się z bliska wysepce:
Mamy na to pół godziny, co jest w zupełności wystarczające.
Widok na pobliski Perast, do którego popłyniemy już niebawem:
Co chwilę przypływa jakaś łódka z turystami:
Kursują one głównie z Perastu; my jesteśmy na dłuższej objazdówce
Zapewne podobnie jak statek, który zasłania nam widok na Wyspę św. Jerzego:
Okrążamy kościół:
i przyglądamy się detalom:
Plac przed świątynią to tzw. "miejsce pojednania". Spotykały się tu strony lokalnych sporów i wypracowywały ugody, by uniknąć sądów weneckich. Kamienne ławy i stoły przypominają o sprawach, które były tutaj rozstrzygane. Fascynują mnie szczególnie postacie podpierające stół
:
Pora, aby w końcu zobaczyć bogato zdobione wnętrze kościoła:
Właśnie zwiedza je rosyjskojęzyczna grupa, ale w tym miejscu trudno się wstrzelić między zwiedzających, więc wchodzimy.
Nad ołtarzem z białego marmuru z Carrary wisi, uważany za cudowny, obraz Madonny z Dzieciątkiem pędzla Lovro Marinova Dobričevića (zwanego też Lorenzo di Marino), XV-wiecznego weneckiego artysty pochodzącego z Kotoru:
Sufit jest udekorowany scenami z życia Marii i Chrystusa, a także ewangelistów:
Wejście do kościoła nie jest dodatkowo płatne, ale już zwiedzanie muzeum znajdującego się w tylnej części świątyni, tak. Można tam zobaczyć m.in. fragmenty greckich i rzymskich amfor wyłowionych z dna morza, ceramikę i kamienne odłamki broni sprzed 3500 roku p.n.e odkrytych w jaskini Spila powyżej Perastu czy delikatne haftowane ikony.
Nas jednak trochę goni czas, więc odpuszczamy wizytę w muzeum. Zamiast tego wchodzimy do sklepiku z suwenirami mieszczącego się w tym budynku:
i kupujemy pamiątkowy magnesik.
Na koniec pstrykam jeszcze zdjęcia Wyspie św. Jerzego, którą odsłonił nam odpływający statek:
i zmierzamy w stronę naszej łajby "zaparkowanej" pod latarnią morską (to ta po lewej, z napisem "Direct line"):
Żegnamy się z uroczą wysepką Matki Boskiej na Skale:
i płyniemy w stronę Perastu...