W 7 dni dookoła Islandii

NIESAMOWITE
Syn ciągle o tej Islandii wspomina i już wiem dlaczego .

Dzień 6 – czwartek

Budzimy się w tym niesamowitym miejscu, z widokiem na wulkan. Tym razem jedziemy, a jakże w kierunku kolejnego wodospadu. Przez wodospad Dettifoss, bo o nim mowa płynie rzeka, wpadająca do wysokiego na 100m wąwozu. Sceneria wodospadu służyła jako scena otwierająca film Prometeusz. Kolejnym naszym miejscem docelowym jest Hverir, jest to obszar geotermalny, który powstał w wyniku erupcji wulkanu Krafla, którego ostatnia erupcja miała miejsce w 1986r. Po drodze zwiedzamy jeszcze turkusowe jezioro. Kolejnym miejscem jest jaskinia Grjótagjá z gorącą źródłem. Jaskinia „grała” w serialu Gra o tron. Następnie pojechaliśmy, a stamtąd poszliśmy na wygasły wulkan Hverfjall, którego ostatnia erupcja miała miejsce 2500 lat temu. Tak jak zaczęliśmy, ostatnią terenową atrakcją był wodospad Bogów Goðafoss wraz z rzeką Skjálfandafljót. Legenda głosi, że Goðafoss miał być ściśle związany z jednym z najważniejszych wydarzeń w historii Islandii, przejściu pogaństwa na chrześcijaństwo w roku 1000.
Tego dnia mieliśmy mieć jeszcze jedną atrakcję, mieliśmy dotrzeć do miejscowości Húsavík, a stamtąd udać się na rejs żeby obserwować wieloryby. Jednak ze względu na napięty harmonogram, musieliśmy z tego zrezygnować. Finalnie docieramy na nasz przedostatni nocleg do nadmorskiego miasta Akureyri, drugiego największego po Reykjawiku. W mieście jest port oraz lotnisko. Nocleg mamy w bardzo ciekawym hostelu, bo to są pomieszczenia z dwuosobowymi kapsułami, wyposażonymi multimedialnie. Nie ukrywam, że nocleg w tym miejscu, to dość ciekawe zjawisko, choć spało się całkiem normalnie . Jednak zanim udaliśmy się spać, wraz z naszą ekipą udaliśmy się na wieczorny (choć w zupełnej jasności) rekonesans po miasteczku. Grzechem byłoby nie wstąpić do jednego z kliku otwartych pubów, gdzie przy muzyce na żywo, którą zaprezentował nam wokalista i gitarzysta w jednym, który zagrał nam kilka znanych pop-rockowych utworów. Muzyka na żywo w pubie, przy kilku szklankach Guinessa to jest to co tygryski lubią najbardziej, zdecydowanie mój klimat, fajnie byłoby coś takiego powtórzyć kiedyś gdzieś w Wielkiej Brytanii czy Irlandii.

Dzień 7 – piątek

Siódmy dzień naszej wędrówki zaczynamy od zakupów pamiątek w sklepie, który znajdował się w budynku naszego hostelu. Kolejnym etapem naszej wycieczki jest muzeum Glaumbær, jest to odrestaurowana osada ukazująca życie Islandczyków z XIX wieku. Budynki są drewniane, składające się z kilku izb, a dachy i ściany pokryte są darnią. Wstęp do skansenu był płatny, wybaczcie, nie pamiętam dokładnie ceny. W związku z tym, że czas nagli, a przed nami ponad 250km podróż, zbieramy się i jedziemy w miejsce oddalone nieco od głównych dróg. Jeżdżąc po bezdrożach, zatrzymujemy się tam, żeby zrobić wspólną sesję fotograficzną, a organizator naszego tripu zakłada strój kosmonauty znany z filmu Interstellar, Po fotkach gnamy dalej, żeby zobaczyć górę Kirkjufell, obok której zlokalizowany jest wodospad Kirkjufellfoss. Szczyt ma wysokość 463 mnpm. Góra dzięki swojemu stożkowatemu kształtowi, jest jednym z najbardziej rozpoznawanych miejsc w Islandii. To był nasz ostatni dzień, a do tego pokonaliśmy dość znaczne odległości (ponad 500 km) i trochę zmęczeni udajemy się na nasz ostatni nocleg, na fajny kamping, gdzie czekały na nas ciekawe domki o owalnym kształcie. Jak to zwykle bywa, na miejsce dotarliśmy późno, bo po 22-giej, więc ostatnia noc była bardzo krótka.























Dzień 8 – sobota (powrót)

O godzinie 4 budziki w naszych telefonach kazały nam wstać, gdzie dwiema grupami udaliśmy się na oddalone o 130km lotnisko w Keflaviku. Osoby lecące do Gdańska i Pyrzowic miały w podobnym czasie poranny samolot. Część osób lecąca do Warszawy dojechała na lotnisko wieczorem, gdyż mieli lot wieczorny, a część naszej grupy udała się już samemu, bez organizatora i przewodnika naszej wycieczki w tygodniową podróż przez interior Islandii, a to już inna zabawa i bardziej hardcorowa. Na lotnisku kawa, rogalik i można było udać się do samolotu. W Gdańsku wylądowałem po 14-ej (czas 2 godziny do przodu względem Islandii), gdzie odebrał mnie właściciel parkingu, na którym trzymałem auto, a po kolejnej nieco ponad godzinie mogłem zjeść normalny polski obiad w swoim domu. Moja podróż życia, bo tak ją banalnie nazywam dobiegła końca.





Dziękuję za uwagę

Dziękuję za relację Islandia jeszcze przede mną, ale nie trzeba mnie namawiać
Zdjęcia

Fajna podróż, dużo miejsc odwiedziliście...choć dla mnie zdecydowanie za szybko... Islandia u mnie od dawna w planach, kwestia tylko kiedy...jak na razie ciężko się mi zdecydować, bo trochę dla mnie za zimno tam...

majkik75 napisał(a):Islandia jeszcze przede mną, ale nie trzeba mnie namawiać
Zdjęcia

piekara114 napisał(a):Fajna podróż, dużo miejsc odwiedziliście...choć dla mnie zdecydowanie za szybko... Islandia u mnie od dawna w planach, kwestia tylko kiedy...jak na razie ciężko się mi zdecydować, bo trochę dla mnie za zimno tam...

Tak, było szybko, było intensywnie i było dużo pokonanych kilometrów. Więc może w 2 tygodnie a nie tydzień?;)
Co do pogody, to podczas mojej wizyta była to pogoda wiosenna, taki kwiecień u nas. Temperatury od 5-8 w nocy, do średnio około 15 w dzień. Deszcz padał rzadko, więc pogoda była super wg mnie.

Małe podsumowanie kosztów, bo może komuś tego brakowało w mojej relacji:
- koszt wycieczki - 2850zł (w tej cenie noclegi, auto + paliwo, odbiór z lotniska, no i cały program wycieczki).
- wypożyczenie śpiwora - 100zł
- dodatkowo wykupiliśmy jeden nocleg w hostelu zamiast zarezerwowanego wcześniej pola namiotowego (coś około 270zł)
- samolot Wizzair Gdańsk - Keflavik - Gdańsk - 1800zł z 10kg bagażem rejestrowanym + wybór płatnych miejsc 180zł
- na miejscu wydałem coś około 1500zł (nie pamiętam dokładnie)
- wyżywienie grupowe około 350zł (być może ta kwota powinna znajdować się w powyższym punkcie)
- ubezpieczenie - 150zł
- dodatkowo musiałem sobie kupić wyposażenie, ubrania itd, myślę, że spokojnie wydałem na to ponad tysiaczka (materac trekingowy, folia NRC, kubek + sztućce turystyczne, latarka czołówka, buty wysokie turystyczne, raczki, cienka kurtka puchowa, spodnie przeciwdeszczowe, kurtka przeciwdeszczowa, peleryna przeciwdeszczowa, czapka i rękawiczki trekingowe)
Bieliznę termiczną, niskie buty turystyczne, softshell miałem wcześniej.
To wszystko co udało mi się spamiętać

Dzięki, miło było pozwiedzać z Tobą Islandię .

Dzięki za przybliżenie tej pięknej wyspy. Wspaniale byłoby zawitać tam osobiście.

Mój syn był tam w listopadzie w zeszłym roku i też bardzo mu się tam podobało. Tylko że jego sposób zwiedzania wyspy, był zupełnie inny, niż Twój. Zabrali z Polski swój sprzęt biwakowy a na miejscu wypożyczyli duży samochód, który służył im za kampera.
Po obejrzeniu jego zdjęć z Islandii zapragnęłam tam pojechać, a Twoja relacja spowodowała, że jeszcze bardziej mnie tam ciągnie.

Nefer napisał(a):Dzięki, miło było pozwiedzać z Tobą Islandię .

megidh napisał(a): Tylko że jego sposób zwiedzania wyspy, był zupełnie inny, niż Twój. Zabrali z Polski swój sprzęt biwakowy a na miejscu wypożyczyli duży samochód, który służył im za kampera.

To profesjonalni podróżnicy, gdzie ja do nich

megidh napisał(a):
Po obejrzeniu jego zdjęć z Islandii zapragnęłam tam pojechać, a Twoja relacja spowodowała, że jeszcze bardziej mnie tam ciągnie.

Piękne fotografie.

Świetna wyprawa. Dobry pomysł z 4x4 i wjazdem trochę bardziej w głąb wyspy. Są plany na kolejny wyjazd i tym razem fiordy w północnozachodniej części?

Tydzień temu poznałem podróżnika, który z kolegą zrobili sobie trekking po interiorze. W szósty dzień zawróciła ich straż tzn. mimo ich sprzeciwu musieli wracać z nimi. Pokazywał zdjęcia to przyjechali po nich ciężarówką z prześwitem takim, że człowiek pod nim się zmieści.